Cofnął się, a wówczas trzy postacie wybiegły z ciemności, wskoczyły do pokoju i zatrzymały się raptownie oślepione nagłym blaskiem. Byli to dwaj mężczyźni i kobieta: mężczyźni mieli na sobie szare drelichy, jeden był bosy; kobieta ubrana była normalnie. Bishop zauważył, że nie są tak wyniszczeni jak poprzedni intruz. Szybko rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu beretty i z radością rzucił się po pistolet częściowo schowany pod kanapą. Przyklęknąwszy na jedno kolano, wyciągał broń, gdy usłyszał krzyk Jessiki; kiedy się odwrócił, zobaczył, że jeden z mężczyzn chce go zaatakować. Chciał ich tylko odstraszyć, ale teraz, bez zastanowienia, wycelował w nadbiegającego mężczyznę i nacisnął spust. Niedoszły napastnik zatoczył się i runął na podłogę. Kula przeszyła mu ramię. Kobieta przewróciła się o leżące ciało, lecz drugi mężczyzna okrążył ich oboje i pobiegł w kierunku Bishopa, który wciąż klęczał. Następna kula przebiła szyję drugiego napastnika.
– Chris, przed domem jest ich więcej! – ostrzegła krzykiem Jessica.
Widział, jak krążą tuż za strefą światła.
– Szybko na górę. Na dole nie mamy najmniejszej szansy!
Przeskoczywszy przez oparcie kanapy, podniósł Edith Metlock na nogi.
– Weź ojca na górę, Jessico. Zaraz przyjdziemy.
Oczy jego nie odrywały się od wyrosłego przed nim szerokiego muru ciemności, lekko drżącą ręką mierzył weń z pistoletu. Przy pierwszych dwóch strzałach Bishop miał szczęście, nie miał przecież wprawy w obchodzeniu się z bronią, nie był też przyzwyczajony do okaleczania ani zabijania ludzi, lecz zdawał sobie sprawę, że z tak bliskiej odległości praktycznie nie może chybić i że bez wahania wystrzeli do każdego, kto wejdzie do pokoju. Pociągnął Edith za sobą, a ona pozwalała się prowadzić, przyciskając ręce do uszu, jakby wciąż słyszała brzęk tłuczonego szkła. Była oszołomiona i słaba. Bishop czuł, jak strużki potu powoli spływają mu do oczu i pospiesznie wytarł czoło wierzchem dłoni. Ze zdumieniem ujrzał, że ręka poplamiona jest krwią; widocznie odłamki szkła musiały mu pokaleczyć twarz.
– Są przy drzwiach wejściowych! – krzyknęła Jessica. – Próbują je wyważyć!
Słyszał głuche uderzenia dochodzące z holu.
– Na schody, szybko – rozkazał.
Przynajmniej nie będą mogli go tam dopaść. I może uda mu się powstrzymać ich, dopóki nie przybędzie policja. Jeśli w ogóle się zjawi.
Ręka, która chwyciła go za kolano i prze wróciła” należała do niskiej kobiety. Upadł ciężko, pociągając za sobą medium, a Judith rzuciła się na niego, niepomna na nękający ją ból. Odwrócił głowę, by uniknąć ostrych paznokci, i ujrzał, że pełzną ku niemu dwaj mężczyźni oraz kobieta, która trzyma w ręku kawał szkła, długi jak ostrze noża. Uniósł kolano, ze złością wbił je w pulchny bok znajdującej się nad nim kobiety, zwalając ją z nóg. Ciągle leżąc na podłodze wycelował prosto w jej twarz. Nie zauważyła tego bądź też nie zrobiło to na niej wrażenia. Obezwładniony strachem Bishop nie mógł jednak nacisnąć spustu. Uchylił się przed spadającym nań wyszczerbionym szkłem i usłyszał, jak tłucze się o podłogę. Kobieta spojrzała na zakrwawioną rękę, po czym zaatakowała go jeszcze raz. Z całej siły uderzył w ramię, na którym się opierała; a gdy upadła, przystawił jej pistolet do karku. Kopiąc próbował uwolnić się od niskiej kobiety, z którą wciąż był splątany nogami, i w końcu udało mu się od niej oderwać. Celnym ciosem rzucił skręcone ciało na kanapę i myślał, że kobieta nie będzie już w stanie się podnieść. Nie do wiary, a jednak się mylił.
