– Chodź do mnie i usiądź.
Garrett zamknął drzwi kabiny i ruszył w jej stronę.
– Już dawno nie spędziliśmy razem tak cudownego dnia – powiedziała cicho Catherine. – Ostatnio oboje byliśmy bardzo zajęci… i sama nie wiem… – zawahała się. – Chciałam po prostu zrobić coś szczególnego dla nas obojga.
Garrettowi wydawało się, że na twarzy żony dostrzega ten sam wyraz czułości, jaki widział u niej w noc poślubną.
Usiadł obok niej i nalał wina.
– Przepraszam, tyle miałem do roboty w sklepie – szepnął. – Kocham cię, przecież wiesz.
– Wiem. – Uśmiechnęła się i nakryła dłonią jego palce.
– Wkrótce będzie lepiej, obiecuję.
Catherine skinęła głową i sięgnęła po kieliszek.
– Już nie mówmy o tym. Teraz chcę się cieszyć tobą, cieszyć się, że jesteśmy we dwoje i nikt nam nie przeszkadza.
– Garrett?
– Przepraszam… – zaczął, wyrwany z zadumy.
– Dobrze się czujesz? – Patrzyła na niego z troską.
– Nic mi nie jest… przypomniało mi się, że muszę się czymś zająć – skłamał Garrett. – W każdym razie… – wyprostował się i splótł dłonie na kolanie – już dość o mnie. Jeśli nie masz nic przeciw temu, to opowiedz mi coś o sobie… Tereso.
Zdezorientowana i trochę niepewna, o czym ma mówić, zaczęła od samego początku, dodając trochę szczegółów do podstawowych informacji o rodzinie, pracy, zainteresowaniach. Najwięcej opowiadała o Kevinie, jakim to jest wspaniałym synem i jak bardzo żałuje, że nie może spędzać z nim więcej czasu.
Garrett słuchał uważnie, nie odzywając się.
– Wspominałaś, że byłaś mężatką. Raz? – zapytał, gdy skończyła.
Skinęła głową.
– Przez osiem lat. David – tak mu na imię – po pewnym czasie stracił serce do naszego związku… skończyło się na tym, że nawiązał romans. Tego nie mogłam już znieść.
– Ja też bym nie mógł – stwierdził łagodnie Garrett – ale przez to wcale nie jest łatwiej.
– Nie, nie jest. – Przerwała i upiła łyk z puszki. – Mimo wszystko pozostajemy w przyjacielskich stosunkach. Jest dobrym ojcem dla Kevina i teraz to mi wystarcza.
Pod kadłubem przesunęła się wielka fala. Garrett odwrócił głowę, żeby sprawdzić, czy kotwica utrzyma łódź. Gdy ponownie spojrzał na Teresę, zaproponowała:
– Teraz twoja kolej. Opowiedz mi o sobie.
Garrett również zaczął od początku. Dorastał w Wilmington jako jedynak. Jego matka umarła, kiedy miał dwanaście lat, a ponieważ ojciec większość czasu spędzał na kutrze, on wychowywał się na wodzie. Mówił o studiach, ominął niektóre z bardziej szalonych przygód, żeby nie wywrzeć na niej złego wrażenia. Opisał, jak kupił sklep i jak wygląda jego zwykły dzień. Nie wspomniał w ogóle o Catherine, a Teresa mogła tylko domyślać się powodu.
Gdy rozmawiali, niebo stało się czarne. Wokół zaczęła się zbierać mgła. Łódź kołysała się łagodnie na falach. Lekki wiatr owiewający twarze i powolne kołysanie łodzi ułatwiały pokonanie wcześniejszego zakłopotania.
Później Teresa próbowała sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz była na takiej randce. Ani razu Garrett nie poprosił, żeby jeszcze raz się z nim zobaczyła. Nie sprawiał też wrażenia kogoś, kto spodziewa się po tym wieczorze czegoś szczególnego. Większość mężczyzn, z którymi spotykała się w Bostonie, uważała, że skoro już postarali się, by wieczór okazał się przyjemny, to ona była im coś winna. Było to podejście dorastającego chłopca, mimo to dość rozpowszechnione. Zachowanie Garretta odbiegające od stereotypu sprawiło miłą niespodziankę.
Wreszcie ucichli oboje. Garrett oparł się wygodniej. Wsunął palce we włosy. Zamknął oczy. Widać było, że cieszy się chwilą ciszy. Teresa po cichu zebrała talerze oraz serwetki i schowała do koszyka, żeby nie zwiał ich wiatr. Garrett wstał.
