Paweł Huelle - Weiser Dawidek

Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Huelle - Weiser Dawidek» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Weiser Dawidek: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Weiser Dawidek»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jego książki, a zwłaszcza debiutancka powieść WEISER DAWIDEK, zostały przetłumaczone na wiele języków. Akcja tej powieści, określanej przez krytykę jako "książka dziesięciolecia", "arcydzieło", "zwycięstwo literatury", rozgrywa się w Gdańsku w roku 1957 i przynosi historię tajemniczego zniknięcia żydowskiego trzynastoletniego chłopca pod koniec niezapomnianych letnich wakacji oraz prowadzonego wiele lat potem prywatnego śledztwa w tej sprawie przez jednego z jego kolegów, zarazem narratora opowieści – bowiem dziwne zdarzenia jakie wówczas miały miejsce, napiętnowały go na resztę życia. Dawidek, będący przywódcą grupki rówieśników, stanowi uosobienie tajemnicy: jest kimś w rodzaju mesjasza, cudotwórcy i maga, wysłannika nieznanych mocy. Ta oparta na schemacie powieści detektywistycznej, na poły sensacyjna, na poły paraboliczna, pełna metaforycznych tropów historia, daje się czytać w rozmaitych porządkach: jako opowieść o dojrzewaniu, powieść obyczajowa, polityczna, przygodowa, wreszcie jako filozoficzny traktat.

Weiser Dawidek — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Weiser Dawidek», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przy trzeciej szklaneczce wina Szymek urwał swój monolog. Miałem ochotę wypytać go o kilka szczegółów. Takich na przykład, skąd w nim ta pewność, że Weiser nie umiał pływać? Może było z tym tak samo jak z grą w piłkę? Albo skąd przekonanie, że Elkę uniosła woda i że uszło to jakoś naszej uwadze? Przecież zniknęli oboje równocześnie i to, co twierdził Szymek, nie trzymało się kupy. Poza tym ciało Weisera, nawet gdyby rzeczywiście utonął, nie mogło przedostać się do podziemnego kanału, gdyż wlot u końca stawu był zakończony żelazną kratą. Ale oboje pytali mnie o nowiny z Gdańska. Pomnik, jaki miał teraz stanąć obok bramy stoczni, w tym samym miejscu, gdzie padły strzały, ten pomnik interesował ich najbardziej. Pytali, czy będzie tam nazwisko Piotra. Nie potrafiłem odpowiedzieć, chociaż po tym, co przeszli jego rodzice, po tym nocnym pogrzebie z ekipą uzbrojonych grabarzy i ciałem Piotra rzuconym w plastykowym worku w jamę ziemi, po tym wszystkim, nie spodziewałem się, aby ten wielki i wspaniały monument mógł im w czymkolwiek wynagrodzić tamtą zimę – Nie o to przecież chodzi – zniecierpliwił się Szymek. – Tak, rzeczywiście nie o to chodzi – odpowiedziałem machinalnie i przypominałem sobie, że Piotr według relacji jego matki nie mógł ścierpieć tego dnia widoku helikopterów krążących nad miastem i poszedł piechotą do Gdańska (nie jeździły już tramwaje), żeby zobaczyć, co się dzieje. – Zabili go z tego helikoptera – twierdziła uparcie matka, a gdy naoczni świadkowie opowiadali jej, że Piotr dostał się przez przypadek pomiędzy tłum a oddział wojska i wtedy trafiła go ta kula prosto w głowę, z lewej strony, na wylot, wtedy machała ręką i mówiła, że to nieprawda, bo na pewno strzelali z helikoptera i jeszcze złościła się, gdy mówiono o wojsku. Dla niej była to przebrana milicja. Mówiłem więc o pomniku, a Szymek i jego żona słuchali mnie z uwagą.

