Alexandra Belinda - Biała Gardenia

Здесь есть возможность читать онлайн «Alexandra Belinda - Biała Gardenia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Biała Gardenia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Biała Gardenia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Akcja Białej gardenii rozpoczyna się pod koniec II wojny światowej w wiosce na granicy chińsko-rosyjskiej. Książka opisuje historię matki i córki, rozdzielonych wojenną zawieruchą. W Harbinie, schronieniu dla rodzin, które uciekły z Rosji po upadku caratu, Alina Kozłowa musi podjąć rozdzierającą serce decyzję, dotyczącą życia lub śmierci swojego jedynego dziecka, córki Ani. Biała gardenia to książka o zderzeniu kultur różnych kontynentów. Jej bohaterów spotkamy zarówno w nocnych klubach Szanghaju, jak i w surowej Rosji radzieckiej lat sześćdziesiątych XX wieku, w najtrudniejszym okresie zimnej wojny, na samotnej wyspie Pacyfiku i w powojennej Australii. Matka i córka muszą się przygotować na wiele poświęceń, ale czy cena przetrwania nie jest zbyt wysoka? I, przede wszystkim, czy jeszcze się kiedyś odnajdą? Mnogość przygód przeplatanych licznymi faktami historycznymi owocuje znakomitą opowieścią o tęsknocie i wybaczaniu.

Biała Gardenia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Biała Gardenia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Na końcu ulicy widać było budynki w stylu klasycznym i wiktoriańskim. Na pałacu w stylu włoskim widniał napis GPO [General Post Office – [główny urząd pocztowy]. Dalej zamajaczył przed nami port. Wyciągnęłam szyję, aby zobaczyć olbrzymi stalowy most rozciągający się nad czarną wodą. Wyglądał na najwyższą konstrukcję w tym mieście. Światła dziesiątków przejeżdżających samochodów mrugały do nas niczym gwiazdy.

– Czy to Harbour Bridge? – zapytałam taksówkarza.

– Jasne – odparł. – Jedyny w mieście. Mój ojciec pracował przy nim jako malarz.

Przejechaliśmy pod mostem i wkrótce znaleźliśmy się przy nabrzeżu otoczonym ze wszystkich stron magazynami. Kierowca zatrzymał się przed tablicą z napisem Pirs 2. Choć pan Kolros już opłacił kurs, pomyślałam, że taksówkarz zapewne spodziewa się napiwku. Kiedy wyjął nasze walizki z bagażnika, przeszukałam portmonetkę i wyjęłam ostatniego amerykańskiego dolara, jaki mi pozostał. Usiłowałam wcisnąć go kierowcy, ale przecząco pokręcił głową.

– Może się wam przydać – powiedział.

Australijczycy, pomyślałam. Jak na razie nie było najgorzej.

Irina i ja zawahałyśmy się przed bramką. Wiał zimny wiatr, niosąc zapach słonej wody i smoły, przewiewał nasze cienkie sukienki. Był listopad, spodziewałyśmy się lepszej pogody. W porcie stał statek IRO z Marsylii. Setki Niemców, Czechów, Polaków, Jugosłowian i Węgrów schodziło z trapu. Na widok tej sceny pomyślałam o Noem i jego arce, tak wieloma językami mówili i tak różnie wyglądali. Za mężczyznami drobiły kobiety, taszcząc tobołki z pościelą i garnki. Wokół plątały się dzieci, wrzeszcząc coś w ojczystych językach, ciekawe nowego kraju.

Zapytałyśmy strażnika, gdzie mamy czekać; wskazał nam pociąg w porcie. Weszłyśmy do jednego z wagonów, okazało się, że jest całkiem pusty. Przechodząc między siedzeniami, czułyśmy mocny zapach świeżej farby; usiadłyśmy w pierwszym lepszym przedziale.

Siedzenia obito twardą skórą, powietrze było gęste od kurzu.

– Mam nadzieję, że to właściwy pociąg – powiedziała Irina.

– Mam nadzieję. – Otworzyłam walizkę, wyciągnęłam koc za – brany z Tubabao i okryłam ramiona przyjaciółki. Przez brudną szybę obserwowałyśmy, jak pracownicy nabrzeża rozładowują statek za pomocą żurawia. Nad portem latały mewy, skrzecząc i piszcząc. W tym mieście tylko ptaki były mi znajome.

Pasażerowie statku musieli gramolić się przez stosy bagaży, żeby znaleźć swoje walizki i kufry. Mała dziewczynka w różowym płaszczu i białych pończochach stała blisko trapu i zanosiła się płaczem. Widziałam, jak jeden z tragarzy kuca obok niej i coś mówi, ale ona jedynie pokręciła główką i zapłakała jeszcze głośniej. Mężczyzna rozejrzał się dookoła, uniósł dziewczynkę, posadził ją sobie na ramionach i ruszyli w tłum, szukając rodziców.

Kiedy pasażerowie zebrali już swoje bagaże, skierowano ich do budynku z napisem Urząd Imigracyjny Związku Australijskiego.

Uświadomiłam sobie, jakie to szczęście, że przyleciałyśmy tu samolotem. Podróż między Manilą a Darwin była ciężka, jednak trwała krótko, no i nie miałyśmy współpasażerów. Ludzie ze statku wyglądali na zmęczonych i chorych. Mniej więcej po godzinie wyłonili się z budynku i skierowali do pociągu.

