Artur Baniewicz - Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej

Здесь есть возможность читать онлайн «Artur Baniewicz - Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Co? – zdziwił się Długi.

– Jak się zlatuje z równoważni i omal nie łamie karku, to lepiej przyznać się do kaca niż kłopotów z błędnikiem. Co? – spojrzała na lekko osłupiałego Kiernackiego. – Jeszcze ci Dopierała nie wypaplał? Spieprzyłam pokazowo ostatni sprawdzian. Bogu dzięki, że to było bez strzelania, bo jeszcze bym komu krzywdę zrobiła.

– O czym ty…?

– Jesienią przyplątało się zapalenie ucha. Potem było dobrze, a potem okazało się, że siadł mi błędnik. To znaczy… siada. Rzadko, w sumie ze cztery razy mnie dopadło, ale w GROM-ie cztery razy na pół roku to prawie jak ten wózek – trąciła stopą przednie koło fotela. – Wyłgałam się, że to przez ochlaj poprzedniego dnia. Uwierzyli. Ale jak wróciłam do domu, naprawdę się zalałam. I od tej pory albo udaję, że jestem pijana, albo że trzeźwa. Strasznie męczące; w końcu się człowiekowi wszystko myli.

– Masz problemy… – Nie dokończył. Rozjaśniło mu się nagle w głowie. – Ta kłoda przy ziemiance! To dlatego spadłaś? – Nie zdążyła odpowiedzieć. – Ty kretynko, mógł cię zabić! Trzeba było mi powiedzieć!

Wzruszyła ramionami. Długi przyglądał im się zaintrygowany.

– Trochę się pogubiłem – wyznał.

– Dano mi do zrozumienia, że jeśli się dobrze spiszę w tej akcji, zostanę w jednostce. Jako psycholog, ktoś z planowania… W każdym razie na stałe. Może to żałosne, ale taki sobie postawiłam cel w życiu: zostać na zawodowego, nabyć prawa do mieszkania i emerytury. Problem w tym – dopowiedziała ciszej – że w przeciwieństwie do pana nie mam się gdzie podziać. Jak wylecę z armii… Wiem, że z waszej perspektywy inaczej to wygląda, ale nie jestem już młoda. Nie na rynku pracy.

Przez chwilę było cicho.

– Ta akcja – upewnił się gospodarz – to polowanie na Drzymalskiego? – Skinęła głową. – Nieciekawie.

– Nieciekawie – zgodziła się. Po czym wykonała wdech i zapytała na pozór obojętnie: – To jak będzie? Mam poczekać na schodach?

Kiernacki miał nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale Długi naturalnie przeniósł pytające spojrzenie na niego. Cholera.

– Myślę… Nie wsypie cię, jeśli obieca. – Ciężko było przepchnąć to przez gardło, za to potem przyszła ulga. Nawet się uśmiechnął. – No i zawsze to koleżanka po fachu. Żołnierz, nie glina.

Długi skinął z powagą głową, zakręcił fotelem i wjechał do większego z dwóch pokoi. Nie było tu ani jednego typowego mebla: wzdłuż ścian ciągnęły się stoły robocze, regały zawalone elektroniką wydłubaną z telewizorów i magnetowidów, jakimiś papierzyskami. Na honorowym miejscu rozgościł się komputer z całą baterią drukarek i temu podobnych.

– Trochę nieprzytulnie – posłał Izie łobuzerski uśmiech. – To dlatego, że mieszkam sam. Za dużo panienek w młodości.

– Błąd.

– Ba – rozłożył bezradnie ręce. – Za bardzo was lubię. Fajne jesteście. W sypialni powinien być drugi taboret – wskazał Kiernackiemu palcem. – Jak nie chcesz jej brać na kolana…

Kiedy Kiernacki powrócił z rozchwianym krzesłem, dziewczyna już siedziała blisko Długiego.

– Masz otwartą szafę…

– Kawalerski chlewik – wzruszył ramionami gospodarz. – To ten górny zawias. Odkładam remont do czasu, aż mi się kręgi zrosną.

– To nie moja sprawa, ale… Mieszkasz z kimś? Tam wiszą sukienki.

– A, sukienki… – Długi napełnił kieliszek, po czym wyczarował skądś literatkę. – No tak. Człowiek starzeje się, ale mądrzejszy nie robi. To pamiątka po takiej jednej Marioli. Ze wsi bidula przyjechała, nie miała się gdzie zatrzymać, więc pomieszkaliśmy trochę. Nawet miła dziewczyna, tyle że rodzicom grad pole zniszczył i forsa się zrobiła na gwałt potrzebna, więc Mariola dała nogę z paroma magnetowidami.

– Okradła pana? – Oczy Izy pociemniały.

– E, nie ma o czym… Twoje – podał Kiernackiemu szklaneczkę. – Ubezpieczony już wtedy byłem. Raz i drugi dostałem po łbie od paru gówniarzy, więc ubezpieczyłem warsztat. Gorzej, że nie znam adresu. Nie mam jak napisać i poprosić, żeby wróciła.

