Unknown - J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty
Здесь есть возможность читать онлайн «Unknown - J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Co znowu? — zapytała.
— To — powiedział tata — że nie rozumiem, dlaczego wciągają dzieci w takie rzeczy! Nie po to go oddawałem do szkoły, żeby zrobiono mi z niego domokrążcę albo żebraka. W ogóle zastanawiam się, czy takie loterie są dozwolone. Korci mnie, żeby zadzwonić do dyrektora szkoły!
— Proszę o trochę spokoju — powiedziała mama.
— Kiedy — chlipnąłem — sam przecież mówiłeś, że sprzedałeś losy na loterię i byłeś fantastyczny! Dlaczego ja nigdy nie mogę robić tego, co inni?
Tata potarł sobie czoło, usiadł, przyciągnął mnie do siebie i powiedział:
— Tak, oczywiście, Mikołaj, ale to nie było to samo. Chodziło o to, żeby nauczyć nas inicjatywy i zaradności. Żeby nas przygotować do trudnych zadań, jakie niesie ze sobą życie.
Nikt nam nie mówił: „Sprzedajcie to tacie"..
— Ale Rufus próbował sprzedać losy jakiemuś nieznajomemu panu i ten pan nawet się nie zatrzymał — powiedziałem.
— A kto ci każe zwracać się do ludzi, których nie znasz? — spytał tata. — Czemu nie pójdziesz do naszego sąsiada Blédurta?
— Nie mam odwagi — powiedziałem.
— Dobrze, pójdziemy razem — powiedział śmiejąc się tata. — Pokażę ci, jak się załatwia interesy. Nie zapomnij zabrać swojego bloczka.
— Nie siedźcie długo — powiedziała mama. — Zaraz będzie kolacja. Zadzwoniliśmy do drzwi i pan Blédurt nam otworzył.
— O! — powiedział. — Ależ to Mikołaj z tym tam! — Przyszedłem sprzedać panu bloczek losów na loterię,
żeby zrobili nam boisko, gdzie będziemy uprawiać sporty, kosztuje pięćdziesiąt franków — powiedziałem szybko.
— Zwariowałeś? — zapytał pan Blédurt.
— Co się dzieje, Blédurt? — zapytał tata. — Przemawia przez ciebie wrodzone skąpstwo czy nie masz forsy?
— Słuchaj no, ty tam — odpowiedział pan Blédurt. — Co to za nowa moda, żeby chodzić żebrać po ludziach?
— Nikt inny poza tobą, Blédurt, nie odmawiałby dziecku przyjemności! — krzyknął
tata.
— Ja nie odmawiam dziecku przyjemności — powiedział pan Blédurt. — Nie chcę tylko zachęcać go, aby wkraczało na niebezpieczna drogę, na którą popychają je nieodpowie-dzialni rodzice. I po pierwsze, dlaczego sam nie kupisz od niego tego bloczka?
— Wychowanie mojego dziecka to moja sprawa — powiedział tata — i nie pozwalam ci wypowiadać się na tematy, o których nie masz zresztą zielonego pojęcia! Poza tym zdanie takiego skąpca wcale...
— Skąpca — powiedział pan Blédurt — który pożycza ci elektryczną kosiarkę za każdym razem, kiedy jej potrzebujesz.
— Udław się swoją kosiarką! — krzyknął tata. I zaczęli się obaj popychać, a potem przyleciała pani Blédurt, żona pana Blédurt.
— Co tu się dzieje? — zapytała.
Więc się rozpłakałem, a potem opowiedziałem jej o loterii i o boisku, o tym, że nikt nie chce kupić ode mnie losów, że to niesprawiedliwe i że się zabiję.
— Nie płacz, króliczku — powiedziała pani Blédurt. — Ja kupię od ciebie ten bloczek.
Pani Blédurt pocałowała mnie, wzięła torebkę, zapłaciła mi, a ja dałem jej bloczek i wróciłem do domu zadowolony jak nie wiem co.
Teraz tata i pan Blédurt okropnie się złoszczą, bo pani Blédurt wstawiła motorower do piwnicy i nie chce im pożyczać.
Odznaka
Dzisiaj rano, na przerwie, Euzebiusz wpadł na pomysł:
— Wiecie, chłopaki — powiedział — ci, co należą do paczki, powinni mieć odznakę!
— Odznakę — poprawił go Ananiasz. — Nikt cię nie pytał o zdanie, ty wstrętny skarżypyto!
— powiedział Euzebiusz.
I Ananiasz poszedł sobie płacząc i mówiąc, że wcale nie jest skarżypytą i że mu pokaże.
— A po co nam odznaka? — zapytałem.
— No, żeby się rozpoznawać — powiedział Euzebiusz.
— To do tego potrzebna jest odznaka? — zapytał Kleofas bardzo zdziwiony.
