Ryszard Kapuściński - Podróże z Herodotem

Здесь есть возможность читать онлайн «Ryszard Kapuściński - Podróże z Herodotem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Podróże z Herodotem: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Podróże z Herodotem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Bywały okresy, kiedy wyprawy w przeszłość pociągały mnie bardziej niż moje aktualne podróże korespondenta i reportera. Działo się to w chwilach zmęczenia teraźniejszością. Wszystko w niej się powtarzało: polityka – przewrotne, nieczyste gry i kłamstwa, życie szarego człowieka – bieda i beznadziej, podział świata na Wschód i Zachód – ciągle ten sam. A podobnie jak kiedyś pragnąłem przekroczyć granicę w przestrzeni, teraz tak fascynowąło mnie przekraczanie granicy w czasie.

Podróże z Herodotem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Podróże z Herodotem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Najpierw idziemy. Potem długo jedziemy autobusem. Wysiadamy. Jesteśmy w jakiejś starej dzielnicy, wąskie uliczki, ciasne zaułki, małe placyki, ślepe zakątki, krzywe ściany, ściśnięte przejścia, gliniane, szarobrązowe mury, blaszane, karbowane dachy. Kto tu wejdzie, a jest bez przewodnika – nie wyjdzie. Tylko tu i tam jakieś drzwi w murach, ale te drzwi zamknięte, zaryglowane na amen. Pusto. Czasem jak cień przemknie się kobieta, czasem pojawi się gromadka dzieci, ale malcy, spłoszeni krzykiem Ahmeda, zaraz znikają.

Tak docieramy do masywnych, metalowych wrót, na których Ahmed wystukuje jakiś szyfr. Wewnątrz szuranie sandałów, a potem słychać głośne chrobotanie klucza w zamku. Otwiera nam stróż nieokreślonego wieku i wyglądu i wymienia z Ahmedem kilka słów. Prowadzi nas przez mały, zamknięty dziedziniec do zapadniętych w ziemi drzwi minaretu. Są otwarte, obydwaj wskazują mi, żebym wszedł. W środku panuje gęsty mrok, ale widać zarys krętych schodów biegnących po wewnętrznej ścianie minaretu, który kształtem przypomina wielki komin fabryczny. Kto spojrzy w górę, zobaczy, jak gdzieś wysoko, wysoko prześwituje jaśniejszy punkt, który z tego miejsca wygląda jak odległa i blada gwiazda – to niebo.

– We go! – mówi głosem zachęcająco-nakazującym Ahmed, który wcześniej powiedział mi, że ze szczytu minaretu zobaczę cały Kair. – Great view! – zapewnił mnie. Tedy ruszamy. Od początku wygląda to źle. Schody są wąziutkie i śliskie, bo zasypane piaskiem i rynkiem. Ale najgorsze, że nie mają poręczy, żadnych uchwytów, klamer, linki, nic, czego by można się uczepić.

No, nic – idziemy.

Idziemy i idziemy.

Najważniejsze – nie spoglądać w dół. Ani w dół, ani w górę. Patrzeć tylko przed siebie, na najbliższy punkt, ten schodek, który jest na wysokości wzroku. Wyłączyć wyobraźnię, wyobraźnia zawsze napędza strachu. Przydałaby się jakaś joga, jakaś nirwana i tantra, jakiś karman czy moksza, coś, co pozwoliłoby nie myśleć, nie czuć, nie być.

No nic – idziemy.

Idziemy i idziemy.

Jest ciemno i ciasno. Stromo i kręto. Stąd, ze szczytu minaretu, jeżeli meczet jest czynny, pięć razy dziennie muezin wzywa wiernych do modlitwy. Są to przeciągłe wołania w formie zaśpiewów, czasem bardzo pięknych – podniosłych, przejmujących, romantycznych. Nic jednak nie wskazywało na to, aby nasz minaret był przez kogoś używany. Było to miejsce od lat opuszczone, pachnące stęchlizną, zastałym kurzem.

Nie wiem, czy z wysiłku, czy nieokreślonego a narastającego lęku, zacząłem odczuwać zmęczenie i najwyraźniej zwolniłem, bo Ahmed zaczął mnie poganiać.

– Up! Up! – a ponieważ szedł za mną, blokował mi możliwość wszelkiego odwrotu, wycofania się, ucieczki. Nie mogłem zawrócić i wyminąć go – z boku zaczynała się przepaść. No nic, trudno, pomyślałem, idziemy dalej.

Idziemy i idziemy.

Było już tak wysoko i groźnie na tych schodkach bez poręczy i uchwytów, że każdy gwałtowny ruch któregoś z nas sprawiłby, iż obaj runęlibyśmy kilka pięter w dół. Byliśmy złączeni paradoksalnym klinczem nietykalności, kto ruszyłby drugiego, też poleciałby za nim.

Ale ten układ symetryczny zmienił się później na moją niekorzyść. U końca schodów, na samym szczycie, był, okalający minaret, mały i wąski tarasik – miejsce dla muezina. Zwykle jest on otoczony murowaną lub metalową barierą. Tu widocznie bariera była metalowa, ale po tylu wiekach zardzewiała i odpadła, bo ów wąski występ w murze nie miał żadnej osłony. Ahmed łagodnie wypchnął mnie na zewnątrz, a sam, stojąc na schodach, bezpiecznie oparty o prześwit w murze, powiedział:

– Give me your money.

Pieniądze miałem w kieszeni spodni i bałem się, że nawet tak nieznaczny ruch jak sięgnięcie do nich sprawi, że runę w dół. Ahmed zauważył, że zawahałem się, i powtórzył, już ostrzej:

– Give me your money!

