Clive Cussler - Podwodny Zabójca
Здесь есть возможность читать онлайн «Clive Cussler - Podwodny Zabójca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Podwodny Zabójca
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Podwodny Zabójca: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Podwodny Zabójca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Podwodny Zabójca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Podwodny Zabójca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Całkowicie możliwe. I nikt inny nie potrafiłby tego lepiej zrobić niż doktor Barker. To wiele wyjaśnia. Jeszcze nie mogę uwierzyć, że trzyma z tą bandą. Ale dziwnie się zachowywał. – Throckmorton zamrugał oczyma, jakby nagle się ocknął. – Te strzały, które słyszałem… Ktoś chciał się dostać na nasz statek?
– Na to wyglądało – powiedziała Gamay.
– Może lepiej byłoby wynieść się stąd i zawiadomić władze?
– Nie wiemy, co tutejsza przetwórnia ma z tym wszystkim wspólnego – odparła Gamay uspokajającym tonem. – Kurt chce, żebyśmy mieli ją na oku, dopóki nie zakończy swojej operacji.
– Czy to nie jest niebezpieczne dla ludzi na tym statku?
– Dopóki czuwamy, nie powinno nic się wydarzyć – odrzekł Paul. – Niech kapitan będzie gotów do szybkiego odpłynięcia, chociaż wątpię, żeby nasi przyjaciele wrócili. Pozbawiliśmy ich elementu zaskoczenia.
– Dobrze – powiedział Throckmorton i z determinacją zacisnął zęby.
– Ale co ja mam robić?
Paul wziął od Gamay whisky i dolał mu następną porcję na uspokojenie nerwów.
– Czekać – odparł.
33
Ekipa SOS potykała się w marszu przez głęboki las. Strażnicy byli bezlitośni. Therri spróbowała przyjrzeć się bliżej prześladowcom, ale jeden z nich wbił jej lufę w plecy z taką siłą, że metal przeciął skórę. Zagryzła wargi, żeby nie krzyknąć z bólu.
W lesie było ciemno, tylko tu i tam między drzwiami błyskały światła. W końcu las się przerzedził i stanęli przed budynkiem z wielkimi drzwiami oświetlonymi zewnętrznym reflektorem. Wepchnięto ich do środka i strażnicy przecięli druty krępujące im ręce. Potem zatrzasnęli i zaryglowali zasuwane wrota.
Pachniało benzyną, na podłodze były plamy oleju. Pomieszczenie wyglądało na olbrzymi garaż, ale nie było tu pojazdów. Pod przeciwległą ścianą kuliło się kilkudziesięciu przerażonych ludzi – mężczyzn, kobiet i dzieci. Na zmęczonych twarzach mieli wyraz udręki, w oczach strach na widok nagłego pojawienia się obcych.
Obie grupy patrzyły na siebie nieufnie. Po chwili mężczyzna siedzący po turecku na podłodze wstał i podszedł. Miał pomarszczoną twarz, sińce pod oczami i długie, siwe włosy związane w kucyk. Mimo brudnego ubrania, emanowała z niego godność. Kiedy się odezwał, Therri zrozumiała, dlaczego wydał się jej znajomy.
– Jestem Jesse Nighthawk – przedstawił się i wyciągnął rękę.
– Nighthawk – powtórzyła. – Więc musi pan być ojcem Bena.
Ze zdziwieniem otworzył usta.
– Zna pani mojego syna?
– Tak, pracujemy razem w biurze SOS w Waszyngtonie.
Stary człowiek popatrzył ponad ramieniem Therri, jakby kogoś szukał.
– Ben tu był. Zobaczyłem go, kiedy wybiegł z lasu z drugim mężczyzną, którego zabili.
– Tak, wiem. Benowi nic się nie stało. Widziałam się z nim w Waszyngtonie. Powiedział nam, że jesteście w tarapatach.
Ryan wystąpił naprzód.
– Przyjechaliśmy, żeby was stąd wydostać.
Jesse Nighthawk spojrzał na niego i pokręcił głową.
– Niepotrzebnie przyjechaliście. Naraziliście się na wielkie niebezpieczeństwo.
– Złapali nas, jak tylko wylądowaliśmy – powiedziała Therri. – Jakby wiedzieli, że chcemy złożyć im wizytę.
– Wszędzie mają obserwatorów – odparł Nighthawk. – Zły mi to powiedział.
– Zły?
– Pewnie go poznacie. Jest jak potwór z koszmarnego snu. Zabił włócznią kuzyna Bena. – Oczy Jesse’a zwilgotniały na to wspomnienie. – Pracowaliśmy dzień i noc przy wyrębie lasu. Nawet kobiety i dzieci… – Głos mu się załamał ze zmęczenia.
– Kim są ci ludzie? – zapytał Ryan.
