Paskudny zawód – węszą, śledzą. Przeważnie wyjątkowo brzydcy ludzie. Jakby ich specjalnie dobierali: tępe pyski, świńskie oczka, czerwone karki, kościste grdyki, odstające uszy.
Nie, nie powinienem tak mówić. Jest wśród nich jeden brzydki wprawdzie, ale zdaje się nie do końca stracony. Właściwie nawet na swój sposób sympatyczny.
Ma ciężkie życie.
Trzeba by pomóc chłopcu. Zrobić jeszcze jeden dobry uczynek.
7 kwietnia, Wielki Piątek
– …gniew i trwogę. Najjaśniejszego pana bardzo zaniepokoiły doniesienia o potwornych, niesłychanych morderstwach, dokonanych ostatnio w starej stolicy. Odwołanie wielkanocnej wizyty w świątyniach Kremla jest wydarzeniem bezprecedensowym. Szczególne niezadowolenie cara wywołała podjęta przez administrację Moskwy próba utajnienia serii zabójstw, które, jak się okazuje, wstrząsają miastem już nie pierwszy tydzień. Kiedy wczoraj wieczorem wyjeżdżałem z Sankt Petersburga, żeby zorientować się w sprawie, nie wiedziałem jeszcze o ostatnim, najbezczelniejszym przestępstwie. Zamordowanie urzędnika prokuratury prowadzącego śledztwo jest wydarzeniem w imperium rosyjskim niebywałym. Mrożące krew w żyłach okoliczności tego czynu stanowią zagrożenie dla całego systemu praworządności kraju. Panowie, moja cierpliwość się wyczerpała. Przewidując sprawiedliwy gniew najjaśniejszego pana, z własnej woli oraz na mocy przysługujących mi pełnomocnictw zarządzam, co następuje…
Słowa padały mocno, powoli, strasznie. Mówiący obrzucił ciężkim spojrzeniem twarze obecnych – zmartwiałe moskwian i surowe petersburżan.
W chmurny poranek Wielkiego Piątku, w siedzibie księcia Władimira Andriejewicza Dołgorukiego, odbywała się nadzwyczajna narada z udziałem przybyłych właśnie ze stolicy hrabiego Tołstowa i członków jego świty.
Wsławiony bezwzględnym dławieniem rewolucyjnej zarazy, hrabia miał żółtą, nalaną twarz; niezdrowa skóra zwisała martwymi fałdami pod zimnymi, świdrującymi oczami; ale głos brzmiał jak wykuty ze stali: twardo i władczo.
– Jako minister pozbawiam generała – majora Jurowskiego stanowiska moskiewskiego oberpolicmajstra – oświadczył hrabia i pośród urzędników policji przebiegł ni to jęk, ni to westchnienie.
– Prokuratora okręgowego, podlegającego Ministerstwu Sprawiedliwości, zdymisjonować nie mogę, radzę jednak i nalegam, żeby sam natychmiast usunął się z urzędu, nie czekając na zwolnienie dyscyplinarne…
Prokurator Kozlatnikow zbladł i bezgłośnie poruszył wargami, a jego asystenci skurczyli się na krzesłach.
– Co zaś do pana, Władimirze Andriejewiczu – minister wbił wzrok w generała-gubernatora, który słuchał strasznych słów, ściągnąwszy brwi i przyłożywszy dłoń do ucha – nie śmiem naturalnie udzielać żadnych rad, mam jednak obowiązek poinformować pana, że car nie jest zadowolony z sytuacji w powierzonym pańskiej pieczy mieście. Wiadomo mi, że najjaśniejszy pan zamierzał, w związku z nadchodzącym sześćdziesięcioleciem służby oficerskiej, odznaczyć pana Orderem Imperium Rosyjskiego i wręczyć brylantową szkatułkę ze swoim monogramem. Rozporządzenie w tej sprawie nie zostało podpisane. A kiedy najjaśniejszy pan otrzyma meldunek o skandalicznym morderstwie dokonanym ubiegłej nocy…
Hrabia znacząco zawiesił głos i w gabinecie zapadła zupełna cisza. Moskwianie zamarli, czując w powietrzu lodowaty powiew końca wielkiej epoki. Bez mała ćwierć wieku rządził starą stolicą książę Władimir Andriejewicz Dołgoruki; całe urzędnicze życie miasta dawno już wygodnie ułożyło się pod jego twardą, ale nie dławiącą przecież ręką. A teraz wyglądało na to, że nastał kres rządów Wołodii Wielkie Gniazdo. Oberpolicmajster i prokurator okręgowy złożeni z urzędu bez sankcji generała-gubernatora! Tego jeszcze nie było. Jasna sprawa: to już ostatnie dni, a może i godziny rządów Władimira Andriejewicza. Upadek mocarza musiał odbić się na losie i karierze większości obecnych, stąd różnica nastrojów malujących się na twarzach urzędników moskiewskich i petersburskich stała się jeszcze widoczniej sza.
