Henryk Sienkiewicz - W pustyni i w puszczy
Здесь есть возможность читать онлайн «Henryk Sienkiewicz - W pustyni i w puszczy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2016, Издательство: Array Иностранный паблик, Жанр: foreign_antique, foreign_prose, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:W pustyni i w puszczy
- Автор:
- Издательство:Array Иностранный паблик
- Жанр:
- Год:2016
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:2.71 / 5. Голосов: 7
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
W pustyni i w puszczy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W pustyni i w puszczy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
W pustyni i w puszczy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W pustyni i w puszczy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Na rynku ceny były wygórowane. Daktylów nie mógł Staś dostać zupełnie, a znaczną część ryżu odebrał mu „dla chorego brata” Gebhr. Chłopiec opierał się temu z całej siły, wskutek czego skończyło się na szarpaninie i bitwie, z których oczywiście słabszy wyszedł z mnóstwem sińców i guzów. Okazało się przy tym i okrucieństwo Chamisa. Okazywał on przywiązanie tylko do Saby i karmił go surowym mięsem. Natomiast na nędzę dzieci, które znał przecie od dawna i które zawsze były dla niego dobre, patrzył z największą obojętnością, a gdy Staś zwrócił się do niego z prośbą, by przynajmniej Nel udzielał trochę pokarmu, odpowiedział śmiejąc się:
– Idź żebrać.
I doszło na koniec do tego, że Staś w następnych kilku dniach, chcąc ratować Nel od głodowej śmierci – żebrał. Nie zawsze było to bezskuteczne. Czasem jakiś dawny żołnierz lub oficer egipskiego chedywa dał mu parę piastrów lub kilka fig suszonych i obiecał wspomóc go jeszcze nazajutrz. Raz trafił na misjonarza i siostrę miłosierdzia, którzy wysłuchawszy jego historii zapłakali nad losem obojga dzieci – i lubo sami wycieńczeni głodem, podzielili się z nim wszystkim, co mieli. Obiecali mu też odwiedzić ich w szałasach i nazajutrz przyszli rzeczywiście w nadziei, że może uda się im zabrać dzieci, aż do czasu wyruszenia pocztą, do siebie. Ale Gebhr z Chamisem przepędzili ich korbaczami. Nazajutrz Staś spotkał ich jednak znowu i dostał od nich miarkę ryżu oraz dwa proszki chininy, które misjonarz polecił mu zachować jak najstaranniej, w przewidywaniu, że w Faszodzie niechybnie czeka ich oboje febra.
– Pojedziecie teraz – mówił – wzdłuż rozlewisk Białego Nilu, czyli wśród tak zwanych suddów. Rzeka nie mogąc płynąć swobodnie przez zatory utworzone z roślin i z liści, które prąd wody znosi i osadza w płytszych miejscach, tworzy tam obszerne i zaraźliwe błota, wśród których febra nie oszczędza nawet Murzynów. Strzeżcie się szczególnie noclegów bez ognia, na gołej ziemi.
– My byśmy już chcieli umrzeć – odpowiedział prawie z jękiem Staś.
Na to misjonarz podniósł swą wynędzniałą twarz i przez chwilę modlił się, po czym przeżegnał chłopca i rzekł:
– Ufaj w Bogu. Nie wyparłeś się Go, więc miłosierdzie Jego i opieka będzie nad tobą.
Staś próbował nie tylko żebrać, ale i pracować. Widząc pewnego dnia gromady ludzi pracujące na placu modlitwy, przyłączył się do nich i jął nosić glinę na parkan, którym plac miał być otoczony. Śmiano się z niego i potrącano go, ale pod wieczór, stary szejk pilnujący robót dał mu dwanaście daktylów. Staś rad był z tej zapłaty niezmiernie, daktyle bowiem stanowiły obok ryżu jedyny zdrowy pokarm dla Nel, a było o nie coraz trudniej w Omdurmanie.
Przyniósł je więc z dumą małej siostrzyczce, której oddawał wszystko, co mógł dostać, sam żywiąc się od tygodnia prawie wyłącznie durrą wykradaną wielbłądom. Nel ucieszyła się bardzo na widok ulubionych owoców, ale chciała, żeby się z nią podzielił. Więc wspiąwszy się na paluszki położyła mu ręce na ramionach i zadarłszy główkę poczęła patrzeć mu w oczy i prosić:
– Staś! zjedz połowę, zjedz!
A on na to odrzekł:
– Jadłem już, jadłem! O, taki jestem syty!
I uśmiechnął się, ale zaraz począł przygryzać wargi, by się nie rozpłakać, gdyż był po prostu głodny. Obiecywał sobie, że nazajutrz pójdzie znów na zarobek. Tymczasem stało się inaczej. Rano przyszedł mulazem od Abdullahiego z oznajmieniem, że poczta wielbłądzia wychodzi na noc do Faszody, i z rozkazem kalifa, by Idrys, Gebhr, Chamis i dwaj Beduini gotowali się wraz z dziećmi do drogi. Gebhra zdumiał i oburzył ten rozkaz, więc oświadczył, że nie pojedzie, gdyż brat jego chory i nie ma go kto pilnować, a gdyby nawet był zdrów, to i tak obaj postanowili pozostać w Omdurmanie.
