José Saramago - Wszystkie imiona

Здесь есть возможность читать онлайн «José Saramago - Wszystkie imiona» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wszystkie imiona: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wszystkie imiona»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Bohater- pan Jose, urzędnik Archiwum Głównego Akt Stanu Cywilnego- za wszelką cenę stara się odnaleźć pewną kobietę. Choć nie ma żadnego konkretnego powodu, by jej szukać, coś pcha go do działania. Aby osiągnąć swój cel, ten uczciwy, z pozoru bezbarwny człowiek ucieka się do oszustwa, a nawet przestępstwa. Co każe mu to czynić? Odbywając z bohaterem absurdalną wędrówkę po korytarzach Archiwum, czytelnik niepostrzeżenie zagłębia się w labirynt własnego umysłu, by odnaleźć w nim to, czego wcale się nie spodziewa.

Wszystkie imiona — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wszystkie imiona», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie zapominajmy wszakże o tym, że i żywi mają swoje kłopoty. Nie ulega wątpliwości, że śmierć, zarówno z racji wrodzonej niekompetencji, jak i nabytej z doświadczeniem złośliwości, nie wybiera ofiar stosownie do liczby przeżytych lat, czego paradoksalnym efektem psychologicznym, zrodzonym w wyniku różnorakich, niekiedy sprzecznych mechanizmów, jest intelektualna sublimacja naturalnego strachu przed śmiercią, tak przynajmniej twierdzą filozoficzne i religijne autorytety zabierające głos w tej kwestii. Ale wracając do tematu, jednego śmierci z pewnością nie można zarzucić, a mianowicie nigdy nie trzyma na świecie jakiegoś starego człowieka przez zapomnienie, bez wyraźnego powodu, niezasłużenie, tylko po to, żeby coraz bardziej się starzał. Wszak wiadomo, że choćby człowiek żył nie wiem jak długo, zawsze nadejdzie jego godzina. Nie ma dnia, żeby kanceliści nie zabierali teczek z półek żywych i nie przenosili ich do składu na tyłach budynku, nie ma dnia, żeby nie przekładali tych, którzy jeszcze trwają przy życiu, na najwyższe półki, niekiedy, dziwnym zrządzeniem losu, tylko na jeden dzień. Zgodnie z naturalnym porządkiem rzeczy przeniesienie na szczyt półki oznacza znużenie losu i bliski koniec drogi. Tak więc najwyższa półka jest pod każdym względem początkiem upadku. Zdarzają się jednak takie teczki, które, nie wiedzieć czemu, niezmiennie tkwią na krawędzi przepaści, nieczułe na ostatni zawrót głowy, o wiele lat przekraczając zalecaną długość ludzkiej egzystencji. Na początku takie teczki wzbudzają w urzędnikach zawodową ciekawość, która powoli ustępuje miejsca zniecierpliwieniu, jakby to im samym bezczelny upór matuzalemów skracał, zjadał, pożerał perspektywy życiowe. W tym przesądnym podejściu do sprawy jest jednak trochę racji, zważywszy na liczne przypadki urzędników różnych szczebli, których teczki przedwcześnie opuściły archiwum żywych, podczas gdy będące na wylocie papiery upartych starców coraz bardziej żółkły, zamieniając się w końcu w ciemne i nieestetyczne plamy, rażące oczy interesantów. W takich przypadkach szef Archiwum Głównego zwykle mówi do jednego z kancelistów, Panie José, proszę wymienić te teczki.

*

Prócz imienia pan José ma również nazwisko, zwyczajne, pospolite, bez żadnych onomastycznych ekstrawagancji, zgodnie z naszym zwyczajem składające się z połączonych nazwisk matki i ojca, które legalnie po nich odziedziczył, co w razie potrzeby można sprawdzić w akcie urodzenia znajdującym się w Archiwum, jeżeli ktoś zechce zadać sobie trud sprawdzania czegoś, co już wie. Mimo to, ilekroć go pytają, jak się nazywa, lub gdy sytuacja zmusza go do przedstawienia się, nie wiedzieć czemu, być może z racji jego skromnej pozycji, rozmówca nigdy nie zapamiętuje całego nazwiska, jedynie imię, José, do którego ewentualnie dodaje słowo pan, w zależności od tego, jak go traktuje, poufale czy oficjalnie, grzecznie czy bezceremonialnie. Aczkolwiek, powiedzmy to sobie szczerze, słowo pan wcale nie jest tak jednoznaczne, jak mogłoby się wydawać, w każdym razie nie w Archiwum Głównym, gdzie wprawdzie wszyscy tak się do siebie zwracają, począwszy od kustosza, a kończąc na najmłodszym kanceliście, jednakże w praktyce urzędniczej to małe słówko miewa różny wydźwięk w zależności od tonu, pozycji służbowej, humoru czy intencji mówiącego, może więc wyrażać zarówno politowanie, irytację i pogardę, jak też pokorę i pochlebstwo, co dowodzi, że jedna sylaba, na pierwszy rzut oka jednoznaczna, może zawierać bardzo różne treści. Podobnie sprawa się ma z trzema sylabami składającymi się na zwrot pan José. Jeśli ktoś zwraca się tymi słowy do wyżej wymienionego, czy to w Archiwum, czy poza nim, zawsze w nich pobrzmiewa nutka pogardy lub ironii, irytacji bądź politowania. Natomiast słodko brzmiące tony pokory czy pochlebstwa nigdy nie dźwięczą w uszach kancelisty pana José, nie mieszczą się bowiem w gamie uczuć, jakie wzbudza. Warto jednak zaznaczyć, że o ile dwa ostatnie z wymienionych uczuć są jednoznaczne i prymitywne, o tyle pozostałe bywają o wiele bardziej złożone. Kiedy na przykład kustosz rzuca rozkaz, Panie José, proszę wymienić te teczki, baczne i wyczulone ucho wyłowi w jego głosie coś, co – bez względu na oczywistą nieprzystawalność pojęć – można by określić mianem władczej obojętności, czyli władzy tak dalece zadufanej w sobie, że nie tylko ignoruje osobę, do której się zwraca, nie racząc nawet na nią spojrzeć, ale zarazem daje do zrozumienia, że nie zniży się do sprawdzenia, czy polecenie zostało wykonane. Żeby sięgnąć najwyższych półek, niemal dotykających sufitu, pan José musiał korzystać z drabiny, a ponieważ na swoje nieszczęście cierpiał na przykrą nerwicę zwaną pospolicie lękiem wysokości, chcąc uniknąć upadku na kamienną posadzkę, nie miał innego wyjścia, jak przywiązywać się mocnym pasem do drabiny. Żadnemu z kolegów, nie mówiąc już o przełożonych, nawet przez myśl nie przeszło, żeby spojrzeć w górę i upewnić się, czy wszystko jest w porządku. Zakładali, że tak, usprawiedliwiając tym samym własną obojętność.

