P. James - Z Nienaturalnych Przyczyn

Здесь есть возможность читать онлайн «P. James - Z Nienaturalnych Przyczyn» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Z Nienaturalnych Przyczyn: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Z Nienaturalnych Przyczyn»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nadinspektor Dalgliesh wyjeżdża do ciotki Jane, na wsi w Suffolk. Jest zmęczony ostatnią sprawą, która kosztowała go wiele wysiłku. Ma nadzieję, że oderwie się od morderstw i pracy. Tymczasem do brzegu dobija łódka, a w niej Maurice Seton. Autor kryminałów nie żyje już od jakiegoś czasu, a obie dłonie ma ucięte w nadgarstkach…
Bardzo ciekawy kryminał, interesujący już od pierwszych stron. Zakończenie jest takie, jakiego oczekuje każdy miłośnik kryminałów: zaskakujące.

Z Nienaturalnych Przyczyn — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Z Nienaturalnych Przyczyn», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nagle Justin wybuchł potokiem słów tak gwałtownym, że wszyscy odwrócili się i wlepili w niego wzrok.

– Nie zabiłem go, ale nie oczekujcie, że będę go żałował! Nie po tym, co zrobił z Arabellą!

Celia Calthrop spojrzała przepraszająco na Recklessa, jak zrezygnowana matka dziecka, które – nie bez pewnych podstaw – znów zaczyna być dokuczliwe.

– Arabellą to syjamska kotka Justina – szepnęła poufnie. – Pan Bryce sądzi, że Maurice ją zabił.

– Nie sądzi, Celio, nie sądzi – powiedział Bryce. – Wie. Trzy miesiące temu – ciągnął, zwróciwszy się do Recklessa -przejechałem jego psa. Po prostu zdarzył mi się wypadek; ja lubię zwierzęta. Lubię je, powtarzam! Nawet Towsera, który – sama przyznasz, Celio – był najbrzydszym i najgorzej wychowanym psem na świecie. To było okropne! Wbiegł mi prosto pod koła. Seton był do niego bardzo przywiązany i prawie mnie oskarżył o to, że celowo go przejechałem. A cztery dni później zamordował Arabellę. To był taki człowiek! Czy dziwicie się, że ktoś go wykończył?

Panna Calthrop, panna Dalgliesh i Latham przemówili Jednocześnie, w ten sposób skutecznie niwecząc swe dobre intencje.

– Drogi Justinie, nie było śladu dowodu…

– Panie Bryce, nikt nie przypuszcza przecież, że miało to coś wspólnego z Arabellą.

– Na litość boską, Justin, po co wywlekać…

Reckless przerwał im spokojnie:

– A kiedy przyjechał pan na Monksmere, panie Bryce?

– W środę po południu. Tuż po czwartej. I nie wiozłem w bagażniku ciała Maurice’a Setona. Na szczęście zresztą, bo zaraz za Ipswich zaczęły się kłopoty ze skrzynią biegów i musiałem zostawić samochód w garażu Bainesa, tuż przed Saxmundham. Jeśli więc chcecie szukać w nim krwi i odcisków palców, znajdziecie go w warsztacie. Życzę powodzenia.

– Czemu w ogóle my się mamy martwić? – zapytał Latham. – A co z rodziną? A drogi brat przyrodni Maurice’a? Czy policja nie powinna go odszukać? W końcu to on dziedziczy i on powinien się tłumaczyć.

– Digby był wczoraj w Seton House – powiedziała cicho Eliza Marley. – Sama go zawiozłam.

Od chwili przybycia inspektora przemówiła dopiero drugi raz i Dalgliesh wyczuł, że niechętnie zabrała głos. Ale nawet gdyby pragnęła poklasku i uwagi, nie mogłaby liczyć na bardziej zadowalającą reakcję. Nastąpiła pełna osłupienia cisza, przerwana ostrym, inkwizytorskim głosem Celii Calthrop:

– Co to znaczy: zawiozłaś?

Dalgliesh pomyślał, że należało oczekiwać tego pytania.

– To, co mówię – wzruszyła ramionami dziewczyna. -Wczoraj wieczorem zawiozłam Digby’ego Setona do domu. Zadzwonił do mnie ze stacji w Ipswich zanim się przesiadł i poprosił, abym wyjechała po niego do Saxmundham na pociąg o wpół do dziewiątej. Wiedział, że Maurice’a nie ma w domu i pewnie chciał zaoszczędzić na taksówce. Tak czy inaczej, pojechałam. Wzięłam mini morrisa.

– I nic mi nie powiedziałaś, kiedy wróciłam do domu -powiedziała oskarżycielsko panna Calthrop. Reszta towarzystwa poruszyła się niespokojnie; wyglądało na to, że szykuje się rodzinna kłótnia.

Ciemna postać pod ścianą wcale się nie przejęła.

– Nie sądziłam, że to cię zainteresuje. A poza tym, wróciłaś dość późno, prawda?

– A dzisiaj? Dzisiaj też nic nie mówiłaś.

– A po co? Jeśli Dłgby chce gdzieś pojechać, to nie moja sprawa. A poza tym nie wiedziałyśmy wtedy, że Maurice Seton nie żyje.