A Weiser? Weiser uleciał z naszej rozmowy, jakby go nigdy nie było i kiedy siedziałem już w wagonie kołysanym równomiernym rytmem podkładów i zwrotnic, wydawało mi się, że jadę właśnie nie istniejącą linią kolejową przez dziesięć zerwanych mostów i mijam brętowski cmentarz z małym, ceglanym kościółkiem ukrytym w zaciszu drzew, a lokomotywę prowadzi Weiser w kolejarskiej czapce, spowity obłokiem kadzidlanego dymu, pachnącego jak wieczność.

Tymczasem do gabinetu dyrektora wezwano woźnego. – Tak nie może być – usłyszałem głos M-skiego – żeby ci smarkacze wodzili nas zanoś! Mówiłem dyrektorze, że tu trzeba od razu ostrych metod, o, ja ich znam bez tego ani rusz! A pan – zwrócił się do woźnego – będzie tu musiał siedzieć z nami, bo to jeszcze trochę potrwa!- Woźny zamruczał coś pod nosem, coś, co z czeluści gabinetu zabrzmiało niewyraźnie, ale wówczas dałbym głowę, że to jego znane porzekadło – jak mus to mus – i wrócił do sekretariatu, wołając Piotra. Coś nie zgadza się w naszych pisemnych zeznaniach i pewnie dlatego M-ski złości się tak bardzo – pomyślałem.

Ach tak, już wiem, chodzi o tę sukienkę, a raczej o strzęp sukienki, czerwonej sukienki Elki, o której Szymek dla ich świętego spokoju napisał, że spaliliśmy ją po ostatnim wybuchu. Tak, nie znaleźli tego w zeznaniu moim ani Piotra, a więc będą pytali, jak było z tą sukienką. Kto ją znalazł, gdzie, kiedy spaliliśmy ten strzęp materiału, który pozostał po naszej koleżance. Popełniliśmy błąd, trzeba było ustalić szczegóły, gdy w sekretariacie nie było woźnego i teraz każdy powiedziałby to samo, a oni zakończyliby śledztwo w przekonaniu, że było, jak wymyślili. Ale woźny rozsiadł się wygodnie na swoim krześle i ani myślał pozostawić nas przez chwilę samych. W radiu już dawno skończyło się przemówienie Władysława Gomułki nagrodzone hucznymi oklaskami i owacją. Z głośnika dobiegały teraz dźwięki muzyki operetkowej, nieznośnie cienki głos śpiewaczki wyciągał coraz dłuższe – och och ko-oo-oo-cha-aaa-aa-m cię, a ja czułem drętwiejącą nogę i ból lewej stopy nie dawał mi spokoju. Ten ból zawdzięczałem i w pewnym sensie zawdzięczam do dzisiaj Weiserowi. Zawsze, kiedy zbiera się na deszcz, spoglądam na małą bliznę poniżej kostki i wiem, że w wilgotną pogodę będę utykać. Ale nie uprzedzając wydarzeń, wracam jeszcze do nieczynnej cegielni, ponieważ nie wszystko zostało wyjaśnione.

– Chryste – powiedział szeptem Szymek – co on robi? Palce Piotra zacisnęły się na moim ramieniu i w chwilę później usłyszeliśmy potworny trzask łamanych desek. Razem z podłogą i drewnianymi stemplami, z hukiem i łoskotem polecieliśmy w dół, prosto na Weisera i Elkę. Świeca zgasła,, czułem tylko, że oni są gdzieś między nami, bardzo blisko, ale nie mówią nic i czekają, aż odezwiemy się pierwsi. Wreszcie Piotr, który najprędzej wygrzebał się ze sterty połamanych desek, powiedział nieśmiało:

– Elka, nie gniewaj się, my tylko tak – i głos uwiązł mu w gardle, bo między deskami coś poruszyło się nieznacznie.

– Czy macie jakieś światło – głos Weisera nie zdradzał oznak gniewu ani zniecierpliwienia. – Jak macie, to poświećcie!

