– Oczywiście – powiedział Tim Powers, wstając. Spojrzał na kartki leżące na biurku i wyraźnie się zdziwił. – Czy to nie jest kopia pamiętnika Heather Landi?
Lacey przez chwilę patrzyła na niego bez słowa.
– Tak – powiedziała w końcu. – Skąd wiesz?
– W przeddzień śmierci pani Waring byłem tutaj, żeby wymienić filtry w grzejnikach. Zawsze je wymieniamy w pierwszych dniach października, kiedy wyłączamy klimatyzację i zaczynamy grzać. Pani Waring czytała pamiętnik. Domyślam się, że dopiero go znalazła, bo była bardzo poruszona i zdenerwowana; szczególnie, kiedy czytała kilka ostatnich kartek.
Lacey czuła, że za chwilę może się dowiedzieć czegoś ważnego.
– Rozmawiała z tobą o tym? – spytała.
– Właściwie nic. Podeszła do telefonu, ale ten, do kogo chciała zadzwonić, miał zastrzeżony numer.
– Nie wiesz kto to był?
– Nie, ale miałem wrażenie, że podkreśliła nazwisko, kiedy na nie natrafiła Pamiętam, że to było blisko końca. Musze już lecieć. Niech mi pani da numer telefonu swojej matki. Zadzwonię tutaj przez domofon i podam pani numer Landiego.
Po wyjściu Tima Lacey podeszła do biurka, wzięła pierwszą z nie liniowanych kartek i zbliżyła się z nią do okna. Mimo plam, spostrzegła niewyraźną kreskę pod nazwiskiem Hufner.
Kto to jest? Jak go odnaleźć?
Porozmawiam z Jimmym Landim – postanowiła. – To jedyny sposób.
Przez domofon w holu Tim Powers podał Lacey numer telefonu Landiego, po czym poszedł na spacer, żeby znaleźć budkę telefoniczną. Miał ze sobą zapas żetonów.
Kilka bloków dalej, w alei Madisona, znalazł działający aparat.
Ponad czterdzieści kilometrów dalej, w Wyckoff w stanie New Jersey, Mona Farrell poderwała się na dźwięk telefonu. Oby to była Lacey – pomodliła się w duchu.
W słuchawce odezwał się dziarski, spokojny, męski głos.
– Pani Farrell? Dzwonię w imieniu Lacey. Córka nie może z panią rozmawiać, ale chce, żeby pani wiedziała, że jest cała i zdrowa, i że przy pierwszej sposobności skontaktuje się z panią.
– Gdzie ona jest? – spytała Mona. – Dlaczego nie może ze mną rozmawiać?
Tim wiedział, że powinien się już rozłączyć, ale matka Lacey była tak zdenerwowana, że nie potrafił odłożyć słuchawki. Przez chwilę słuchał jej niespokojnych pytań, potem przerwał:
– Nic jej nie jest, pani Farrell, może mi pani wierzyć.
Lacey ostrzegała go, żeby nie rozmawiał zbyt długo. Tim z ociąganiem odwiesił słuchawkę, w której jeszcze rozlegał się głos Mony Farrell, błagającej o więcej szczegółów. Wracając do domu, poszedł Piątą Aleją, dlatego nie zobaczył nie oznakowanego samochodu policyjnego, który szybko podjechał do budki, z której on przed chwilką wyszedł. Nie wiedział też, że policja zdjęła z aparatu telefonicznego odciski jego palców.
Każda godzina, którą spędzam tu, tkwiąc w bezczynności, przybliża mnie do spotkania z Caldwellem albo aresztowania przez Baldwina – myślała Lacey. Czuła się jak mucha w pajęczej sieci.
Gdybym chociaż mogła porozmawiać z Kit. Kit ma głowę na karku. Lacey podeszła do okna i uchyliła zasłonę, żeby wyjrzeć na ulicę.
W Central Parku było tłoczno. Jedni biegali, inni jeździli na rolkach, jeszcze inni spacerowali albo pchali wózki.
Jasne – pomyślała. – Jest niedziela. Dochodzi dziesiąta rano. Kit i Jay pewnie są w kościele. Zawsze chodził na mszę o dziesiątej.
Zawsze chodzą na mszę o dziesiątej powtórzyła z namysłem.
– Mogę z nią porozmawiać! – powiedziała Lacey na głos. Kit i Jay od lat należą do parafii pod wezwaniem świętej Elżbiety. Wszyscy ich tam znają. Podniesiona na duchu zadzwoniła do informacji w New Jersey i poprosiła o numer telefonu na plebanię.
