Jerzy Pilch - Miasto utrapienia
Здесь есть возможность читать онлайн «Jerzy Pilch - Miasto utrapienia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Miasto utrapienia
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Miasto utrapienia: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miasto utrapienia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Powieść obfituje w liczne dygresje, gry językowe, celne obserwacje, a autor bawi się z czytelnikiem skomplikowanymi zabiegami narracyjnymi, by na końcu i tak go zaskoczyć. Naturalnie miłośnicy prozy Pilcha i tu odnajdą typowo "pilchowskie" (autobiograficzne?) motywy: są kobiety, są miłosne przechwałki, beznadziejne romanse, jest alkohol. Mimo dość ponurych wizji i obrazów, których Pilch nie szczędzi w "Mieście utrapienia", książka jest pełna humoru i błyskotliwych dialogów.
Miasto utrapienia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miasto utrapienia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Coraz częściej zdarzały mi się chwile czystej nienawiści. Nienawidziłam go, przeklinałam, kombinowałam, jak się zemścić, jak go zranić. Przysięgałam sobie, że tym razem nie pojadę, że przestał mnie obchodzić, że zostawiam go na dobre, że zaczynam żyć po swojemu, swoim życiem. Ale moje życie było już doszczętnie przez niego zburzone, by dało się nim żyć. Podnosiłam słuchawkę, odkładałam słuchawkę, pakowałam się, szarzało, siedziałam w pociągu. Kierownik chyba trochę przesadził.
Najdłuższą przerwę miał po napisaniu „Kostii". Wtedy prawie uwierzyłam. I to był błąd. Błąd o poważnych konsekwencjach. W każdym razie napisał „Kostię" i przysiągł na „Kostię". Przysiągł, że tym razem: tak. Absolutnie, nieodwołalnie i do końca życia: tak. Przysiągł na „Kostię", czyli na mnie. Byłam Kostią, a w „Kostii" każdy ton i każda samogłoska była mną. Wyglądało, że przysięga podziałała. Przez dwa miesiące spokój. Trzeci miesiąc – spokój. Telefony liczne, ale nie od trupa. Wręcz przeciwnie. Wydzwaniał do mnie stęskniony, mocny, superfacet. Ja wydzwaniałam do niego. Chryste Panie, jak myśmy potrafili za sobą tęsknić! Bo nasze wspólne życie w nadmorskich pensjonatach, owszem, było cudem, ale był to, że tak powiem, cud dnia powszedniego. To było jak oddech. A jak się rozstawaliśmy, natychmiast brakowało tchu. Rozumiesz, jak jego nie było przy mnie, a nie był trupem, żył, był gdzieś daleko, to mnie wszystko bolało. Dusiłam się i wszystko mnie bolało. To po tym duszeniu, kiedyś na początku, po mojej drugiej wyprawie ratowniczej poznałam, że go kocham. Przyjedź, ratuj, kocham ciebie. Pojechałam, pomogłam, odratowałam, jeszcze wtedy wszystko na wesoło, śmichy chichy, wracam z lekkim sercem, zadowolona jestem, że mi się takie barwne urozmaicenia trafiają, szykuję pełnofabularne opowieści dla moich współlokatorek i nagle zaczynam się dusić. Nagle tak potworny brak, że nie wiadomo, co począć. Przyjechałam, uratowałam, kocham ciebie. Dawne dzieje. Wszystko dawne dzieje, ale to pierwsze duszenie – dzieje najdawniejsze. Dzieje najnowsze: trzy miesiące dławiąco zachwycającej tęsknoty, genialnych telefonów, najbardziej upajających spotkań świata. Kiedy równo po stu dniach zadzwonił spokojnie po staremu obrócony w trupa, w pierwszej chwili nie uwierzyłam, w pierwszej chwili pomyślałam, że sobie ciężko i makabrycznie żartuje, że trzymają się go żarty niewczesne. Ale