Generał Dreedle nareszcie odzyskał mowę.
– Wracaj do auta – rzuci! przez ramię do swojej pielęgniarki, która szła za nim wzdłuż frontu.
Pielęgniarka z uśmiechem podreptała do brązowego wozu sztabowego, zaparkowanego w odległości dwudziestu jardów na skraju prostokątnej polanki. Generał Dreedle odczekał w surowym milczeniu, aż trzasnęły drzwiczki samochodu, i dopiero wtedy spytał:
– Co to za jeden?
Pułkownik Moodus spojrzał na listę.
– To jest Yossarian, tato. Otrzymuje Lotniczy Krzyż Zasługi.
– Hm, niech mnie diabli – mruknął generał Dreedle i jego czerstwą, kamienną twarz zmiękczył wyraz rozbawienia. – Dlaczego nie macie na sobie ubrania, Yossarian?
– Bo nie chcę.
– Co to znaczy, nie chcecie? Dlaczego, do diabła, nie chcecie?
– Nie chcę i tyle, panie generale.
– Dlaczego on jest nie ubrany? – rzucił przez ramię generał Dreedle do pułkownika Cathcarta.
– Do ciebie mówi – szepnął pułkownik Kom przez ramię pułkownika Cathcarta, trącając go mocno łokciem w plecy.
– Dlaczego on jest nie ubrany? – zwrócił się pułkownik Cathcart do pułkownika Korna krzywiąc się z bólu i rozcierając miejsce, w które trafił go łokieć pułkownika Koma.
– Dlaczego on jest nie ubrany? – spytał pułkownik Korn kapitanów Piltcharda i Wrena.
– W zeszłym tygodniu nad Awinionem w jego samolocie został zabity jeden z żołnierzy, który go całego zakrwawił – odpowiedział kapitan Wren. – Przysięga, że nigdy już nie włoży munduru.
– W zeszłym tygodniu nad Awinionem w jego samolocie został zabity jeden z żołnierzy, który go całego zakrwawił – zameldował pułkownik Korn bezpośrednio generałowi. – Jego mundur nie wrócił jeszcze z pralni.
– A gdzie ma inne mundury?
– Też w pralni.
– A bielizna? – spytał generał Dreedle.
– Cała jego bielizna jest również w pralni – odpowiedział pułkownik Korn.
– To mi wygląda na wielką bzdurę – oświadczył generał Dreedle.
– Bo to jest wielka bzdura – potwierdził Yossarian.
– Proszę się nie obawiać – obiecał pułkownik Cathcart generałowi, spoglądając z pogróżką na Yossariana. – Obiecuję panu, panie generale, że ten człowiek zostanie ukarany z całą surowością.
– A co mnie to, u diabła, obchodzi, czy on zostanie ukarany, czy nie? – spytał generał Dreedle zdziwiony i poirytowany. – Ten żołnierz zasłużył na odznaczenie. Jeśli chce je otrzymać na golasa, to cóż to, u diabła, pana obchodzi?
– Jestem zupełnie tego samego zdania, panie generale! – podchwycił pułkownik Cathcart z żywiołowym entuzjazmem i otarł czoło wilgotną białą chusteczką. – Ale co pan o tym sądzi w świetle ostatniego okólnika generała Peckema na temat właściwego stroju wojskowego w strefie przyfrontowej?
– Peckem? – zachmurzył się generał Dreedle.
– Tak jest, panie generale – powiedział pułkownik Cathcart służalczo. – Generał Peckem zaleca nawet, abyśmy wysyłali naszych żołnierzy do walki w mundurach wyjściowych, aby wywierali dobre wrażenie na nieprzyjacielu, jeżeli zostaną zestrzeleni.
– Peckem? – powtórzył generał Dreedle mrużąc oczy ze zdumienia. – A co, u diabła, ma do tego Peckem? -
Pułkownik Korn znowu dźgnął pułkownika Cathcarta łokciem w plecy.
– Absolutnie nic, panie generale! – odpowiedział pułkownik Cathcart przytomnie, krzywiąc się z bólu i ostrożnie rozcierając miejsce, gdzie dostał łokciem pułkownika Korna. – I dlatego właśnie postanowiłem nie podejmować żadnych kroków, dopóki nie uzgodnię sprawy z panem generałem. Czy mamy zignorować całkowicie to zarządzenie?
Generał Dreedle zignorował go całkowicie, odwracając się z wyrazem złowrogiej pogardy, żeby wręczyć Yossarianowi pudełko z odznaczeniem.
