Waldemar Łysiak - Lider

Здесь есть возможность читать онлайн «Waldemar Łysiak - Lider» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Lider: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lider»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Miał prostą dewizę: "Człowiek umiera, kiedy przyjdzie jego pora, lub kiedy się doigra!" Kochał giganta, jako lidera nowego imperium i hodował mikrusa, jako lidera nowej partii. Że nie zawsze wszystko idzie według planu – zrozumiał, kiedy pułkownik Heldbaum mu rzekł: – Umrzesz jak każdy, na tym polega demokracja…

Lider — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lider», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zbyt częste myślenie o tajemniczym karteluszku sprawiło, iż ten 25 października począł się generałowi śnić niby złowieszczy biblijny napis-widmo MANE-THEKEL-FARES. Wasia wyjął spluwę i kilka razy strzelił do napisu, lecz albo nie trafiał, albo kule przechodziły skroś liter i cyfr jak przez obłok. Pyrgnął pusty magazynek, włożył nowy i chciał znowu strzelać, gdy raptem czyjaś koścista dłoń ucapiła mu ramię z siłą metalowych kleszczy i rozległ się chrapliwy głos:

– Daj spokój, Wasia.

Obejrzał się i ze zdziwieniem zobaczył „świętej pamięci” pułkownika Heldbauma, starego polskiego kumpla, którego tak niedawno żegnał na warszawskim cmentarzu. Krzyknął:

– Co tu robisz, Mietek?!

– Pukam ci do rozsądku – rzekł Heldbaum.

– Sam sobie puknij!… Zawsze cię lubiłem, chociaż ty jesteś Żyd, a ja nie lubię Żydów!

– Ja też nie lubię Żydów – uspokoił go Heldbaum, cały czas trzymając ramię Wasi.

– Puszczaj! – krzyknął znowu Kudrimow. – Muszę rozwalić ten październik i tę dwudziestkę piątkę.

– Czemu? – spytał Heldbaum.

– Bo grozi mi śmiercią.

– No i co z tego, baranie jeden? Umrzesz jak każdy, na tym polega demokracja.

Wasia chciał mu wyłożyć soczyście co myśli o demokracji, ale sylwetka Heldbauma zbladła, zrobiła się przezroczysta i rozpłynęła w lśniącej przestrzeni niby kłębek dymu.

* * *

Spotkali się przed południem, daleko od hałaśliwego centrum Toronto. Mała kawiarenka, pusty taras z kilkoma stolikami, cień wysokich drzew, śpiewy ptaków. Oboje byli nieco stremowani tym służbowym rendez-vous, ale każde musiało tu przyjść, jak na zastrzyk lub do gabinetu dentystycznego. On przyszedł pierwszy, ona spóźniła się kilka minut. Podali sobie ręce, usiedli i zaniemówili urzeczeni sobą. To się zdarza nie tylko w snach i w poezji – dla wzajemnej fascynacji trzeba czasami jednego spojrzenia, krótkiego niby błysk elektrycznych impulsów. Cud optymalnego doboru lub magia złudnego wrażenia, wszystko jedno, bo liczy się głównie ta zapierająca dech piękność krótkich momentów egzystencji, wielka uroda chwil, które są największym darem Boga dla człowieka. Mijają jak mgnienie serc lub oczu, ale dzięki nim warto żyć.

Chłonęli się wzrokiem niedyskretnie, wręcz bezwstydnie, zdziwieni, że przytrafiło się coś tak nieoczekiwanego. Dłużące się milczenie ktoś jednak musiał wreszcie przerwać; Janek wziął na siebie ów obowiązek zdmuchnięcia baśniowego czaru.

– Co musimy ustalić? – zapytał.

– Nie wiem… – szepnęła. – Kazali się nam dogadać, więc…

– Jestem gotów dogadywać się z tobą w każdej sprawie, od wydawniczego planu do Dekalogu, choć metod edytorstwa w ogóle nie znam, a z Dekalogu pamiętam tylko jedno przykazanie: „Nie pożądaj żony bliźniego swego nadaremno” .

Powinna była skwitować ten dowcip śmiechem, lecz może krępował ją erotyczny sens dowcipu, bo skomentowała tylko problem edytorskiej ignorancji:

– Edytorstwo jest mi równie obce co tobie, ale się nie lękam, dadzą nam przecież poligrafów, redaktorów, techników…

– Techników od pożądania?

Tym razem się zaczerwieniła, i skrzywiła wargi, jakby dając mu sygnał, że przegiął. Odzyskała wszelako dzięki temu pewniejsze brzmienie głosu:

– Mówili mi, że jesteś arogantem!

– I co ci jeszcze o mnie powiedzieli?

– Aby się nie przejmować.

– Mnie również mówili o tobie. Że jesteś kryptofeministką. I dodali, by się tym wcale nie przejmować… Jesteś kryptofeministką?

– Tak samo jak kosmitką, przybyłam na Ziemię prosto z Kosmosu.

– Widzę! – mruknął zachwycony.

