Mieszkał już na wsi od trzech lat. kiedy dostał list, w którym Tomasz zapraszał go do siebie. Spotkanie było przyjazne, Szymon czuł się swobodnie i w ogóle się nie jąkał. Chyba nawet sobie nie uświadomił, że niezbyt dobrze się rozumieli. W jakieś cztery miesiące później przyszedł telegram, że Tomasz i jego żona zginęli zgnieceni przez ciężarówkę.
Wtedy dowiedział się o kobiecie, która była kiedyś kochanką ojca i mieszkała we Francji. Zdobył jej adres. Ponieważ rozpaczliwie było mu potrzebne wyimaginowane oko, które nadal by obserwowało jego życie, pisywał do niej od czasu do czasu długie listy.
Aż do końca życia będzie je Sabina dostawać od tego smutnego wiejskiego korespondenta. Wielu i nich nigdy nie przeczyta dlatego, że ziemia, z której pochodzi, coraz mniej ją interesuje.
Staruszek umarł i Sabina przeprowadziła się do Kalifornii. Jeszcze dalej na Zachód, jeszcze dalej od Czech.
Dobrze sprzedaje swe obrazy i lubi Amerykę. Ale tylko na powierzchni. To. co jest pod powierzchnią, jest obcym światem. Nie ma tam na dole żadnego dziadka ani stryjka. Boi się, że ja zamkną do trumny i spuszczą na dół, na amerykańską glinę.
Dlatego pewnego dnia napisała testament, w którym zażądała, żeby jej martwe ciało zostało spalone, a popiół rozsypany. Teresa i Tomasz umarli pod znakiem ciężaru – ona pragnie umrzeć pod znakiem lekkości. Będzie lżejsza od powietrza. Według Parmenidesa jest to przemiana negatywnego w pozytywne.
Autokar zatrzymał się przed hotelem w Bangkoku. Nikt nie miał już ochoty na organizowanie konferencji. Ludzie rozproszyli się w małych grupkach po mieście, niektórzy poszli zwiedzić świątynie, inni do burdelu. Przyjaciel z Sorbony zaproponował Franzowi żeby wspólnie spędzili wieczór, ale Franz chciał zostać sam.
Ściemniało się kiedy wyszedł na ulicę. Ciągle myślał o Sabinie i czuł na sobie jej uważne spojrzenie, pod którym zawsze tracił pewność siebie, ponieważ nigdy nie wiedział, co Sabina naprawdę myśli. Teraz również to spojrzenie zaczęło go peszyć. Czy nie śmieje się z niego? Uważa może, że kult, którym ją otacza jest niemądry? Chce mu powiedzieć, ze wreszcie powinien dorosnąć i zająć się w pełni kochanka, którą ona sama mu posłała?
Wyobraził sobie twarz dziewczyny w dużych okularach. Uświadomił sobie, że jest z tą swoja studentką szczęśliwy. Podróż do Kambodży wydała mu się nagle śmieszna i bez znaczenia. Po co tu w ogóle przyjeżdżał? Teraz już wie. Przyjechał tu, żeby sobie wreszcie uświadomić, że nie żadne marsze, nie Sabina są jego rzeczywistym życiem, ale studentka w okularach. Ona jest jego prawdziwym, jedynie rzeczywistym życiem! Przyjechał tu, by zrozumieć, że rzeczywistość to więcej niż sen, o wiele więcej niż sen!
Potem z ciemności wyłoniła się jakaś postać i o coś go prosiła w niezrozumiałym języku. Przyglądał się jej z jakimś pełnym współczucia zaskoczeniem. Nieznajomy mężczyzna kłaniał się, uśmiechał się i ciągle coś nalegająco bełkotał. Co mu mówił? Wydawało się, że jakby go dokądś zapraszał. Złapał go za rękę i ciągnął. Franzowi przyszło do głowy, że ktoś potrzebuje pomocy. Więc może jednak nie przyjechał tu na darmo? Może został tu przywołany po to, by komuś pomóc?
A potem nagle obok tego bełkoczącego mężczyzny znaleźli się jeszcze dwaj, a jeden z nich domagał się po angielsku, żeby im dał pieniądze.
W tym momencie studentka w okularach zniknęła z jego myśli i znów spoczęto na nim spojrzenie Sabiny, nierzeczywistej Sabiny, której los był tak ciężki, Sabiny, wobec której czuł się mały. Patrzyła na niego z gniewem i niezadowoleniem: znów dałeś się oszukać? Znowu ktoś wykorzystuje twoją głupkowatą dobroć?
Gwałtownie wyrwał się mężczyźnie, który trzymał go za rękaw. Wiedział, że Sabinie zawsze podobała się w nim jego siła. Schwycił rękę, którą sięgał po niego drugi mężczyzna. Mocno ją ścisnął i przerzucił mężczyznę przez siebie za pomocą wspaniałego chwytu judo.
