Unknown - J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty

Здесь есть возможность читать онлайн «Unknown - J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

dzie żadnej odznaki, i że naprawdę nie warto było się męczyć i pracować na lekcji, no bo co w końcu, kurczę blade. Ale my żeśmy powiedzieli, że odznaka jest strasznie fajna, zresztą naprawdę dosyć się nam podobała i byliśmy okropnie zadowoleni, że mamy odznakę i możemy rozpoznawać chłopaków z naszej paczki, i postanowiliśmy nosić ją zawsze, nawet kiedy będziemy dorośli, żeby ludzie wiedzieli, że należymy do Bandy Mścicieli. Wtedy Euzebiusz powiedział, że wieczorem zrobi wszystkie odznaki u siebie w domu i żebyśmy jutro rano przynieśli do szkoły

szpilki, bo trzeba będzie przypiąć odznaki do kurtek. Zawołaliśmy wszyscy: „Hip, hip, hura!", Euzebiusz obiecał Alcestowi, że postara się narysować trochę liści laurowych, a Alcest dał mu kawałek szynki ze swojej kanapki.

Następnego dnia rano, kiedy Euzebiusz przyszedł na podwórko szkolne, wszyscy żeśmy do niego podbiegli.

— Przyniosłeś odznaki? — zapytaliśmy.

— Tak — powiedział Euzebiusz. — Napracowałem się strasznie, szczególnie przy wycinaniu, żeby wyszły okrągłe.

I dał każdemu po jednej. Odznaka była naprawdę bardzo ładna: niebiesko-biało-czerwona, z jakimiś brązowymi znakami pod splecionymi dłońmi.

— Co to jest, to brązowe? — zapytał Joachim.

— To liście laurowe — wyjaśnił Euzebiusz. — Nie miałem zielonej kredki.

I Alcest bardzo się ucieszył. A ponieważ każdy miał szpilkę, przypięliśmy sobie odznaki do klap od kurtek i byliśmy okropnie dumni. A potem Gotfryd spojrzał na Euzebiusza i zapytał:

— A dlaczego twoja odznaka jest dużo większa od naszych?

— No bo — powiedział Euzebiusz — odznaka wodza musi być większa od innych.

— A kto powiedział, że ty jesteś wodzem, jeśli wolno wiedzieć? — zapytał Rufus.

— To ja wpadłem na pomysł z odznaką — powiedział Euzebiusz. — Więc ja jestem wodzem, a jak się komuś nie podoba, to mogę dać mu w nos.

— Co to, to nie! — krzyknął Gotfryd. — Wodzem jestem ja!

— Żartujesz — powiedziałem.

— Jesteście wszyscy wstrętni! — krzyknął Euzebiusz. — Jak ma być tak, to oddajcie mi moje odznaki!

— Zobacz, co zrobię z twoją odznaką! — krzyknął Joachim, odpiął swoją odznakę, podarł ją, rzucił na ziemię, podeptał i o-pluł.

— Właśnie! — krzyknął Maksencjusz.

I wszyscy żeśmy podarli nasze odznaki, rzucili je na ziemię, podeptali i opluli.

— Może starczy już tego cyrku? — zapytał Rosół. — Nie wiem, co robicie, ale zabraniam wam robić to dłużej. Zrozumiano?

A kiedy sobie poszedł, powiedzieliśmy Euzebiuszowi, że nie jest naszym kolegą, że nigdy w życiu więcej się do niego nie odezwiemy i że nie należy już do naszej paczki.

Euzebiusz odpo-

wiedział, że ma to w nosie i że wcale nie chce należeć do bandy wstręciuchów. I poszedł sobie razem ze swoją odznaką wielkości spodka.

I teraz łatwo rozpoznać chłopaków, którzy należą do paczki: to ci, co nie mają niebiesko-biało-czerwonej odznaki z napisem EGMARJMK dookoła, dwiema splecionymi dłońmi pośrodku i brązowymi liśćmi laurowymi na dole.

Anonim

Wczoraj w szkole, na klasówce z historii, zdarzyło się coś niesamowitego. Ananiasz, który jest pierwszym uczniem w klasie i ulubieńcem naszej pani, podniósł rękę i zawołał:

— Psze pani! On ode mnie ściąga!

— Nieprawda, ty wstrętny kłamco — krzyknął Gotfryd.

Ale pani podeszła, wzięła kartkę Gotfryda i kartkę Ananiasza, spojrzała na Gotfryda, który zaczął płakać, postawiła mu pałę, a po klasówce zaprowadziła go do dyrektora. Pani wróciła do klasy sama i powiedziała:

— Drogie dzieci, Gotfryd postąpił bardzo źle: nie tylko ściągał od kolegi, ale w dodatku uparcie nie chciał się do tego przyznać, dodając kłamstwo do nieuczciwości. Wobec tego pan dyrektor zawiesił go na dwa dni w prawach ucznia. Mam nadzieję, że będzie to dla niego przestrogą oraz nauczy go, że na nieuczciwości daleko w życiu nie zajedzie. A teraz wyjmijcie zeszyty, zrobimy dyktando.