to nie były żarty. Trup dzwonił z Poznania z hotelu Merkury. Znałam. Już kiedyś był tam trupem. Znałam architekturę cmentarza i grobu. Wszystko we mnie zamarzło i wszystkp we mnie zamarło. Zamarła i zamarznięta odłożyłam słuchawkę, zamarła i zamarznięta spakowałam się, zamarła i zamarznięta siedziałam w pociągu. Szarzało. Z obu stron równiny. Wschodziło słońce. Ludzie wsiadali i wysiadali. Facet, który zaczął do mnie mówić, najpierw twierdził, że wsiadł w Koninie, ale potem, jak wybiła godzina intymnych wyznań, wyznał, że zauważył mnie po drodze do restauracyjnego i specjalnie przeniósł się z sąsiedniego wagonu. Zaczął do mnie mówić. Mówił do mnie. Z początku nie mogłam tego znieść, coś tam na odczepnego odpowiadałam, tak, nie, też z Warszawy, na krótko, niewiadomo; i nagle nagle! – Patryku – poczułam, że ta zdawkowa rozmowa o niczym przynosi mi niepojętą ulgę, że odwraca moją uwagę od koszmaru, że moje obrócone w lód serce taje, że wraca do mnie życie, że chcę bez końca gadać z tym przygodnie poznanym towarzyszem podróży, bo to przecież sama rozkosz jest. Wtedy dla mnie brak udręki – był rozkoszą. A inne rozkosze? Zapomniałam o nich! Zapomniałam, że istnieje rozkosz średniości, rozkosz beztroski, rozkosz pustki w głowie, rozkosz paplania o niczym. I rzuciłam się na tego faceta jak wariatka! Poszliśmy na piwo do restauracyjnego! Rozumiesz? Ja na piwo! Pomijając znany ci fakt, że po dwóch piwach jestem pijaniutka, wtedy, jak byłam z muzykiem rockowym, w poczuciu niepisanej solidarności nawet kropli piwa ani żadnego alkoholu do ust nie brałam. A tu proszę: Na piwo do restauracyjnego! Z obcym facetem w dodatku! Kolejne tabu przełamane! A nawet tabu tabu! A później wręcz tabu, tabu, tabu, tabu! Wszystkie tabu! Bo nagle, zwłaszcza po wypiciu małego piwa w restauracyjnym, zdecydowałam się – w akcie odwetu – usamodzielnić. Postanowiłam, że wprawdzie jadę do Poznania, ale jadę tam nie na czyjeś zawołanie i nie po to, by komuś służyć, ale jadę, bo taki mam kaprys! I mam też taki kaprys, że tym razem nie zatrzymam się w Poznaniu jak zwykle w hotelu Merkury, ale tym razem wybiorę dla kaprysu Novotel! I jak słowo daję, taki miałam zamiar. W końcu facet był przystojny, wysoki, szczupły, zajmował się importem i eksportem a może na odwrót, polaroidów, więc w zasadzie why not? Czemu bym nie miała z uroczym Polaroidem zjeść kolacji, skoro taki mam kaprys? Facet jest w dodatku w moim typie, bo przecież przypomina wziętego mecenesa, nawet podobny ma sposób mówienia i podobny uśmiech! Dlaczego bym nie miała z nim pójść? Trupie! Pójdę, bo ciebie totalnie olewam! Trupie! Trupie, który mi zabrałeś moje życie, zdychaj! Zdychaj, trupie! Idę z Polaroidem do Novotelu, a rano, jak tylko zacznie szarzeć, wracam do Warszawy! Pa, pa! Trupie!
Realizacja moich kaprysów powiodła się częściowo. To znaczy prawie w całości, ale zabrakło niezbędnego wykończenia. Ten brak sprawił, że od dawna sypiąca się historia mojej miłości do sławnego swego czasu muzyka rockowego sypała się odtąd na łeb na szyję. Bo kiedy w środku nocy (znowu w środku nocy, zawsze w środku nocy) ubrałam się i wyszłam z Novotelu, zamiast faktycznie konsekwentnie udać się na dworzec, wsiąść do pociągu i wrócić do Warszawy, polazłam do zdychającego w Merkurym trupa. Oczywiście trawiły mnie wyrzuty sumienia. A jak są wyrzuty sumienia, to jest i agresja.
