Nogi się pod nim ugięły. Zerknął do tyłu: kolejni policjanci. Założę się, że są zajęci, pomyślał. Dzwoniły telefony. Wkrótce cały kraj dowie się o tym, co się tutaj stało. Sprawa będzie omawiana w radio i telewizji. Nie wiedział, że właśnie w tej chwili trzej funkcjonariusze przeszukują jego pokój i garderobę. Wszystkie jego rzeczy, wszystkie ubrania i buty zostały zapakowane w plastikowe torby. Całe jego życie wyniesiono z domu. Matka stała na podwórzu za domem, przy dębie. Wyglądała, jakby się modliła. Ojciec, bez słowa, piorunującym wzrokiem obserwował kursujących w tę i z powrotem funkcjonariuszy. Przetrząsnęli kosz z brudami w piwnicy, przejrzeli pocztę w kuchni, choć nikt nigdy nie pisał do niego listów. Jedyną przesyłką, jaką otrzymywał, był comiesięczny czek z wypłatą.
Rozglądał się w poszukiwaniu swojego adwokata, ale nie wiedział, jak on wygląda. Kiedy wreszcie się pojawił, Gøran stracił wszelką nadzieję: szczupły, nieduży mężczyzna ze sterczącymi kosmykami siwych włosów, w staromodnych okularach i szarawym garniturze, z pękatą teczką pod pachą. Wyglądał na przepracowanego, a także na kogoś, kto często nie dojada i nie dosypia. Z pewnością brakowało mu czasu na jakiekolwiek ćwiczenia, bo kiedy zdjął marynarkę, ukazały się bicepsy jeszcze mizerniejsze niż mięśnie Ulli. Zostawiono ich samych w pokoju. Gøran usiłował się odprężyć.
– Dobrze się pan czuje, oczywiście, zważywszy na okoliczności? – zapytał prawnik.
– Tak.
– Potrzebuje pan czegoś? Jedzenia? Picia?
– Napiłbym się coli.
Adwokat wystawił głowę na korytarz i poprosił o colę.
– Tylko zimną – dodał Gøran.
– Nazywam się Robert Friis – przedstawił się prawnik. – Mów mi Robert.
Uścisk dłoni miał silny i rzeczowy.
– Zanim zaczniemy: rozumiem, że nie przyznałeś się do udziału w zabójstwie Poony Bai?
– Kto to taki?
– Kobieta, którą znaleziono zamordowaną w Hvitemoen. Była Hinduską i nazywała się Poona Bai.
– Jestem niewinny – powiedział Gøran szybko.
– W takim razie czy wiesz cokolwiek o tym zabójstwie? Na przykład kto go dokonał?
– Nie.
– Czy byłeś kiedykolwiek na miejscu przestępstwa i pozostawiłeś tam jakieś przedmioty osobistego użytku lub cokolwiek, co stanowiło twoją własność?
Gøran przesunął dłonią po czole.
– Nie.
Friis patrzył mu prosto w oczy.
– Moje zadanie polega na tym, żeby nie dopuścić do skazania ciebie. Dlatego jest bardzo ważne, żebyś powiedział mi wszystko i żebyś nie ukrywał przede mną niczego, czym później mógłby mnie zaskoczyć oskarżyciel.
– Nie mam niczego do ukrycia.
– To dobrze. Może się jednak zdarzyć, że przypomnisz sobie o czymś, czego w tej chwili nie pamiętasz. Proszę od razu o wszystkim mi mówić. Oczywiście, pracuję równocześnie nad kilkoma sprawami, ale zrobię dla ciebie wszystko, co będzie możliwe.
– Już im wszystko powiedziałem.
– Doskonale.
Przyniesiono mu colę. Była zimna i szczypała w język.
– Muszę wobec tego zapytać, czy zdajesz sobie sprawę z powagi sytuacji. Jesteś oskarżony o popełnienie morderstwa ze szczególnym okrucieństwem.
Gøran zawahał się nieco. Coś takiego przydarzyło mu się pierwszy raz w życiu, więc wkraczał na nieznany teren.
– Tak – powiedział wreszcie.
– Za szczególne okrucieństwo grozi ci wyrok wyższy nawet o dwa lata. Policjanci bardzo nie lubią takich sprawców. Zgłoszą teraz wniosek o przedłużenie tymczasowego aresztowania, żeby zebrać jak najwięcej dowodów przeciwko tobie. Będziesz miał mocno ograniczoną możliwość kontaktów ze światem zewnętrznym.
– M… muszę tu zostać? – wyjąkał Gøran.
Wyobrażał sobie, że przesłuchanie będzie trwało nawet kilka godzin, ale później wypuszczą go do domu. U Einara będzie mnóstwo ludzi. Chciałby z nimi być, wysłuchać, co mają do powiedzenia. Nagle ogarnęła go panika. Pospiesznie dopił colę.
