Teresa czuła słabość w całym ciele, była skulona i milcząca, podczas kiedy Sabina chodziła po pracowni ze szklanką wina i rozgadała się o dziadku, który był starostą w małym mieście; Sabina nigdy go nie znała, a wszystko, co po nim pozostało, to ten melonik i jeszcze zdjęcie, na którym widać trybunę i stojących obok siebie kilku małomiasteczkowych notabli; jednym z nich jest dziadek; nie jest jasne, co robią na tej trybunie, chyba uczestniczą w jakiejś uroczystości albo odsłaniają pomnik jakiegoś innego notabla, który również nosił przy uroczystych okazjach melonik.
Sabina długo opowiadała o dziadku i o meloniku, a kiedy dopiła trzecią szklankę, powiedziała: „Poczekaj” i odeszła do łazienki.
Wróciła w płaszczu kąpielowym. Teresa wzięła aparat i przyłożyła wizjer do oka. Sabina odsłoniła przed nią płaszcz.
Aparat służył Teresie jednocześnie za mechaniczne oko, przez które obserwowała kochankę Tomasza i za zasłonę, za którą ukrywała przed nią swą twarz.
Sabina potrzebowała nieco czasu, zanim zdecydowała się całkowicie odrzucić swój szlafrok. Sytuacja, w której się znalazła, okazała się jednak trudniejsza, niż przypuszczała. Kiedy fotografowanie trwało już kilka minut, podeszła do Teresy i powiedziała:
– A teraz ja będę fotografować ciebie. Rozbierz się.
Słowa „rozbierz się” Sabina słyszała wielokrotnie z ust Tomasza i utkwiły jej one w pamięci. Był to więc rozkaz Tomasza, który teraz kochanka Tomasza adresowała żonie Tomasza. Połączył on obydwie kobiety jednym magicznym zdaniem. Była to jego metoda; tak zamieniał nieoczekiwanie niewinną wymianę zdań z kobietami w sytuację erotyczną; nie przez czułe dotknięcie, pieszczotę, komplement, prośbę, ale poprzez rozkaz, który wypowiadał nagle, nieoczekiwanie, cichym głosem, ale jednak dobitnie i autorytatywnie i z takim jakby fizycznym dystansem: nigdy w tym momencie nie dotykał kobiety. Do Teresy również mówił często zupełnie takim samym tonem: „Rozbierz się!”, i nawet kiedy mówił to zupełnie cicho, nawet kiedy szeptał, był to jednak rozkaz i ona zawsze odczuwała w tym momencie podniecenie, płynące z faktu, że się poddaje. Teraz usłyszała te same słowa i ochota, by się im poddać była jeszcze większa dlatego, że poddanie się komuś obcemu jest szczególnym szaleństwem, szaleństwem w tym wypadku tym wspanialszym, że rozkaz wypowiada nie mężczyzna, ale kobieta.
Sabina zabrała jej aparat i Teresa rozebrała się. Stała przed Sabiną naga i rozbrojona. Dosłownie rozbrojona, bo bez aparatu, za którym przed chwilą ukrywała twarz i którym jednocześnie jak strzelbą mierzyła w Sabinę. Była wydana na łaskę kochanki Tomasza. To wspaniałe poddanie się ją oszałamiało. Pragnęła, by sekundy, w których stoi naprzeciw niej naga, nigdy się nie skończyły.
Myślę, że Sabina również poczuła ten dziwny czar sytuacji, w której żona jej kochanka stoi przed nią, zdumiewająco bezbronna i wstydliwa. Dwa albo trzy razy nacisnęła migawkę, a potem, jakby zlękła się tego oczarowania i chciała je jakoś spłoszyć, głośno się zaśmiała. Teresa roześmiała się również i obydwie kobiety ubrały się.
Wszystkie poprzednie zbrodnie Rzeszy rosyjskiej były zakryte dyskretnym cieniem. Deportacja milionów Litwinów, zamordowanie setek tysięcy Polaków, likwidacja Tatarów krymskich, wszystko to pozostało w pamięci bez żadnego fotograficznego dokumentu, więc właściwie jako coś nie do udowodnienia, coś, co wcześniej a później będzie można ogłosić za mistyfikację. W przeciwieństw do tego inwazja na Czechosłowację w roku 1968 jest w całości obfotografowana i sfilmowana i dokumenty te leżą w archiwach całego świata. Czescy fotoreporterzy i operatorzy uświadomili sobie, że właśnie oni mogą zrobić to jedyne, co można było jeszcze zrobić zachować dla odległej przyszłości obraz gwałtu. Teresa przez całe siedem dni była na ulicach i fotografowała rosyjskich żołnierzy i oficerów we wszystkich sytuacjach, które ich kompromitowały. Rosjanie nie wiedzieli, co robić. Byli dokładnie poinstruowani, ja się mają zachowywać, kiedy ktoś będzie do nich strzelał albo rzucał kamieniami, ale nie mieli żadnych instrukcji, co robić, gdy ktoś wymierzy w nich obiektyw aparatu.
