Wacław Berent - Ozimina

Здесь есть возможность читать онлайн «Wacław Berent - Ozimina» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Мифы. Легенды. Эпос, literature_19, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ozimina: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ozimina»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Luty 1904 roku. W salonie baronostwa Niemenów odbywa się wielkie przyjęcie, w którym uczestniczy warszawska inteligencja i arystokracja.Zgromadzeni oglądają występy artystyczne, tańczą, flirtują i prowadzą rozmowy o polityce i ideologii – wśród rozmówców znajdują się konspiratorzy lewicowi i prawicowi. Elementem, który wzbudza niepokój i tajemniczy nastrój jest kukła murzyna stojąca w rogu salonu. W trakcie przyjęcia przychodzi także informacja o wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej. Ostatnia część powieści wyprowadza bohaterów na ulice Warszawy…Oziminia Berenta to powieść, która powstała w 1911 roku. Jest swoistym komentarzem, podsumowaniem nastrojów rewolucjnych i Rewolucji 1905 roku. W treści ścierają się ideologie, jednak nie wypowiada ich narrator, tylko prezentują poszczególni bohaterowie. Ozimina jest również skarbnicą odwołań do innych motywów literackich – literaturoznawcy przede wszystkim wskazują na jej korespondencję z Weselem Stanisława Wyspiańskiego. Zauważa się w jej budowie wiele cech dramatu, a także cechy powieści polifonicznej. Wacław Berent to powieściopisarz okresu modernizmu. Znany przede wszystkim jako autor Próchna, Oziminy i Diogenesa w kontuszu.

Ozimina — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ozimina», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nasz związek nie omieszka w dniu świętej patronki prosić na mszę zaduszną – rzekł ksiądz, chyląc głowę.

I drobnym krokiem ruszył ku drzwiom gabinetu. Tknięty po drodze jakby inną myślą, odbił się wzniesionymi nieco dłońmi o warstwę powietrza, wejrzał ku górze, złośliwy uśmiech szerokich ust zwrócił na drzwi, zza których dolatywał gwar męski – i cofnął się.

– Raz jeszcze dziękuję w imieniu moich tercjarzy! – rzekł podając rękę doskonale krągłym gestem światowego człowieka. A gdy mu dłoń ściskano, wtulił się w ramiona i pochylił postać długą, jak osoba duchowna.

– Ależ to ja, księże kanoniku, dziękować winienem – odparł hrabia najpoprawniej. Był na tyle uprzejmym, że zechciał zakończyć rozmowę akcentem towarzyskim, aby zatrzeć wzajemne może niesmaki po tych nudnych sprawach pieniężnych.

Mówił tedy:

– Nasz gospodarz jest w zachowaniu się, w atitiudach 37 37 atitiuda (z fr. attitude ) – postawa. [przypis edytorski] , w sposobie ujęcia sprawy i wytrwałości całkowicie ministrable 38 38 ministrable (fr.) – godny mianowania ministrem. [przypis edytorski] … Aa – zupełnie ministrable !

Ksiądz zwrócił się tym razem ku przysłoniętym wciąż jeszcze drzwiom do salonu i wślizgnął się giętki za ich portierę.

W grupach panów ukazywał się mundur wojskowy, witany zdumieniem w oczach i przesadną wnet potem uprzejmością gestu. Pułkownik obracał się w tej atmosferze z wschodnią dyplomacją: był dobrodusznie zażyły, poczciwie niedbały, nie oszczędzając sobie po wschodniemu i cichej złośliwości w akcentowaniu swej prostoty wobec tego nadmiaru cudzej gentilezzy 39 39 gentilezza (wł.) – uprzejmość, grzeczność. [przypis edytorski] . Odnalazłszy na kanapie tłustego obywatela z Litwy, przysiadł się do niego, a raczej dał za jego przykładem nura ku poduszkom i szeptał mu do ucha:

