Joseph Heller - Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”
Здесь есть возможность читать онлайн «Joseph Heller - Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22” — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Okolice drugiego biura podobały mi się bardziej od pierwszego. Przy biegnącej tuż obok naszego budynku Ósmej Alei znajdował się przestronny bar szybkiej obsługi Horn amp; Hardart. Bary szybkiej obsługi były miejscami, w których najchętniej odżywiałem się wówczas i jeszcze w większym stopniu rok później, gdy przez czysty zbieg okoliczności otrzymałem lepszą pracę w tym samym budynku. Moim ulubionym daniem był soczysty siekany befsztyk z polędwicy z dodatkiem dwóch warzyw, bułki i masła, wszystko za dwadzieścia pięć centów. Wyjątkowo pyszna była też u nich pieczona fasola, co mogą potwierdzić wszyscy, którzy jeszcze żyją i jej próbowali, oraz tłuczone kartofle (chciałbym dziś wrąbać ten befsztyk z warzywami). Lubiłem również ich mrożone ciastka pomarańczowe i cytrynowe za pięć centów. Nieopodal stał kiosk Nedicka, gdzie można było kupić hot doga i napój pomarańczowy, a na rogu Pięćdziesiątej Siódmej Zachodniej skrzący się czystością Chock Fuli O'Nuts, gdzie za piątaka można było dostać sandwicza z kremem serowo-orzechowym na kromce chlebka z rodzynkami. Nie był szczególnie sycący, ale pozwalał jakoś dotrwać do obiadu i z tego względu był lepszy od hot doga, którego smakowite soki i konsystencja zawsze sprawiały, że miałem i mam ochotę na dokładkę.
Wewnątrz General Motors Building znajdowała się firma prowadzona przez dwóch młodych ludzi opracowujących receptury lodów i bardzo często, gdy doręczałem im telegramy, prosili, abym wydał opinię na temat nowej odmiany smaku bananowego lub czekoladowego, które starali się udoskonalić. Odwiedzając przy innej okazji to piętro, często wpadałem do nich, żeby zaoferować swoją pomoc. Inne małe biuro, funkcjonujące w dużej mierze przy wykorzystywaniu dalekopisu, zajmował ekspert od wyścigów konnych, o nienagannych manierach i nieskazitelnym ubiorze. Kilka razy w tygodniu wysyłał kilkuset subskrybentom te same depesze, w których rekomendował te same konie. Moim zdaniem szło mu bardzo dobrze, ponieważ nie zwijał interesu, ale ja byłem za młody na bukmachera i moje dwadzieścia pięć lub czterdzieści centów za godzinę nie pozostawiało zbyt dużego marginesu na błąd.
Kolejną firmą, która utkwiła mi w pamięci, było zajmujące prawie całe piętro Towarzystwo Wzajemnych Ubezpieczeń Komunikacyjnych Manhattan. Pracująca tam bardzo piękna, ciemna, hoża, zamężna, dojrzała kobieta o nazwisku Peck lub Beck, pozdrawiała mnie z uśmiechem i dziękowała za każdym razem, gdy przynosiłem jakiś telegram. Nie mogłem się doczekać, żeby tam zajść po to tylko, by usłyszeć to powitanie i jej emanujący autentycznym kobiecym ciepłem głos.
Kiedy mniej więcej rok później, dzięki ślepemu trafowi, który statystycznie równał się wygraniu głównej nagrody na loterii, zgłosiłem się do Towarzystwa Manhattan z biura pośrednictwa, aby pracować tam na pełnym etacie na bardziej prominentnym stanowisku archiwisty, nie poznała mnie i nie przypominała sobie, byśmy się kiedykolwiek widzieli.
To, że mnie przedtem zauważała, zawdzięczałem chyba wrażeniu, jakie wywierałem w moim mundurku posłańca.
Szata zdobi człowieka.