Zrobiła mnóstwo filmów. Mniej więcej połowę rozdała w formie niewywołanych negatywów dziennikarzom zagranicznym (granice były wciąż otwarte, dziennikarze przyjeżdżali z zagranicy przynajmniej na chwilę i byli wdzięczni za każdy dokument). Wiele spośród nich znalazła później w najrozmaitszych zagranicznych gazetach: były na nich czołgi, grożące pięści, zburzone domy, zabici przykryci czerwonobiałoniebieską flagą, młodzi chłopcy na motocyklach, którzy z wściekłą szybkością jeździli wokół rosyjskich czołgów i wymachiwali flagami czeskimi na długich drzewcach, młode dziewczyny w bardzo krótkich spódniczkach, które prowokowały nieszczęsnych zgłodniałych seksualnie rosyjskich żołnierzy całowały się na ich oczach z przypadkowymi przechodniami. Mówiłem już, że inwazja rosyjska była nie tylko tragedią, ale również świętem nienawiści pełnym przedziwnej euforii.
Wzięła ze sobą do Szwajcarii około pięćdziesięciu fotografii, które sama wywołała z całą swą starannością i talentem. Poszła zaproponować je wielkiemu magazynowi ilustrowanemu. Redaktor przyjął ją życzliwie (wszyscy Czesi nosili jeszcze wokół głowy aureolę swego nieszczęścia, które wzruszało dobrych Szwajcarów), usadził ją w fotelu, przeglądał zdjęcia, chwalił je i wyjaśnił, że teraz, kiedy od wydarzeń upłynął już pewien czas, gazeta jego nie jest opublikowaniem zdjęć zainteresowana („mimo, że są bardzo piękne!”).
– Ale w Pradze nic się jeszcze nie skończyło! – protestowała i starała się mu wyjaśnić swym słabym niemieckim, że właśnie teraz kiedy kraj jest okupowany, w fabrykach, na przekór wszystkiemu, powstają rady robotnicze, studenci strajkują i cały kraj żyje swym życiem. Przecież to właśnie jest wspaniałe! I nikogo to nie interesuje!
Redaktor poczuł ulgę, kiedy do pokoju weszła energiczna kobieta i przerwała im rozmowę. Podała mu teczkę i powiedziała:
– Ma pan tu reportaż o plaży nudystów.
Redaktor był delikatnym człowiekiem i bał się, że Czeszka. która fotografowała czołgi, będzie uważać zdjęcia nagich ludzi za coś frywolnego. Dlatego położył teczkę daleko od siebie i szybko zwrócił się do kobiety:
– Przedstawiam ci naszą praską koleżankę. Przyniosła wspaniałe zdjęcia. Kobieta uścisnęła Teresie rękę i wzięła od niej zdjęcia.
– Niech pani tymczasem obejrzy moje – powiedziała. Teresa schyliła się nad teczką i wyjęła z niej fotografie. Redaktor zwrócił się do Teresy prawie przepraszająco:
– To jest dokładne przeciwieństwo tego, co pani fotografowała.
– Przeciwnie. To jest to samo – odpowiedziała Teresa.
Nikt nie zrozumiał tego zdania i ja również mam pewne kłopoty, kiedy chcę wyjaśnić, co Teresa miała na myśli, porównując plażę nudystów do inwazji rosyjskiej. Przeglądała zdjęcia i na dłużej zatrzymała się przy jednym, na którym stała obok siebie czteroosobowa rodzina: naga matka pochylona nad dziećmi, tak, że wielkie piersi zwisały jej jak krowie albo kozie wymiona, a z drugiej strony, podobnie nachylony, mężczyzna, którego genitalia wyglądały jak wymię miniaturowe.
– Nie podobają się pani? – spytał redaktor.
– Jest to wspaniale sfotografowane.
– Raczej temat jest szokujący – powiedziała fotoreporterka. – Od razu można po pani poznać, że nigdy nie poszłaby pani na plażę nudystów.
Читать дальше