Henryk Sienkiewicz - W pustyni i w puszczy
Здесь есть возможность читать онлайн «Henryk Sienkiewicz - W pustyni i w puszczy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2016, Издательство: Array Иностранный паблик, Жанр: foreign_antique, foreign_prose, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:W pustyni i w puszczy
- Автор:
- Издательство:Array Иностранный паблик
- Жанр:
- Год:2016
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:2.71 / 5. Голосов: 7
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
W pustyni i w puszczy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W pustyni i w puszczy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
W pustyni i w puszczy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W pustyni i w puszczy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
I tu, jakkolwiek Staś upewniał go, że nikt w gromadzie nie rozumie po angielsku, zniżył jednakże głos:
– Nie potrzebuję ci przy tym mówić, że to nie jest żadne zaparcie się wiary, żadna zdrada, żadne odstępstwo. W duszy każdy pozostał tym, czym był, i Bóg to widzi... Przed przemocą trzeba się ugiąć, choćby pozornie... Obowiązkiem człowieka jest bronić życia, i byłoby szaleństwem, a nawet grzechem narażać je – dlaczego? Dla pozorów, dla kilku słów, których jednocześnie możesz się w duszy zaprzeć? A ty pamiętaj, że masz w ręku życie nie tylko swoje, ale i życie swojej małej towarzyszki, którym nie wolno ci rozporządzać. Oczywiście!... Mogę ci zaręczyć, że jeśli Bóg wybawi cię kiedy z tych rąk, to ani sam sobie nie będziesz miał nic do zarzucenia, ani nikt nie będzie ci robił zarzutów – tak samo jak i nam wszystkim.
Grek mówiąc w ten sposób oszukiwał może własne sumienie, ale oszukało go także i milczenie Stasia, w końcu bowiem poczytał je za przestrach. Postanowił więc dodać chłopcu otuchy.
– Oto domy Mahdiego – rzekł. – Woli on mieszkać w tych drewnianych budach w Omdurmanie niż w Chartumie, chociaż tam mógłby zająć pałac Gordona. No, śmiało! Nie trać głowy! Na pytania odpowiadaj rezolutnie. Oni cenią tu odwagę. Nie myśl też, że Mahdi ryknie zaraz na ciebie jak lew. Nie! On uśmiecha się zawsze – nawet wtedy, kiedy nie zamyśla nic dobrego.
I to rzekłszy począł wołać na gromady stojące przed domem, by rozstąpiły się przed „gośćmi” proroka.
ROZDZIAŁ XVIII
Gdy weszli do izby, Mahdi leżał na miękkim tapczanie, otoczony przez żony, z których dwie wachlowały go wielkimi strusimi piórami, inne dwie drapały mu lekko podeszwy u nóg. Prócz żon byli obecni tylko: kalif Abdullahi i kalif Szeryf, gdyż trzeci, Ali-uled-Helu wyprawiał w tym czasie wojska na północ, a mianowicie do Berberu i Abu-Hammed, które już przedtem zostały zdobyte przez derwiszów. Na widok wchodzących prorok odsunął żony i siadł na tapczanie. Idrys, Gebhr i dwaj Beduini padli na twarze, a potem uklękli ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma. Grek skinął na Stasia, by uczynił to samo, ale chłopiec udając, że tego nie widzi, skłonił się tylko i pozostał wyprostowany. Twarz mu zbladła, ale oczy świeciły mocno i z całej jego postawy i podniesionej hardo do góry głowy, z zaciśniętych ust, łatwo było poznać, że coś przeważyło się w nim, że niepewność i obawa przeszły, że powziął jakieś nieugięte postanowienie, od którego za nic nie odstąpi. Grek zrozumiał to widocznie, gdyż wielki niepokój odbił się w jego rysach. Mahdi objął oboje dzieci przelotnym spojrzeniem, rozjaśnił swą tłustą twarz zwykłym uśmiechem, po czym zwrócił się naprzód do Idrysa i Gebhra.
– Przybyliście z dalekiej północy – rzekł.
Idrys uderzył czołem o ziemię.
– Tak jest, o Mahdi! Należymy do pokolenia Dangalów, przeto porzuciliśmy nasze domy w Fajumie, aby klęknąć u twoich błogosławionych stóp.
– Widziałem was w pustyni. Straszna to droga, ale posłałem anioła, który was strzegł i ochraniał od śmierci z ręki niewiernych. Wyście go nie widzieli, ale on czuwał nad wami.
– Dzięki ci, odkupicielu.
– I przywieźliście Smainowi te dzieci, aby je zamienił na własne, które Turcy uwięzili wraz z Fatmą w Port-Saidzie.
– Tobie chcieliśmy służyć.
– Kto mnie służy, służy własnemu zbawieniu, więc otworzyliście sobie drogę do raju. Fatma jest moją krewną... Ale zaprawdę mówię wam, że gdy podbiję cały Egipt, wówczas krewna moja i jej potomstwo odzyskają i tak wolność.