– Przyprowadź moją dziewczynę z samochodu – polecił opryskliwie pułkownikowi Moodusowi i czekał nieruchomo, groźnie zmarszczony, z opuszczoną głową, dopóki pielęgniarka nie stanęła przy jego boku.
– Każ w kancelarii, żeby natychmiast odwołali moje ostatnie polecenie nakazujące żołnierzom noszenie krawatów podczas akcji bojowych – szepnął gorączkowo kątem ust pułkownik Cathcart do pułkownika Korna.
– Mówiłem ci, żebyś tego nie robił – roześmiał się pułkownik Korn – ale nie chciałeś mnie słuchać.
– Ćśśś! – ostrzegł go pułkownik Cathcart. – Korn, do cholery, co zrobiłeś z moimi plecami?
Pułkownik Korn znowu zachichotał.
Pielęgniarka generała Dreedle towarzyszyła mu wszędzie, nawet w pokoju odpraw przed akcją na Awinion, gdzie stała ze swoim cielęcym uśmiechem obok podwyższenia i rozkwitała jak żyzna oaza u boku generała Dreedle w swoim różowo-zielonym mundurze. Yossarian spojrzał na nią i zakochał się na zabój. Od razu stracił humor czując w środku pustkę i odrętwienie. Wpatrywał się z lekkim pożądaniem w jej pełne czerwone wargi i dołeczki na policzkach, podczas gdy major Danby monotonnym, dydaktycznym męskim buczeniem opisywał potężną koncentrację artylerii przeciwlotniczej oczekującej ich w Awinionie. Nagle z piersi Yossariana wyrwał się jęk rozpaczy na myśl, że może już nigdy nie zobaczyć tej cudownej kobiety, z którą nie zamienił w życiu ani słowa i w której był tak żałośnie zakochany. Dygotał i skręcał się ze smutku, strachu i pożądania, kiedy na nią patrzył; była tak piękna. Mógłby całować ślady jej stóp. Oblizał spierzchnięte, spragnione wargi lepkim językiem i znowu jęknął boleśnie, tym razem tak głośno, że ściągnął na siebie przestraszone, pytające spojrzenia lotników, którzy w czekoladowych kombinezonach i białych stębnowanych uprzężach spadochronów siedzieli na prostych drewnianych ławach.
Nately odwrócił się do niego z lękiem w oczach.
– Co tam? – szepnął. – Co ci jest?
Yossarian nie słyszał. Zżerało go pożądanie i obezwładniał żal. Pielęgniarka generała Dreedle była tylko troszkę pucołowata i jego zmysły były przeciążone do granic wytrzymałości złotą promiennością jej włosów i nieznanym dotknięciem jej miękkich, krótkich palców, krągłym, nie zasmakowanym bogactwem jej bujnych piersi w różowej, szeroko otwartej pod szyją koszuli i trójkątnym jędrnym, wypukłym pagórkiem u zbiegu ud i brzucha w obcisłych, dopasowanych zielonych oficerskich spodniach z gabardyny. Pożerał ją od czubka głowy do malowanych paznokci u nóg. Nie chciał się z nią rozstawać do końca życia. – Oooooooooooooch – jęknął znowu i tym razem cała sala zafalowała na dźwięk jego drżącego, przeciągłego westchnienia. Wśród oficerów na podwyższeniu zapanował niepokój i nawet major Danby, który właśnie przystąpił do uzgadniania zegarków, omal się nie zgubił przy odliczaniu sekund i nie musiał zaczynać od początku. Nately powiódł wzrokiem w ślad za znieruchomiałym spojrzeniem Yossariana przez całą długość sali i trafił na pielęgniarkę generała Dreedle. Zbladł i zadrżał, kiedy zrozumiał, co dręczy Yossariana.
– Daj spokój, dobrze? – ostrzegł go groźnym szeptem.
– Oooooooooooooooooch – jęknął Yossarian po raz czwarty tak głośno, że teraz już wszyscy musieli go usłyszeć.
– Zwariowałeś? – syknął Nately gwałtownie. – Szukasz guza?
– Oooooooooooooooooch – zawtórował Yossarianowi Dunbar z drugiego końca sali.
Nately poznał głos Dunbara. Sytuacja wymykała się spod kontroli i Nately odwrócił się z krótkim jękiem.
– Oooooooooooooooooch – odpowiedział mu Dunbar.
– Oooooooooooooooooch – jęknął głośno zirytowany Nately uświadomiwszy sobie, że sam przed chwilą jęknął.
Читать дальше