Katarzyna Grochola - Osobowość Ćmy
Здесь есть возможность читать онлайн «Katarzyna Grochola - Osobowość Ćmy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Osobowość Ćmy
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Osobowość Ćmy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Osobowość Ćmy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Osobowość Ćmy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Osobowość Ćmy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Prosiłem! – Krzysztof podnosi się zza stołu, jest blady i ksiądz Jędrzej milknie.
Przyjaciele patrzą po sobie. No cóż, przymusu nie było.
– W środę u nas – mówi Róża – pożegnalny święty piątek.
Będziecie?
– Ja nie mogę, od jutra będę w Warszawie – mówi Krzysztof.
– Niestety, mnie też nie bierzcie pod uwagę – Jędrzej udaje, że czuje się zaproszony i znów robi oko. – Zobaczymy się na lotnisku.
– W czwartek, tak? Krzysiek, wpadnij po nas – mówi Julia, chcąc rozładować ciszę, która nagle zapadła w pokoju.
– Będę jechał prosto do Balic… – mówi cicho Krzysztof.
– Nie ma sprawy, my po was wpadniemy – Róża sięga po trzeci kawałek ciasta i pod karcącym spojrzeniem Sebastiana odkłada. Ale takie pyszne to ciasteczko! I jaka to przyjemność nie myśleć o tym, ile się ma w pasie!
Dziecko chce jeść, myśli Róża. Muszę wziąć przepis od pani Marty.
*
O rany, że też matka nie mogła sobie wymyślić nic innego? Dlaczego akurat do Egiptu? Przecież tam są zamachy. To niebezpieczne, czy ona o tym nie wie? Nie może sobie pofrunąć do Grecji albo na Cypr? Albo pojechać do jakiegoś ośrodka na Mazurach na przykład?
Ale na Mazurach nie jest ciepło w kwietniu. W Egipcie jest. Sama? Nie będzie jej przykro? Żeby tylko wróciła szczęśliwie!
Co jej nagle strzeliło do głowy?
I na pewno czymś się struje!
*
Ja i Sfinks. Ciekawe, dlaczego wcześniej nie wpadłam na ten pomysł. Julia jest przerażona, a myślałam, że się ucieszy. Niech lepiej zajmie się sobą. Przecież znowu nie mam tak dużo czasu, a Julia zdaje się nie zauważać, że ja w przeciwieństwie do niej jestem dorosła. I to nie od dziś. A nawet nie od wczoraj.
*
Romek zamyka drzwi, Julia patrzy znacząco na zegarek.
– Już jesteśmy spóźnieni – mówi.
Zbiegają ze schodów, jak mogą najciszej, ale wprawne ucho pana Janka jest niezawodne. Drzwi od jego mieszkania się uchylają, jak zawsze, kiedy wchodzą lub schodzą.
– Słyszeliście państwo o tych złodziejach? – I nie czekając na odpowiedź, pan Jan już wychodzi na schody, już oparł się o poręcz. Musi się z nimi podzielić tą historią, i to natychmiast. – Do czego to, proszę państwa, dochodzi. Mój ojciec, świętej pamięci, mógł mieszkanie otwarte zostawić, wiadomo było, że nikomu do głowy nie przyjdzie zajrzeć. Tu pod czwórką. A teraz, co za czasy…
Julia patrzy wymownie na Romana, ale Roman jest bezsilny.
– Ukradli samochód, tu niedaleko… A rano właściciele wychodzą, samochód stoi, umyty, bak pełny, kartka w środku, na której stoi, że bardzo przepraszamy, to była sprawa życia i śmierci, dziękujemy za pożyczkę i w ramach rekompensaty zapraszamy do teatru Bagatela.
– No widzi pan, panie Janie? Świat nie jest taki zły – uśmiecha się Roman i zgrabnym ruchem omija pana Jana, ale pan Jan przytrzymuje go za łokieć.
– A nie! Na moje wychodzi! Bo, proszę pana… – Julia się nie liczy, jest kobietą, pan Jan mówi do Romana, to jest partner do rozmowy. – Oni poszli do tego teatru, wracają, a mieszkanie do cna wyczyszczone, proszę pana! To dawniej było nie do pomyślenia! Tak, tak, nie ma po co żyć na takim świecie, nie ma po co. Aż żal, że nie będzie żal umierać.
*
– Baśka, spóźnimy się! Czy ty musisz akurat teraz zajmować się tymi cholernymi kafelkami! Oni przychodzą dopiero w przyszłym tygodniu!
– Piotrek, chodź tutaj!
– Baśka!
– Jakie kafelki kupiłeś?
– Ja już ci tłumaczyłem, że to pomyłka… I zgodziłaś się, żeby nie wymieniać. Nie zaczynaj. Czekają na nas.