– A więc uczyń z tymi dziećmi, co chcesz, błogosławiony!...
Mahdi przymknął powieki, potem je otworzył, uśmiechnął się dobrotliwie i skinął na Stasia.
– Zbliż się tu, chłopcze.
Staś postąpił kilka kroków energicznym, jakby żołnierskim chodem, skłonił się po raz drugi, potem wyprężył się jak struna i patrząc wprost w oczy Mahdiego czekał.
– Czy radzi jesteście, że przyjechaliście do mnie? – zapytał Mahdi.
– Nie, proroku. Zostaliśmy porwani mimo naszej woli od naszych ojców.
Prosta ta odpowiedź uczyniła pewne wrażenie – i na przywykłym do pochlebstw władcy, i na obecnych. Kalif Abdullahi zmarszczył brwi. Grek przygryzł wąsy i począł wyłamywać sobie palce, Mahdi jednakże nie przestał się uśmiechać.
– Ale – rzekł – jesteście za to u źródła prawdy. Czy chcesz napić się z tego źródła?
Nastała chwila milczenia, więc Mahdi sądząc, że chłopiec nie zrozumiał pytania, powtórzył je wyraźniej:
– Czy chcesz przyjąć moją naukę?
Na to Staś ręką, którą trzymał przy piersiach, zrobił nieznacznie znak krzyża świętego, jakby z tonącego okrętu miał skoczyć w odmęt wodny.
– Proroku – rzekł – twojej nauki nie znam, więc gdybym ją przyjął, uczyniłbym to tylko ze strachu jak tchórz i człowiek podły. A czyż zależy ci na tym, by wiarę twoją wyznawali tchórze i ludzie podli?
I tak mówiąc patrzył wciąż wprost w oczy Mahdiego. Uczyniła się taka cisza, że słychać było brzęczenie much.
Lecz stała się zarazem rzecz nadzwyczajna. Oto Mahdi zmieszał się i na razie nie umiał znaleźć odpowiedzi. Uśmiech zniknął mu z twarzy, na której odbiło się zakłopotanie i niechęć. Wyciągnąwszy rękę wziął tykwę napełnioną wodą z miodem i począł pić, ale widocznie dlatego tylko, by zyskać na czasie i pokryć zmieszanie.
A dzielny chłopak, nieodrodny potomek obrońców chrześcijaństwa, prawa krew zwycięzców spod Chocimia i Wiednia, stał z podniesioną głową czekając wyroku. Na wychudłych, opalonych przez pustynny wicher policzkach wykwitły mu jasne rumieńce, oczy rozbłysły, a ciałem wstrząsnął dreszcz zapału. „Oto – mówił sobie – wszyscy inni przyjęli jego naukę, a jam nie zaparł się wiary ni duszy.” I lęk przed tym, co mogło i miało nastąpić, przytaił mu się w tej chwili w sercu, a natomiast zalała je radość i duma.
A tymczasem Mahdi postawił tykwę i zapytał:
– Więc odrzucasz moją naukę?
– Jestem chrześcijaninem jak mój ojciec...
– Kto zamyka uszy na głos boży – rzekł z wolna, zmienionym głosem Mahdi – jest tylko drzewem na opał.
Na to – znany ze srogości i okrucieństwa kalif Abdullahi zabłysnął swymi białymi zębami jak dziki zwierz i ozwał się:
– Zuchwała jest mowa tego chłopca, przeto ukarz go, panie, lub pozwól, abym ukarał go ja.
„Stało się!” – pomyślał Staś.
Lecz Madhi pragnął zawsze, by sława jego miłosierdzia rozchodziła się nie tylko między derwiszami, ale i w całym świecie, pomyślał więc, że wyrok zbyt surowy, zwłaszcza na małego jeszcze chłopca, mógłby zaszkodzić tej sławie.
Przez chwilę przesuwał paciorki różańca i myślał, a następnie rzekł:
– Nie. Te dzieci porwano dla Smaina, więc choć ja w żadne układy z niewiernymi wchodzić nie będę, trzeba odesłać je Smainowi. Taka jest wola moja.
– Stanie się wedle niej – odpowiedział kalif.
Lecz Mahdi wskazał mu Idrysa, Gebhra i Beduinów:
– Tych ludzi nagródź ode mnie, o Abdullahi, albowiem wielką i niebezpieczną odbyli podróż, aby służyć Bogu i mnie.
Po czym skinął na znak, że posłuchanie skończone, a zarazem rozkazał Grekowi, by wyszedł także. Ów, gdy znalazł się znowu w ciemnościach na placu modlitw, schwycił za ramię Stasia i począł nim potrząsać z gniewem i rozpaczą.
– Przeklęty! zgubiłeś to dziecko niewinne – mówił wskazując na Nel – zgubiłeś siebie, a może i mnie.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «W pustyni i w puszczy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W pustyni i w puszczy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «W pustyni i w puszczy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.