Teraz był z siebie zadowolony. Oczy Sabiny wciąż na niego patrzyły. Już nigdy nie zobaczy go poniżonego! Nigdy już nie zobaczy, jak się cofa! Już nigdy Franz nie będzie miękki i sentymentalny!
Napełniła go wesoła niemalże nienawiść do mężczyzn, którzy chcieli zakpić z jego naiwności. Stał lekko pochylony i nie spuszczał wzroku z żadnego z nich Ale potem coś ciężkiego uderzyło go w głowę i osunął się. Mętnie uświadamiał sobie, że dokądś go niosą. Potem padał w jakiś dół. Poczuł gwałtowne uderzenie i stracił świadomość.
Ponownie obudził się dopiero w genewskim szpitalu. Nad jego łóżkiem nachylała się Marie-Claude. Chciał jej powiedzieć, że nie chce, żeby przy nim była. Chciał, żeby natychmiast zawiadomiono dziewczynę w dużych okularach. Chciał krzyczeć, że nie zniesie przy sobie nikogo oprócz niej. Ale stwierdził z przerażeniem, że nie może mówić. Patrzył na Marie-Claude z potworną nienawiścią i chciał odwrócić się od niej do ściany. Ale nie mógł się poruszyć. Chciał przynajmniej odwrócić głowę. Ale nie mógł poruszyć nawet głową. Dlatego zamknął oczy, aby jej nie widzieć.
Martwy Franz wreszcie należy do swej prawowitej małżonki, jak nigdy przedtem do niej nie należał. Marie-Claude decyduje o wszystkim, zajmuje się organizacją pogrzebu, rozsyła zawiadomienia, zamawia wieńce, daje do szycia czarną sukienkę, która jest w rzeczywistości jej suknią ślubną. Tak, dopiero pogrzeb męża jest dla małżonki prawdziwym ślubem, ukoronowaniem wspólnej drogi, nagrodą za wszystkie udręki.
Zresztą pastor uświadamia to sobie doskonale i mówi nad grobem o wiernej miłości małżeńskiej, która musiała przejść przez różne próby, aby pozostać dla nieboszczyka aż do końca spokojnym portem, do którego mógł w ostatnich chwilach powrócić. Również kolega Franza, którego Marie-Claude poprosiła, by przemówił nad grobem, oddał przede wszystkim hołd dzielnej żonie zmarłego.
Gdzieś w tyle, podpierana przez przyjaciółki słaniała się dziewczyna w wielkich okularach. Powstrzymywany płacz i ogromna ilość połkniętych proszków uspokajających spowodowały, że jeszcze przed zakończeniem obrządku złapały ją skurcze. Kuli się, trzymając się za brzuch i przyjaciółki muszą wyprowadzić ją z cmentarza.
Zaraz jak tylko otrzymał telegram od przewodniczącego spółdzielni produkcyjnej, wsiadł na motocykl i przyjechał. Zajął się pogrzebem. Na pomniku kazał umieścić pod nazwiskiem ojca napis: Pragnął królestwa bożego na ziemi.
Wie dobrze, że ojciec nigdy by tego nie wyraził w ten sposób. Ale jest pewien, że napis dobrze wyraża to, czego ojciec pragnął. Królestwo boże oznacza sprawiedliwość. Tomasz pragnął świata, w którym panowałaby sprawiedliwość. Czyż Szymon nie ma prawa wyrazić życia ojca swoimi słowami? Jest to przecież odwieczne prawo tych, co pozostają. Powrócił po długim błąkaniu, napisano na pomniku postawionym nad trumną Franza. Napis można zrozumieć jako religijny symbol: błąkanie poprzez życie doczesne, powrót w objęcia Boga. Ale wtajemniczeni wiedzą, że zdanie to ma również swój sens świecki. Marie-Claude opowiada o tym zresztą każdego dnia.
Franz, złoty, dobry Franz nie wytrzymał swego kryzysu pięćdziesiątki. Wpadł w szpony tej nieszczęsnej dziwki. Nie była nawet ładna (widzieliście te monstrualne okulary, zza których w ogóle nie było jej widać?). Ale mężczyzna pięćdziesięcioletni (wszyscy to wiemy!) sprzedałby duszę za kawałek młodego ciała. Tylko jego własna żona wie, jak cierpiał! Były to dla niego prawdziwe katusze moralne! Bo Franz w głębi duszy pozostał dobry i szlachetny. Jak inaczej wytłumaczyć sobie tę bezsensowną, rozpaczliwą wyprawę gdzieś do Azji? Pojechał tam po śmierć. Tak, Marie-Claude wie to z całą pewnością: Franz świadomie szukał śmierci. W ostatnich dniach, kiedy umierał i nie musiał już kłamać, nie chciał widzieć nikogo oprócz niej. Nie mógł już mówić, ale dziękował jej przynajmniej wzrokiem. Błagał ją swym spojrzeniem o przebaczenie. I ona mu przebaczyła.
Читать дальше