Jerzy Edigey - Walizka z milionami

Здесь есть возможность читать онлайн «Jerzy Edigey - Walizka z milionami» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Walizka z milionami: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Walizka z milionami»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jeden z napastników zatrzymał się przy wejściu. Drugi szybko przeszedł, a właściwie przebiegł przez salę i stanął w drzwiach skarbca. Trzebi brodacz wybrał miejsce na środku sali. Podniósł pistolet i dwukrotnie strzelił w sufit.
– Wszyscy wstać! Ręce do góry!- zakomenderował.
Wybuchła panika. Jedna z urzędniczek zaczęła krzyczeć. Napastnik skierował lufę swej broni w jej kierunku.
– Cisza! Bo strzelam – powiedział dobitnie.

Walizka z milionami — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Walizka z milionami», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Jak on wyglądał?

– Mały, suchy jak wiór. U prawej ręki nie miał dwóch palców, bo mu maszyna urwała.

– Młodszy od pana?

– Jeszcze młodszy od Strzelczyka. Chyba ze cztery lata.

– Nikogo więcej wtedy nie było?

Antoni zastanawiał się.

– Był jeden. Widywałem go parę razy z Kazikiem. Nie wiem, co on robił, ale nie z naszej branży.

– Jak on wyglądał?

– Nie poznałbym go teraz. Wzrostu jak Kazimierz. Chyba blondyn? Tak mniej więcej w jego wieku. Pewnie się znali albo z powszechniaka, albo z tej samej ulicy.

– Pamięta pan, jak się nazywał?

– Kazik mówił do niego „Zygmunt”. Nazwisko też wiedziałem, ale wyleciało mi z pamięci. Przecież to sześć lat z okładem, panie majorze. Później, po tej przeprowadzce, tego gościa nigdy nie spotkałem. Ze Strzelczykiem także się urwało, bo interes się skończył. On zmienił pracę. Ja zostałem w FSO, kupiłem ten placyk i powoli zaczynałem się tam budować. Wszystko sami z żoną robiliśmy. Nie było czasu na daremne spotkania ani pieniędzy na kielicha.

– Może pan sobie jednak przypomni to nazwisko?

– Wiem tyle, że coś od drzewa.

– Drzewiecki, Lipski, Lipiński – podpowiadał major. – Różański, Jaworek, Jaworowski, Jaworski, Sosnowski, Choiński, Modrzewski, Gruszecki, Śliwiński…

– Nie – Dobrawoda pokręcił głową.

– Może Dębski, Dąbek, Dębał – major jednym tchem wymieniał całą florę. – Grabowski, Grabiec, Wiśniewski, Jesionek, Jesionowski, Leszczyński, Klonowski, Maliniak, Orzechowski, Orzeszko, Swierczyński? Pan Antoni przecząco kiwał głową.

– A może Okoń?

– To już bliżej. Ale nie z ryb, ale z drzew. Jak sobie przypomnę, to zaraz dam znać panu majorowi.

– Słowo?

– Słowo starego ślusarza.

Kiedy za Antonim Dobrawoda zamknęły się drzwi, majorowi nie było zbyt wesoło. Jak znaleźć tego czwartego z przeprowadzki? Oficer milicji wątpił, czy mechanik samochodowy przypomni sobie jego nazwisko. A jeśli przypomni, czy zechce je ujawnić milicji? Może uda się odnaleźć tego Kowalskiego? Może on będzie coś wiedział? Z rysopisu tego człowieka wynikało, że Kowalskiego nie można było uważać za „pana z walizką”. Zresztą walizka była granatowa, a więc nie zawierała pieniędzy. Czy „pan z walizką” jest rzeczywiście mordercą?

Znaków zapytania było coraz więcej.

ROZDZIAŁ XIII

A radio grało coraz głośniej

Wywiadowca MO, który z polecenia majora Janusza Kaczanowskiego prowadził wstępne rozeznanie na Służewcu, tam, gdzie mieszkał Antoni Dobrawoda, chociaż sprytny i doświadczony w swoim fachu, nie zauważył jednak „konkurenta”. Uszło jego uwadze, że w pobliżu domku zamieszkanego przez mechanika samochodowego i jego rodzinę kręci się jakiś mężczyzna. Wysoki, o twarzy pociągłej, ubrany w stary, podniszczony płaszcz ciemnego koloru, w cyklistówce i w ciemnych okularach. Ten człowiek już od paru dni bacznie obserwował wszystko, co się dzieje w małym” domku i w przylegającym do niego ogrodzie.

Nieznany obserwator nie przestraszył się dwóch samochodów MO, które pewnego ranka zastał przed domem Dobrawody. Przeszedł koło stojących aut, okrążył małe ogrodnictwo i wyszukał po jego drugiej stronie dobry punkt. Widział, co się dzieje, sam nie wpadając nikomu w oczy. Kiedy funkcjonariusze milicyjni badali cal po calu cały ogród przy pomocy aparatów do wykrywania ukrytych przedmiotów, samotny obserwator wiedział, czego się szuka w małym ogródku. Widział, że nie znaleziono niczego. Widział także, jak milicjanci opuścili mieszkanie w towarzystwie właściciela domu dźwigającego w ręku spory pakunek. Ale chyba nie był to ten pakunek, o którego wykrycie przez MO drżał wysoki mężczyzna.