Dołgoruki odsunął dłoń od ucha, oblizał wargi, napuszył wąsy i zapytał:
– I kiedy to, ekscelencjo, najjaśniejszy pan otrzyma raport o skandalicznym morderstwie?
Minister przymrużył oczy, usiłując przejrzeć ukryty sens niewinnego na pozór pytania.
Przejrzał, zanalizował i z ledwie dostrzegalnym uśmiechem odpowiedział:
– Zazwyczaj w Wielki Piątek rano najjaśniejszy pan pogrąża się w modlitwie i wszelkie sprawy państwowe, oprócz nadzwyczajnych, zostają odłożone na niedzielę. Pokornie zamelduję carowi, co należy, pojutrze, przed świątecznym obiadem.
Gubernator zadowolony pokiwał głową.
– Zabójstwo radcy dworu Iżycyna i jego pokojówki, mimo wyjątkowego okrucieństwa, trudno chyba zakwalifikować jako sprawę najwyższej wagi państwowej. Dmitriju Andriejewiczu, nie zamierza pan chyba z tak niemiłego powodu przeszkadzać najjaśniejszemu panu w modlitwie? Pana też za to po główce nie pogłaszczą – kontynuował książę z niewinną miną.
– Nie zamierzam.
Podkręcone siwe wąsy ministra lekko drgnęły w ironicznym uśmieszku.
Książę westchnął, wyprostował się dziarsko i zażył tabaki.
– Gwarantuję panu, że do niedzieli, do południa, śledztwo zostanie zakończone, a przestępca ujęty. A-a-a psik!
Na twarzach moskwian pojawił się cień nadziei.
– Życzę powodzenia – powiedział ponuro Tołstow. – Pozwoli pan jednak, że zapytam, skąd ta pewność. Śledztwo utknęło na martwym punkcie. Urzędnik, który je prowadził, nie żyje.
– U nas, w Moskwie, kochaneczku, poważne śledztwa zawsze prowadzi się wielokierunkowo – pouczył go Władimir Andriejewicz. – Mam tu w takich celach zaufanego człowieka, moje oko i ucho, znanego waszej ekscelencji radcę kolegialnego Fandorina. Depcze już mordercy po piętach i lada chwila doprowadzi sprawę do szczęśliwego końca. Prawda, Eraście Pietrowiczu?
Książę dostojnie obrócił się do siedzącego pod ścianą radcy kolegialnego i tylko bystry wzrok urzędnika do specjalnych poruczeń zdołał odczytać w wodnistych oczach najwyższej moskiewskiej władzy desperację i błaganie.
Fandorin wstał, odczekał chwilę i beznamiętnie oświadczył:
– Święta prawda, wasza ekscelencjo. Akurat w niedzielę zamierzam skończyć.
Minister spojrzał na niego spode łba.
– „Zamierza” pan? Może będzie pan łaskaw wysławiać się nieco mniej lakonicznie. Jakie ma pan hipotezy, wnioski, jakie proponuje pan środki?
Erast Pietrowicz nawet nie odwrócił się do hrabiego. Nadal patrzył tylko na generała-gubernatora.
– Jeżeli taka jest wola Władimira Andriejewicza, odpowiem na pańskie pytanie. W przeciwnym razie zachowam szczegóły dla siebie. Mam podstawy sądzić, że na obecnym etapie śledztwa rozszerzenie kręgu wtajemniczonych może okazać się zgubne dla powodzenia operacji.
– Co?! – ryknął minister. – Jak pan śmie! Zapomniał pan chyba, z kim ma do czynienia!
Złote epolety petersburżan zakołysały się wściekle. Złote naramienniki moskwian bojaźliwie przygasły.
– Nie zapomniałem. – Fandorin spojrzał w końcu na stołecznego dostojnika. – Wasza ekscelencja jest generałem-adiutantem świty najjaśniejszego pana, ministrem spraw wewnętrznych i dowódcą korpusu żandarmerii. Ja natomiast pracuję w kancelarii moskiewskiego generała-gubernatora i nie p-podlegam pańskim rozkazom. Władimirze Andriejewiczu, czy mam zameldować ministrowi, na jakim etapie jest śledztwo?
Читать дальше