Robert Wegner - Pamięć wszystkich słów

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Pamięć wszystkich słów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2015, ISBN: 2015, Издательство: satan, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pamięć wszystkich słów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pamięć wszystkich słów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pamięć wszystkich słów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pamięć wszystkich słów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Tak. Pierwsza krew. Deana pokiwała głową. Ich plemię od wielu lat nie brało udziału w prawdziwej wojnie, afraagra od wielu lat nie musiała odpierać żadnego ataku, meekhański najazd skierowany był na plemiona mieszkające bardziej na zachód, więc z kobiet jej osady tylko ta głupia, parszywa suka, ta…

Przymknęła oczy. Takie myśli o kimś, kto dzieli z tobą cień tych samych skał i czerpie wodę z tych samych źródeł, są grzechem.

Kendet’h . Oweyreth – trzynasta modlitwa o zrozumienie.

Pani na Niebie. Ja, Deana d’Kllean, dopiero przed miesiącem po raz pierwszy przelałam prawdziwą krew.

Prawdziwą krew nie w ćwiczebnym pojedynku, lecz w walce na śmierć i życie.

Na śmierć i życie, bo widziałam głód i obłęd w oczach mojej przeciwniczki.

Przeciwniczki, która przyszła do afraagry na prośbę oszalałej z bólu i nienawiści kobiety.

Kobiety, która nienawiścią niszczy własny ród, choć tego nie dostrzega.

Nie dostrzega, więc jest ślepa, a ślepcom należy współczuć i podać dłoń.

Dłoń przyjaźni, dłoń niosącą chleb i wino, a w ostateczności wyzwolenie od bólu.

Bólu, którym zarażają innych.

Pani na Niebie.

Czy jeśli wyzwę Lenganę h’Lenns na pojedynek, to wyzwolę ją od bólu?

Kendet’h nie zawsze niesie odpowiedzi. Czasem jest tylko drogą prowadzącą do pytań.

W tym przypadku pytanie brzmiało: „Czy naprawdę tego chcę?”. Czy to pragnienie mojej duszy, myślała, czy żądza zemsty? Lengana h’Lenns sprowadziła swoją kuzynkę do afraagry , nie podając prawdziwego powodu jej wizyty. Zaprosiła węża między nieświadomych ludzi tylko po to, by zabić ją, Deanę d’Kllean. Oczywiście nikt w osadzie nie podważał prawa matrony do zemsty, kim byliby Issaram, gdyby nie uznawali takich rzeczy za część swojego dziedzictwa. Nawet sposób, jaki wybrała Lengana, choć wielu mógł się nie podobać – w końcu wpuszczenie do afraagry szalonej zbójczyni narażało wszystkich – mieścił się jakoś w Prawie Harudiego. Omalana, jako kuzynka Lengany, też mogła chcieć odpłacić za przelaną krew, ale sytuacja była niezwykła. Pierwsza kobieta w rodzie h’Lenns mściła się za śmierć dwóch synów, którzy zginęli z ręki… kogo?

Deana od wielu miesięcy nie myślała o bracie, Yatech zniknął, całkowicie ulotnił się z życia plemienia, jakby nigdy się nie narodził. Opłakiwała go przez trzy dni, gdy krew na placu ćwiczeń rudziała, a z domostwa rodu h’Lenns dochodził żałobny skowyt. Po tym, co zrobił jej młodszy brat, ona nie miała prawa do publicznej żałoby, nie mogła przeżywać straty, posypując głowę popiołem i drąc szaty. Przez trzy dni i noce nie wychodziła z sypialni, nie jedząc i nie pijąc, płacząc w poduszkę, po czym obmyła twarz, ubrała się i poszła pomagać w kuchni.

Z tamtych dni pamiętała tylko swój ból i wściekłość. Yatech wybrał własną drogę, wstąpił na nią i czas zamknął się wokół niego w pętli, wymazując wszystkie jego dni z historii ludów Issaram. Powinno jej być łatwiej, dlatego że przez kilka lat przebywał poza afraagrą i wrócił tylko na chwilę. Lecz nie było. Gdyby wtedy tak bardzo nie tęskniła, gdyby nie cieszyła się tak strasznie z jego powrotu. A on zostawił ją samą jak źdźbło trawy rzucone na pustynny wiatr. Trzy dni łez to i tak zbyt wiele.

Wszyscy w rodzie zachowywali się, jakby nic nie zaszło, za co była im wdzięczna, nie zniosłaby współczujących gestów, porozumiewawczych spojrzeń, całej tej otoczki towarzyszącej niepotrzebnej litości. Pokaleczyłaby każdego, kto ośmieliłby się ją pocieszać. Nawet wizyta, którą trzy miesiące później złożył im ten Meekhańczyk, zdruzgotany, poharatany mężczyzna o duszy jak kawałek zwęglonego drewna, tlącej się tylko chęcią odwetu, nie wstrząsnęła nią za bardzo. Rozmawiali wtedy przez kilka godzin, pokazała mu nawet wykutą w kamieniu historię plemienia, by zrozumiał, kim są.

