– Co zrobiłeś?
– Nic – odparł, a jego oczy wypełniły się łzami. – Następnego dnia Bobbi zniknął. Nie wiedziałem, co robić. Zgłosiłem jego zaginięcie, ale policjant, który przyjął zgłoszenie, nie uważał, by coś mu się stało. Powiedział, że zalegający z alimentami ojcowie ciągle znikają. Opowiedziałem więc o wszystkim Hankowi, włącznie z tym, że zamierzam powiedzieć policji o magazynie z butami. Hank nie chciał, żebym to robił. On… – Larry urwał. Potem ponownie utkwił wzrok w swoich dłoniach. – Hank za bardzo lubił pieniądze. Nie chciał, żeby skończyły się dodatkowe dochody. Wtedy postanowiłem zwrócić się o pomoc do ciebie. Widziałem twoje zdjęcie w jego gazecie. – Wskazał na Felixa, który przez cały czas stał w milczeniu niedaleko drzwi. – Przeczytałem, jak pomogłaś tamtemu prawnikowi wykaraskać się z kłopotów i przyczyniłaś się do schwytania prawdziwego mordercy. Pomyślałem, że może i w tej sprawie coś zaradzisz. Ale kiedy dzwoniłem, do pokoju wpadł Hank, wymachując bronią. Mówił od rzeczy, coś o tym, że nie wróci do życia z gołej pensji tancerza. Szarpaliśmy się i pistolet wystrzelił. Kula przeszła przez środek ulubionego fotela Hanka.
A więc miałam rację – to jednak był wystrzał.
– Co było potem?
– Obiecałem Hankowi, że nikomu nic nie powiem, jeśli tylko odłoży pistolet. Wróciliśmy do pracy, jak gdyby nic się nie stało. Trzy dni później ktoś zepchnął Hanka z dachu. – Oczy Larry'ego znowu zaszły łzami.
– Myślisz, że to robota Monalda? – zapytałam powoli, kątem oka przyglądając się Felixowi. Na twarzy miał maskę spokoju, ale byłam gotowa się założyć, że w myślach już pisał artykuł. Nikczemnik.
Larry skinął głową.
– A niby czyja? Na pewno zabił ich obu.
Gryząc paznokieć, gorączkowo rozmyślałam o wszystkim, co przed chwilą usłyszałam. To jasne, że Monaldo chciał uciszyć Bobbiego. Reklamowanie jego podrobionego towaru na eBayu zapewne nie mogło być dobre dla interesów. Wyglądało jednak na to, że z trójki przyjaciół, to Hankowi najbardziej zależało, by trzymać buzię na kłódkę. Dlaczego więc dobrali się do niego? Strzępy informacji wirowały w mojej głowie jak szalone i przyznam, miałam problem z połączeniem ich w spójną całość.
A potem Larry zrzucił kolejną bombę.
– To nie wszystko – powiedział. – Monaldo zadzwonił do mnie. – Urwał, ponownie spoglądając na Felixa. – Chce, żebym doręczył jeszcze jedną przesyłkę.
– Jeszcze jedną przesyłkę? – Poczułam ucisk w żołądku. Larry skinął głową.
– Aha. Dlatego chciałem z tobą pogadać. Monaldo zostawił mi tę wiadomość parę godzin temu. Nie wiem, co robić.
– Kiedy trzeba ją doręczyć?
– Dziś wieczorem. Przygryzłam wargę.
– Musisz z tym pójść na policję, Larry.
Pokręcił głową tak gwałtownie, że aż przekręciła mu się peruka.
– O, nie. Nie ma mowy. Nie przetrwałbym w więzieniu. Spójrz na mnie! Miał rację. Byłam za kratkami, więc wiedziałam, jak tam jest.
Współwięźniowie nie należą do najbardziej tolerancyjnych ludzi na świecie.
– Może nie będziesz musiał iść do więzienia – odparłam. – Ramirez powiedział, że gdybyś zeznawał przeciwko Monaldowi, mogliby cię wkręcić do programu ochrony świadków.
– Ramirez? – zapytał.
Ups. Przeniosłam wzrok z Felixa (który nagle zaczął wykazywać żywe zainteresowanie naszą rozmową) z powrotem na Larry'ego.
– To mój znajomy policjant. Nieistotne. Najważniejsze, że jeśli pójdziesz z tym na policję, zapewnią ci ochronę.
Larry spuścił wzrok, spoglądając na siebie. Potem spojrzał na mnie.
– Nie sądzę, żebym się nadawał do tego programu. Chyba jestem za bardzo charakterystyczny.
Zmarszczyłam czoło.