– Chciałby pan, żeby wróciła?

– Przecież mówię, że nie zmądrzałem na starość.

Kiernacki wlał w gardło całą zawartość literatki. Wykrzywiło go.

– Innej nie chcesz? – zapytał po chwili. – Aż tak…?

Długi roześmiał się niezbyt radośnie.

– A wie pani – zwrócił się do Izy – cofam to o prymitywach. Bo Mariola była fajna, ale gdyby trafiła się jakaś inna, to też… Przyjemnie jest mieć do kogo usta otworzyć.

Unikając krzyżowania spojrzeń, znów sięgnął po butelkę.

– Darek szukał miłej, porządnej Rosjanki – powiedział niezbyt głośno Kiernacki. – To dla ciebie? – Spojrzenie gospodarza w pełni wystarczyło za odpowiedź. – Nie wiedziałeś?

– Rosjanki? Dla mnie? – coś zadrżało w głosie Długiego. Odwrócił szybko fotel, by potem wolno i ostrożnie napełniać kieliszek. – A to artysta… Żartowaliśmy kiedyś, a on na serio… Taki kretyński pomysł.

– Niekoniecznie – rzuciła niedbale Iza.

– A co w tym nie jest kretyńskiego? – podjął rękawicę Długi.

– W Rosji jest mnóstwo bardzo biednych ludzi. A z drugiej strony to nie Murzyni z jakiegoś afrykańskiego zadupia. Gdyby dobrze poszukać, znalazłaby się niejedna niegłupia dziewczyna po maturze, jeśli nie studiach, która z pocałowaniem ręki przyjechałaby tu w charakterze Marioli bis. Tyle że bez wynoszenia magnetowidów. Rozumiem, że z rosyjskim nie ma pan problemów. Na początek o filozofii może byście swobodnie nie pogadali, ale za to mógłby jej pan uczyć polskiego. Znakomity wstęp do nawiązania bliższych stosunków.

Długi przyglądał jej się z niedowierzaniem. Potem roześmiał się. Nie do końca szczerze.

– Pani to poważnie…? Ot tak – strzelił palcami – i do drzwi puka radosna rosyjska piękność z tekturową walizeczką? I to taka, która następnego dnia nie zwieje ze wszystkim, co mam?

– Gwarancji nigdy nie ma. Ale ma pan duże szanse. – Zaczęła odliczać na palcach, widząc jego otwarcie powątpiewające spojrzenie. – Kobieta potrzebuje bezpieczeństwa, to po pierwsze i najważniejsze. Kiedyś był to potężny facet z muskułami i sporo nam tego atawizmu zostało, ale na dłuższą metę, jeśli jest czas pomyśleć, rozum zwycięża. Więc nie mięśnie, a portfel. Sądząc po warsztacie – rozejrzała się – to mamy załatwione. Sądząc po zabawkach, które pan produkował dla Drzymalskiego – tym bardziej.

– Nie macie dowodów… – zaczął z lekkim roztargnieniem.

– Przepraszam, zbędna dygresja. Zgoda, nie mamy. Punkt drugi: bycie potrzebną. Kobieta lubi czuć się ważna w czyimś życiu. U pana miałaby to jak w banku. Punkt trzeci: małżeństwo. Z kaleką na wózku honor taki sobie, ale w przypadku cudzoziemki, chcącej zostać na stałe… Punkt piąty: seks. – Kiernacki poruszył się niespokojnie, ale gospodarzowi, o dziwo, nie drgnął ani jeden mięsień. Chłonął każdą sylabę wykładu. – Gdyby coś między wami zaiskrzyło, mógłby jej pan dać w łóżku prawie wszystko, o czym kobieta…

– Dobra, to akurat wiem – przerwał jej z lekkim uśmiechem. – Autopsja. Ale coś poplątałaś z liczeniem. Było trzy, a potem od razu pięć.

– Nie poplątałam – powiedziała spokojnie, patrząc mu w twarz. – Tylko nie chciałam mówić o dzieciach. Chociaż skoro już o to zahaczyliśmy… Na twoim miejscu poszukałabym panny z małym dzieckiem.

Przyglądał jej się zafascynowany. Gdyby nie alkohol, pewnie czułby się głęboko upokorzony, ale na szczęście wypił wystarczająco dużo.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Альфред Теннисон
Artur Baniewicz - Smoczy Pazur
Artur Baniewicz
Artur Baniewicz - Góra trzech szkieletów
Artur Baniewicz
Artur Baniewicz - Afrykanka
Artur Baniewicz
Artur Hermann Landsberger - Justizmord?
Artur Hermann Landsberger
Artur Brausewetter - Der Kampf mit den Geistern
Artur Brausewetter
Artur Hermann Landsberger - Lu, die Kokotte
Artur Hermann Landsberger
Artur Landsberger - Justizmord
Artur Landsberger
Arthur Symons - Poems in Prose
Arthur Symons
Отзывы о книге «Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej»

Обсуждение, отзывы о книге «Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x