Nie był pierwszym, który próbował ich pojąć. W afraagrze zjawiało się wielu takich, kupców, handlarzy, misjonarzy opiewających potęgę tego lub innego bóstwa, ba, nawet kapłanów i mnichów samej Wielkiej Matki, którzy, o ironio, przychodzili, by nawracać jej lud. To trochę tak, jakby małe dziecko chciało uczyć ojca władania mieczem. Mało który z nich to rozumiał. Odchodzili na północ, za góry, albo na południe, za pustynię, spowici w kokon własnych przesądów, wyobrażeń i poczucia wyższości równie mocno, jak w chwili, gdy spotykali Issaram. Ale on, AerinkerNoel, chyba wreszcie pojął, jak bardzo się różnią, chyba otworzył oczy i spojrzał na nich spoza meekhańskoimperialnego woalu, który od dziecka nosił na twarzy. W każdym razie nie wrócił do afraagry na czele bandy najemników, których kupił.

Czasem tego żałowała.

Więcej o nim nie słyszała, ale też nie nadstawiała zbytnio uszu. Dlaczegóż to miałaby się interesować losem jakiegoś kupca?

Otrząsnęła się z tych wspomnień. Dziś to dziś, a ją czekała inna walka.

Skończyła się ubierać i wyszła na zewnątrz.

Przed rodowym domostwem spotkała ciotkę Vegrelę. Starsza kobieta zmierzyła ją od stóp do głów, uśmiechnęła się z uznaniem i wskazała grupkę młodych mężczyzn zajętych demonstracyjnym niepatrzeniem w ich stronę.

– Ślubne pasy się plotą od takich spojrzeń – mruknęła. – Wkrótce będziesz w nich przebierać.

Deana oddała uśmiech, ale wzruszyła ramionami.

– Najpierw sąd.

– Racja.

Minął miesiąc, zdjęto pieczęcie z obu domostw i wezwano ich przedstawicieli przed starszyznę osady.

Deana czuła się pewnie, bo sprawa była prosta. Ona, Deana d’Kllean, miała tylko jednego brata, Verneana, który zginął w walce z koczownikami, a synowie Lengany h’Lenns pozabijali się nawzajem w czasie ćwiczebnego pojedynku. Zdarza się, co prawda rzadko, ale się zdarza. Wszyscy współczują rodowi h’Lenns tej strasznej straty, lecz życie się nie kończy, a plemię musi trwać.

Wina leżała więc po stronie Lengany, bo gdzie były podstawy do ściągnięcia do afraagry Omalany? Kobiety, która choć potrafiła posługiwać się bronią na poziomie mistrzowskim, która otwierała się na khaan’s i potrafiła dać się ponieść jego tańcowi, nie była w stanie przyjąć wszystkich darów, jakie niósł trans. To on władał nią, nie ona nim. Nie potrafiła kontrolować gniewu, bitewnego szału, żądzy krwi, walczyła, póki nie zabiła przeciwnika. Obce jej były – płynące z prawdziwego zrozumienia, czym jest khaan’s – współczucie i szacunek dla życia. Zachowywała się niczym wąż, kąsający odruchowo, całkowicie obojętny na śmierć, którą przynosi.

Deana powinna się tego domyślić od razu, gdy widziała, jak Omalana zabija Kensję. Na twarzy starszej kobiety nie drgnął nawet jeden mięsień, po prostu strzepnęła klingę, wytarła krew o szatę zabitej dziewczyny, schowała szablę do pochwy, odwróciła się i, jakby nigdy nic, kontynuowała przerwaną pogawędkę z jedną z krewnych męża Lengany.

To Kensja ją wyzwała, głupio i nierozważnie, to Kensja pierwsza wyciągnęła broń. Lecz nikt się nie spodziewał, że walka będzie miała taki koniec. Starsza mistrzyni powinna rozbroić młódkę, a gdyby chciała jej dać nauczkę, naznaczyć skórę blizną, może nawet, jeśli nauczka miałaby być szczególnie dotkliwa, na twarzy. Ale nie, Omalana sparowała kilka ataków dziewczyny, po czym od niechcenia, schodząc z linii prostego sztychu, rąbnęła ją w skroń.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pamięć wszystkich słów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pamięć wszystkich słów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Wegner - Niebo ze stali
Robert Wegner
Robert Wegner - Północ-Południe
Robert Wegner
Robert Wegner - Wschód - Zachód
Robert Wegner
Джон Катценбах - Pamišėlio istorija
Джон Катценбах
Robert Wagner - Die Grump-Affäre
Robert Wagner
Olaf Wegner - Eleonora
Olaf Wegner
Jennifer Wegner - SOKO Mord-Netz
Jennifer Wegner
Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Тадеуш Доленга-Мостович - Щоденник пані Ганки = Pamiętnik pani Hanki
Тадеуш Доленга-Мостович
Отзывы о книге «Pamięć wszystkich słów»

Обсуждение, отзывы о книге «Pamięć wszystkich słów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x