Przecież to twoja wina, trupie! Tyś mnie zmusił do jazdy do Poznania! Przez ciebie się upiłam! Tyś mnie wepchnął jakiemuś przypadkowemu Polaroidowi do łóżka! Jak widać, w mojej udręczonej głowie koncepcja suwerennych kaprysów znów zastąpiona została koncepcją całkowitego zniewolenia. Szamotałam się, byłam w skrajnej rozpaczy, ludzie w takich sytuacjach się zabijają. I postanowiłam się zabić. Postanowiłam zabić wszystko. Weszłam do pokoju, śmierdziało jak zwykle, trup jak zwykle leżał na wyrku, na podłodze jak zwykle stała jakaś niedopita butelka. Owszem, miałam zamiar popełnić samobójstwo, ale tak, żeby mnie,uratowali. Innymi słowy mówiąc, byłam pewna, że trup jak zawsze jest nieprzytomny. Podniosłam z podłogi butelkę czegoś ohydnie gorzkożołądkowosłodkiego, napiłam się z gwinta, pochyliłam się nad trupem i powiedziałam: Zdradziłam cię, trupie. Z facetem przypadkowo poznanym w pociągu poszłam do Novotelu i tam ciebie zdradziłam. Wiem, trupie, że jak zwykle śpisz trupim snem i nie słyszysz, co mówię, ale ja muszę to powiedzieć na głos.
– Nie śpię. Słyszę, co mówisz. – usłyszałam jego głos i jeszcze przez sekundę miałam nadzieję, że jednak majaczy, a logiczna zbieżność pomiędzy naszymi kwestiami jest czysto przypadkowa, ale nie; nie była przypadkowa, nie majaczył, nie spał. – Czekałem na ciebie. Nie śpię. Słyszę, co mówisz.
Jeden z ostatnich piekielnych kręgów jest kręgiem pytań nie do zniesienia. Byłam w tym kręgu. Zadawał mi setki pytań nie do zniesienia, sypały się na mnie grady pytań nie do zniesienia. Wiem, dla niego było to nie do zniesienia, tym bardziej było to nie zniesienia, że on był już na skraju, on już był całkowicie wypalony, zniszczony, słaby jak mucha. Centralny układ nerwowy w rozsypce, a w sercu ruiny i zgliszcza. Dla normalnego, zdrowego faceta byłoby to nie do zniesienia, a cóż dopiero dla niego. Zero psychicznej odporności. Niektórzy nazywają to wrażliwością wybitnego artysty. Mechanizm był prosty: ponieważ dla niego było to nie do zniesienia, chciał, żeby i dla mnie było to nie do zniesienia. Chciał setkami dokuczliwych, parszywych i obrzydliwych pytań odtworzyć sytuację po to, by wiedzieć, po to, by być przy tym, po to, by być wtedy w Novotelu, i chciał mi tą zrekonstruowaną za pomocą pytań nocą z Polaroidem tamtą pierwotną i prawdziwą noc z Polaroidem obrzydzić. Kłopot był w tym, że mnie nie było czego obrzydzać, bo ja prawie niczego nie pamiętałam. Szczerze, absolutnie szczerze nie pamiętałam. – Nie pamiętam – mówiłam, bo nie pamiętałam. – Czy było mi z Polaroidem dobrze? – Nie wiem, nie pamiętam. Było poprawnie. Nie było obrzydzenia, więc pewnie było OK. – Jak tamten był ubrany? Jaki miał garnitur? – Nie pamiętam. Chyba jasny. – Jaki krawat? Jaką koszulę? – Nie pamiętam. Chyba niebieską. – Jakie buty? – Daj spokój. Przestań. Opamiętaj się. – Co powiedział w pociągu? Pierwsze słowa, jakie były jego pierwsze słowa? Kiedy pierwszy raz cię dotknął? Dalej masz jego telefon? W jakiej restauracji