Kiedy samochody odjechały, przed furtką pozostały dwie głośno pomstujące kobiety. Zaraz otoczyła je grupka sąsiadek i sąsiadów. Nieznajomy także się zbliżył.

– Czego oni chcieli? – zapytał.

– A cholera ich wie! Cały dom przewrócili do góry nogami – wyjaśniała młodsza z kobiet. – Jak ojciec się pytał, czego szukają, to odpowiadali „sam pan wie”.

– Znaleźli co? – zagadnęła jedna z Sąsiadek.

– Co mieli znaleźć? – oburzyła się żona właściciela domku.

– To dlaczego zabrali pana Antoniego?

Zamiast odpowiedzi, rozległy się nowe pomstowania na milicję.

– Mego brata – zauważył wysoki nieznajomy – także raz zabrali. Mówili, że na rozmowę. Wrócił po dwóch, tygodniach, tak długo z nim rozmawiali. Dobrze, że chociaż żona dała mu paczkę z ciepłą bielizną, bo siedział w nie ogrzanej piwnicy – blagował mężczyzna. – W robocie mu za ten czas nie zapłacili, a milicja się śmiała. „Dobrze, żeś wyszedł, dziękuj Bogu” powiedzieli, kiedy przyszedł z prośbą o wyrównanie straty w zarobkach. Do tej pory nie wie, za co siedział. Dla nich zamknąć kogoś, to jak dla mnie wypalić papierosa. Trzeba było dać mężowi jedzenie i coś ciepłego.

– Pewnie, że dałam. Nie chciał brać, ale zmusiłam.

– Brat też nie chciał, a później nie mógł się nadziękować żonie.

Nieznajomy dyskretnie wycofał się z ciągle rosnącego tłumku. Dowiedział się tego, czego chciał. Walizki tu nie znaleziono. Czy w ogóle byłą? Tadeusz Majewski zaczynał w to wątpić. Wrócił do miasta i zatelefonował do Zygmunta Lipienia.

– Muszę się z tobą zobaczyć – powiedział.

– Zaraz?

– Nie, Wolałbym jutro. Po biurze.

– Tylko błagam cię, nie tak jak ostatnim razem.

– Więc gdzie? Może u mnie?

– Nie – odpowiedział Zygmunt. – Lepiej przyjdź do mnie. Ale to naprawdę takie ważne?

– Sam zrozumiesz, jak ci wszystko powiem. Będę o piątej.

Rozmowę przerwano.

Jeszcze tego samego dnia Tadeusz Majewski przez parę godzin obserwował dom, w którym mieszkał Zygmunt Lipień. Ale nic się w nim nie działo. Ani przed domem, ani w jego pobliżu nie zatrzymał się żaden radiowóz. Wieczorem w mieszkaniu przyjaciela paliło się światło. Tadeusz parokrotnie zobaczył jego sylwetkę zbliżającą się i oddalającą od okna.

Na drugi dzień Majewski znowu zatelefonował do ministerstwa, miejsca pracy Lipienia. Usłyszał jego głos w słuchawce. Przyjaciel był w biurze. A więc jak na razie, wszystko w porządku. Ale czy na długo?

Tym razem milicja złapała dobry trop. Teraz będzie nim szła i w końcu dojdzie do Zygmunta Lipienia, a później i do niego, Tadeusza Majewskiego. Był pewien, że aresztowany Lipień przyzna się do wszystkiego i bez cienia wahania wyda pozostałego na wolności ostatniego członka napadu na bank. Trzeba się ratować!

Za każdą cenę!

Przed czwartą po południu Tadeusz obszedł naokoło kamienice, w której mieszkał Lipień. Wiedział, że Zygmunt obecnie jest sam w mieszkaniu. Dzielił je wprawdzie z bratem, pracownikiem jednej z central handlu zagranicznego, ale brat wraz z żoną i dziećmi przed pół rokiem wyjechał na dwa lata na Kubę.

Przed domem było wszystko w porządku. Majewski wszedł na klatkę schodową i pojechał windą na ostatnie piętro. Piechotą zszedł po schodach. Przystanął przed; drzwiami mieszkania Zygmunta Lipienia i pilnie nasłuchiwał. Wewnątrz panowała głucha cisza. Chyba milicja nie zorganizowała tutaj „kotła”. Tadeusz uspokojony zszedł na dół i z daleka obserwował kamienicę.

Nieco przed wpół do piątej nadszedł Lipień. Majewski schował się do bramy i przyjaciel go nie zauważył. Zygmunt szedł spokojnie, nikt poza Tadeuszem go nie śledził. Potem w mieszkaniu otworzyło się jedno z okien. Uczynił to właściciel lokalu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Walizka z milionami»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Walizka z milionami» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jerzy Żuławski - Na srebrnym globie
Jerzy Żuławski
Jerzy Pilch - The Mighty Angel
Jerzy Pilch
Jerzy Kosiński - The Painted Bird
Jerzy Kosiński
Jerzy Edigey - Sprawa dla jednego
Jerzy Edigey
Edigey Jerzy - Król Babilonu
Edigey Jerzy
Jerzy Andrzejewski - Ład Serca
Jerzy Andrzejewski
Jerzy Pilch - Miasto utrapienia
Jerzy Pilch
Jerzy Andrzejewski - Miazga
Jerzy Andrzejewski
Jerzy Żuławski - Zwycięzca
Jerzy Żuławski
Отзывы о книге «Walizka z milionami»

Обсуждение, отзывы о книге «Walizka z milionami» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x