Któż me westchnienia, kto me łzy policzy?
Czy już tak długie przepłakałam lata,
Czy tyle w piersiach i oczach goryczy,
Że od mych westchnień pordzewiała krata?
Gdzie łza upadnie, w zimny głaz przecieka:
Jak gdyby w serce dobrego człowieka.
Jest wieczny ogień w zamku Swentoroga 35 35 zamek Swentoroga – Zamek wileński, gdzie był niegdyś utrzymywany Znicz , to jest ogień wieczny. [przypis autorski]
,
Ten ogień żywią pobożne kapłany;
Jest wieczne źródło na górze Mendoga.
To źródło żywią śniegi i tumany:
Nikt moich westchnień i łez nie podsyca,
A dotąd boli serce i źrenica.
Pieszczoty ojca, matki uściśnienia,
Zamek bogaty, kraina wesoła,
Dni bez tęsknoty, nocy bez marzenia:
Spokojność na kształt cichego anioła,
We dnie i w nocy, na polu i w domie 36 36 w domie – dziś popr. Msc. lp: w domu. [przypis edytorski]
Strzegła mię z bliska, chociaż niewidomie 37 37 niewidomie – dziś: niewidocznie. [przypis edytorski]
.
Trzy piękne córki było nas u matki,
A mnie najpierwej żądano w zamęście;
Szczęśliwa młodość, szczęśliwe dostatki;
Któż mi powiedział, że jest inne szczęście?
Piękny młodzieńcze! Na coś mi powiedział
To, o czym w Litwie nikt pierwej nie wiedział?
O Bogu wielkim, o jasnych aniołach,
Kamiennych miastach, kędy wiara święta,
Gdzie lud w bogatych modli się kościołach,
I kędy dziewic słuchają książęta,
Waleczni w boju, jak nasi rycerze,
Czuli w miłości, jak nasi pasterze.
Gdzie człowiek, ziemne złożywszy pokrycie,
Z duszą ulata po rozkosznym niebie…
Ach, ja wierzyłam… bo niebieskie życie
Już przeczuwałam, gdym słuchała ciebie!
Ach, odtąd marzę w dobrych i złych losach,
Tylko o tobie, tylko o niebiosach!
Krzyż na twych piersiach oczy me weselił,
W nim oglądałam przyszłe szczęścia hasło…
Niestety! z krzyża gdy piorun wystrzelił,
Wszystko dokoła ucichło, zagasło!…
Nic nie żałuję, choć gorzkie łzy leję,
Boś wszystko odjął, zostawił nadzieję.
*
Nadzieję, cichym powtórzyły echem
Brzegi jeziora, doliny i knieje.
Zbudził się Konrad i z dzikim uśmiechem:
«Gdzież jestem – wołał – tu słychać – nadzieje?!…
Na co te pieśni?… Pomnę 38 38 pomnieć – pamiętać; tu forma 1.os.cz.ter.: pomnę. [przypis edytorski]
twoje szczęście:
Trzy piękne córki było was u matki,
Ciebie najpierwej żądano w zamęście…
Biada, o biada wam, nadobne kwiatki!
Straszliwa żmija wkradła się do sadu,
A kędy piersią prześliźnie się błędną,
Usechną trawy i róże uwiędną,
I będą żółte jako piersi gadu!
Uciekaj myślą i dni przypominaj,
Które byś dotąd pędziła wesoło,
Gdyby… Ty milczysz?… Śpiewaj i przeklinaj;
Niechaj łza straszna, co głazy przecieka,
Nie ginie darmo; zdejmę szyszak z głowy,
Tu niechaj spadnie, niech mi pali czoło;
Tu niechaj spadnie, jam cierpieć gotowy:
Chcę znać zawczasu, co mię w piekle czeka».
Głos z wieży
«Daruj, mój miły, daruj mi, jam winna.
Przyszedłeś późno, tęskno było czekać,
I mimowolnie jakaś pieśń dziecinna…
Precz mi z tą pieśnią!… Miałaż bym 39 39 miałaż bym – forma trybu przypuszczającego z partykułą wzmacniającą -że, którą można zapisać też: miałabymże; znaczenie: czyż miałabym. [przypis edytorski]
narzekać?
Z tobą, mój luby, z tobąśmy przeżyli 40 40 tobąśmy przeżyli – przeżyliśmy z tobą (przykład ruchomości końcówki fleksyjnej czasownika). [przypis edytorski]
Znikomą chwilę: lecz tej jednej chwili
Nie będę mieniać 41 41 mieniać (daw.) – zamieniać. [przypis edytorski]
z całą ziemian zgrają
Na ciche życie przepędzone w nudzie!
Ty sam mówiłeś, że zwyczajni ludzie
Są jako konchy 42 42 koncha – muszla. [przypis edytorski]
, co się w bagnie tają:
Ledwie raz na rok, falą niepogody
Wypchnięte, z mętnej pokażą się wody,
Otworzą usta, raz westchną ku niebu
I znowu wrócą do swego pogrzebu 43 43 pogrzeb – tu: miejsce, w którym jest się zagrzebanym. [przypis edytorski]
.
Nie, jam na takie szczęście nie stworzona!
Jeszcze w ojczyźnie ciche pędząc życie,
Nieraz w pośrodku towarzyszek grona
Za czymś tęskniłam i wzdychałam skrycie,
I czułam serca niespokojne bicie.