Zgodnie z odwiecznym zwyczajem urzędnicy mieszkali w Archiwum Głównym. Nie znaczy to jednak, że byli stłoczeni w jednym pomieszczeniu, zajmowali bowiem skromne domki, przylegające do bocznych ścian gmachu niczym kruche kapliczki do potężnej bryły katedry. Domki miały dwa wejścia, jedno normalne, od strony ulicy i drugie ukryte, niewidoczne, prowadzące bezpośrednio do głównej nawy Archiwum, co przez długi czas uważano za niezmiernie korzystne dla organizacji pracy, gdyż urzędnicy nie tracili czasu na przejazdy i w wypadku spóźnienia nie mogli tłumaczyć się korkami ulicznymi. Prócz zalet logistycznych inną dobrą stroną tej sytuacji była łatwość kontrolowania pracowników nieobecnych jakoby z powodu choroby. Niestety, z uwagi na nowe plany urbanistyczne dzielnicy te oryginalne domki zostały zburzone, z wyjątkiem jednego, który stosowne władze postanowiły zachować jako zabytek architektoniczny, a zarazem świadectwo dawnej organizacji i warunków pracy, które, choć obecnie krytykowane, miały też swoje zalety. Właśnie w tym pozostawionym domku mieszka pan José. Nie znaczy to jednak, że i jego zostawiono celowo, jako relikt przeszłości, tak się bowiem złożyło, że z uwagi na swoje usytuowanie jego dom nie psuł nowej linii ulicy, nie była to więc ani żadna kara, ani nagroda, gdyż pan José nie zasługuje ani na jedno, ani na drugie, po prostu pozwolono mu dalej tam mieszkać, to wszystko. Jednakże na znak, że czasy się zmieniły, i żeby nie było podejrzeń o jakieś przywileje, wewnętrzne drzwi zostały zamknięte na klucz i panu José zakazano korzystania z nich. Z tego właśnie powodu jest zmuszony, jak wszyscy inni, codziennie wchodzić i wychodzić głównym wejściem, nawet w wypadku rzęsistej ulewy. Rozumiejąc wszakże zasadę równości, choć w tym wypadku działającą na jego niekorzyść, pan José bez szemrania stosuje się do tego i innych poleceń, chociaż prawdę mówiąc, wolałby, żeby wymianą starych teczek nie zajmował się wyłącznie on sam, choćby z uwagi na wspomniany już lęk wysokości. Pan José odznacza się chwalebną skromnością, nie opowiada na prawo i lewo o swoich prawdziwych czy urojonych zaburzeniach nerwowych bądź psychicznych, nigdy więc nie wspomniał kolegom o tej dolegliwości, w przeciwnym razie na pewno bez przerwy zerkaliby w górę w obawie, że mimo pasa bezpieczeństwa spadnie im na głowy. Kiedy wreszcie skołowany pan José schodzi z drabiny, starając się ukryć swój stan, żaden z kolegów, a tym bardziej przełożonych, nawet nie podejrzewa, co mu groziło.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wszystkie imiona»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wszystkie imiona» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


José Saramago - Ensayo Sobre La Ceguera
José Saramago
José Saramago - Death at Intervals
José Saramago
José Saramago - Cain
José Saramago
José Saramago - The Stone Raft
José Saramago
José Saramago - Double
José Saramago
José Saramago - The Elephant's Journey
José Saramago
José Saramago - Podwojenie
José Saramago
Отзывы о книге «Wszystkie imiona»

Обсуждение, отзывы о книге «Wszystkie imiona» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x