Zofia Żurakowska - Pożegnanie domu

Здесь есть возможность читать онлайн «Zofia Żurakowska - Pożegnanie domu» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Мифы. Легенды. Эпос, literature_19, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pożegnanie domu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pożegnanie domu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wojna! – powiedziała zdyszana Marta – będą się wszyscy zabijać.Powrót do Niżpola w dużo mniej sielskich okolicznościach. Mali Charlęscy wciąż przeżywają dziecięce przygody, beztroskę Skarbów zdmuchnął jednak wiatr wielkiej historii. Zofia Żurakowska pokazała I wojnę światową z nietypowej perspektywy: widzianą oczami dzieci. Dobrze wiedziała, o czym pisze, w końcu Niżpol to literackie odbicie jej rodzinnego Wyszpola.Lektura obowiązkowa dla każdego, kto chce wiedzieć, co czytała młodzież w okresie 20-lecia międzywojennego. Książki Zofii Żurakowskiej, choć dziś zapomniane, cieszyły się wtedy dużą popularnością. Po II wojnie zostały usunięte z bibliotek przez cenzurę i przez pewien czas nie były wznawiane.Pożegnanie domu, to druga po Skarbach część nieukończonej trylogii opartej na wspomnieniach autorki. Trzecia, Nieporozumienie, nie wyszła poza sferę notatek – Zofia Żurakowska zmarła w 1931 roku na gruźlicę. Na jej nagrobku widnieje napis: autorka Pożegnania domu.

Pożegnanie domu — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pożegnanie domu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Jak to inaczej? – zaprotestował Tom. – Już tyle razy była na świecie wojna: i za Aleksandra Macedońskiego, i za Napoleona, i za innych wojowników, a przecież ciągle jest tak samo.

– Głupi jesteś – rzekł Nik. – Skąd wiesz, że tak samo? Mnie się właśnie zdaje, że za każdym razem jest potem inaczej.

– Et! Święty by was nie zrozumiał z waszym „tak samo” i „inaczej”. Co to znaczy „inaczej”? Co ty przez to rozumiesz, Niku? – zirytował się Olek.

Ale Nik nie umiał powiedzieć, co przez to rozumie i wolał dać za wygraną. Żeby zaś zagadać tę sprawę, zaproponował, aby wszystkie modły pod Ostrą Bramą były wytężone w celu ubłagania Matki Boskiej, aby dziś jeszcze był pociąg do Niżpola. Strasznie mu się już chce do domu.

– To nie wypada prosić o taką drobną rzecz – powiedział Tom, który zawsze wiedział co wypada, w jakim miejscu, a co nie. – Ale jeżeli obraz będzie odsłonięty, to znaczy, że pojedziemy dziś, a jeżeli nie, to nie – zaprorokował.

Obraz był odsłonięty.

Po wyjściu brata i dzieci matka pozostała sama z Anią w hotelu.

Z początku kręciła się po pokojach, pakując i składając rzeczy; coraz jednak stawała w oknie i długo patrzała w ulicę.

W końcu włożyła kapelusz, związała budkę 9 9 budka – kapelusz ze sporym daszkiem osłaniającym twarz. [przypis edytorski] Ani na kokardę i wyszły.

– Dokąd idziemy, Musiu? – spytała Ania.

– Do Ostrej Bramy – odpowiedziała matka.

Szły ulicą zalaną słońcem, a tak natłoczoną, że z wolna tylko można było się posuwać.

Szły sobie, trzymając się mocno za ręce, wśród tłumu dorosłych i dzieci, żołnierzy i cywilnych, strojnych dam, panów i pospólstwa.

Wszyscy wokoło byli ożywieni i krzykliwi. Szable dzwoniły po chodniku, trąbki samochodowe buczały ostrzegawczo, oberwani chłopcy wykrzykiwali nazwy gazet, a ponad tym gwarem, daleko w górze brzmiał dzwon kościelny.

W jakimś miejscu trzeba było przeciąć ulicę, którą płynęły niekończące się szeregi żołnierzy. Matka z Anią zatrzymały się więc na skraju chodnika i stały wśród gęstego tłumu.

Żołnierze szli. Szereg za szeregiem, oddział za oddziałem. Szli, szli i szli. A potem jechali na koniach, z muzyką.

Ania była zachwycona. Trąby złociste błyszczały w słońcu i tak wspaniale, triumfalnie grały!

Ania ściskała matkę za rękę i skakała na jednej nodze.

Nagle spostrzegła, że ręka matki drży w jej małej dłoni. Podniosła oczy i zobaczyła rzecz zdumiewającą.

Matka odchyliła głowę w tył, zamknęła oczy, a twarz jej była zalana łzami. Usta uśmiechały się, a łzy jak grad spływały po policzkach, odbijały się o kołnierz żakietu i spadały aż na ręce.

Ania szarpnęła ręką matki.

– Musiu! – krzyknęła groźnie. – Dlaczego Musia płacze?

Matka nic nie odpowiedziała. Zawróciła i poszła wolno w stronę hotelu, ściskając mocno rękę Ani.

Muzyka dolatywała z daleka, a żołnierze ciągle szli.

Ania już się nie spytała drugi raz.

Rozdział V. Różne poglądy na pakowanie i rozpakowywanie

Wuj Dymitr wysłał z Wilna depeszę do Niżpola, oznajmiając dzień powrotu, ale od razu na poczcie powiedziano mu, że nie jest rzeczą pewną, czy depesza dojdzie we właściwym czasie, a nawet czy w ogóle dojdzie.