byliście na kolacji? Co zamówiłaś? Co on zamówił? A wcześniej, w wagonie restauracyjnym, o czym rozmawialiście? Z restauracji do Novotelu – czym jechaliście? Jaką taksówką? A w taksówce? Czy w taksówce już cię dotykał? Kiedy przeszliście na ty? W pociągu? Jak to w pociągu? On zaproponował czy ty? Jak miał na imię? Jakiej wody kolońskiej używał? Czym on się w ogóle zajmował? Miałaś z nim potem jakiś kontakt? O której pojechaliście do Novotelu? Na którym piętrze miał pokój? Całowaliście się w windzie? Zamówił jeszcze jakiś alkohol do pokoju? W przedziale nikogo więcej nie było? Całą drogę? Dobrze, wysiedliście z pociągu i co dalej? Jak to nie pamiętasz? Byłaś z facetem w łóżku i nie pamiętasz? Nie opowiadaj. Nie bał się, że możesz zajść w ciążę? Powiedziałaś mu, że masz spiralę? Pytał, czy on w ogóle pytał o jakiekolwiek zabezpieczenie? Czyli z restauracji do Novotelu taksówką? A z dworca do restauracji na piechotę? Co załatwiał po drodze? On na stałe mieszka w Warszawie? Żonaty? Lekko łysiejący? Szatyn? Wysoki? Kto pierwszy brał prysznic? Braliście prysznic razem, tylko nie chcesz powiedzieć, tak? Potem miałaś z nim jakiś kontakt? Ale dokładnie, dokładnie: jakiego dokładnie koloru miał garnitur? A gacie miał typu slipy czy typu bokserki? Kiedy ty go pierwszy raz dotknęłaś? W pociągu, prawda? Dotknęłaś jego ręki w pociągu, prawda? Kiedy pierwszy raz pomyślałaś, że z nim pójdziesz? W pociągu? A jakbyś miała go umieścić na liście facetów, z którymi spałaś, to które miejsce mu dajesz? Jak to, pod jakim względem? Najłatwiej powiedzieć: nie wiem. On pierwszy wziął prysznic? Potem ty? Czekał na ciebie w łóżku? Był pijany? Lekko? Prawie w ogóle? A może on w ogóle nie pił? Do obiadu było wino? Białe czy czerwone? A właściwie w jaki sposób zaproponował ci pójście do hotelu? Jak to, w jaki sposób? No co powiedział? Jakich dokładnie słów użył? Coś musiał przecież powiedzieć? Może zmienimy lokal? Może wpadniemy do mnie? Chodź, zobaczysz jak mieszkam? Coś się przecież mówi w takiej sytuacji? Co? Rozumieliście się bez słów? Czy jak? Był owłosiony? Opowiadał co o żonie? Mają dzieci? Miałaś z nim potem jakiś kontakt? Objął cię? O czym wtedy myślałaś? Dlaczego to zrobiłaś? Był lepszy ode mnie? Miałaś orgazm? Brał cię od tyłu? Prosił żebyś to zrobiła? Sama to zrobiłaś bez proszenia? Jak długo? Zgasiliście światło? Ile w ogóle lamp było w pokoju? Wszystkie zgasiliście? A telewizor szedł czy był wyłączony? W łazience też było zgaszone? On potem od razu usnął? Rozebrałaś się pierwsza? Może cię prosił, żebyś zrobiła striptiz? Mówił ci, że masz świetne piersi? Kiedy pierwszy raz ich dotknął? W pociągu? W taksówce? W restauracji? O czym cały czas rozmawialiście? Spod jakiego on jest znaku? Tak, zodiaku. Jakie ci prawił komplementy? Że masz fantastyczne nogi? Że jesteś inteligentna? Że masz niezwykłe oczy? Czy w taksówce położył ci rękę na udzie? Miałaś mini? Powiedz mi, w którym momencie byłaś najbardziej podniecona? Jeszcze zanim poszliście do