Włączył radio, automatyczna antena wysunęła się z trzaskiem (nie czyścił jej od tygodni), usłyszał spikera z Radia Bristol. „Można się spodziewać, że detektywi przyspieszą dzisiaj poszukiwania zabójcy Geraldine Snoo, byłej gwiazdy serialu BBC Milnerowie . Jej nagie zwłoki zostały wyłowione z Chew Valley Lake w końcu tygodnia. Profesor Gregory Jackman, który, jak twierdzi, dał policji…”
– …kopa w dupę – mruknął Diamond, wyłączając radio.
Autobus znowu ruszył, pokazując tył w całej okazałości. Żeby podkreślić zaangażowanie w turystykę, spółka nadała wszystkim autobusom nazwy, wzięte ze świetnej przeszłości miasta. Diamond przeczytał, jak nazwano ten autobus. „Jane Austen”. Jeszcze trochę i pomyślałby, że bogowie z niego szydzą.
W ostatniej chwili zauważył wejście do komisariatu i gwałtownie zakręcił kierownicą, nie wyrzucając kierunkowskazu. Dobrze, że jechał za nim Wigfull.
Żaden z nich nie mówił o incydencie, kiedy wkrótce w gabinecie Diamonda dołączyli do nich Halliwell, Croxley i Dalton. Narada w sprawie przestępstwa: niech nikomu się nie wydaje, że wydział zabójstw ma z górki. Raczej wspina się po drabinie, tej kamiennej drabinie z frontonu opactwa, trzymając się kurczowo swoich miejsc. A teraz byłoby lepiej, żeby czterej gramolący się w górę detektywi wykrzesali jakieś pomysły, i to szybko.
Diamond dość powściągliwie zagaił.
– Mamy więcej raportów z laboratorium kryminalistycznego, jak zwykle bez gwarancji – powiedział na wstępie. – Nadal wykręcają się od podania daty zgonu, ale jedenasty września wygląda na najmocniejszy wariant. Z całą pewnością była już martwa, gdy trafiła do jeziora. Jakbyśmy tego nie wiedzieli. Najbardziej prawdopodobną przyczyną śmierci jest uduszenie. Niech to cholera. – Wziął drugą kartkę. – To raport o samochodach. Jackmana i ofiary. Nie ma wskazówek, żeby użyto ich do przewiezienia ciała. Żadnych istotnych śladów czy włókien. Albo morderca użył odkurzacza, albo szukamy innego wozu. – Mrucząc, zabrał się do trzeciego raportu z laboratorium. – Grupy krwi. Ofiara miała Rh+ Ojej mąż też. Pamiętacie, że ktoś znalazł ślady krwi na kołdrze. Okazało się, że są za małe, żeby je zbadać, korzystając z testów wstępnych.
– Czyli że profesor nie jest już podejrzany – zauważył Keith Halliwell i pożałował, kiedy napotkał wściekły wzrok zwierzchnika. Podwoił tempo żucia gumy. Każdy w grupie śledczej Diamonda miał własną receptę na przetrwanie; młody Halliwell wyobrażał sobie, że jest wytrawnym nowojorskim gliną. Zawsze widywano go w skórze i dżinsach.
Diamond znów popatrzył na kartkę, którą trzymał w ręku.
– Piszą tu, że próbki krwi z kołdry przesłano do analizy DNA – genetyczne odciski palców – co powinno zadowolić chłopaków z prasy, ale pewnie tylko ich.
Coxley, zazwyczaj najbardziej małomówny pośród detektywów, ośmielił się zabrać głos w imieniu nauki.
– To są niezawodne testy.
– I na nic nam się nie zdadzą, dopóki nie znajdziemy podejrzanego z pasującym profilem – odparł Diamond.
Coxley się zaczerwienił.
Halliwell nierozważnie poparł Coxleya.
– Kiedy będą mieli profil z krwi na kołdrze, będziemy im podsyłać próbki krwi, aż znajdziemy coś, co pasuje. Tak zrobili w tej sprawie z gwałtem i morderstwem w środkowej Anglii.
Wigfull miłosiernie uprzedził Diamonda.
– Daj spokój, Keith. Jeśli mówisz o tej sprawie w Leicester, nie mamy szans, żeby to powtórzyć. Tam policja pracowała według względnie ograniczonych parametrów. Szukali mężczyzny między siedemnastym a trzydziestym czwartym rokiem życia, w trzech małych wioskach liczących około czterech i pół tysiąca mieszkańców płci męskiej, a i tak trwało to miesiącami. My nawet nie wiemy, jakiej płci był zabójca.
