Katarzyna Grochola - Osobowość Ćmy
Здесь есть возможность читать онлайн «Katarzyna Grochola - Osobowość Ćmy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Osobowość Ćmy
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Osobowość Ćmy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Osobowość Ćmy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Osobowość Ćmy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Osobowość Ćmy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
*
Sebastian wracał z zajęć na rowerze. Wiatr dmuchał mu prosto w twarz, ręce marzły, zapomniał rękawiczek, a wiosna wcale nie miała ochoty nadejść. Nie miał pojęcia, co jeszcze może zaproponować swoim podopiecznym.
Całe szczęście, że Róża nie wiedziała, co robił przez ostatnie dwie godziny.
Wpadnie tylko do domu, przebierze się i pojedzie do Róży taksówką. Przynajmniej tyle tego dobrego, że zostanie na noc. Co za cholerna pogoda, myślał, wszystko przez tę pogodę. Ale może się wyrwać z kieratu. Uciec z domu. Zapomnieć, do czego wraca dzień po dniu.
Sebastianku, jeśli nie masz nic do roboty, czy mógłbyś…
Nie chciałabym cię kłopotać, ale…
Przepraszam, myślałam, że mogę…
Nie przejmuj się mną, poradzę sobie…
Nie musisz doprawdy tego robić…
Nie, nie, dlaczego tak myślisz?…
Nie, oczywiście, że nie mam nic przeciwko temu, żebyś wyszedł…
Znowu wychodzisz?…
Dzisiaj ma święto.
Nie musi myśleć o niczym, co jest związane z bólem, cierpieniem, obowiązkiem, czynnościami powtarzanymi tyle razy dziennie, dzień po dniu, a każdy dzień podzielony na minuty czasem jest za krótki, żeby zadzwonić do Róży.
Piątek zdejmuje z niego wszelkie obowiązki. Co za ulga!
Nikt jej nie uprzedził, że tak się może stać. Siedziała w wannie, zamoczyła głowę, rozprowadziła szampon, potem zanurzyła się, tylko piersi sterczały, zamknęła oczy i chwilę leżała pod wodą. Lubiła tak leżeć, bo wanna i woda odbijały przedziwne dźwięki znikąd, spod ziemi, albo z rur, odbijały echem jej ruchy, pod wodą była rybą i delfinem, słyszała niesłyszalne. Nabierała powietrza i znowu leżała, a czasami leżała tylko z uszami pod wodą, żeby czuć te dźwięki i wywoływać je, czasem stukała lekko paznokciami po dnie wanny, piętą zatykała spływ wody i usuwała szybko piętę z otworu, pod wodą miała własną kąpielową symfonię. Ale teraz podniosła głowę, bo chciała jeszcze nałożyć odżywkę, odkręciła prysznic i spłukiwała włosy, odżywka była konieczna.
Na wymyte włosy nakłada się cienką warstwę, która dba o strukturę włosa, więc trzeba spłukać szampon dokładnie silnym strumieniem prysznica. Nagle coś przykleiło się do jej szyi i piersi, oczy miała zamknięte, bo resztki szamponu spływały również po czole i oczach, więc w pierwszej chwili tylko przeciągnęła ręką po ciele i ogarnął ją wstręt. Była oblepiona czymś obrzydliwym, jakimś brudem nie wiadomo skąd i nawet już a wtedy kiedy spojrzała, nie mogła przyjąć do wiadomości, że to są włosy, jej włosy, które spłynęły z głowy, jakby nigdy tam nie były przymocowane. Nikt jej nie uprzedził.
*
Basia przyszła do Róży wcześniej, zanim dotarli inni.
Nie o wszystkim można było mówić. Są rzeczy, których może słuchać tylko jedna osoba.
Basia siedziała blada na kanapie i ogrzewała dłonie o duży parujący kubek herbaty. Róża obejmowała ją ramieniem.
– Dzwoniłaś do Piotra?
– Tak, powiedziałam, że muszę zostać dłużej w pracy i przyjadę od razu do ciebie.
– A może ty po prostu robisz z igły widły?
– Róża, przecież nie jestem idiotką! Mówię ci, on ma kogoś… Ja to czuję… po prostu czuję… Już nie jest tak jak kiedyś… Nawet… – Basia przełknęła ślinę, bo niezbyt łatwo było zdobyć się na tak odważne wyznanie – nawet nie sypiamy z sobą często. Wychodzi i nie mówi, kiedy wraca. Jak go pytam, zbywa mnie głupimi tekstami. – Teraz wyrzucała z siebie słowa gorączkowo. – Ja tak nie mogę żyć, nie pyta mnie o nic, nie rozmawiamy, nie ma go, ciągle go nie ma, a jak już jest, to jakby go nie było, tylko gapi się w ten głupi komputer, a dzisiaj…
– A ja cię pytam – Róża podniosła się i dolała sobie herbaty – czy twoja wyobraźnia przypadkiem cię nie ponosi? To był samochód Piotra czy tylko podobny do samochodu Piotra?