łóżka, w«którym momencie byłaś najbardziej podniecona? Kiedy zadałaś sobie pytanie: ciekawe, jaki ten facet jest w łóżku? Kiedy? Jaki był? W nocy, jak wychodziłaś, spał? Czy też było czułe pożegnanie? Zostawiłaś mu jakąś kartkę? Czy było tak, że ty byłaś na górze? On ma twój telefon? Kto do ciebie dzwonił dzisiaj przed południem? Co ja mam zrobić? Powiedz mi, co ja mam zrobić? Czy to był facet, z którym mogłabyś być przez resztę życia? A chciałabyś się z nim jeszcze raz przespać? Chciałabyś to z nim zrobić jeszcze raz na trzeźwo? Ile razy w życiu z ledwo poznanym facetem poszłaś tego samego dnia do łóżka? Wzięłaś kąpiel? Siedział na brzegu wanny i patrzył na ciebie? Kąpaliście się razem? Mówił ci, że jesteś piękna? Pytałaś, czy się rozwiedzie dla ciebie? Mieliście jakieś wspólne plany? Co ci szeptał do ucha? Gdzie cię całował? Gdzie cię nie całował? Pytał, co lubisz? Prosił, żebyś mu opowiedziała, jak straciłaś dziewictwo? Opowiadał ci o dzieciństwie? O rodzicach? O rodzeństwie? O stronach rodzinnych? Pytałaś go, ile miał kobiet? Opowiadał ci o nich? W restauracji obsługiwał was kelner czy kelnerka? Jak długo to trwało? Kto pierwszy usnął? Przytuliłaś się do niego we śnie? Facet znał jakieś języki obce? Czytał coś? Rozmawialiście o serialach? A poglądy jakie miał? Prawica czy lewica? Katolik? Mówił ci, że to świetnie robi na cerę? Na kogo głosował? Pytał, czy pojechałabyś z nim do Wenecji? Komuch? Był członkiem partii komunistycznej? Należał do Solidarności? Co robił w stanie wojennym? Powiedziałaś mu, że jesteś ze mną? W ogóle przyznałaś się, że jesteś z kimkolwiek? Co ja mam zrobić? Powiedz mi, co ja mam zrobić? Co mam począć? Jak mam to zdjąć z siebie? Kiedy ci się przedstawił? Aż tak wam się dobrze rozmawiało? Co było lepsze: rozmowa czy łóżko? – Nie wiem. Ani to, ani to. – To czemu zrobiłaś i to, i to? – Nie wiem. Chyba z rozpaczy. Z rozpaczy, że ciebie znów nie ma. – Ale przecież wiesz, że przez to nie ma mnie na zawsze. Nie ma mnie i nie będzie, bo nie umiem tego zdjąć z siebie. – Nie wiem. – Masz z nim jakiś kontakt? – Nie. – Właściwie co cię w nim ujęło? Facet był w garniturze? Jasnym? – Chyba. Nie pamiętam. – A ty? – Co ja? – Co miałaś na sobie? – Nie pamiętam. Daj spokój. Opamiętaj się. – Słuchaj, jestem gotów uwierzyć, że niczego nie pamiętasz, ale nigdy nie uwierzę, że nie pamiętasz, co miałaś na sobie. Przypomnij sobie. To jest ostatnie pytanie. Przysięgam ci, że to jest ostatnie pytanie. Więcej o nic nie będę pytał. Ale muszę wiedzieć, co miałaś na sobie. – Naprawdę dasz mi spokój i przestaniesz mnie dręczyć? Przestaniesz mnie dręczyć tymi do niczego nieprowadzącymi pytaniami? – Przysięgam. Przestanę. To jest ostatnie pytanie. Co miałaś na sobie?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Miasto utrapienia»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miasto utrapienia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Miasto utrapienia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.