– Nazywają siebie Kiolya. To chyba Eskimosi. Nie jestem pewien. Zaczęli budowę w lesie po drugiej stronie jeziora na wprost naszej wioski. Nie bardzo nam się to podobało, ale mieszkamy nielegalnie na tej ziemi, więc nie mamy nic do gadania. Pewnego dnia przypłynęli przez jezioro z bronią i zabrali nas tutaj. Wycinaliśmy drzewa i odciągaliśmy na bok. O co w tym wszystkim chodzi?
Zanim Ryan zdążył odpowiedzieć, rozległ się odgłos otwieranych drzwi. Do garażu weszło sześciu mężczyzn z wycelowanymi karabinami automatycznymi. Wszyscy wyglądali tak samo. Mieli szerokie, ciemne twarze z wystającymi kośćmi policzkowymi i twarde spojrzenie oczu w kształcie migdałów. Najbardziej przerażająco wyglądał siódmy mężczyzna. Był potężnie zbudowany, miał krótką, grubą szyję, głowa wydawała się wyrastać wprost z barczystych ramion. Jego żółtawoczerwona skóra była ospowata, usta wykrzywiał groźny grymas. Po obu stronach zmiażdżonego, bezkształtnego nosa biegły pionowe tatuaże. Nie miał żadnej broni, poza nożem w pochwie przy pasie.
Therri patrzyła zaskoczona na człowieka, który ścigał Austina psim zaprzęgiem. Rozpoznała okaleczoną twarz i sylwetkę jakby napompowaną sterydami. Już wiedziała, kogo Jesse miał na myśli, kiedy mówił o “złym”. Zły przesunął wzrokiem po nowych więźniach i zatrzymał spojrzenie czarnych oczu na Therri. Ciarki przeszły jej po plecach. Jesse Nighthawk i inni wieśniacy cofnęli się instynktownie.
Zły zauważył, że wywołał strach, i uśmiechnął się usatysfakcjonowany. Wydał gardłową komendę. Strażnicy wypchnęli Therri, Ryana i Mercera z budynku i popędzili przez las. Therri zupełnie straciła orientację. Nie miała pojęcia, gdzie jest jezioro. Gdyby jakimś cudem udało jej się uciec, nie wiedziałaby, gdzie się skierować.
Chwilę później miała jeszcze większy zamęt w głowie. Zbliżali się asfaltową ścieżką do ściany gęstych jodeł. Drzewa blokowały drogę jak ciemna, nieprzenikniona barykada. Kiedy byli kilka metrów od nich, część lasu zniknęła i pojawił się czworokąt białego oślepiającego światła. Therri osłoniła oczy. Gdy po chwili jej wzrok przyzwyczaił się do blasku, zobaczyła poruszających się ludzi. Miała wrażenie, że znalazła się w świecie z innego wymiaru.
Wprowadzono ich do ogromnego, jasno oświetlonego pomieszczenia z wysokim sklepieniem. Therri zrozumiała, że są w budynku zamaskowanym sprytnym kamuflażem. Budowla była cudem architektonicznym, ale co innego zaparło im dech – znaczną część przestrzeni wewnątrz kopuły zajmował wielki, srebrzystobiały statek powietrzny.
Patrzyli w oszołomieniu na lewiatana w kształcie torpedy o długości większej niż dwa boiska piłkarskie. Przy ogonie miał cztery trójkątne stateczniki. Pod brzuchem sterowca wisiały na wysięgnikach cztery masywne silniki w ochronnych obudowach. Do podtrzymywania statku powietrznego służył skomplikowany system stałych i ruchomych rusztowań. Wokół krzątało się mnóstwo ludzi w kombinezonach. W hangarze rozbrzmiewało echo pracy maszyn i narzędzi. Strażnicy popchnęli więźniów naprzód, pod zaokrąglony dziób zeppelina. Wisiał nad nimi i Therri poczuła się jak robak, którego chcą zgnieść butem.
Pod kadłubem sterowca niedaleko dziobu, znajdowała się długa, wąska kabina z dużymi oknami. Kazano im tam wejść. Przestronne wnętrze z kołem sterowym i postumentem kompasu przypominało zwykły statek morski. Stał tam jakiś mężczyzna i wydawał innym rozkazy. W przeciwieństwie do strażników, którzy nie różnili się od siebie, jakby wszystkich odlano z jednej formy, był wysoki i przeraźliwie blady. Głowę miał ogoloną na łyso. Odwrócił się i spojrzał na więźniów przez ciemne przeciwsłoneczne okulary. Odłożył elektroniczny clipboard.
– No, proszę… Co za miła niespodzianka. SOS przybywa na ratunek.
Uśmiechał się, ale jego głos miał temperaturę wiatru znad lodowca.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Podwodny Zabójca»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Podwodny Zabójca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Podwodny Zabójca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.