Patrząc w niebo, żeby tylko nie spojrzeć w dół, ostrożnie, ostrożnie włożyłem rękę do kieszeni i powoli, bardzo powoli wyjąłem portfel. Wziął go bez słowa, obrócił się i zaczął schodzić w dół.

Teraz najtrudniejszy był każdy centymetr drogi z odsłoniętego tarasu do pierwszego stopnia schodów – drogi liczącej mniej niż jeden metr. A potem gehenna schodzenia w dół, na nieswoich nogach, ciężkich, sparaliżowanych, jakby przykutych do muru.

Stróż otworzył mi wrota, a jakieś dzieci – najlepsi przewodnicy w tych zaułkach – zaprowadziły mnie do taksówki.

Potem jeszcze przez kilka dni mieszkałem na Zamalku. Tą samą ulicą chodziłem dalej do miasta. Codziennie spotykałem Ahmeda. Stal zawsze w tym samym miejscu, pilnując swojego rewiru.

Patrzył na mnie bez żadnego wyrazu na twarzy, jakbyśmy się nigdy nie spotkali.

I ja patrzyłem na niego, myślę, że też bez żadnego wyrazu, jakbyśmy się nigdy nie spotkali.

Koncert Armstronga

Chartum, Aba, 1960

Po wyjściu z lotniska w Chartumie powiedziałem do kierowcy taksówki: – Victoria Hotel, ale ten bez słowa, bez żadnych wyjaśnień i usprawiedliwień, zawiózł mnie do hotelu, który nazywał się Grand.

– To tak zawsze – objaśnił mi spotkany tu Libańczyk – jeżeli przyjeżdża do Sudanu biały, uważają, że musi być Anglikiem, a jeśli Anglik, to oczywiście musi mieszkać w Grandzie. Ale to dobre miejsce spotkań, wieczorem wszyscy tu przychodzą.

Kierowca, wyjmując z bagażnika walizkę, drugą ręką zatoczył półkole, żeby pokazać mi, jaki będę miał widok, i powiedział z dumą: – Blue Nile! Spojrzałem na płynącą w dole rzekę – miała kolor szaroszmaragdowy, była bardzo szeroka i płynęła wartko. Taras hotelu, długi i zacieniony, wychodził właśnie na Nil, a od rzeki oddzielał go szeroki bulwar, wzdłuż którego rosły stare, rozłożyste figowce.

W pokoju, do którego wprowadził mnie portier, szumiał umocowany do sufitu wiatrak, ale jego skrzydła nie chłodziły, lecz tylko mieszały powietrze parzące jak wrzątek. Gorąco tu, pomyślałem, i postanowiłem wyjść na miasto. Nie wiedziałem, co robię, bo ledwie uszedłem kilkaset metrów, a już zdałem sobie sprawę, że wpadłem w pułapkę. Z nieba spływał żar, który przygwoździł mnie do asfaltu. Łomotało mi w głowie i zacząłem tracić oddech. Poczułem, że nie będę mógł iść dalej, a jednocześnie uświadomiłem sobie, że nie starczy mi sił, aby wrócić do hotelu. Ogarnęła mnie panika, bo miałem wrażenie, że jeżeli za chwilę nie schowam się w cień, słońce mnie zabije. Zacząłem się gorączkowo rozglądać, ale zobaczyłem, że w całej okolicy jestem jedyną poruszającą się istotą, że wokół mnie wszystko jest nieżywe, zatrzaśnięte, martwe. Nigdzie człowieka, nigdzie żadnego zwierzęcia.

Boże, co robić?

A słońce wali mnie po głowie jak kowalskim młotem, czuję jego uderzenia. Do hotelu za daleko, a w pobliżu nigdzie nie ma budynku, sieni, dachu, czegokolwiek, żeby się ratować. Najbliżej było do rosnącego nieopodal mangowca i tam się powlokłem.

Dotarłem do pnia i osunąłem się na ziemię, w cień. Cień w takich chwilach jest rzeczą zupełnie materialną, ciało przyjmuje cień tak samo łapczywie jak spieczone usta – łyk wody. Daje ulgę, zaspokaja pragnienie.

Po południu cienie wydłużają się, rosną, zaczynają nakładać się na siebie, a potem ciemnieją i w końcu przechodzą w czerń – robi się wieczór. Ludzie ożywają, wraca im chęć do życia, pozdrawiają się, rozmawiają wyraźnie zadowoleni, że jakoś przetrwali kataklizm, to znaczy przeżyli kolejny dzień z piekła rodem. W mieście zaczyna się ruch, na jezdni pojawiają się samochody, zapełniają się sklepy i bary.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Podróże z Herodotem»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Podróże z Herodotem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Ryszard Kapuscinski - The Shadow of the Sun
Ryszard Kapuscinski
Ryszard Kapuściński - Another Day of Life
Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuscinski - The Soccer War
Ryszard Kapuscinski
Ryszard KAPUSCINSKI - Szachinszach
Ryszard KAPUSCINSKI
Ryszard Kapuściński - Cesarz
Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuściński - Chrystus z karabinem na ramieniu
Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuściński - Imperium
Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuściński - Busz po polsku
Ryszard Kapuściński
libcat.ru: книга без обложки
Ryszard Kapuściński
Poul Anderson - Najdłuższa podróż
Poul Anderson
Ryszard Kapuściński - Heban
Ryszard Kapuściński
libcat.ru: книга без обложки
Ryszard Kapuściński
Отзывы о книге «Podróże z Herodotem»

Обсуждение, отзывы о книге «Podróże z Herodotem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x