Na przerwie zastanawialiśmy się, co by tu zrobić, bo Gotfryd to dobry kumpel, a jak się jest zawieszonym, to rodzice strasznie krzyczą i zabraniają mnóstwa rzeczy.

— Trzeba pomścić Gotfryda! — powiedział Rufus. — Gotfryd należy do paczki, więc musimy zemścić się na tym wstrętnym pupilku Ananiaszu. To będzie dla niego przestrogą i nauczy go, że na takich numerach daleko w życiu nie zajedzie.

Przyznaliśmy mu wszyscy rację, a potem Kleofas zapytał: — Ale jak się zemścimy na Ananiaszu? — Można by poczekać na niego po lekcjach — powiedział Euzebiusz — i spuścić mu lanie.

— Coś ty — powiedział Joachim. — Przecież on nosi okulary i nie wolno go bić.

— To może przestaniemy się do niego odzywać? — powiedział Maksencjusz.

— E, tam! — skrzywił się Alcest. — I tak prawie się do niego nie odzywamy, więc nie zauważy, żeśmy w ogóle przestali.

— Można by mu powiedzieć — powiedział Kleofas.

— A gdybyśmy się strasznie obkuli na następną klasówkę i wszyscy dostali piątki zamiast niego? — powiedziałem.

—- Zwariowałeś? — zapytał mnie Kleofas pukając się palcem w czoło.

— Już wiem — powiedział Rufus. — Czytałem takie opowiadanie w jakimś piśmie, gdzie bohater, który jest zbójcą i nosi maskę, kradnie pieniądze bogatym i daje biednym, a kiedy bogaci chcą okraść biednych, żeby odebrać swoje pieniądze, wysyła do nich anonim, w którym pisze: „Nie można drwić sobie bezkarnie z Błękitnego Rycerza". No i wrogowie mają strasznego pietra i boją się kraść.

— Co to znaczy: anonim? — zapytał Kleofas.

— Tylko że — powiedziałem — jak wyślemy taki anonim do Ananiasza, on będzie wiedział, że to myśmy go napisali, nawet jeżeli założymy maski. I zostaniemy ukarani.

— Nie, mój drogi — powiedział Rufus. — Znam sposób, który widziałem w jednym filmie, gdzie bandyci wysyłali listy, a żeby nie można było rozpoznać pisma, wycinali litery z gazet i przyklejali na kartkach papieru, i do końca filmu nikt ich nie mógł odkryć.

Uznaliśmy, że to dobry pomysł, bo Ananiasz tak się przestraszy naszej zemsty, że może w ogóle przestanie chodzić do szkoły, i będzie miał za swoje.

— A co napiszemy w tym liście? — zapytał Alcest.

— No — powiedział Rufus — napiszemy: „Nie można drwić sobie bezkarnie z Bandy Mścicieli!"

Zawołaliśmy wszyscy ,,Hip, hip, hura!", Kleofas zapytał, co to znaczy „bezkarnie", i postanowiliśmy, że Rufus przygotuje list na jutro.

A dzisiaj rano, po przyjściu do szkoły, zebraliśmy się wszyscy dookoła Rufusa i zapytaliśmy, czy ma list.

— Tak — powiedział Rufus. — Chociaż w domu była straszna draka, bo pociąłem ojcu gazetę, której on jeszcze nie przeczytał do końca, no i dostałem klapsa i nie dano mi deseru, a właśnie było moje ulubione ciasto.

I Rufus pokazał nam list, który składał się z mnóstwa przeróżnych liter i bardzo się wszystkim podobał, oprócz Joachima, który powiedział, że to nic nadzwyczajnego i trudno przeczytać.

— To ja nie dostałem ciasta — krzyknął Rufus — męczyłem się jak kto głupi, zużyłem kupę kleju i o mało nie popsułem mamie nożyczek, a ten idiota uważa, że to nic nadzwyczajnego! Następnym razem sam będziesz pisał list!

— Taaak? — krzyknął Joachim. — To kto jest idiotą, ty idioto?

No i się pobili, a Rosół, który jest naszym opiekunem, ale to nie jest jego prawdziwe nazwisko, przyleciał biegiem, powiedział, że zachowują się jak dzikusy, że on ma tego dosyć, i za karę kazał im w czwartek przyjść do szkoły. Na szczęście nie zabrał listu, bo Rufus dał go Kleofasowi, zanim się zaczął bić. Na lekcji czekałem, aż Kleofas poda do mnie list: to ja siedzę najbliżej Ananiasza i miałem położyć list na jego ławce, tak żeby nie zobaczył. A potem Ananiasz by się odwrócił, przeczytał nasz anonim i dopiero by miał głupią minę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty»

Обсуждение, отзывы о книге «J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x