Paul Auster - W Kraju Rzeczy Ostatnich

Здесь есть возможность читать онлайн «Paul Auster - W Kraju Rzeczy Ostatnich» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W Kraju Rzeczy Ostatnich: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Kraju Rzeczy Ostatnich»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Relacja Anny Blume z odrealnionego miasta-państwa gdzieś z początków przyszłego tysiąclecia wprowadza nas w koszmar fizycznego i duchowego upodlenia, beznadziejności. "Luksusem" jest możliwość zaplanowania własnej śmierci. Elektrowniami miasta są krematoria zwłok ludzi zmarłych z głodu i wycieńczenia; surowcem energetycznym tej skazanej na zagładę społeczności są także ludzkie ekskrementy; zbierający je "fekaliści" mają status urzędników państwowych. Annie udaje się utrzymać przy życiu i zachować godność dzięki wierze w wartość i moc słowa.

W Kraju Rzeczy Ostatnich — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Kraju Rzeczy Ostatnich», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dokładnym przeciwieństwem Uśmiechniętych są Pełzacze. Wierzą, że będzie coraz gorzej, póki nie okażemy w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości, jak okropnie wstydzimy się swego dawnego życia. Członkowie tej sekty padają na ziemię i nie chcą wstać, póki nie dostaną znaku, że ich pokutę uznano za wystarczającą. Nad naturą owego znaku toczą się długie dysputy. Zdaniem jednych będzie to miesiąc nieustannych deszczów, według innych – cały miesiąc słońca, a niektórzy twierdzą, że znak objawi im się w głębi ich własnych serc. Pełzacze dzielą się na dwa główne odłamy – Psów i Węży. Pierwsi uważają, że łażenie na czworakach dowodzi wystarczającej skruchy, natomiast drudzy bezkompromisowo czołgają się na brzuchach. Między tymi grupami dochodzi czasem do krwawych walk, bo każdy odłam usiłuje zdobyć władzę nad sektą, lecz ani Psy, ani Węże nie mają zbyt wielu zwolenników, a ostatnio cała sekta zdaje się dogorywa.

Większość ludzi nie ma w tych sprawach ustalonych przekonań. Gdyby tak zliczyć wszystkie grupy, które wypracowały w miarę spójne teorie na temat pogody (Bębniarzy, Końcoświatowców, Wolnoskojarzeniowców), uzbierałaby się zaledwie garść. Moim zdaniem o wszystkim w sumie przesądza czysty traf. Niebem rządzi przypadek, siła tak złożona i tajemna, że nikt nie potrafi wyczerpująco jej objaśnić. Jeśli zmokniesz na deszczu, to twój pech. Zdołasz ujść przed ulewą – tym lepiej. Światopogląd ani wiara nie ma tu nic do rzeczy. Deszcz nie przebiera. Każdego prędzej czy później zmoczy, a gdy już pada, wszystkich zrównuje w prawach: nikt nie jest lepszy ani gorszy, wszyscy są równi, identyczni.

