Roman Jonasz - Byłem Księdzem
Здесь есть возможность читать онлайн «Roman Jonasz - Byłem Księdzem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Byłem Księdzem
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Byłem Księdzem: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Byłem Księdzem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Byłem Księdzem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Byłem Księdzem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Tymczasem jednak osiadłem w Ozorkowie, jako drugi wikariusz Parafii Matki Boskiej Królowej Polski. Proboszczem był ks. Józef Gryzik – kapłan ok. 50-tki, słusznej postury, z gęstą czupryną szpakowatych włosów. Od samego początku zrobił na mnie miłe wrażenie. Był to typ gawędziarza, przerośniętego chłopaka wychowanego na opowieściach Marka Twaina i książkach Szklarskiego. Największą radością i szczęściem był dla niego kontakt z przyrodą. Mógł być równie dobrze leśniczym czy gajowym, jak księdzem. Potrafił godzinami opowiadać o swoich wyprawach wędkarskich i łowieckich. Był to zresztą główny temat jego… kazań. Niemal codziennie na parę godzin przepadał gdzieś z wędkami, strzelbą lub koszem na grzyby. Ja, jako okazyjny, ale także wędkarz – od razu przypadłem mu do gustu. Ks. Józef był człowiekiem łagodnego usposobienia, choć przy pierwszym poznaniu mógł sprawiać wrażenie szorstkiego. Podziwiałem jego wielkie zrozumienie dla spraw ludzkich, bytowych. Potrafił wytłumaczyć swoich parafian dosłownie ze wszystkiego. Był pobłażliwy dla tych, którzy nie chodzą w niedzielę do Kościoła bo, np. mają małe dzieci albo cały tydzień ciężko pracują. Rozumiał małżonków żyjących bez ślubu kościelnego, bo może pochodzili z rodzin ateistycznych itp. Nigdy z jego ust nie słyszałem żadnego przytyku ani wymówki pod adresem ludzi zgromadzonych w świątyni czy też w kancelarii. Nigdy też, co należy bardzo mocno podkreślić, nie dopominał się pieniędzy od parafian. Zachęcał co najwyżej do prac fizycznych przy budowie plebanii i Kościoła. Często i szczerze dziękował za składane ofiary i pomoc. Następną rzeczą wartą podkreślenia jest fakt, iż w parafii księdza Józefa nie było nigdy ustalonych stawek za pogrzeby, śluby, chrzty i Msze. Zdarzało się nierzadko, że odprawialiśmy pogrzeb za 50.00 zł, tj. 1/10 tego, co brał prałat. Bywały również posługi darmowe. Takie podejście proboszcza do parafialnych finansów i księżowskiego uposażenia było ewenementem w skali całej archidiecezji. Parafianie doskonale zdawali sobie z tego sprawę i szanowali za to ks. Józefa i nas – jego dwóch wikariuszy. Mówiąc o „nas” myślę o sobie i ks. Darku Płysie, który w Ozorkowie był już od trzech lat. Ks. Darek był praktycznie proboszczem, a przede wszystkim – głównym duszpasterzem w parafii. Działo się tak, ponieważ ks. Gryzika nie zajmowały zbytnio sprawy związane z pracą duszpasterską – liturgia, kaznodziejstwo, kancelaria itp. Zdecydowanie wolał pracę (nawet fizyczną) przy budowie domu parafialnego, odrzucanie zimą śniegu wokół kaplicy, a nade wszystko swoje wyprawy w plener. Jedną z niewielu wad ks. proboszcza było właśnie marginalne traktowanie duszpasterstwa. Bił on wszelkie rekordy w szybkości odprawiania Mszy Świętych i w głoszeniu kazań, których tematyka była co najmniej dziwna. Ks. Józef potrafił np. wygłosić homilię będącą streszczeniem artykułu z Wiadomości Wędkarskich, który szczególnie go zaabsorbował. Ks. Płys był bardzo koleżeński i serdeczny. Znałem go jeszcze z czasów seminaryjnych, kiedy razem byliśmy na pielgrzymce w Częstochowie. Obaj księża byli ogólnie lubiani i szanowani. Ks. Darek jako duszpasterz (m.in. głosił wspaniałe kazania), a proboszcz jako budowniczy. Ja natomiast miałem dołączyć do tej grupy ze specjalizacją katechety. Uczyłem sześć klas ósmych oraz drugie i trzecie klasy liceum ogólnokształcącego. Jak wcześniej wspomniałem, parafia nie posiadała świątyni, która była w fazie projektowania, a jej funkcję sprawowała tymczasowo niewielka kaplica. Przy kaplicy był jeszcze osobny budynek, w którym mieściła się kancelaria i salonik – miejsce odpoczynku i naszych zebrań. Na tyłach terenu przeznaczonego pod Kościół prowadzono budowę ogromnego domu parafialnego i plebanii. Ksiądz proboszcz mieszkał na razie w małym, zaniedbanym domku obok kaplicy. Mój starszy kolega miał mieszkanie w sąsiedniej parafii, w centrum Ozorkowa, skąd dojeżdżał ok. 2 km. Ja natomiast mieszkałem… w bloku, naprzeciwko kaplicy, w małym dwupokoikowym mieszkanku na czwartym piętrze. Mocnym punktem parafii była silna obsada ministrantów na poziomie szkoły średniej.
