Nawraca się w końcu tchnieniem tej uzdrawiającej natury nawet książę Fryderyk, który z wojskiem ogromnym ciągnie tu, aby zabić ukrywającego się brata, spotyka na kraju lasu pobożnego pustelnika i – pełen skruchy zrzeka się dobrowolnie nieprawnie zagarniętej władzy. Las ten leczy wszystkie zachcianki, jedna wszystkie nienawiści, darzy szczęściem i spokojem. Ten las – to natura.
W tej idealnej naturze długo jeszcze potem szukano leków na choroby społeczne, wierzono w tę utopię, nie bacząc, że stan natury jest stanem zwierzęcym. Ale w tej naturze tkwiło skryte wspomnienie biblijnego Raju – odwiecznego marzenia ludzkości, tęsknoty za stanem jakimś doskonałości i błogości, leżącym niestety poza warunkami życia rzeczywistego.
W powieści Lodge'a zakończenie jest odmienne. Dwaj bracia Gerismond i Thorismond, staczają walną bitwę, uzurpator zostaje zwyciężony. W sielance zwycięża go słowo wyszłe z łona natury. Szekspir jest logiczniejszym, obraz jego jednolitszym. Raz wyszedłszy za granicę rzeczywistości do tego lasu – siłą jego rozstrzygać trzeba było wszystko.
Powiedzieliśmy wyżej, że sielanka cała jest w słowachi tych słów dialektyce. Wyśmienity błazen Probierczyk i dworzanin króla wygnanego, melancholiczno-szyderski Jakub – są kontrastem dwóch na świat różnych poglądów. Probierczyk, śmiejąc się, wszystko bierze lekko, Jakubowi czarno i obrzydliwie świat się wydaje. Liczba osób do tej dialektyki użyta jest dosyć znaczna. Oprócz wspomnianych osób, mamy jeszcze parę na dworze księcia Fryderyka, w lesie proboszcza Oliwera (Psujteksta), pasterzy i pasterki, wieśniaków i samego nawet Hymena występującego osobiście. Wśród tego natłoku jednak Probierczyk i Jakub najwięcej zajmują, są najwydatniejsi, tak jak nad typami niewieścimi góruje piękna Rozalinda, w której uczucie i rozum, wdzięk niewieści i energia cudnie się z sobą kojarzą.
Sielankowe dramaty ówczesne, po większej części patetyczne i ckliwe, Szekspir dowcipem i filozoficznymi poglądami umiał ożywić. Z tonu, z planu, z zakończenia można by wnosić, że sztuka na jakąś uroczystość, może weselną (Hymen), była przeznaczoną.
Po francusku przerobiła ją z właściwym sobie talentem pani George Sand, po niemiecku dla sceny Wilhelm Oechelhäuser. Rzadko jednak grywaną widzieć ją można. Jest to potrawa dla smakoszów, a i artyści, co by ją dla pieszczonych podniebień podjęli się przyrządzić – musieliby stać na wysokości tej poezji nie dla wszystkich przystępnej.
OSOBY:
Książę wygnany
Fryderyk, brat księcia, przywłaszczyciel jego państwa
Amiens, towarzysz wygnanego księcia
Jakub, towarzysz wygnanego księcia
Le Beau, dworak Fryderyka
Karol, jego zapaśnik
Oliwer, syn Rolanda de Bois
Jakub, syn Rolanda de Bois
Orlando, syn Rolanda de Bois
Adam, sługa Oliwera
Dionizy, sługa Oliwera
Probierczyk, błazen
Oliwer Psujtekst, proboszcz
Koryn, pasterz
Sylwiusz, pasterz
Wilhelm, wieśniak zakochany w Odrej
Osoba przedstawiająca Hymen
Rozalinda, córka wygnanego księcia
Celia, córka Fryderyka
Febe, pasterka
Odrej, wieśniaczka
Panowie z dworu dwóch książąt, Paziowie, Strzelcy i inni Dworzanie
Scena naprzód w bliskości domu Oliwera, później częścią na dworze przywłaszczyciela, częścią w Lesie Ardeńskim.
Ogród przed domem Oliwera.
Orlando i Adam.