– Z tymi tu ludźmi nigdy nie zażyjesz! Coraz to grzeczniej między nimi i coraz to bardziej ślisko. Każdy masło uprzejmości z oczu i ust sączy, byleś się o niego nie otarł odrębnością jaką, byle życie samo prześlizgnęło mu się gładko po duszy. Żadna ręka tu drugiej mocno nie chwyta, żadna myśl cudzą się dolą nie zatroska. Poodgradzali się tu ludzie od siebie grzecznością, każdy w skorupce swej gładkiej. I wszyscy, rzekłbyś, jednacy. U nas choć ćwieki w głowach – a wyróżniają ludzi. I tym życie pociąga, że ludzie w nim wszelacy; a każdy tym stoi, że od innych odmienny. Wszystko ludzkie jak kleszcz ciebie się tam u nas chwyta: ciekawa bo rzecz, przeciekawa, „człowiek” to! I ona to, ciekawość nasza do ludzi, w dole ludzkie nieraz wirem pociąga, każdego żyć zmusza i, chcesz nie chcesz, twoją prawdę życia z ciebie dobywa. Zaduszewniej żyją ludzie nasi!… Tu się każdy jak robak w sobie zwija, swoje namiętności pod ziemią chowa, jak grób o sobie milczy i jak grób dla drugich się wybiela. Spojrzysz – życia nie dopatrzysz, słuchasz – westchnienie chyba usłyszysz.

– Jak na cmentarzu – hę?

– Toż mówię. Jest u mnie Sasza, syn. Ten zawsze na mnie nastaje: „Czego ty, papa, do nich leziesz?” Mało czego! – przywyka człowiek do ludzi. Ileż to lat od sześćdziesiątego trzeciego? I kamień na polu jego trawą porasta. Swój ja język zepsuł, waszego się nie nauczył. Śmieje się ze mnie Sasza.

– Nie lubi nas syn?

– A czort go wie, lubi czy nie lubi! I nie w tym rzecz między ludźmi. Tu on się rodził, tu chował, a bardziej on wam obcy: „No, co u nich? – pyta. – No co? Czego leziesz?” – Młodości i życia nie czuje on w was: ot co!

Tłusty pan nabrał powietrza w policzki i wypuścił je z odętej twarzy jak dym.

– Tak – wydmuchał wreszcie. – Gdy ojcowie współczuwać już zaczynają, synowie już lekceważą. Zwykła kolej.

– Nu, Wojciech Stanisławowicz! – mitygował go pułkownik, położywszy mu rękę na kolanie. – Tu to was szlachtę – na honorze połechtaj. Dziad jenerałem był napoleońskim – wiadomo.

Siwe oczki pułkownika dokończyły zezem: „Zatłuściał wnuk!”

Ujrzawszy tymczasem kogoś w tłumie, począł się przyglądać, przechylać bokiem, wreszcie zerwał się z miejsca. Dobrozacna złośliwość w siwych oczach zgasła natychmiast, zatliła się w nich iskra szczerej życzliwości; a na siwych wąsach i rudawej brodzie osiadła ta powaga prostoty, z jaką tamtejsi ludzie starsi umieją się jeszcze zbliżać do kobiet i dzieci. Kłaniał się z początku z rezerwą, lecz uradowany wraz wyciągniętą ręką dziewczyny i krzepkim uchwytem dłoni, zatrząsł mocno jej ramieniem.

– Bóg zapłać, że poznała!… Ot i panna zrobiła się tymczasem. Ile to lat – tam na wsi?… Sześć? Cała wieczność w tym wieku!

Nie wypuszczając jej ręki, odstąpił nieco w tył i ogarniał ją całą wzrokiem.

– Wszystko, co w dziecku brzydkie było, ładne się stało i „ważne”. Znaczy się, kobieta cała była w tej główce małej. I dola! Bo ja znachor po trosze. Tylko nie z ręki wróżę, a z oczu, gdy jasne, z ust, gdy nie kwaśne. Ot i ten uśmiech! Dla kogo psotny, dla kogo niespokojny, komu co obiecujący, a dla mnie „ważny” – jak życie, jak młodość sama… Daj Boże, jak najwięcej radości! – wołał, ściskając jej rękę aż do bólu.