Obym tylko kogoś zastała – myślała, ale po kilku dzwonkach zgłosiła się automatyczna sekretarka. Lacey nie mogła zrobić nic innego, jak tylko zostawić wiadomość w nadziei, że ktoś jej wysłucha, zanim Kit pojedzie do domu. Nie mogła zostawić swojego numeru telefonu nawet na plebanii.
Mówiła wyraźnie i powoli:
– Muszę pilnie porozmawiać z panią Kit Taylor. Wiem, że jest na mszy o dziesiątej. Zadzwonię jeszcze raz o jedenastej piętnaście. Proszę spróbować ją o tym powiadomić.
Lacey odłożyła słuchawkę. Była rozczarowana. Znowu musiała czekać.
Potem wykręciła numer telefonu Landiego, który dostała od Tima. Nikt nie podnosił słuchawki. Kiedy włączyła się automatyczna sekretarka, Lacey zrezygnowała z nagrywania wiadomości.
Nie wiedziała, że już ją zostawiła. Na aparacie Jimmy’ego Landiego wyświetlił się numer dzwoniącego oraz adres i nazwisko osoby, na którą telefon jest zarejestrowany.
Na taśmie została nagrana informacja, że dzwoniono z numeru 555-8093, zarejestrowanego na nazwisko Heather Landi, ulica Siedemdziesiąta Wschodnia 3.
Detektyw Sloane nie zamierzał pracować w niedzielę. Miał wolne, a jego żona, Betty, chciała, żeby zrobił porządek w garażu. Kiedy jednak dyżurny policjant zadzwonił z posterunku z wiadomością., że przyjaciel Lacey Farrell dzwonił do jej matki z budki telefonicznej na rogu Siedemdziesiątej Czwartej i Madison, nic nie mogło zatrzymać go w domu.
Kiedy znalazł się w komisariacie, sierżant wskazał na drzwi gabinetu kapitana i powiedział:
– Szef chce z panem rozmawiać.
Policzki kapitana Franka Deleo były czerwone, co zazwyczaj sygnalizowało wybuch gniewu na kogoś lub na coś. Sloane jednak szybko spostrzegł, że tym razem kapitan jest zaniepokojony i smutny.
Wiedział, co to znaczy. Prowokacja się udała. Ustalono, który z policjantów pracuje na dwie strony.
– Wczoraj w nocy przysłano taśmę z laboratorium – powiedział Deleo. – Nie spodoba ci się to.
Kto? – zastanawiał się Eddie. W wyobraźni przed jego oczami przesuwały się twarze oficerów, z którymi pracuje od lat: Tony… Leo… Adam… Jack… Jim W… Jim M…
Spojrzał na ekran telewizora. Deleo uruchomił odtwarzacz.
Sloane wychylił się do przodu. Widział swoje biurko z porozrzucanymi na nim rzeczami. Jego marynarka wisiała na krześle tak, jak ją zostawił, a klucze wystawały z kieszeni, żeby skusić policjanta, który wyniósł dowody ze schowka.
W górnym, lewym rogu Sloane widział od tyłu własną głowę; siedział w pokoju przesłuchań.
– To było wczoraj wieczorem! – zdziwił się.
– Wiem. Patrz teraz.
Sloane przyglądał się uważnie, jak Nick Mars wychodzi z pokoju przesłuchań i rozgląda się. W pokoju ich zespołu były jeszcze dwie osoby. Jeden policjant rozmawiał przez telefon, odwrócony do Nicka plecami, drugi drzemał.
Patrzył, jak Mars sięga do kieszeni marynarki Sloane’a, wyciąga klucze i zaciska je w dłoni. Skierował się do szafy, w której znajdowały się prywatne skrytki, ale nagle obrócił się na pięcie i szybko odłożył klucze. Potem wyjął z kieszeni marynarki paczkę papierosów.
– Pech chciał, że w tej właśnie chwili wszedłem do pokoju – powiedział Deleo. – On wrócił do pokoju przesłuchań.
Sloane czuł się tak, jakby dostał obuchem w głowę.
– Jego ojciec jest gliniarzem i dziadek był gliniarzem. Dlaczego?
– O to samo można pytać w wypadku każdego sprzedajnego policjanta. Tymczasem musimy tę nowinę zachować dla siebie. Film nie wystarczy, żeby go skazać. Mars jest twoim partnerem. Mógłby się uprzeć, że sprawdzał twoje kieszenie, bo ostatnio zrobiłeś się beztroski i bał się, że jeśli coś jeszcze zginie, musiałbyś ponieść konsekwencje swojej bezmyślności. Ma tak niewinne, niebieskie oczy, że pewnie by mu uwierzyli.
Читать дальше