Rzuciła się na niego z siłą przerażającą u kogoś w takim stanie. Igiełki szkła w jego twarzy pod jej ciosami zagłębiały się dalej w skórę. Krzyknął. W pokoju byli teraz inni; mężczyźni i kobiety, wyszli zza zasłony ciemności, która im sprzyjała, niektórzy osłaniali, inni mrużyli oczy przed jaskrawym światłem. Bishop poczuł, jak zadrżało pulchne ciało kobiety, gdy kula przeszyła jej pachwinę, ale dopiero dwie następne sprawiły, że zaprzestała walki. Gdy się osuwała, nie dojrzał w jej oczach strachu, jedynie wyraz dziwnej rozkoszy.
Strzelił w tłum, który wtargnął do pokoju, i na moment chaotyczny ruch zamarł. Zyskał akurat tyle czasu, by podnieść się na nogi i chwiejnym krokiem podążyć w kierunku drzwi. Szorstko popychając Edith Metlock, wpakował dwie kule w najbliżej stojącego mężczyznę w szarym drelichu – ubraniu więziennym, jak się nagle zorientował. Mężczyzna zwalił się do przodu, gdy tylko Bishop zdążył zamknąć za sobą drzwi, drewniana framuga zadrżała pod ciężarem upadającego po drugiej stronie ciała.
Jessica i jej ojciec byli na schodach, dziewczyna spoglądała w dół przez balustradę. Po jej twarzy płynęły łzy wywołane panicznym strachem. Bishop czuł, że trzymana przez niego gałka się kręci i wiedział, że nie zdoła długo utrzymać zamkniętych drzwi.
– Ruszcie się! – krzyknął. – Weźcie z sobą Edith!
Szorstkie polecenie pobudziło Jessikę do działania. Wyciągnęła rękę przez poręcz i doprowadziła medium do schodów. Bishop odczekał, aż znikną mu z oczu, po czym puścił gałkę. Drzwi otworzyły się, a on zaczai strzelać do pokoju, aż broń wydała już tylko ostry trzask. Była pusta, pusta i bezużyteczna. Odwrócił się i uciekł.
Gdy przechodził obok ciężkich, drewnianych drzwi, ktoś wybił w nich szybę i chwycił go za ramię. Po chwili przebiła się inna ręka i złapała go za włosy. W tym momencie w domu zgasły wszystkie światła.
Walcząc, uświadomił sobie, że ktoś wdarł się do innej części domu i znalazł główny wyłącznik. Wy szarp ująć się z trzymających go dłoni, czuł, jak rozrywają mu marynarkę i wyrywają włosy z głowy. Upadł na schody, słysząc w ciemnościach tupot nóg, wrzaski opętanych, krzyki triumfu. Przebijając się do góry, czuł sięgające po niego przez słupki balustrady ręce: drapały go po twarzy i dłoniach, rozrywały ubranie, starały się go przytrzymać. Jego kostka znalazła się w żelaznym uścisku i ktoś pociągnął go w dół. Jęczał głośno, czepiając się balustrady, rozpaczliwie broniąc się przed upadkiem w tłum. Dzikie krzyki i śmiechy rozsadzały mu głowę, gdy wtem dotarł do niego ledwie dosłyszalny głos. Głos Jessiki. Ale słowa nie miały sensu.
– Zamknij oczy, Chris, zamknij oczy!
Poraził go jaskrawy blask zapalanego światła i przez chwilę pod zamkniętymi powiekami migały srebrne i czerwone koła. Poczuł, że jest wolny i usłyszał pełne udręki wycie.
– Pospiesz się, Chris – tym razem był to głos Kuleka. – Na górę! Na górę! Póki nic nie widzą!
Bishop, mimo oszołomienia, poruszał się szybko. Znał drogę na górę. Dotarł na podest i zatoczył się na ścianę, przed oczami wciąż wirowały mu świetliste kręgi. Chwyciły go czyjeś ręce, lecz wiedział, że tym razem są to ręce mu przyjazne.
– Tędy, do sypialni – usłyszał głos Kuleka.
Ze schodów dochodziły ciężkie kroki, gdy niewidomy prowadził go do najbliższego pokoju, a przerażony głos Jessiki wykrzyknął:
– Zamknij oczy!
Tuż za nim jasny błysk zamroził wszystko w biały, pełen grozy bezruch. Doszły ich krzyki i odgłosy padających ciał. Bishop czuł raczej, niż widział, jak Jessica wbiega do pokoju i pospiesznie zamyka drzwi; potarł oczy, by lepiej widzieć.
– Szybko, musimy zabarykadować drzwi!
Kulek potrząsnął ramieniem Bishopa.
Jessica zamknęła drzwi i podbiegła do masywnej toaletki.
– Chris, Edith, pomóżcie mi.
Читать дальше