– Zawołaj Fabrizzia i czekajcie na mnie w samochodzie.
Wyszedł z kuchni i wbiegł po schodach do sypialni. Jego walizka była już spakowana. Zanim ją zabrał, wyjrzał przez okno i zobaczył, że wóz stoi przed schodkami portyku, a nie przed wejściem do kuchni. Apollonia siedziała w samochodzie z dłońmi na kierownicy, jak bawiące się dziecko. Calo wstawiał na tylne siedzenie koszyk ze śniadaniem. I wtedy Michael spostrzegł z niezadowoleniem, że Fabrizzio znika za bramą willi, jak gdyby miał coś do załatwienia na zewnątrz. Cóż on, u diabła, robi? Zauważył, że Fabrizzio rzuca przez ramię jakby ukradkowe spojrzenia. Będzie musiał przywołać do porządku tego cholernego pastucha. Michael zeszedł po schodach i postanowił wyjść przez kuchnię, żeby jeszcze zobaczyć się z Filomeną i pożegnać się z nią ostatecznie. Zapytał starą:
– Czy doktor Taza jeszcze śpi?
Pomarszczona twarz Filomeny przybrała chytry wyraz.
– Stare koguty nie mogą witać słońca. Doktor był wczoraj wieczorem w Palermo.
Michael roześmiał się. Wyszedł z kuchni na dwór i zapach cytrynowego kwiecia przeniknął nawet do jego zatkanego nosa. Spostrzegł, że Apollonia macha do niego ręką z samochodu stojącego zaledwie o dziesięć kroków dalej, na podjeździe przed willą, i uświadomił sobie, że daje mu znaki, by został tam, gdzie jest, ponieważ chce do niego podjechać. Calo stał uśmiechnięty przy wozie, w ręce zwisała mu jego lupara. Ale nadal nie było nigdzie śladu Fabrizzia. W tym momencie, bez żadnego świadomego rozumowania, wszystko złożyło się razem w umyśle Michaela i krzyknął do Apollonii:
– Nie! Nie!
Ale krzyk jego utonął w huku straszliwej eksplozji, gdy Apollonia przekręciła kluczyk zapłonu. Drzwi kuchni rozleciały się na kawałki, a Michael został odrzucony o dobre dziesięć stóp wzdłuż muru willi. Kamienie spadające z dachu waliły go po ramionach, a jeden otarł mu się o czaszkę, gdy leżał na ziemi. Był jeszcze przytomny dość długo, by dojrzeć, że z alfy romeo nie pozostało nic prócz czterech kół oraz stalowej ramy, która je łączyła.
Odzyskał przytomność w pokoju, który wydawał się bardzo ciemny, i usłyszał głosy tak przyciszone, że były samym dźwiękiem, a nie słowami. Wiedziony zwierzęcym instynktem próbował udawać, że jeszcze jest nieprzytomny, ale głosy umilkły, ktoś nachylił się z krzesła stojącego przy jego łóżku i teraz głos stał się wyraźny, mówił:
– No, nareszcie przyszedł do siebie.
Zapaliła się lampa, jej światło poraziło jak biały ogień jego gałki oczne, Michael obrócił głowę. Była ogromnie ciężka, odrętwiała. I wtedy zobaczył, że owa twarz nad łóżkiem jest twarzą doktora Tazy.
– Przypatrzę ci się chwilę i zgaszę światło – odezwał się łagodnie doktor Taza. Świecił mu w oczy małą ołówkową latarką. – Będziesz zdrów – powiedział i zwrócił się do kogoś innego w pokoju. – Możesz z nim mówić.
Był to don Tommasino, który siedział na krześle przy łóżku; Michael widział go teraz wyraźnie. Don Tommasino spytał:
– Michael, Michael, czy mogę z tobą mówić? A może chcesz odpocząć?
Łatwiej było podnieść rękę, aby wykonać gest, więc Michael tak uczynił, a don Tommasino zapytał:
– Czy to Fabrizzio przyprowadził wóz z garażu?
Michael, nie wiedząc o tym, uśmiechnął się. Był to jakiś dziwny, lodowaty uśmiech potwierdzenia. Don Tommasino wyjaśnił:
– Fabrizzio zniknął. Posłuchaj mnie, Michaelu. Byłeś nieprzytomny prawie tydzień. Rozumiesz? Wszyscy myślą, że nie żyjesz, więc teraz jesteś bezpieczny, przestali cię szukać. Zawiadomiłem twojego ojca i przysłał mi instrukcje. Teraz to już nie potrwa długo, wrócisz do Ameryki. Tymczasem wypoczniesz tutaj spokojnie. Jesteś bezpieczny w tych górach, w specjalnym wiejskim domu, który należy do mnie. Tamci z Palermo teraz zawarli ze mną pokój, bo myślą, że nie żyjesz; więc to na ciebie dybali przez cały czas. Chcieli cię zabić, ale tak, żeby ludzie myśleli, że chodziło im o mnie. To powinieneś wiedzieć. Jeżeli idzie o wszystko inne, zostaw to mnie. Wracaj do sił i bądź spokojny.