– Zmieszczą się wszyscy? – zapytała Irina.

– Na pewno nie – odparłam. – Pan Kolros mówił, że do obozu jest daleko.

Ku naszemu przerażeniu zobaczyłyśmy, że zawiadowca spędza ludzi do drzwi jak bydło. Łokcie, ręce i walizki zasłoniły nam widoczność, gdy tłum przepychał się między sobą. W przeciwieństwie do nas Europejczycy ubrali się zbyt ciepło. Wyglądało na to, że wszyscy mają na sobie dwa płaszcze i po kilka koszul, jakby oszczędzali miejsce w walizkach, wkładając na siebie większość ubrań. Mężczyzna w pasiastym garniturze stanął w drzwiach prze – działu. Twarz miał gładką i młodą, ale włosy siwe.

– Czy jest tu wolne miejsce? – spytał po polsku. – Mówi pani po polsku?

Znałam kilka prostych zwrotów w tym języku, nieco podobnym do rosyjskiego, więc się domyśliłam, że chodzi mu o wolne miejsce.

Skinęłam głową i zaprosiłam go do środka. Za nim weszła kobieta i starsza pani w dwóch chustach na głowie.

– Przepraszam – powiedziała, siadając obok mnie.

Moja znajomość polskiego nie pozwoliła jednak na prowadzenie rozmowy. Kobieta popatrzyła na mnie. Nie mówiłyśmy tym samym językiem, ale miałyśmy podobnie niespokojny wzrok.

Trzej mężczyźni z Czechosłowacji zostawili bagaż w korytarzu i stanęli w przedziale. Na rękawie jednego z nich widniała ciemna naszywka w kształcie gwiazdy. Słyszałam, co się działo z Żydami w Europie. Te opowieści sprawiały, że szybko przestawałam użalać się nad sobą. W takim tłoku w przedziale prędko zrobiło się duszno i Irina otworzyła okno, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Ubrania pasażerów śmierdziały dymem papierosowym, potem i kurzem. Mieli zmęczone blade twarze, pamiątkę po długiej podróży. Nasze sukienki czuć było spaloną bawełną, solą i paliwem samolotowym. Miałyśmy brudne i spłowiałe od słońca włosy. Od trzech dni nie było okazji, aby je umyć.

Kiedy ostatnia grupa pasażerów załadowała się do pociągu, mogłyśmy znowu wyjrzeć przez okno. Na wschodzie wyłoniło się słońce, oświetlając te fragmenty wapiennych i granitowych budynków, których nie widziałyśmy po ciemku. Nowoczesne i utrzymane w stylu art deco budowle w centrum Sydney nie były tak wysokie jak te w centrum Szanghaju, ale niebo nad nimi lśniło tak samo najczystszym błękitem. Złote promienie słońca migotały na wodzie, na brzegu rozciągały się rzędy domków o czerwonych dachach.

Zasłoniłam usta zaciśniętymi rękami. Te promienie na wodzie były naprawdę piękne. Dotąd nic nie kojarzyło mi się z portem. Jego barwa przywodziła na myśl bajkowy błękit syrenich oczu.

Zawiadowca machnął chorągiewką i zagwizdał. Pociąg ruszył. Smród węgla był gorszy niż duchota w przedziale i Irina szybko zamknęła okno. Wszyscy stłoczyliśmy się przy szybie, żeby zobaczyć miasto, gdy pociąg wyjeżdżał z portu. Ujrzałam przedwojenne samochody, przepisowo jadące w szyku przez ulice; nie było żadnych korków, trąbienia ani riksz, jak w Szanghaju. Pociąg mijał jakąś kamienicę. W drzwiach pojawiła się kobieta w białej sukience, kapeluszu i rękawiczkach. Wyglądała jak modelka z reklamy perfum. Jej sylwetka zlała się w mojej głowie z widokiem portu i po raz pierwszy na myśl o Australii poczułam podniecenie.

Kilka minut później mijaliśmy rzędy betonowych domów z brzydkimi ogródkami i moje podniecenie zamieniło się w rozpacz. Miałam nadzieję, iż stara prawda, że wzdłuż linii kolejowej mieszkają jedynie biedacy, sprawdzi się także w Sydney. Widok z okna przypominał mi, że nie jestem w Ameryce. Gene Kelly i Frank Sinatra nie tańczyliby tutaj tak radośnie. W mieście nie było strzelistych kolumn. Nie było Empire State Building. Nie było Statuy Wolności. Nie było Times Square, tylko ulica pełna eleganckich budynków i most.

Młodsza Polka sięgnęła do torby i wyciągnęła owiniętą w szmatkę paczuszkę. Zapach chleba i gotowanych jajek mieszał się ze smrodem ludzkiego potu. Kobieta poczęstowała mnie i Irinę kanapką z jajkiem. Z wdzięcznością wzięłam do ręki połówkę. Byłam głodna, nie jadłam śniadania. Nawet Irina, bez apetytu ze względu na grypę, przyjęła z uśmiechem poczęstunek.

– Smacznego – powiedziała po polsku. – Bon appetit – dodała po francusku.

– Iloma językami mówisz? – spytałam.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Biała Gardenia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Biała Gardenia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Biała Gardenia»

Обсуждение, отзывы о книге «Biała Gardenia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x