– Może gdybyś… – Spojrzałam na jego buty. Różowe pantofelki zapinane na paseczek. Okej, może lepiej zacząć od czegoś innego. Przeniosłam wzrok w górę. – Może gdybyś zrezygnował z… – Różowej spódniczki z imitacji skóry? Białej bluzki z żabotem? Intensywnie czerwonego lakieru do paznokci?
Westchnęłam. Miał rację. Ta opcja odpadała.
Mimo całego mojego zaufania do Ramireza, trzeba by prawdziwego magika, żeby ukryć Larry'ego przed Monaldem. W końcu, jak dużo jest rudowłosych drag queens o wzroście powyżej metra osiemdziesięciu? Poza tym, w chwili, kiedy Larry trafi do programu ochrony, nie będzie już w rękach Ramireza, tylko federalnych. Zważywszy na to, jak opornie szło im do tej pory z tą sprawą (nie wspominając już o tym, że dwa lata z rzędu dostałam za mały zwrot podatku), nie miałam do nich zbyt dużego zaufania. Wystarczyła jedna mała pomyłka, żeby mój ojciec zładował z jakiegoś dachu albo skończył w zamrażarce obok groszku.
Choć w ostatnich dniach miałam wobec Larry'ego mocno mieszane uczucia, kiedy tak siedział obok mnie, w przyciąganych rajstopach, z rozmazaną mascara i fałdami tłuszczu wylewającymi się spod przyciasnego gorsetu, postanowiłam, że absolutnie nie pozwolę, by jakiś gangster pozbawił mnie możliwości bliższego poznania mojego taty. Odruchowo, przysunęłam się do niego i uściskałam go tak mocno, że nawet mnie samą to zaskoczyło.
– Nie martw się, tato, coś wymyślimy.
Larry odsunął się. Uśmiechał się leciutko, choć widać było, że jest nieźle zaszokowany.
– Co? – zapytałam.
– Pierwszy raz nazwałaś mnie „tatą” – powiedział zdławionym głosem.
Miał rację. Zrobiłam to po raz pierwszy. Uściskałam go raz jeszcze, znowu czując przyjemne ciepło w sercu rodem z kanału Hallmark. Tyle że tym razem, czułam także strach.
Po obiecaniu Larry'emu, że znajdziemy jakiś sposób, żeby wyciągnąć go z bałaganu, w który się wpakował, wysłałam go do łazienki, żeby wziął prysznic, przebrał się i (wyparcie, wyparcie, wyparcie) poprawił makijaż. Felix włączył laptopa i śmigając palcami po klawiaturze, pisał artykuł swojego życia. Do głowy przychodziły mi różne tandetne nagłówki, ale nie mogłam już nic zrobić, żeby go powstrzymać. Wyciągnęłam komórkę i zadzwoniłam do Dany. Powiedziałam jej, gdzie jestem i streściłam, czego dowiedziałam się od Larry'ego. Zapewniła mnie, że sytuacja z mamą i panią R jest w pełni opanowana. Odkrywała przed nimi uroki gry w blackjacka, a Marco kupił wszystkim koszulki z napisem „Viva Las Vegas”.
Rozłączyłam się i patrzyłam przez okno na lśniące bryły Excalibura, MGM Grand i Luxora. Wszystko w tym mieście jest takie duże. Łącznie z problemami. Przyglądałam się rzekom turystów płynącym ruchomymi chodnikami, rozmyślając, co zrobić z Larrym. Cały czas towarzyszyło mi rytmiczne stukanie w klawiaturę Felixa.
– Niezła historia, co? – zapytałam.
Felix nawet nie uniósł wzroku znad monitora. – Aha.
– A gdybym zapewniła ci jeszcze lepszą? Uniósł brew.
– Naprawdę nie sądzę, żeby coś było w stanie to przebić.
Chwilę milczałam. Sprawa wyglądała następująco: jak to ciągle powtarzał Ramirez, wszystko rozbijało się o dowody. Skoro Larry nie zgadzał się, żeby zeznawać, że jest brakującym ogniwem pomiędzy Monaldem a Marsuccimi, musieliśmy zdobyć inny dowód. Na przykład zdjęcia. A tak się składało, że znałam osobę, która miała talent do robienia fotek niczego nieświadomym ludziom.
– A gdybym obiecała ci wyłączność?
– Wyłączność? – Spojrzał na mnie, teraz już wyraźnie zainteresowany. Skinęłam głową.
– Ale…
– Aha. Wiedziałem, że jest jakiś haczyk. Zignorowałam go.
– Ale musisz mi pomóc. Zmrużył oczy.
Читать дальше