Donna Leon - Śmierć Na Obczyźnie

Здесь есть возможность читать онлайн «Donna Leon - Śmierć Na Obczyźnie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Śmierć Na Obczyźnie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Śmierć Na Obczyźnie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Świt w Wenecji. Idealny spokój i cisza. W kanale unosi się ciało zamordowanego człowieka. Wkrótce okaże się, że są to zwłoki amerykańskiego żołnierza. Sprawa trafia do komisarza Brunettiego. Przełożeni nie ułatwiają mu pracy; forsują hipotezę o napadzie rabunkowym. Komisarz wnika jednak głębiej w dziwne okoliczności śmierci Amerykanina. Niespodziewanie wpada na trop afery, w którą zamieszane są władze Włoch, armia amerykańska i wszechmocna mafia. Jak dalece Brunetti będzie mógł posunąć się w walce z totalnym złem? Czy uda mu się przeżyć?

Śmierć Na Obczyźnie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Śmierć Na Obczyźnie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Oczy Viscardiego aż się zaśmiały, pełne złośliwej satysfakcji. Próbował ją ukryć, lecz bezskutecznie.

– Nie, commissario , nie w Wenecji. W Vicenzy.

Brunetti wrócił do domu, gotując się z wściekłości. Podczas obiadu starał się odpowiadać na pytania członków rodziny i słuchać tego, co mówią, ale gdy Chiara relacjonowała jakieś wydarzenie w szkole, stanął mu przed oczami Viscardi z tym chytrym, triumfującym uśmiechem. W pewnej chwili Paola coś powiedziała i Raffaele się uśmiechnął, co Brunettiemu natychmiast przypomniało głupawy, przepraszający uśmiech, z jakim Ruffolo przed dwoma laty odbierał matce nożyczki, błagając ją, by zrozumiała, że komisarz jedynie spełnia swoje obowiązki.

Brunetti wiedział, że zwrócą jej ciało syna, jak tylko przeprowadzi się sekcję i ustali przyczynę śmierci. Nie miał żadnej wątpliwości, co spowodowało zgon: ślad uderzenia na głowie Ruffola dokładnie odpowiadał kształtem kamieniowi, który znaleziono obok ciała. Jak jednak określić, czy śmiertelną ranę spowodował upadek, czy coś innego? Poza tym, skoro śmierć Ruffola tak znakomicie wszystko rozwiązywała, komu na niej zależało? Być może, podobnie jak w wypadku doktor Peters, w jego ciele wykryją alkohol, co jeszcze bardziej wskazywałoby na upadek. Brunetti zakończył śledztwo. W istocie obie sprawy zostały rozwikłane, przypadkowo bowiem się okazało, że Amerykanina zamordował złodziej obrazów Viscardiego. Z tą myślą w głowie komisarz wstał od stołu i ruszył do przedpokoju, ignorując spojrzenia trzech par oczu. Bez żadnych wyjaśnień wyszedł z domu i udał się do miejskiego szpitala, gdzie leżały zwłoki Ruffola.

Kiedy dotarł na plac Świętego Jana i Pawła, skierował się do tylnego wejścia szpitala. Idąc, właściwie nie zwracał uwagi na ludzi; minął oddział radiologii, ale w wąskim korytarzu, prowadzącym na patologię, panował taki tłok, że trudno było ich nie zauważyć. Stali w niewielkich grupkach, twarzami do siebie, z ożywieniem o czymś rozprawiając. Niektórzy, najwyraźniej pacjenci, mieli na sobie piżamy i szlafroki, inni garnitury, a jeszcze inni białe kitle personelu. Tuż przed zamkniętymi drzwiami oddziału patologii komisarz dostrzegł znajomy mundur – stał tam Rossi, uniesioną dłonią powstrzymując osoby, które się zbliżały.

– Co się tu dzieje, Rossi? – zapytał Brunetti, przepchnąwszy się przez tłum.

– Nie jestem pewien, panie komisarzu. Około półgodziny temu dostaliśmy telefon, że jakaś kobieta z sąsiedniego schroniska dla starców wpadła w szał i zaczęła wszystko demolować. Przyjechałem tu z Vianellem i Miottim. Oni tam weszli, a ja zostałem i pilnuję, żeby nikt nie wchodził.

Ominąwszy Rossiego, Brunetti pchnął drzwi oddziału patologii. Scena, którą zobaczył, przypominała poprzednią – tu też w niewielkich grupkach stali ludzie z pochylonymi głowami i również ze sobą rozmawiali, ale wszyscy byli ubrani w białe szpitalne fartuchy. Do uszu komisarza dolatywały strzępki komentarzy: „zwariowała”, „to straszne”, „biedactwo”, „starowina”. Nie pomogły mu się zorientować, co zaszło, choć niewątpliwie potwierdzały słowa Rossiego.

Ruszył w kierunku drzwi prowadzących do pomieszczeń prosektorium. Widząc to, jeden z sanitariuszy zostawił ludzi, z którymi rozmawiał, i zagrodził mu drogę.

– Tu nie wolno wchodzić. Tam jest policja.

– Ja też jestem z policji – odparł Brunetti i chciał go ominąć.