– A więc na prośbę Digby’ego wyjechałaś po niego na pociąg o wpół do dziewiątej? – zapytał Latham, jakby chcąc ostatecznie ustalić fakty.

– Tak jest. I co więcej, Oliverze, kiedy przyjechał pociąg, Digby w nim był. Nie czaił się w poczekalni, nie ukrywał się przy stacji. Kupiłam peronówkę, zobaczyłam, jak wysiada z pociągu i widziałam, jak oddawał bilet peronowemu. Bilet z Londynu, nadmieniam; narzekał na wysoką cenę. Peronowy powinien go pamiętać, w ogóle było wszystkiego około pięciu pasażerów.

– I, jak rozumiem, nie miał ze sobą zwłok? – wtrącił Bryce.

– Nie, chyba, że miał je w torbie metr na pół.

– I zawiozłaś go prosto do domu?

– Oczywiście. Po to przecież tam pojechałam. Po ósmej wieczorem Saxmundham raczej nie jest jaskinią rozrywki, a Digby nie należy do moich ulubionych kompanów od kieliszka. Po prostu oszczędziłam mu jazdy taksówką. Mówiłam przecież.

– Mów dalej, Elizo – zachęcił ją Bryce. – Zawiozłaś Digby’ego do Seton House. I co?

– I nic. Zostawiłam go przy drzwiach wejściowych. W domu było cicho i nie paliły się światła, czego należało się spodziewać; wszyscy wiedzą, że w połowie października Maurice wyjeżdża do Londynu. Digby zaprosił mnie na drinka, ale powiedziałam, że jestem zmęczona i że pewnie ciotka Celia już wróciła i czeka na mnie. Pożegnaliśmy się, po czym Digby otworzył sobie kluczem drzwi i wszedł do środka.

– A więc miał klucz? – zapytał Reckless. – Byli z bratem w tak dobrych stosunkach?

– Nie wiem, w jakich byli stosunkach. Wiem tylko, że Digby miał klucz.

– A pani o tym wiedziała? – Reckless zwrócił się do Sylvii Kedge. – Wiedziała pani, że Digby Seton miał swobodny dostęp do domu?

– Pan Maurice Seton dał swojemu bratu klucz około dwóch lat temu – odparła Sylvia. – Od czasu do czasu prosił go o zwrot, ale pan Digby tak rzadko korzystał z niego pod nieobecność brata, że pan Maurice chyba uznał, że to nie ma znaczenia.

– A czemuż to – pytam tylko z ciekawości – w ogóle prosił o zwrot? – zapytał Bryce. Panna Calthrop stwierdziła jednak, że na takie pytania Sylvia po prostu nie może odpowiadać. Z miną wyraźnie sugerującą, że „nie przy służbie”, odrzekła:

– Maurice kiedyś wspomniał mi o kluczu i powiedział, że chyba poprosi, aby Digby go oddał. Nie chodzi o to, że mu nie ufał, to wykluczone. Po prostu martwił się, że klucz zginie lub ktoś go ukradnie w jednym z tych nocnych klubów, które Digby tak chętnie odwiedza.

– No więc, chyba go nie odebrał – powiedział Latham. -Digby za jego pomocą wczoraj o dziewiątej dostał się do domu. I nikt go już później nie widział. Elizo, czy jesteś pewna, że w domu nikogo nie było?

– Jak mogę być pewna? Nie wchodziłam do środka. Ale nic nie słyszałam i się nie świeciło.

– Byłam tam dzisiaj o wpół do dziesiątej rano – oznajmiła Sylvia Kedge. – Drzwi wejściowe były zamknięte jak zwykle, a dom był pusty. W żadnym z łóżek nikt nie spał. Pan Digby nawet nie nalał sobie drinka.

Wszyscy bez słów przytaknęli, że naprawdę musiało się stać coś strasznego; Digby rzadko przepuszczał okazję wzmocnienia się w obliczu kryzysu.

– To o niczym nie świadczy – powiedziała Celia. – Digby ma zawsze przy sobie piersiówkę. To jedno z tych małych dziwactw, które tak drażniły Maurice’a. Ale gdzie on, u licha, się podział?

– Nie mówił nic o ponownym spotkaniu z tobą? – Latham i zwrócił się do Elizy Marley. – W jakim był stanie?

– Nie, nic nie mówił. Nie jestem specjalnie czuła na nastroje Digby’ego, ale wydawało mi się, że zachowuje się jak zwykle.

– To śmieszne! – oznajmiła panna Calthrop. – Digby nie wyszedłby znowu tuż po przyjeździe! I dokąd to miałby pójść? Jesteś pewna, że nie mówił nic o swoich planach?

– Ktoś mógł go wywołać – powiedziała Elizabeth Marley.

– Wywołać! – Głos jej ciotki zabrzmiał ostro. – Nikt nie wiedział, że tam jest! Wywołać! Niby kto?

– Nie wiem. Mówię tylko, że to możliwe. Kiedy wracałam do samochodu usłyszałam, że dzwoni telefon.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Z Nienaturalnych Przyczyn»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Z Nienaturalnych Przyczyn» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Z Nienaturalnych Przyczyn»

Обсуждение, отзывы о книге «Z Nienaturalnych Przyczyn» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x