– Chyba najwyższy czas na powrót – powiedział takim tonem, jakby żałował, że ich wyprawa dobiega końca.
Kilka minut później łódź ruszyła. Teresa zauważyła, że teraz wiał silniejszy wiatr. Garrett stał u steru. Trzymał „Happenstance” na kursie. Przystanęła obok. Przytrzymywała się relingu. W myślach powracała do ich rozmowy. Żadne z nich nie odzywało się przez dłuższą chwilę. Garrett zastanawiał się, dlaczego czuje się tak bardzo wytrącony z równowagi.
Podczas ostatniej wspólnej wyprawy żaglówką Catherine i Garrett przez kilka godzin rozmawiali, popijając wino i jedząc. Morze było spokojne. Łagodne unoszenie się i opadanie fal uspokajało, bo było takie znajome.
W nocy kochali się, potem Catherine leżała u boku Garretta i milcząc, przesuwała palcami po jego piersi.
– O czym myślisz? – spytał wreszcie.
– O tym, że nie wiedziałam, iż można kogoś kochać tak bardzo jak ja ciebie – wyszeptała.
Garrett dotknął palcem jej policzka. Catherine nie odrywała od niego spojrzenia.
– Ja też nie wiedziałem – dodał cicho. – Nie wiem, co bym zrobił bez ciebie.
– Obiecasz mi coś?
– Wszystko.
– Jeśli coś mi się stanie, obiecaj, że znajdziesz sobie kogoś.
– Nie sądzę, żebym mógł pokochać kogoś innego oprócz ciebie.
– Obiecaj, proszę.
Potrwało to chwilę.
– Dobrze, jeśli to sprawi, że będziesz szczęśliwa, obiecuję.
Uśmiechnął się czule.
Catherine przytuliła się mocno do niego.
– Jestem szczęśliwa, Garrett.
Kiedy wspomnienie zbladło, Garrett chrząknął i dotknął ramienia Teresy, chcąc zwrócić jej uwagę. Wskazał ręką na niebo.
– Popatrz na to wszystko. Zanim wynaleziono sekstans i kompas, człowiek patrzył w gwiazdy, aby móc pływać po morzach. Tam widzisz Gwiazdę Polarną. Zawsze wskazuje północ.
Teresa spojrzała w niebo.
– Jak je rozpoznajesz?
– Wykorzystuje się gwiazdy wskazówki. Widzisz Wielki Wóz?
– Tak.
– Linia prosta biegnąca od dwóch gwiazd tworzących dyszel wozu doprowadza prosto do Gwiazdy Północnej.
Teresa przyglądała mu się, gdy pokazywał gwiazdy i opowiadał o nich. Rozmyślała o Garretcie i rzeczach, które go interesują. Żeglowanie, nurkowanie, łowienie ryb, nawigacja według gwiazd – wszystko miało związek z oceanem. A może chodziło o to, że wtedy pozostawał przez wiele godzin sam?
Garrett wyciągnął rękę po granatową kurtkę, którą wcześniej zostawił przy sterze. Włożył ją na siebie.
– Fenicjanie byli prawdopodobnie największymi odkrywcami mórz w historii świata. W roku sześćsetnym przed Chrystusem twierdzili, że opłynęli Afrykę, ale nikt im nie uwierzył, ponieważ przysięgali, że w połowie drogi zniknęła Gwiazda Północna. A przecież zniknęła.
– Dlaczego?
– Bo wpłynęli na półkulę południową. Stąd historycy wiedzą, że rzeczywiście tego dokonali. Przed nimi nikt tego nie widział, a jeśli widział, to nie zapisał. Musiało upłynąć prawie dwa tysiące lat, nim stwierdzono, że mówili prawdę.
Skinęła głową, wyobrażając sobie daleką podróż Fenicjan. Zastanawiała się, dlaczego nigdy o tym się nie uczyła i skąd on o tym wie. Nagle zrozumiała, dlaczego Catherine go pokochała. Nie chodziło o to, że jest niezwykle przystojny, ambitny czy czarujący. Po trosze był taki, ale co najważniejsze, sprawiał wrażenie, że przeżywa życie na swój własny sposób. W jego zachowaniu kryła się odmienność, coś zagadkowego. To czyniło go niepodobnym do ludzi, których poznała wcześniej.
Garrett zerknął na Teresę, ponieważ umilkła. Po raz kolejny stwierdził, że jest urocza. W ciemności jasna skóra wydawała się przezroczysta. Nagle przyłapał się na tym, że zastanawia się, jak by to było, gdyby przesunął palcem po jej policzku. Potrząsnął głową, próbując pozbyć się tej myśli.
Читать дальше