ORLANDO
O ile przypominam sobie, Adamie, testamentem zapisał mi tylko biedne tysiąc talarów; ale jak powiadasz, obowiązał mojego brata pod utratą błogosławieństwa, aby dobre dał mi wychowanie. Tu się zaczynają moje utrapienia. Brata mojego Jakuba wyprawił do szkoły, skąd złote dochodzą nas wieści o jego postępach; co do mnie, utrzymuje mnie w domu jak chłopa albo raczej trzyma mnie w domu bez utrzymania, bo możnaż nazwać utrzymaniem szlachcica mojego urodzenia, co się nie różni od karmi wołu w oborze? Konie jego lepsze odbierają wychowanie, bo nie tylko na obroku tyją, ale zarazem tresowane są w maneżu przez drogo płatnych ujeżdżaczy; a ja, brat jego, w domu tym tylko na wzroście korzystam, za co bydlęta jego na jego gnoju tyle mu co ja są winne. Za to nic, które mi tak szczodrze udziela, postępowaniem swoim chciałby, zda się, wydrzeć to coś, które mi dała natura. Sadza mnie do stołu z parobkami, miejsca należnego bratu nie daje, o ile w jego mocy, podkopuje moje szlachectwo przez takie wychowanie. Ta jest przyczyna mojego smutku, Adamie. Ale duch ojca, który, zdaje mi się, żyje w moich piersiach, zaczyna się buntować przeciw tej niewoli; nie chcę jej cierpieć dłużej, choć nie znam jeszcze środka, jakby się mądrze z niej wyswobodzić.
Wchodzi Oliwer.
ADAM
Otóż i pan mój, a brat wasz.
ORLANDO
Odejdź tylko na stronę, a usłyszysz, jak na mnie napadnie.
OLIWER
No, mospanie, co tu robisz?
ORLANDO
Nic nie robię, niczego mnie robić nie nauczono.
OLIWER
A więc, co tu psujesz, mospanie?
ORLANDO
Pomagam ci próżniactwem popsuć, co Bóg zrobił – twojego biednego, niegodnego brata.
OLIWER
Używaj więc lepiej czasu i zmarniej.
ORLANDO
Mamże 3 3 mamże – konstrukcja z partykułą -że; znaczenie: czy mam. [przypis edytorski]
paść twoje wieprze i jeść z nimi plewy. Jakiż dział marnotrawnego syna przehulałem, abym w taką popadł nędzę?
OLIWER
Czy wiesz ty, gdzie jesteś, paniczu?
ORLANDO
O, bardzo wiem dobrze, tu, w twoim ogrodzie.
OLIWER
Czy wiesz ty, przed kim stoisz, paniczu?
ORLANDO
Lepiej, niż ten, przed którym stoję, wie, kto ja jestem. Wiem, że jesteś moim najstarszym bratem; posłuszny krwi głosowi, powinien byś poznać we mnie brata. Zwyczaje świata dały ci wyższość nade mną dlatego, że jesteś pierworodnym, ale to prawo nie odbiera mi krwi mojej, choćby nas dwudziestu braci rozdzielało. Tyle jest we mnie ojca, co w tobie, choć wyznaję, że pierwszeństwo urodzenia stawia cię bliżej jego powagi.
OLIWER
Co to ma znaczyć, dzieciuchu?
ORLANDO
Powoli, powoli, starszy braciszku, jeszcześ na to za młody.
Chwyta go za gardło.
OLIWER
Śmiesz się na mnie porywać, nikczemny gburze?
ORLANDO
Nie jestem gburem, ale najmłodszym synem Rolanda de Bois 4 4 de bois (fr.) – z lasu, leśny. [przypis edytorski]
; on jest moim ojcem, a ten jest sto razy gburem, kto śmie utrzymywać, że taki ojciec gbura spłodził. Gdybyś mi nie był bratem, póty tej ręki nie spuściłbym ci z gardła, póki bym drugą nie wydarł ci języka za takie słowo. Sam się zelżyłeś.
ADAM
Kochani panowie, trochę cierpliwości. Przez wzgląd na pamięć ojca pogódźcie się!
OLIWER
Puść mnie!
ORLANDO
Nie puszczę, póki mnie nie wysłuchasz do końca. Ojciec nakazał ci testamentem, żebyś mi dobre dał wychowanie, a ty wychowałeś mnie jak parobka; zaćmiłeś, przygasiłeś we mnie wszystkie szlacheckie przymioty; ale duch ojca mężnieje w moich piersiach i nie ścierpię tego dłużej. Albo więc daj mi ćwiczenie, jakie szlachcicowi przystoi, albo wypłać mi lichą sumę ojcowskim testamentem przekazaną, a pójdę z nią w świat szukać szczęścia.
Читать дальше