– Ale Piotruś, spójrz, co jest w drugim pudle!
– Po co tam zaglądasz? Im się nic nie stanie, stoją tak od tygodni i to ci nie przeszkadzało.
– Chciałam zobaczyć, czy nie mają gniazda między pudłami. Gołębie. – Basia patrzy na Piotra – Szkoda by było. Ale nie mają. Za to zobacz!
I Basia podnosi brązowy kafel, jej wymarzony złoty brąz, z ociupinkami czegoś jaśniejszego, błyszczącego, faktura drewna.
Piotr zdziwiony otwiera pudła i widzi same brązowe kafelki, na nich zadrukowana kartka. Bierze ją do ręki i czyta:
– Gratulujemy państwu znakomitego wyboru. Nasze produkty znane są na całym świecie, ich jakość jest najlepsza. Ostatnio uruchomiliśmy nową linie produkcyjna. – W tekście nie ma polskich liter i Piotr czyta tak, jak jest napisane, z coraz większym zdumieniem. – Schodzą z niej kafelki jak żywe. Jak słońce na Costa Brava tak niech te kafelki rozświetlają wasze życie. Do każdych dwudziestu metrów kwadratowych naszych wyrobów załączamy jedna paczkę sole brava gratis.
– I co teraz zrobimy? – Basia chce się zmartwić, żółte są takie ładne.
– Przestań – mówi Piotr – do jasnej cholery, przecież przy tobie można zwariować.
– To wariuj – mówi Basia zamiast się obrazić.
*
– A może byśmy nakryli na tarasie? – Róża patrzy na zachodzące słońce, taki piękny kwiecień, miesiąc początku, narodzin, poczęcia całego roku, no, wiosny.
– Jeszcze jest za zimno. – Sebastian staje za Różą, kładzie ręce na jej brzuchu, niedługo, za parę tygodni będzie czuć ruchy dziecka, ciekawe, jak to będzie, trzymać dwie niezależne osoby, jedną w środku, a drugą na wierzchu.
I pomyśleć, że gdyby przypadkiem na słupie nie zobaczył ogłoszenia o wyjazdach na tę Litwę? Było tak dwuznacznie sformułowane, że od razu skojarzył je z aborcją i z nagłym złym samopoczuciem Róży. Jakie to szczęście, że je zobaczył, a przecież mógł iść inną drogą albo jechać na rowerze… Zaraz, zaraz… To było inaczej…
Ktoś mu chyba powiedział o tych wyjazdach. Buba.
Buba mu na to zwróciła uwagę. To ciekawe, że czyjeś życie zależy od takich drobnych rzeczy, jak wybór drogi, i od tego, kogo się na tej drodze spotka.
– Masz dzisiaj motylki w brzuchu? – pyta Sebastian.
There are some butterflies in my stomach, przypomina sobie Julia. To niepokój po angielsku, a po niemiecku mieć w brzuchu motyle to być zakochanym. A jakby tak ze wszystkich języków na świecie wybrać tylko to, co jest o rzeczach dobrych, pogodnych, ciepłych i połączyć to w jeden światowy język, który nie znałby takich słów jak fałsz, wojna, przemoc, gwałt, niepokój, nienawiść itd.?
Roman z Julią patrzą na Różę i Sebastiana. Teraz dopiero widać, jaka Róża jest piękna. Piękna kobieta, dziwne, że tego wcześniej nie zauważyli.
– Halo – mówi cicho Julia. Róża odwraca się i uśmiecha.
– Chciałam na tarasie, ale Sebek mówi, że będzie nam zimno.
– Masz, to dla dziecka. – Julia podaje Róży pudełeczko, leży w nim kryształowa kulka o szlachetnym szlifie, miliony tęcz są w tym pudełku, niech Róża to powiesi, będzie tak pięknie jak u Buby.
Julia przysiada się do Róży.
– Mogę dotknąć?
Brzuch jest maleńki, gdyby to był brzuch Basi, nikt by nie zauważył, ale Róża nie ma już dziury zamiast brzucha, brzuch wypiął się, powiększył, zaledwie odrobinkę, lecz się powiększył. Ale wiadomo, dotknięcie brzucha ciężarnej przynosi szczęście.
– Jasne. – Róża odsłania z dumą brzuch, prawie płaski.
Dla Róży najgorsze na razie jest to chodzenie do łazienki, bez przerwy, zupełnie jakby nie miała żadnego zbiorniczka.
Buba stoi i patrzy na maleńkie tęcze, które rozsypały się po pokoju, w ostatnich promieniach zachodzącego słońca i znikły. Tęcza jest ważna, najważniejsza.
– Ale czad! – Basia stanęła w drzwiach. – Czyj to pomysł?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Osobowość Ćmy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Osobowość Ćmy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Osobowość Ćmy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.