Lecz mulazem odpowiedział:
– Mahdi ma jedną tylko wolę, a Abdullahi, jego kalif, a mój pan, nie zmienia nigdy rozkazów. Brata twego będzie pilnować niewolnik, ty zaś pojedziesz do Faszody.
– Więc pójdę i oznajmię mu, że nie pojadę.
– Do kalifa wchodzą tylko ci, których on sam chce widzieć. A jeśli gwałtem wedrzesz się do niego bez pozwolenia, wyprowadzą cię – na szubienicę.
– Allach akbar! to powiedz mi wyraźnie, że jestem niewolnikiem.
– Milcz i słuchaj rozkazów! – odpowiedział mulazem.
Sudańczyk widział w Omdurmanie szubienice łamiące się pod ciężarem wisielców, które co dzień z wyroków srogiego Abdullahiego ubierano w nowe ciała – i zląkł się. To, co mu powiedział mulazem, że Mahdi ma tylko jedną wolę, a Abdullahi raz tylko rozkazuje – powtarzali wszyscy derwisze. Nie było więc rady – i trzeba było jechać.
„Nie zobaczę już więcej Idrysa!” – myślał Gebhr. I w jego tygrysim sercu taiło się jednak jakieś przywiązanie do starszego brata, gdyż na myśl, że musi go opuścić w chorobie, ogarnęła go rozpacz. Próżno Chamis i Beduini przekładali mu, że może w Faszodzie będzie lepiej niż w Omdurmanie i że Smain prawdopodobnie wynagrodzi ich hojniej, niż to uczynił kalif. Żadne słowa nie mogły złagodzić żalu i złości Gebhra, która to złość odbiła się przeważnie na Stasiu.
Był to dla chłopca prawdziwie męczeński dzień. Nie pozwolono mu pójść na rynek, więc nie mógł nic zarobić ani uprosić, a musiał pracować jak niewolnik przy jukach, które przygotowywano do podróży, co przychodziło mu tym trudniej, że z głodu i zmęczenia osłabł bardzo. Był już pewien, że w drodze umrze, jeśli nie pod korbaczem Gebhra, to z wycieńczenia.
Na szczęście Grek, który miał dobre serce, przyszedł przed wieczorem odwiedzić dzieci i pożegnać, a zarazem opatrzyć je na drogę. Przyniósł im także kilka proszków chininy, a prócz tego trochę paciorków szklanych i trochę żywności. Przede wszystkim jednak, dowiedziawszy się o chorobie Idrysa, zwrócił się do Gebhra oraz Chamisa i Beduinów.
– Wiedzcie – rzekł im – że przychodzę tu z rozkazu Mahdiego.
A gdy słysząc to uderzyli czołem, tak mówił dalej:
– Macie w drodze żywić dzieci i obchodzić się z nimi dobrze. Mają one zdać sprawę z waszego postępowania Smainowi. Smain zaś napisze o tym do proroka. Jeśli przyjdzie tu na was jakakolwiek skarga, następna poczta przywiezie wam wyrok śmierci.
Nowy pokłon był jedyną odpowiedzią na te słowa, przy czym Gebhr i Chamis mieli miny psów, którym nałożono kaganiec.
Grek zaś kazał im pójść precz, po czym tak odezwał się po angielsku do dzieci:
– Zmyśliłem to wszystko, gdyż Mahdi nie wydał co do was żadnych nowych rozkazów. Ale ponieważ powiedział, że macie jechać do Faszody, więc trzeba, żebyście mogli do niej żywi dojechać. Liczę też i na to, że żaden z tych ludzi nie zobaczy już przed wyjazdem ani Mahdiego, ani kalifa.
Po czym do Stasia:
– Miałem do ciebie, chłopcze, urazę i mam ją jeszcze. Czy wiesz, że omal mnie nie zgubiłeś? Mahdi obraził się i na mnie i żeby uzyskać jego przebaczenie, musiałem znaczną część majątku oddać Abdullahiemu, a i to jeszcze nie wiem, czy uratowałem się na długo. W każdym razie nie będę mógł pomagać jeńcom tak, jak pomagałem dotychczas. Ale mi was żal, a zwłaszcza (i tu ukazał na Nel) jej... Mam córkę w tym samym wieku... którą kocham więcej niż własne życie... Dla niej uczyniłem wszystko to, com uczynił... Chrystus będzie mnie za to sądził... Nosi ona dotychczas pod suknią na piersiach srebrny krzyżyk... Na imię jej tak jak tobie, moja mała. Gdyby nie ona, wolałbym i ja umrzeć niż żyć w tym piekle.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «W pustyni i w puszczy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W pustyni i w puszczy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «W pustyni i w puszczy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.