– Nie chodzi o samochód, tylko o kobietę, nie rozumiesz?
– Nie możesz go normalnie spytać?
– Przecież jeśli coś go łączy z tą zdzirowatą pindą, to i tak zaprzeczy!
– A jeśli powie, że podwoził koleżankę, to i tak nie uwierzysz. Nie kijem go, to pałką, kochanie. Koleżankę? Której ja nie znam? W życiu jej nie widziałam, a poza tym co on robił na Matecznym, gdy miał zdjęcia w Nowej Hucie?
Basia otarła oczy i zaczynała się wściekać, co Róża z ulgą odnotowała. Róża w ogóle nie wiedziała, jak się zachować, kiedy ktoś się mazał, ponieważ Róża była racjonalistką.
– Niech on ci wytłumaczy. Ty jesteś specjalistką od wymyślania różnych rzeczy, które nigdy się nie zdarzają, Baśka, pamiętaj o tym, bo w chwilach trzeźwości umysłu sama sobie z tego zdajesz sprawę.
– Tak sądzisz? – Basia spojrzała na nią z nadzieją. – Naprawdę sądzisz, że ja to wszystko wymyślam?
– Nie, nie wszystko, ale wszystkiemu dorabiasz dalszy ciąg i zaczynasz wierzyć, że to prawda. Po prostu go zapytaj o tę babkę, i tyle. I przyjmij, że odpowie prawdę. Tylko się na tę prawdę nie obrażaj. Baśka, zazdrość zniszczy każdy związek.
– Głupia trochę jestem, tak? – Baśka pociągnęła nosem i uśmiechnęła się do Róży.
Jakie to szczęście, że jest otoczona życzliwymi ludźmi i nie musi sama borykać się ze swoimi problemami. I oczywiście zapyta go, co robił na Matecznym z tą znakomicie ubraną rudą dziewczyną, bo przecież to mógł być przypadek. Najważniejsze, żeby sobie nie kłamać.
– Różyczka, to otwórzmy wino, zanim przyjdą, tak się dobrze z tobą rozmawia!
Basia uśmiecha się do Róży, a Róża do niej. Róża wkręca zgrabnie korkociąg w korek butelki, nalewa do dwóch, z siedmiu przygotowanych kieliszków, już jest wszystko w porządku, ona, Basia, już nie musi być sama ze swoim podejrzeniem, już napięcie zelżało, a Róża się uśmiecha do niej, nie jest sama na świecie, nie będzie Piotra o nic pytać, jeszcze by pomyślał, że go śledzi, po prostu przyjmie do wiadomości, że wszystko jest w porządku. Basia wypija kieliszek wina jednym haustem, przyjemnie się robi na myśl, że ma prawdziwych przyjaciół. I zapomina, że od jakiegoś czasu nie wierzy w przypadki.
W piątek nikt od nikogo nic nie chciał. Pełny luz.
Krzysztof pedałował co sił w nogach. Po plecach spływały mu cieniutkie strużki potu, czuł to wyraźnie, ale wcale go to nie peszyło.
– Dawaj, dawaj stary! – Roman, skupiony, patrzył na licznik. – Dawaj, jesteś już przy Rycerskiej!
– Zapaliłbym – jęknął Krzysztof i przyspieszył. Licznik wskazywał czterdzieści sześć kilometrów na godzinę.
– Przy Rycerskiej jest otwarty o tej porze sklep powiedziała Buba – wysiądź i kup sobie fajki.
– Tętno sto pięćdziesiąt! – ogłosił Sebastian i pociągnął łyk piwa.
– Tego się nie robi w naszym wieku – jęknęła Basia.
– Czego się nie robi? – Piotr stanął za Romanem i śledził pasjonujący wyścig z czasem. – Masz jeszcze trzy minuty i dwa kilometry do mnie.
– Jak to czego? Nie jeździ się stąd na Rycerską. W marcu.
– W nocy na dodatek – dodała Róża.
– Szczególnie na stacjonarnym rowerze treningowym – powiedziała Buba. – Jesteście chorzy umysłowo.
– Wiesz co, Buba? – Krzysztof zwlókł się z roweru i otarł pot z czoła. Serce waliło mu jak oszalałe, ale czuł przyjemny przypływ energii. Może to nie takie głupie od czasu do czasu coś poćwiczyć? – Ty mi przypominasz Idolomantis diabolica.
– Indolentną diablicę?
– Chciałabyś – mruknął Piotr pod nosem i natychmiast zamilkł, pochwyciwszy karcące spojrzenie Basi.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Osobowość Ćmy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Osobowość Ćmy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Osobowość Ćmy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.