Nina sprężała się niewolnie w poczuciu rześkości wielkiej, jaka wstępowała w nią przed tymi oczami, tak szczerze radującymi się jej młodością. Człowiek ten, widziany niegdyś w dzieciństwie, był mimo wszystko tak dziko obcy jej życiu i stosunkom, że najprostsze słowa powitania z trudem przychodziły na usta. A jednak krzepkość tej poważnej postaci, ukłon jej chrzęstny, krótki pobrzęk szabli, munduru nawet barwa i połyski narzucały jej jakby rytmy szparkie. Wstrząsnęła bezwiednie grzywą i, wciąż jakby urastając, rozpłomieniała cała uśmiechem otuchy… do samej siebie: rzekłbyś – powitanie ojcowskie, które żwawy puls jej krwi błyskiem w swe oczy chwyciło, jej uśmiechem roziskrzyło się całe, za bary jakby chwyta, w górę podnosi i na konia chyba posadzi.

Hej! ochoty w życiu jak najwięcej!

Jedna z dam w stroju ni to empirowym, ni to w szacie dla osoby brzemiennej – w sukni „reformowanej”, znudzona mdłą gawędą kobiet w salonie i nieodważająca się wejść do gabinetu pełnego niskiego rozgwaru mężczyzn, snuła się tęsknie w pobliżu, wdychając pełną piersią dymy od cygar. Siadła wreszcie skromnie tuż przy drzwiach palarni, dobyła z wielkiej na przodzie kieszeni swych sukien całą garść notatek i zapisanych skrawków papieru, odnalazła wśród tych szpargałów zapałki, bagaż swój spakowała z powrotem w kieszeń chłonną i, przybrawszy obronny wyraz twarzy, zapaliła papierosa.

Przepuściwszy mimo oczu uważnych całe szeregi panów, stała się nagle czujną.

– Kto to jest? – rzuciła niecierpliwie w pusty pokój, ledwo drzwi zamknęły się za jednym z przechodzących.

– Były przyjaciel naszej diwy – podwinął się nie wiadomo skąd pan Horodyski.

– Ach, tak! – rzekła głuchym altem. – No, to się rzecz tłumaczy. Artystki zabierają tym klępom z salonu zawsze najlepsze kąski.

Pan Horodyski rozpromieniał w okamgnieniu. I, rad tej znajdzie niespodzianej, zatarł suche ręce, gotując się na dobrą rozmówkę.

– Dlaczego to, proszę pani, wśród tylu tu „kąsków” ten jeden ma być najlepszy? Nerwy kobiece są wprawdzie przedziwnym dynamometrem…

– Serce kobiety doznaje w życiu więcej zawodów niźli jej nerwy.

– Ale te ostatnie bywają dla niej bardziej nieukojone.

Parskał i chichotał sam, bo dama z niezmąconym spokojem na twarzy pogodnej otrząsała popiół z papierosa. Jego ogarniał już entuzjazm dla otwartego wejrzenia niewiasty świadomej. Nieprędko spostrzegł, że tuż przy nim trząsł brzuchem dostatnim jegomość o dziwnie lśniącej pełni roześmianych w tej chwili policzków. Pan Horodyski poznał znajomego fabrykanta Szolca i przedstawił go wnet. Dama spoglądała nie bez aprobaty, jak między wyłogami fraka wyciskał się ten brzuch śmiejący, niby dojrzały kasztan z pękniętej łupiny. „ Rond-point 40 40 rond-point (fr.) – rondo a. półkole; tu: okrągłość. [przypis edytorski] ”, nazwała to sobie w myślach. A gdy ją zaleciał błękitny dymek cygara, rozchyliła nozdrza.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ozimina»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ozimina» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ozimina»

Обсуждение, отзывы о книге «Ozimina» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x