Szymek wydobył z kieszeni zapalniczkę benzynową, ukradzioną starszemu bratu jeszcze na początku wakacji i nikły płomień rozświetlił wnętrze piwnicy. Drewniane schody były w połowie złamane i żeby wydostać się stąd, trzeba było przystawić do ściany prowizorycznie skleconą drabinę. Pracą komenderował Weiser, a kiedy wszyscy byliśmy już na górze, spojrzał na nas i spytał:

– A umiecie trzymać język za zębami? Zamiast słów odpowiedziały mu kiwnięcia głowy.

– No dobrze – mówił dalej po chwili wyczekiwania – skoro tak, to przyjdźcie tu jutro o szóstej, ale tylko we trzech, jasne?

I tak oto, w nieoczekiwany sposób, osiągnęliśmy swój cel – Weiser bowiem zaproponował nam spotkanie. Dziwne, ale gdy wracaliśmy tą samą drogą w kierunku Brętowa, żaden z nas nie chciał rozmawiać o tym, co zobaczyliśmy w nieczynnej cegielna. Dzisiaj wiem, że był to zwyczajny strach. Mniejsza już o kadzidlany obłok, zupę rybną, lądujący samolot, czarną panterę, wygrany mecz, mniejsza o moją wycieczkę, w czasie, której po raz pierwszy w życiu usłyszałem o kimś takim jak Schopenhauer i zobaczyłem, gdzie stała niemiecka pancerka przed budynkiem Poczty Polskiej. Mniejsza o to wszystko, czego zresztą wtedy nie łączyliśmy ze sobą w jeden łańcuch prowadzący do Weisera, wystarczyło, że widzieliśmy go ponad podłogą piwnicy i nagle okazało się, iż Weiser, najpierw wyśmiewany Dawidek, później dziwny trochę zaklinacz zwierząt i genialny piłkarz, ten sam niby, nie był już tą samą osobą. Zastanawiam się, jak oddać uczucie, które wówczas opanowało, nasze dusze. Bo nie był to, jak napisałem przed chwilą, zwyczajny strach. Jednak nie. Czasami, kiedy za dużo wypiję albo zanurzam się w niedobrą mgłę, męczy mnie dziwny sen. Jestem w kuchni mieszkania mojej matki. Stoję przy oknie, a za moimi plecami Piotr nastawia wodę w okopconym czajniku. Nagle odwracam głowę w stronę kuchenki i widzę, że stoi za mną ktoś zupełnie obcy, ktoś, kto nie jest Piotrem. Podchodzę do niego, żądając wyjaśnień, a nieznajomy mężczyzna zamiast powiedzieć coś, uśmiecha się wyrozumiale. Najgorsze, że w jego uśmiechu poznaję coś z Piotra – ten sam grymas górnej wargi i nie wiem, jak to wytłumaczyć. Więc wtedy czuliśmy coś podobnego. Weiser stał się dla nas kimś jeszcze bardziej obcym niż przez wszystkie lata szkoły i wszystkie dni wakacji, odkąd zawarliśmy z nim dość szczególną znajomość w Boże Ciało, a właściwie w dzień rozdania świadectw z religii. Będąc Weiserem, nie był nim równocześnie. Ale kim stawał się, gdy przychodziła ta chwila, w której przestawał być już sobą? A może w ogóle nie było takiej specjalnej chwili, może on przez cały czas udawał tylko, że jest zwyczajnym chłopcem? I niby skąd mieliśmy to wszystko wiedzieć, skoro nawet dzisiaj nie potrafię wyjaśnić tej kwestii? Szliśmy w zupełnym milczeniu i obawa, aby nagle nie wyrósł przed nami w świetle gwiazd, na tle czarnej ściany lasu, nie wyrósł tak samo jak w piwnicy cegielni – metr albo i więcej ponad ziemią, ta obawa zamykała nam usta i odbierała chęć wszelkiej rozmowy. Ze skraju moreny weszliśmy w jar. Było tu jeszcze ciemniej niż w otwartej przestrzeni. Na tle czarnej wieży brętowskiego kościoła, widocznej już przy wylocie jaru, zamajaczyły złote punkciki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Weiser Dawidek»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Weiser Dawidek» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Weiser Dawidek»

Обсуждение, отзывы о книге «Weiser Dawidek» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.