Wtedy Euzebiusz wyjaśnił, że odznaka jest po to, żeby rozpoznawać chłopaków z naszej paczki, i strasznie się przyda, kiedy zaatakujemy wrogów, więc wszyscy uznaliśmy, że to fajny pomysł, a Rufus powiedział, że byłoby jeszcze lepiej, jakby chłopaki z naszej paczki nosiły mundury.
— A skąd weźmiemy mundury? — zapytał Euzebiusz. — Zresztą w mundurach byśmy wyglądali jak pajace.
— To mój ojciec wygląda jak pajac? — zapytał Rufus, który ma tatę policjanta i bardzo nie lubi, jak śmiać się z jego rodziny.
Ale Euzebiusz i Rufus nie zdążyli się pobić, bo przyszedł Ananiasz z Rosołem.
Ananiasz pokazał palcem na Euzebiusza.
— To on, psze pana — powiedział.
— Żebyś mi więcej nie nazywał kolegi skarżypytą! — powiedział Rosół, który jest naszym opiekunem. — Spójrz mi w oczy! Zrozumiano? *
I odszedł z Ananiaszem, który był strasznie zadowolony.
— A jaka będzie ta odznaka? — zapytał Maksencjusz.
— Najlepsza byłaby ze złota — powiedział Gotfryd. — Mój ojciec ma taką w domu.
— Ze złota! — krzyknął Euzebiusz. — Zwariowałeś? Jak będziesz rysował na złocie?
Przyznaliśmy Euzebiuszowi rację i postanowiliśmy, że zrobimy odznaki z papieru. A potern zaczęliśmy rozmawiać o tym, jak będzie wyglądała nasza odznaka.
— Mój starszy brat — powiedział Maksencjusz — należy do klubu i ma fantastyczną odznakę, na której jest piłka futbolowa i liście laurowe.
— Liście laurowe są dobre — powiedział Alcest.
— Nie — powiedział Rufus — lepiej narysować dwie splecione dłonie, to będzie widać, że jesteśmy dobrymi kumplami.
— Musi być nazwa paczki — powiedział Gotfryd: — Banda Mścicieli, i dwie skrzyżowane szpady, i orzeł, i flaga, i dookoła nasze imiona.
— I liście laurowe — przypomniał Alcest.
Euzebiusz powiedział, że to za dużo, ale że podsunęliśmy mu pomysł, więc narysuje odznakę na lekcji i pokaże nam na następnej przerwie.
— Powiedzcie, chłopaki — zapytał Kleofas — co to jest odznaka?
A potem zadzwonił dzwonek i weszliśmy do klasy. Euzebiusz odpowiadał z geografii w zeszłym tygodniu, więc teraz mógł pracować spokojnie. Przez całą lekcję był strasznie zajęty. Siedział z nosem w zeszycie i cyrklem rysował kółka. Potem malował kredkami, wystawiał język, a my żeśmy nie mogli się doczekać, kiedy zobaczymy naszą odznakę.
Wreszcie Euzebiusz skończył, popatrzył na zeszyt z daleka, mrużąc jedno oko, i zrobił strasznie zadowoloną minę. A potem zadzwonił dzwonek na przerwę.
Kiedy Rosół pozwolił nam się rozejść, ustawiliśmy się wszyscy wokół Euzebiusza, a on, strasznie dumny, pokazał nam swój zeszyt. Odznaka była całkiem fajna. Takie kółko z kleksem pośrodku i drugim kleksem z boku. W środku pomalowane było na niebiesko, biało i żółto, a dookoła pisało: EGMARJMK.
— I co wy na to? — zapytał Euzebiusz.
— Uhu — powiedział Rufus — ale co to za kleks, o tutaj?
— To nie jest kleks, idioto — powiedział Euzebiusz — tylko dwie splecione dłonie.
— A ten drugi — spytałem — to też są dwie splecione dłonie?
— Coś ty — powiedział Euzebiusz — po co nam cztery dłonie? Ten drugi to jest prawdziwy kleks. Nie liczy się.
— A co to znaczy: EGMARJMK? — zapytał Gotfryd.
— To pierwsze litery naszych imion — powiedział Euzebiusz. ; — A te kolory? —
zapytał Maksencjusz. — Dlaczego dałeś niebieski, biały i żółty?
— Bo nie mam czerwonej kredki — wyjaśnił Euzebiusz. — Żółty to będzie czerwony.
— Złota byłaby lepsza — powiedział Gotfryd.
— I trzeba dorysować liście laurowe — powiedział Alcest. Wtedy Euzebiusz się obraził, powiedział, że nie jesteśmy dobrymi kolegami, że jak się nam nie podoba, to trudno, nie bę-
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «J.J.Sempe, R..Goscinny Joachim ma kłopoty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.