Tyle mam ci do powiedzenia. A kiedy zaczynam, nagle sobie uświadamiam, jak mało rozumiem. Tak niewiele mam liczb, konkretnych faktów z naszego życia w Mieście. Właśnie William miał zdobyć te dane. Gazeta przysłała go tu, żeby wszystkiego się dowiedział i co tydzień nadsyłał relację. Tło historyczne, wzruszające artykuły o ludzkim nieszczęściu i tak dalej. Ale niewiele ich dostaliśmy, prawda? Parę krótkich meldunków, a potem cisza. Skoro Williamowi się nie powiodło, nie bardzo rozumiem, czemu mnie miałoby się udać. Nie wiem, jakim cudem Miasto w ogóle jeszcze funkcjonuje, a nawet gdybym zdołała tego dociec, zajęłoby mi to pewnie tyle czasu, że po drodze sytuacja zupełnie by się zmieniła. Nie wiem na przykład, gdzie hoduje się warzywa i jak je się przywozi do Miasta. Niczego nie umiem ci wyjaśnić i nie spotkałam nikogo, kto by to potrafił. Mówi się czasem o strefach rolniczych na prowincji, gdzieś na zachodzie, ale nie wiadomo, czy jest w tych pogłoskach choćby źdźbło prawdy. Miejscowi gotowi są mówić o wszystkim, a już zwłaszcza o tym, na czym się nie znają. Mniej jednak dziwi mnie ogólny rozpad niż to, że tyle tu jeszcze ocalało. Wiele czasu potrzeba, żeby znikł pewien świat, nawet sobie nie wyobrażasz, jak wiele. Życie dalej się toczy i każdy ogląda scena po scenie swój mały dramat. Owszem, nie ma już szkół; owszem, ostatni film wyświetlono przed pięcioma laty; owszem, wino jest rzadkością i tylko bogaczy na nie stać. Ale czy te właśnie detale marny na myśli, mówiąc: „życie”? Niech wszystko zniknie, to zobaczymy, co zostało. Może to właśnie jest najciekawsze pytanie: co zostaje, kiedy nie ma już nic, i czy tę ostatnią stratę też przeżyjemy.

Skutki bywają interesujące, często nieoczekiwane. Bezdenna rozpacz sąsiaduje z najbardziej olśniewającą wynalazczością; rozpad idzie w parze z rozkwitem. Tak niewiele zostało, że prawie niczego już się nie wyrzuca i nawet niegdyś pogardzane śmieci na coś się przydają. Wszystko jest względne. Niedostatek zmusza umysł do większej giętkości i każe mu wynajdywać nowe rozwiązania, a ty łapiesz się na tym, że chętnie dajesz posłuch myślom, jakie dawniej w ogóle nie przyszłyby ci do głowy. Chociażby sprawa ludzkich odchodów. Kanalizacja niemal już nie istnieje. Rury zżarła rdza, muszle klozetowe popękały i zaczęły przeciekać, system ścieków prawie nie działa. Zamiast czekać, aż mieszkańcy zdani na siebie zaczną pozbywać się własnych ekskrementów byle jakim sposobem – co szybko doprowadziłoby do chaosu i epidemii – opracowano pewien zawiły system: otóż każdą dzielnicę patroluje zespól zbieraczy ludzkiego nawozu. Trzy razy dziennie przemierzają oni ulice, z turkotem wlokąc i pchając po spękanej nawierzchni zardzewiałe wozy, bijąc w dzwonki, żeby mieszkańcy okolicznych domów wyszli na dwór i wylali do cystern brudy z wiader. Towarzyszy temu, rzecz jasna, przemożny odór, gdy więc tworzono tę instytucję, nikt nie chciał w niej pracować – oprócz więźniów, którym dawano rzekomo wolny wybór: przedłużenie wyroku, jeśli odmówią, lub skrócenie, jeśli się zgodzą. Lecz od tamtej pory zaszły spore zmiany, toteż dziś Fekaliści mają status urzędników państwowych i służbowe mieszkania nie gorsze od mieszkań policjantów. To chyba zresztą całkiem sprawiedliwe rozwiązanie. Gdyby z tą pracą nie wiązały się żadne korzyści, któż zechciałby się nią parać? Widzisz, jak skutecznie w pewnych sytuacjach potrafi działać rząd. Kiedy trzeba usunąć potencjalne źródło zarazy – na przykład trupy i gówno – nasi zarządcy dorównują sprawnością organizacyjną samym Rzymianom i mogą wręcz służyć za wzór precyzji myślenia i zaradności.