– Po prostu interesuje mnie rola kobiet w krzewieniu kultury i cywilizacji, to wszystko. Chcę wydać dzięki naszej firmie moją pracę dyplomową o Emilii du Châtelet, francuskiej uczonej z czasów Woltera.

– Będziesz dalej pisała takie biografie geniuszek zmarłych przed wiekami?

– Nie tylko zmarłych. Teraz interesuje mnie Gertruda Himmelfarb, ona żyje.

– Kto?

– To badaczka historii, niegdyś trockistka, która odrzuciła lewicowość, zostając sztandarem konserwatyzmu, heroldką wiktoriańskiego kanonu wartości moralnych. Jej książka „The Roads to Modernity”mówi o etycznej dekadencji dzisiejszego świata. Czy mogłabym być jej wielbicielką, gdybym była feministką?

– Ja też szanuję wiktoriańskie wartości etyczne! – zapewnił Serenicki. – Każdego dnia od dziesiątej rano do szóstej po południu.

– Mówili mi, że lubisz sobie kpić ze wszystkiego. I że przy tym używasz różnych dziwactw językowych, gry słów, kalamburów, czy… czy tych, no… zapomniałam!

– Anagramów – podpowiedział Janek.

– Szczerze mówiąc… zapomniałam też co to są anagramy.

Wziął papierową serwetkę, skrobnął długopisem: „Jakub Bujak” , i rzekł:

– Spójrz. Imię jest tu anagramem nazwiska, trzeba tylko przestawić litery i sylaby.

Uśmiechnęła się pierwszy raz:

– Więc zdarza ci się nie świntuszyć grą słów?

– Ale rzadko. Świntuszyłem już jako gówniarz, pisałem kredą na tablicy różne dwuznaczne żarty, pamiętam jeden: „Sukces posuwania się garnizonowego tkwi w sprężystym kroku, a sukces posuwania garsonierowego tkwi w sprężystym kroczu”. „Pana Tadeusza”też recytowałem tak aluzyjnie, że nieomal porno:

„Kobieto, puchu marny, ty jesteś jak zdrowie,

Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,

Kto zbadał puszcz litewskich przepastne krainy

Aż do samego środka, do jądra gęstwiny”…

Klasnęła kilka razy, tak się jej podobało:

– Trochę obsceniczne, ale świetne!

– Cieszę się, że i tym razem nie sprawiłem ci zawodu – rzekł Serenicki. – Jednak lubię też staropolskie rymowane gry słów, rymowanki o trochę trywialnych znaczeniach. Jak to:

„Siedziała na dębie

I dłubała w gębie,

A ludziska głupie

Myśleli, że w zębie”.

– Może być, nie zatkałam nosa i uszu.

– To był rym anonimowy. Staropolskie anonimowe zabawy rymami dają mi dużą radość. Posłuchaj:

„Czując w swym sercu wieszcze dreszcze,

Cudne twe dłonie jeszcze pieszczę.

Lśnił pięknie od tualet balet,

Najwięcej miał tam zalet walet”.

– Zgrabne! – przyznała. – Tylko nie brzmi zbytnio po staropolsku…

Teraz on zaklaskał:

– Brawo! Nadużyłem terminu „staropolski” , to są rymy dziewiętnastowieczne.

– Mówili mi, że kochasz nie staropolskie, lecz staroangielskie, zwłaszcza Szekspira.

– To prawda. Od dzisiaj głównie „Romea i Julię”, bez finałowego aktu. Pojmujesz, nadobna Klaro?

– Nie pojmuję! – fuknęła.

– Nie pojmując, skazujesz mnie na „Stracone zachody miłości”

– Dość tych głupstw!

– Chyba żebym, miast rezygnować, zdecydował się na „Poskromienie złośnicy”

– Przestań!

Lecz wcale nie chciała, by przestał, bo wówczas w środku dnia zgasłoby słońce i wchłonęłaby ją ciemność.

* * *

Europejski komunizm trzymał się dłużej niż faszyzm czy hitleryzm, jednak również okazał się „marnością nad marnościami” , jak prorokowała Biblia. Komuniści przez samą istotę i złą sławę swego systemu stali się kłopotliwi dla siebie samych, co ładnie ujmuje pewna poetycka strofa W. H. Audena:

„W przewidywaniu swym w zasadzie mieli rację,

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Lider»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lider» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Waldemar Łysiak - Cena
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak - Kolebka
Waldemar Łysiak
Waldemar Pfoertsch - Going Abroad 2014
Waldemar Pfoertsch
Waldemar Paulsen - Bismarck von unten
Waldemar Paulsen
Waldemar Bonsels - Himmelsvolk
Waldemar Bonsels
Waldemar Paulsen - Bürde der Lust
Waldemar Paulsen
Waldemar R. Sandner - 38 Geniale Geschäftskonzepte
Waldemar R. Sandner
Waldemar Knat - Бег
Waldemar Knat
Отзывы о книге «Lider»

Обсуждение, отзывы о книге «Lider» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x