Teraz Michael przypomniał sobie wszystko. Wiedział, że jego żona nie żyje, że Calo nie żyje. Pomyślał o starej kobiecie w kuchni. Nie mógł sobie przypomnieć, czy wyszła na dwór razem z nim. Wyszeptał:
– A Filomena?
– Nic jej się nie stało – odrzekł spokojnie don Tommasino. – Tylko krwotok z nosa po wybuchu. Nie martw się o nią.
– Fabrizzio – powiedział Michael. – Daj znać swoim pasterzom, że ten, kto mi wyda Fabrizzia, dostanie na własność najlepsze pastwiska na Sycylii.
Obaj mężczyźni jakby odetchnęli z ulgą. Don Tommasino wziął ze stojącego obok stolika kieliszek i łyknął bursztynowego płynu, aż mu się głowa poderwała do góry. Doktor Taza usiadł na łóżku i powiedział prawie z roztargnieniem:
– Wiesz, jesteś wdowcem. To rzadka rzecz na Sycylii. – Tak, jakby to wyróżnienie mogło pocieszyć Michaela.
Michael skinął na dona Tommasino, żeby się zbliżył. Don siadł na łóżku i pochylił głowę.
– Daj znać mojemu ojcu, żeby mnie zabrał do domu – rzekł. – Powiedz ojcu, że chcę być jego synem.
Jednakże musiał upłynąć jeszcze miesiąc, zanim Michael przyszedł do siebie po odniesionych obrażeniach, a potem jeszcze dwa miesiące, zanim wszystkie niezbędne papiery i formalności zostały załatwione. Wtedy przewieziono go samolotem z Palermo do Rzymu, a z Rzymu do Nowego Jorku. Przez cały ten czas nie natrafiono na żaden ślad Fabrizzia.
Kay Adams, po ukończeniu college’u, objęła posadę nauczycielki w szkole powszechnej w swoim rodzinnym mieście w New Hampshire. Przez pierwszych sześć miesięcy po zniknięciu Michaela telefonowała co tydzień do jego matki, pytając o niego. Pani Corleone zawsze była serdeczna i zawsze mówiła na zakończenie: „Jesteś bardzo miła dziewczyna. Ty zapomnij o Mike’u i znajdź sobie jakiegoś porządnego męża”. Kay nie była urażona jej szczerością i rozumiała, że pani Corleone kieruje się troską o nią – młodą dziewczynę w trudnej sytuacji.
Kiedy skończył się pierwszy semestr, postanowiła pojechać do Nowego Jorku, żeby kupić sobie jakieś porządne sukienki i zobaczyć się z dawnymi koleżankami z college’u. Zastanawiała się także nad znalezieniem tam jakiejś interesującej pracy. Prawie dwa lata żyła jak stara panna, czytała i wykładała, nie chciała się umawiać na randki, nie chciała w ogóle wychodzić, nawet przestała już dzwonić do Long Beach. Wiedziała, że nie będzie mogła tego dalej ciągnąć, była coraz bardziej rozdrażniona i nieszczęśliwa. Ale nadal wierzyła, że Michael do niej napisze albo prześle jej jakąś wiadomość. To, że tego nie robił, że tak nie ufał nawet jej, upokarzało ją i zasmucało.
Wsiadła do odchodzącego wcześnie pociągu i po południu zameldowała się w swoim hotelu. Jej przyjaciółki pracowały i nie chciała ich teraz niepokoić, zamierzała zadzwonić do nich wieczorem. A po męczącej podróży pociągiem nie miała nawet ochoty iść na zakupy. Samotne siedzenie w hotelu, wspomnienie tych wszystkich momentów, kiedy kochali się z Michaelem w pokojach hotelowych, napełniało ją uczuciem przygnębienia. I właśnie to bardziej niż cokolwiek innego nasunęło jej myśl zadzwonienia do matki Michaela, do Long Beach.
W telefonie odezwał się jakiś szorstki głos męski z typowym akcentem nowojorskim. Kay poprosiła panią Corleone. Po paru minutach milczenia usłyszała głos z silnym obcym akcentem, pytający, kto mówi.
Читать дальше