I widocznie nie doszła, bo na stacji w Żytomierzu nie znaleziono niżpolskich koni. Wuj Miś chciał zaraz brać dorożki i jechać do Niżpola, ale matka nie zgodziła się na to. Zdecydowała się zajechać do hotelu i stamtąd posłać wiadomość do domu.

Franciszek, portier hotelu, do którego zawsze zajeżdżano, ucieszył się nadzwyczajnie, zobaczywszy panią Charlęską z dziećmi, znał on wszystkich ziemian okolicznych i każdego witał jak osobistego przyjaciela.

– A myśmy się tu już niepokoili o panią – mówił, prowadząc gości do przeznaczonych dla nich pokojów. – Bo to ta Połąga, to nad samą podobno granicą? To prawie nie ma dnia, żeby ktoś mnie nie zapytał: „Franciszku, a przyjechała już pani Charlęska z dziećmi?”. Bo to u nas, proszę pani, hotel pełniusieńki, szpilki by nie wsadził. Ale dla jaśnie pani to zawsze się miejsce znajdzie.

– Czemuż to taki zjazd? – spytała matka.

– Wojna, proszę pani, wojna! – powiedział Franciszek z taką dumą, jak gdyby ta wojna była jego osobistą zasługą.

– Jednych biorą do wojska… – tu zwrócił się do wuja Dymitra i rzekł z odpowiednio zasmuconą miną – kto by to pomyślał, Panie święty, że i pan hrabia nałoży mundur!… Drugim zabierają konie, automobile, to każdy by chciał swoje ocalić. Więc: a to do gubernatora, a to do generałów znajomych! A jeszcze inni to prosto przez ciekawość…

Nagle zatrzymał się i wykrzyknął ze szczerym oburzeniem:

– Ale ja tu gadam i gadam, a nic nie mówię, że pan Oleśnicki z Hołowina jest u nas przecież od dwóch dni. Filip, dawaj kuferki i leć pod czwarty, powiedz, że pani Charlęska z dziećmi przyjechała.

Wuj Ryszard przyszedł zaraz, uściskał siostrę i jej dzieci i spytał o drogę. Z roztargnieniem wysłuchawszy opowieści, zaraz zaczął narzekać na to, co się działo. Mówił, że nie będzie już czym jeździć, bo zabierają automobile i konie, że musiał przerwać rozbudowę cukrowni, a z kopalni Labradoru zabrali połowę robotników.

Matka słuchała tego dosyć obojętnie, a zainteresowała się dopiero, gdy zaczął utyskiwać na powołanie do wojska służby, robotników i parobków. Wówczas jęła wypytywać, kogo mianowicie wzięli i z wielkim smutkiem słuchała tej długiej listy.

– Mój Boże! – mówiła. – Więc i Kiryluka wzięli! Sześcioro dzieci w chacie i taka bieda! Ach, i Iwana, w tym roku się ożenił z dziewczyną niżpolską, biedna kobieta! Czy nie można by go uwolnić?

Wuj Ryszard parsknął śmiechem: „Uwolnić? Teraz? W czasie wojny? Zabierają na front gubernatorskich synów, najwpływowszych urzędników i panów, nie tylko Kiryluków i Iwanów! Na to nie ma rady”.

Potem opowiedział, że żona jego, ciocia Halszka z Reną i Alim są teraz w Paryżu, dokąd uciekli z Ostendy, i że nie chce, on, wuj Ryszard, aby wracali przed końcem wojny, która dłużej trwać nie może niż dwa, trzy miesiące. A Marietka ciągle w klasztorze w Zbylitowskiej Górze – niech tam przeczeka wojnę.

I znowuż zaczął narzekać na żelazne prawo, które zaczęło rządzić światem.

Wujowi Misiowi widać strasznie to obrzydło, bo opuścił starszych i przeszedł do drugiego pokoju, gdzie Marta pomagała pannie Marii wyjmować z kufrów potrzebne do przebrania się rzeczy. Stanął przy niej i powiedział:

– Strasznie lubię pakować, ale nie cierpię rozpakowywać. Ty także?

Marta zdziwiła się.

– Ja? Nie! Ja właśnie lubię rozpakowywać.

– To dlatego – objaśnił wuj Miś – że ty wolisz dojeżdżać, a ja wyjeżdżać, zawsze wyjeżdżać.

Tom, który siedział na czarnym kufrze i piętami wybijał na jego boku wojennego marsza, powiedział:

– Przecież po to się właśnie wyjeżdża, ażeby dojechać, więc co wuj Miś sobie myśli?

– Ach, Tomku! – wykrzyknęła Marta. – Jak ty się wyrażasz? Czyż można do starszych mówić: „co wuj sobie myśli”?.

– Ja przecież nie powiedziałem „co wuj sobie myśli!”, tylko: „co wuj sobie myśli?”. To było zapytanie.

Wuj Miś śmiał się.

– Ależ tak, tak – powiedział – to było zapytanie, a nie wykrzyknik! Otóż ja sobie myślę, że w ogóle ludzie wyjeżdżają rzeczywiście po to, żeby dojechać, ale ja…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pożegnanie domu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pożegnanie domu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Pożegnanie domu»

Обсуждение, отзывы о книге «Pożegnanie domu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x