6. I tak dalej, i tak dalej
Uliczne światła na Ocean Parkway były zsynchronizowane i po raz pierwszy spotkaliśmy się z tym sprytnym fortelem pozwalającym samochodom jechać równo do przodu przy zachowaniu ograniczonej prędkości. Sześć albo osiem pasów ruchu przedzielonych było dwiema atrakcyjnymi wysepkami dla pieszych. Co mniej więcej dwadzieścia jardów stały w skąpym cieniu drzew ławki. Te drzewa, ławki oraz starannie utrzymane chodniki dla pieszych biegły od samego początku arterii w Brighton aż po jej najdalej wysunięty punkt przy imponującej bramie do Prospect Parku. Bukoliczny charakter Ocean Parkway, nadany jej, nim po raz pierwszy przejechałem się tamtędy rowerem, stanowił zapewne hojną dywidendę jednego z programów robót publicznych Nowego Ładu Franklina Delano Roosevelta. Ocean Parkway była chyba najładniejszą arterią w całej dzielnicy, a może w całym mieście i prawdopodobnie wciąż nią jest. Wzdłuż chodnika biegła od początku do końca alejka dla rowerzystów i w mojej pracy doręczyciela zacząłem z niej wkrótce korzystać. Światła zainstalowano wyłącznie tam, gdzie arteria krzyżowała się z alejami, co zdarzało się na ogół rzadko. Żeby zwalczyć łatwą do przewidzenia nudę, która okazała się nieodłączną towarzyszką zadufania wynikającego z sukcesów, jakie odnosiłem w większości swoich miejsc pracy – prawie we wszystkich, pobudzany przez obawy, jak sobie poradzę w nowym miejscu, najlepiej radziłem sobie na samym początku – postawiłem przed sobą ambitne zadanie pokonania, bez jednego przystanku na czerwonym świetle, całego odcinka Ocean Parkway między domem i biurem. Rzecz okazała się łatwa; udawało mi się to zdecydowanie częściej od pędzących stadami samochodów, których niecierpliwych kierowców korciło, aby jechać szybciej, niż wymuszały to zsynchronizowane światła. Kiedy i ta sztuczka wkrótce mi się znudziła, wprowadziłem śmiałą innowację polegającą na tym, że tę samą nieprzerwaną podróż odbywałem bez trzymania dłońmi kierownicy. Często musiałem uciekać się do kontrowersyjnego zwalniania przed światłami, aby pozwolić im się zmienić, zanim tam dotrę i będę mógł bezpiecznie przejechać. Reguły dopuszczały taką możliwość; to ja ustalałem reguły. Wkrótce okazałem się mistrzem również w tej konkurencji i wyprawiając różne sztuczki, mijałem siedzące na ławkach kobiety – matki i babcie z dziećmi w spacerówkach -które wodziły za mną zachwyconym wzrokiem, gdy balansowałem rozpostartymi po bokach rękoma albo, co jeszcze niezawodniej miało zwrócić ich uwagę, klaskałem w dłonie nad denkiem mojej czapki posłańca Western Union.
– Zobacz, mamo, bez trzymanki! – wykrzykiwałem w duchu, pędząc do przodu i wieńcząc skroń laurami.
Nawet po tym całym okresie Brooklyn pozostaje dla mnie rozległym niezbadanym terytorium, obecnie bardziej skomplikowanym kulturowo niż niegdyś, gdy weźmie się pod uwagę nierównomierny i potężny napływ Azjatów, Rosjan, Arabów i Afroamerykanów, a także brązowej i czarnej ludności Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Wciąż zatrważają mnie pojawiające się w gazetach relacje o aktach przemocy w okolicach, o których słyszałem przez całe życie i których nie jestem w stanie pokazać na mapie: Red Hook, Bath Beach, Gowanus, Greenpoint, Sunset Park, East New York, a nawet Midwood. Kiedy uczyłem się w szkole średniej i pracowałem w Western Union przy Kings Highway, Midwood był tuż za rogiem – ale gdzie? Dostarczałem tam telegramy, święcie przekonany, że jestem w dolnym Flatbush, i z tego, co dzisiaj wiem, mogłem mieć rację.
Kiedy Lee się ożenił, on i Perle zamieszkali najpierw w dzielnicy, która nazywała się Crown Heights. Odwiedziłem ich tam kilka razy z matką i siostrą, ale mam tylko mgliste pojęcie, gdzie to jest. Wiem z gazet, że Crown Heights zamieszkuje obecnie duża społeczność czarnych oraz duża społeczność chasydzkich Żydów, które raczej nie przyjaźnią się ze sobą. Z pewnością nie martwię się o obie te grupy w równym stopniu, ale wobec obu czułbym się tak samo onieśmielony i cieszę się, że mieszkam teraz tutaj, a nie tam. Weźmy Bushwick. Gdybym miał koniecznie odnaleźć, gdzie leży ten rejon Brooklynu, nie wątpię, że by mi się udało. Nie wątpię również, że szybko bym zapomniał.
Nie wiem, co robiliśmy w moim nowym biurze Western Union przy Kings Highway, kiedy padało – mam wrażenie, że firma wydawała nam ceratowe płaszcze przeciwdeszczowe, ale nie dałbym za to głowy swojej ani waszej – i nie przypominam sobie, żebym jeździł rowerem w zimie. Nie mam żadnych złych wspomnień z tego ostatniego krótkiego okresu pracy w Western Union. Nie przypominam sobie w ogóle pracujących tam ludzi.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.