– I w końcu złapali faceta – powiedział Dalton – bo ktoś zaczął gadać. Sfałszował testy. Namówił jakiegoś idiotę, żeby poszedł zamiast niego.
– Jeśli już skończyliście – rzucił posępnie Diamond – chciałbym pomówić o sprawie, którą zajmujemy się teraz. Być może jestem nieuleczalnym optymistą, ale proponuję, żebyśmy dziś urządzili burzę mózgów.
To ich uciszyło.
Nie spieszył się, zanim znów zaczął, oceniał efekt, jaki wywołało jego oświadczenie.
– Po pierwsze, podsumujmy, co mamy. Przesłuchania z wczorajszego wieczora. Panie Dalton, może pan przedstawić raport?
Dalton, odpowiedzialny za wsparcie komputerowe, spojrzał z przerażeniem.
– Jeszcze nie przetworzyliśmy danych, komisarzu.
– Dlaczego?
– Jest za wcześnie.
– Myślałem, że wszystko poszło do komputera. – Diamond spojrzał na niego, jakby prosił o radę, ale w rzeczywistości tylko kpił z nieszczęsnego inspektora, który tak bardzo chciał zrobić dobre wrażenie, że sam wystawił się na łatwy strzał. – Mamy tutaj hardware warty tysiące funtów. Dlaczego nie leżą przed nami wydruki?
– Najpierw trzeba wprowadzić dane.
– Nie musisz nas dręczyć żargonem. Myślałem, że główna korzyć z tego cholerstwa to przyspieszenie śledztwa.
– I oczywiście tak jest, panie Diamond. Ale dane wejściowe wprowadza się ręcznie.
– No to daj sobie z tym spokój. Zdążyłem już przejrzeć raporty. Nie znalazłem niczego ciekawego – przerwał – z jednym, godnym uwagi, wyjątkiem.
Przez chwilę wydawało się, że nikt nie ma ochoty zapytać Diamonda, o co chodzi. Wreszcie inspektor Croxley uznał, że cisza za bardzo działa mu na nerwy.
– Co to takiego?
Diamond odezwał się jakby mimochodem:
– Z jednego z przesłuchań dowiedzieliśmy się, że Geraldine Jackman żyła jeszcze w poniedziałek rano, jedenastego września. Telefonowała. John, bądź tak miły i powtórz, czego się dowiedziałeś od państwa Plato.
– Wydaje się, że…
– Nie – przerwał mu Diamond. – Fakty, jeśli pozwolisz, nie to, co się wydaje.
Wigfull zacisnął ze zdenerwowania szczęki, zanim znów się odezwał.
– Pani Valerie Plato powiedziała mi, że między dziesiątą a dziesiątą trzydzieści odebrała telefon. Dzwoniąca przedstawiła się jako Geraldine Jackman.
– Są jakieś wątpliwości? – Diamond rzucił się na tę możliwość.
– Nie sądzę – powiedział pewnym tonem Wigfull. – Ale nie wiem, czy faktycznie głos w słuchawce należał do Geraldine. Muszę w tej mierze zaufać Platom.
– Mów dalej.
– Poprosiła Rogera, męża Valerie. Był tamtego ranka w domu. Podszedł do telefonu, ale jego żona nie wyszła z pokoju. Teraz, jeśli pan pozwoli, chciałbym odwołać się do swoich notatek.
Diamond nie był pewien, czy to zamierzony sarkazm. Nikt nie był na tyle lekkomyślny, żeby się uśmiechnąć.
– Pani Jackman powiedziała – kontynuował Wigfull z otwartym notatnikiem – że nie chce przeszkadzać, ale potrzebna jest jej pomoc. Powiedziała, że ma problem z Gregiem, profesorem Jackmanem, i musi na parę dni opuścić dom, żeby oczyścić atmosferę, jak to określiła. Chciała wiedzieć, czy mogłaby pomieszkać w domu Platów. Valerie Plato, która stała obok męża, jasno oświadczyła, że nie życzy sobie tej kobiety pod swoim dachem.
– Dlaczego? – zapytał Halliwell. Jego niewiedza była do wybaczenia. Jako najmniej doświadczony funkcjonariusz, na którego patrzono podejrzliwie ze względu na jego amerykański styl, został oddelegowany do chodzenia po domach i przez cały tydzień nie było go w centrum operacyjnym.
– Plato włóczył się z nią – odparł Wigfull.
– Czy „włóczyć się” to właściwe słowo?
Читать дальше