Parafia Królowej Polski liczyła ok. 10 000 tyś. mieszkańców i była, jak dotychczas, moją największą. Oprócz niej istniała w Ozorkowie druga, w której rezydował dziekan. W parafii tej prowadzono tzw. duszpasterstwo tradycyjne, oparte na stałym cenniku „usług”, sobie-państwie i teorii wyższości stanu duchownego nad pospólstwem. Na tle wyraźnego zróżnicowania w metodach duszpasterzowania pomiędzy naszymi parafiami dochodziło między nami często do sporów i utarczek słownych, zwłaszcza między dziekanem i moim proboszczem (wicedziekanem), a także księdzem Darkiem, który mieszkał na terenie konkurencji. Ks. dziekan zarzucał nam zbytnią pobłażliwość w traktowaniu ludzi, zwłaszcza interesantów w kancelarii. Tak naprawdę chodziło mu o dobrowolne ofiary, z których słynęła nasza parafia. Nie mógł też przeżyć, że nasza kaplica pękała w szwach, podczas gdy jego Kościół świecił pustkami. Nic dziwnego skoro połowa jego parafian przychodziła do nas.
Praca w parafii nie była zbyt ciężka. Ministrantami opiekował się ks. Darek. Najwięcej wysiłku, żeby nie powiedzieć zdrowia, kosztowała mnie katechizacja w ósmych klasach. Wśród tej dorastającej młodzieży widać było aż nazbyt wyraźnie braki i zaniedbania wychowawcze rodziców, zwłaszcza matek. Jest to powszechne zjawisko w środowisku Łodzi i podłódzkich miast. Łódź słynąca z przemysłu lekkiego, którego siłą napędową były i są kobiety, jest środowiskiem chyba najbardziej zaniedbanym wychowawczo. Kobiety z Łodzi, Pabianic, Zgierza i Ozorkowa – pracujące przy krosnach i maszynach przędzalnianych – widzą swoje pociechy zazwyczaj późnym wieczorem, gdy wracają z pracy. Odbija się to wydatnie na wychowaniu dzieci i młodzieży. W porównaniu z katorżniczą pracą w podstawówce, katecheza w liceum sprawiała mi prawdziwą satysfakcję. Tutaj czułem się na swoim miejscu i na nowo zacząłem realizować „swój” system wychowawczy, oparty na partnerstwie (sam ciągle czułem się licealistą) i otwartości.
Wydawać by się mogło, że wreszcie znalazłem parafię dla siebie, księży współpracowników niemal bez zarzutu, a w perspektywie roku – przeprowadzkę do apartamentu w nowej plebanii. Bliskość rodzinnego miasta była kolejnym, ważnym atutem. Stosunkowo niewielka odległość od Łodzi pozwalała mi bez przeszkód kontynuować studia doktoranckie na akademii. Samo miasto, pomimo sąsiedztwa wielkiej aglomeracji, było ciche i urokliwe. Ozorków nie był jednak bezludną wyspą. Często odwiedzali mnie koledzy-księża, przywożąc nierzadko zatrważające wieści z terenu. Opowiadali o swoich proboszczach, różnych nadużyciach i świństwach.
Mimo ustabilizowanego życia osobistego i zawodowego, coraz bardziej narastał we mnie sprzeciw wobec zakłamań systemu, którego byłem częścią. Postanowiłem rozmawiać na ten temat z innymi księżmi. Niemal w każdym przypadku spotykałem się z tą samą sentencją – siedź cicho, jak ci dobrze! Swoimi wątpliwościami podzieliłem się z moim byłym spowiednikiem – ojcem duchownym z seminarium. Ojciec wstrząśnięty moimi uwagami zalecił mi ćwiczenia w pokorze i nadał ciężką pokutę. Niestety, wątpliwości ciągle narastały; co więcej – zacząłem mieć pewność, że to jakiś wewnętrzny głos, nadludzka moc popycha mnie do wielkiego dzieła. Dziełem tym miała być przemiana Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Postanowiłem, iż poświęcę swoje życie tej właśnie sprawie. Nie miałem właściwie wyboru – to postanowienie stało się moją obsesją. Wiedziałem i wiem nadal, że zrodziło się to pod natchnieniem samego Boga i z Jego woli. Równocześnie powstała we mnie idea napisania tej właśnie książki.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Byłem Księdzem»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Byłem Księdzem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Byłem Księdzem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.