Nieraz z poziomej uciekałam łąki,
I na najwyższym stanąwszy pagórku,
Myśliłam sobie: gdyby te skowronki
Ze skrzydeł swoich dały mi po piórku,
Poszłabym z nimi i tylko z tej góry
Chciałabym jeden mały kwiat uszczyknąć,
Kwiat niezabudki, a potem za chmury
Lecieć wysoko! wysoko! i – zniknąć…
Tyś mię wysłuchał! Ty, skrzydły orlemi,
Monarcho ptaków, wzniosłeś mię do siebie!..
Teraz, skowronki, o nic was nie proszę:
Bo gdzież ma lecieć, po jakie rozkosze,
Kto poznał Boga wielkiego na niebie
I kochał męża wielkiego na ziemi?»
Konrad
«Wielkość! i znowu wielkość, mój aniele!
Wielkość dla której jęczymy w niedoli!…
Kilka dni jeszcze, niech serce przeboli,
Kilka dni tylko – już ich tak niewiele…
Stało się! Próżno po czasie żałować;
Płaczmy – lecz niechaj drżą nieprzyjaciele:
Bo Konrad płakał – ażeby mordować.
Po coś tu przyszła, po co, moja droga!
Z klasztornych murów, z świątyni pokoju?
Jam się poświęcił na usługi Boga:
Nie lepiejż było w świętych jego murach
Z dala ode mnie płakać i umierać,
Niż tu, w krainie kłamstwa i rozboju,
W grobowej wieży, w powolnych torturach
Konać i oczy samotne otwierać,
I przez niezłomne tej kraty okucia
Pomocy żebrać… a ja słuchać muszę,
Patrzeć na długą skonania katuszę,
Stojąc z daleka, i kląć moję duszę,
Że w niej są jeszcze ostatki uczucia!…»
Głos z wieży
«Jeśli narzekasz, nie przychodź tu więcej!
Chociażbyś przyszedł, błagał najgoręcej,
Już nie usłyszysz! Już okno zamykam:
Spuszczę się znowu w moją wieżę ciemną,
Niechaj w milczeniu gorzkie łzy połykam.
Bądź zdrów na wieki, bądź zdrów, mój jedyny!
I niech zaginie pamięć tej godziny,
W której nie miałeś litości nade mną!»
Konrad
«Więc ty miej litość! Ty jesteś aniołem!
Stój! A jeżeli prośba cię nie wstrzyma,
O ten róg wieży uderzę się czołem,
Będę cię błagał skonaniem Kaima…»
Głos z wieży
«O, miejmy litość, nad sobą samemi!…
Pomnij, mój luby, że jak ten świat wielki,
Dwoje nas tylko na ogromnej ziemi,
Na morzach piasku dwie rosy kropelki;
Że lada wietrzyk, z ziemnego padołu
Znikniem na zawsze: ach, gińmyż pospołu!…
Nie na to przyszłam, ażeby cię dręczyć:
Nie chciałam przyjąć święcenia kapłanek,
Bo niebu serca nie śmiałam zaręczyć,
Póki w nim ziemski panował kochanek.
Pragnęłam zostać w klasztorze i skromnie
Oddać dni moje zakonnic usłudze:
Lecz tam, bez ciebie, wszystko wokoło mnie
Było tak nowe, tak dzikie, tak cudze…
Wspomniałam sobie, że po latach wielu,
Miałeś powrócić do Maryi-grodu,
Szukając zemsty na nieprzyjacielu
I broniąc sprawy biednego narodu…
Kto czeka, lata myślami ukraca;
Mówiłam sobie: on już może wraca,
Może już wrócił… czyż nie wolno żądać,
Gdy mam żyjąca zakopać się w grobie,
Abym cię mogła raz jeszcze oglądać,
Abym przynajmniej umarła przy tobie?…
Pójdę więc, rzekłam, w pustelniczym domku,
Około drogi, na skały ułomku,
Zamknę się sama: może rycerz jaki
Koło mej chatki przechodzący blisko,
Wymówi czasem kochanka nazwisko;
Może pomiędzy obcymi szyszaki
Ujrzę znak jego; niech odmieni zbroje,
Niechaj na tarczy obce godła kładnie,
Niech twarz odmieni… jeszcze serce moje,
Z daleka nawet, kochanka odgadnie;
I gdy go ciężka powinność przymusza
Wszystko dokoła wyniszczać i krwawić,
Wszyscy go przeklną – będzie jedna dusza,
Co mu z daleka śmie pobłogosławić!…
Tu mój obrałam domek i grobowiec,
W cichej ustroni, kędy świętokradzki
Mych jęków nie śmie podsłuchać wędrowiec.
Ty, wiem, że lubisz samotne przechadzki;
Myśliłam 44 44 myśliłam (daw.) – dziś popr. myślałam. [przypis edytorski]
sobie: on może z wieczora
Wybieży z dala od swych towarzyszy,
Pomówić z wiatrem i z falą jeziora,
Pomyśli o mnie i głos mój usłyszy…
Niebo spełniło niewinne życzenia!
Przyszedłeś, moje zrozumiałeś pienia!…
Dawniej prosiłam, by mię twym obrazem
Sny pocieszały, choć obraz był niemy:
Dziś, ile szczęścia! Dziś, możemy razem —
Razem zapłakać…»
Читать дальше