Na tym jednak rzecz się nie kończy. Gdy Fekaliści pozbierają odchody, nie wyrzucają ich byle gdzie. Tutejsze zasoby węgla i ropy niebezpiecznie się skurczyły, toteż gówno i śmieci zyskały rangę cennych surowców, z nich bowiem pochodzi spora część energii, którą wciąż jeszcze udaje nam się wytwarzać. Każdy rewir ma własną energownię, a korzystają one wyłącznie z odpadów. Auta, domowe grzejniki – wszystko napędzane jest metanem produkowanym w tych zakładach. Rozumiem, że może cię to śmieszyć, ale tutaj nikt nie widzi w tym nic zabawnego. Gówno to poważna sprawa i każdy, kto zostanie przyłapany, gdy chlusta nim na ulicę, natychmiast trafia do aresztu. Recydywistom automatycznie wymierza się karę śmierci. Taki system siłą rzeczy odbiera ci ochotę do żartów. Potulnie wykonujesz polecenia i wkrótce zaczynasz je spełniać bez namysłu.

Przede wszystkim liczy się przetrwanie. Żeby wyżyć, musisz zarabiać, a o pracę niełatwo – w każdym razie o taką, jaka według naszych dawnych pojęć zasługiwałaby na to miano. Bez koneksji nie możesz ubiegać się o choćby najskromniejszą posadę państwową (niższego urzędnika, odźwiernego, pracownika Transformatorni itp.). To samo dotyczy rozmaitych legalnych i nielegalnych przedsiębiorstw, które kwitną w Mieście (Klinik Eutanazji, podziemnych sieci zaopatrzenia w żywność, kamieniczników-widmo). Bez znajomości nie ma sensu nawet pytać o pracę, więc ludzie, którzy znaleźli się na dnie, najczęściej zostają szperaczami. Jest to robota dla bezrobotnych i na moje oko wykonuje ją dobre dziesięć do dwudziestu procent ludności. Sama przez pewien czas byłam szperaczką i wiem, jaki to prosty mechanizm: gdy raz się wkręcisz w ten kierat, małe szanse, że z niego się wyrwiesz. Ta praca tak cię żyłuje, że nie masz nawet czasu pomyśleć o innym zajęciu.

Szperacze dzielą się na dwie kategorie: śmieciarzy i rupieciarzy. Tych pierwszych jest dużo więcej. Najbardziej pracowici mają nawet szansę jakoś wyżyć, harując przez dwanaście do czternastu godzin na dobę. Miejski system oczyszczania nie działa już od lat, więc Miasto podzielono między kilku prywatnych Śmieciobiorców – po jednym na każdy rewir – którzy wykupili od rządu licencje na zbieranie śmieci w poszczególnych dzielnicach. Kto chce zostać śmieciarzem, musi wystarać się u jednego z nich o zezwolenie, płacąc miesięczną stawkę, nierzadko nawet połowę swoich dochodów. Rodzi się więc naturalna pokusa, żeby pracować bez zezwolenia, ale to bardzo niebezpieczne, bo każdy Śmieciobiorca ma własną ekipę inspektorów, którzy patrolują ulice i na chybił trafił legitymują śmieciarzy. Gdy nie masz przy sobie odpowiednich zaświadczeń, inspektorzy mogą kazać ci zapłacić grzywnę, a jeśli cię na to nie stać, zostajesz aresztowany. Oznacza to deportację do jednego z obozów pracy na zachód od Miasta – i siedmioletni wyrok. Są tacy, co twierdzą, że w obozach żyje się lepiej niż w Mieście, ale to tylko fantazje. Niektórzy posunęli się nawet do tego, że rozmyślnie narazili się na aresztowanie, ale nigdy ich potem nie widziano.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W Kraju Rzeczy Ostatnich»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Kraju Rzeczy Ostatnich» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Paul Auster - Invisible
Paul Auster
Paul Auster - Lewiatan
Paul Auster
Paul Auster - Mr. Vértigo
Paul Auster
Paul Auster - Sunset Park
Paul Auster
Paul Auster - Timbuktu
Paul Auster
Paul Auster - Leviatán
Paul Auster
Paul Auster - City of Glass
Paul Auster
Paul Auster - Brooklyn Follies
Paul Auster
Отзывы о книге «W Kraju Rzeczy Ostatnich»

Обсуждение, отзывы о книге «W Kraju Rzeczy Ostatnich» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x