– Pamiętaj, że będą próbowali cię zmęczyć. Zawsze licz do trzech, zanim odpowiesz na jakiekolwiek pytanie.
Gøran patrzył na niego nieobecnym wzrokiem.
– Zależy im na tym, żebyś stracił panowanie nad sobą. Nie dopuść do tego, nawet jeśli będziesz zmęczony, znużony albo wyczerpany. Łatwo tracisz panowanie nad sobą?
– Potrafię dużo wytrzymać – odparł Gøran, opierając łokcie na stole i prezentując swoje potężne bicepsy.
– Nie mam na myśli siły fizycznej, tylko raczej to, co dzieje się tutaj – odparł adwokat, wskazując na głowę. – Funkcjonariusz, który będzie cię przesłuchiwał, ma zakaz używania przemocy i na pewno jej nie użyje. Znam go. Jednak będzie robił wszystko, żeby wydobyć z ciebie przyznanie się do winy. To jego jedyny cel: żebyś się przyznał. Nieważne, czy jesteś winny, czy nie.
Gøran wpatrywał się w niego w przerażeniu.
– Nie mam się czego obawiać – powiedział, ale głos mu się łamał. Chłopak ściskał szklankę tak mocno, że aż zbielały mu palce. – Mam przecież alibi. Jej na pewno uwierzą. Chyba że się wycofa… Właśnie dlatego nie rozumiem, dlaczego tu w ogóle jestem!
– Masz na myśli Lillian Sunde?
– Tak – odparł Gøran, zdziwiony, jak oni wszyscy dowiedzieli się tylu rzeczy w tak krótkim czasie.
– Twierdzi, że nie było cię wtedy u niej.
Gøran zbladł i wytrzeszczył oczy. Gwałtownie poderwał się z krzesła i rąbnął pięścią w stół.
– Do kurwy nędzy, co za dziwka! – wrzasnął. – Przyprowadźcie ją tu, a ja wam wtedy powiem, o co tu naprawdę chodzi! Znam ją od ponad roku, a ona…
Friis wstał i pchnął go z powrotem na krzesło. W pokoju na chwilę zapadła cisza.
– Zapomniałeś policzyć do trzech – powiedział spokojnie adwokat. – Jeden taki wybuch przed sądem i wszyscy uznają cię za zabójcę. Rozumiesz, jakie to ważne?
Gøran oddychał ciężko. Obie dłonie zacisnął na krawędzi stołu.
– Byłem wtedy z Lillian! – wyszeptał. – Jeśli ona twierdzi inaczej, to kłamie! Gdybyście wiedzieli o niej to co ja… Co lubi, a czego nie. Jak to robi, jak wygląda. Ja to wiem!
– Ma wiele do stracenia – zauważył Friis. – Na przykład reputację.
– Tej akurat nigdy nie miała!
Po policzku Gørana spłynęła zdradziecka Iza.
– Ludzie mogą mieć problem ze zrozumieniem, dlaczego przez cały rok widywałeś się z Ullą Mørk, odwiedzając równocześnie Lillian w jej domu.
– To chyba nie przestępstwo?
– Oczywiście, ale ludzie będą chcieli zrozumieć, kim jesteś, jak myślisz i działasz. Powinieneś umieć im to wyjaśnić, jeśli zapytają, a zapytają prawie na pewno. Na początek spróbuj więc wyjaśnić to mnie.
Gøran spojrzał na niego ze zdziwieniem. Sprawa była przecież oczywista: dwie kobiety są lepsze niż jedna. Poza tym były zupełnie różne. Ulla prezentowała się wspaniale, ale zawsze chciała sprawować kontrolę, ciągle jej coś nie pasowało. Z kolei Lillian nieustannie miała ochotę. Nie musiał trzymać jej za rękę ani zapraszać do restauracji. Ulla wymagała starannej obsługi: najpierw należało dać jej to, czego chciała, a wtedy ona zaspokajała jego potrzeby. To palące pragnienie dręczące wszystkich mężczyzn stanowiło rzeczywisty powód, dla którego w ogóle wiązali się na dłużej z kobietami.
– Dziewczynę ma się chyba dla czegoś więcej niż seks, prawda?
Gøran niecierpliwie wzruszył ramionami.
– Miłość mija. Czasem bardzo szybko.
– Co masz przeciwko miłości?
Chłopak uśmiechnął się lekceważąco.
– Posłuchaj mnie, Gøran – powiedział Friis z powagą. – Ława przysięgłych będzie się składała z dorosłych, którzy uznają, że byliście z Ullą parą, ze wszystkimi tego konsekwencjami. To, że nigdy nie zaznałeś miłości, nie oznacza jeszcze, że ona nie istnieje.
Читать дальше