– Nie, dopóki pan tego nie udowodni – powiedział tamten, zatrzymując komisarza wyciągniętą ręką.

Takie zachowanie sprawiło, że Brunetti dał upust wściekłości na Viscardiego, odepchnął rękę sanitariusza i bezwiednie zacisnął dłoń w pięść. Sanitariusz cofnął się o krok i to wystarczyło, by komisarz oprzytomniał. Sięgnął do kieszeni, wyjął legitymację.

– Po prostu wykonuję swoje obowiązki, panie komisarzu – rzekł sanitariusz, odwrócił się i sam otworzył drzwi.

– Dziękuję – powiedział Brunetti, mijając go, ale nie spojrzał mu w oczy.

Kiedy wszedł do gabinetu, zobaczył Vianella i Miottiego, pochylonych nad jakimś drobnym mężczyzną, który siedział na krześle, przytrzymując na głowie biały ręcznik. Wyglądało na to, że Vianello go przesłuchuje, miał bowiem w ręku notes. Gdy Brunetti do nich podszedł, wszyscy trzej na niego spojrzeli, a wtedy w siedzącym mężczyźnie rozpoznał doktora Ottavia Bonaventurę, asystenta Rizzardiego. Młody lekarz przywitał komisarza skinieniem głowy, którą potem odchylił do tyłu, zamykając oczy i przyciskając do skroni ręcznik.

– Co się tu dzieje? – zapytał Brunetti.

– Właśnie próbujemy to ustalić, panie komisarzu – odparł Vianello, ruchem głowy wskazując lekarza. – Około półgodziny temu zadzwoniła stąd pielęgniarka i powiedziała, że jakaś wariatka zaatakowała jednego z lekarzy, więc zjawiliśmy się tu jak najszybciej. Podobno sanitariusze nie mogli sobie z nią poradzić, choć było ich dwóch.

– Trzech – skorygował go Bonaventura, nie otwierając oczu.

– A jak do tego doszło?

– Nie mamy pojęcia, panie komisarzu, i w tej chwili próbujemy się czegoś dowiedzieć. Kiedy tu dotarliśmy, już jej nie było, ale nie wiemy, gdzie jest. W ogóle jeszcze nic nie wiemy – oznajmił sierżant, starając się ukryć zakłopotanie.

Trzech mężczyzn nie zdołało powstrzymać starej kobiety? – pomyślał Brunetti i zwrócił się do Bonaventury:

– Panie doktorze, może nam pan powiedzieć, co tu się wydarzyło? Dobrze się pan czuje?

Lekarz nieznacznie skinął głową, zdjął z niej ręcznik i wtedy komisarz zobaczył głęboką, krwawiącą ranę, która zaczynała się na kości policzkowej i znikała we włosach tuż nad uchem. Bonaventura odwrócił ręcznik i znów przytknął go do skroni.

– Siedziałem przy tamtym biurku, zajęty papierkową robotą – zaczął, nawet go nie wskazując, jako że było to jedyne biurko w gabinecie. – Nagle z wrzaskiem wpadła ta staruszka, najwyraźniej obłąkana. Trzymała w ręku jakiś przedmiot, chyba torebkę. Cały czas coś wykrzykiwała, ale nie wiem co, bo albo jej nie rozumiałem, albo byłem zbyt zaskoczony, a może ze strachu. – Ponownie odwrócił ręcznik. Rana wciąż krwawiła. – Podbiegła i uderzyła mnie w głowę, a potem zaczęła drzeć papiery na biurku. Właśnie wtedy zjawili się sanitariusze. Jednemu zadała cios, po którym zwalił się na podłogę, drugi potknął się o leżącego i też upadł. Nie wiem, co się działo dalej, bo krew zalała mi oko. Kiedy ją otarłem, kobiety już nie było. Dwaj sanitariusze jeszcze nie zdążyli wstać, a ona pewnie uciekła.

Brunetti rzucił Vianellowi pytające spojrzenie.

– Nie, panie komisarzu, nie opuściła budynku. Po prostu zniknęła. Rozmawiałem z tymi dwoma sanitariuszami. Nie wiedzą, co się z nią stało. Dzwoniliśmy do schroniska, żeby sprawdzić, czy nie zginął im któryś z podopiecznych, ale powiedzieli, że nie. Akurat jedli obiad, więc z łatwością ich policzyli.

Komisarz zwrócił się do Bonaventury:

– A panu, dottore , nic nie przychodzi do głowy, gdzie ona może być?

– Nic, absolutnie. Przedtem nigdy jej nie widziałem. Nie mam pojęcia, gdzie ona tutaj mogłaby się ukryć.

– Zajmował się pan pacjentami?

– Nie. Mówiłem panu, że siedziałem nad papierkową robotą. Robiłem notatki. Ale ona chyba tu nie weszła z poczekalni, lecz tamtędy – powiedział lekarz, wskazując drzwi do sąsiedniego pomieszczenia.

– Co tam jest?

– Prosektorium. Mniej więcej pół godziny temu skończyłem tam sekcję i właśnie uzupełniałem notatki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Śmierć Na Obczyźnie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Śmierć Na Obczyźnie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Śmierć Na Obczyźnie»

Обсуждение, отзывы о книге «Śmierć Na Obczyźnie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x