– O której wrócisz? – zapytał Alex.
Cassie ze śmiechem sięgnęła po kurtkę.
– Dlaczego pytasz? Żeby na czas postawić kolację na stole? – Pokręciła głową i pocałowała go w policzek. – Zmieniasz się w prawdziwego męża domatora, Alex.
– Nikt nigdy mi nie powiedział, że to daje tyle przyjemności.
Cassie musnęła ustami główkę Connora.
– Ale jest mniej popłatne.
– Baw się dobrze z Ophelią.
Cassie jęknęła.
– Przez następne trzy godziny będzie mnie wałkowała. Wiesz, że zapytała mnie, czy pobyt w Pine Ridge przypominał przeżycia białej kobiety z filmu „Tańczący z wilkami”?
– I co jej powiedziałaś? – Alex wybuchnął śmiechem.
– Bizonów nie było, za to więcej śniegu i gorsze stroje. – Cassie ruszyła przez salon, wymijając pokojówkę, która niosła stos obrusów. W progu odwróciła się i przygryzając wargę, sprawdziła, czy w holu nikogo nie ma. – Nie zapomniałeś o dzisiejszym wieczorze?
Alex spojrzał na nią w sposób, w jaki ostatnio często to robił, jakby nie do końca wierzył, że Cassie tu jest i że jeśli wyjdzie przez drzwi, naprawdę wróci po kilku godzinach.
– Nie zapomniałem.
Doktor June Pooley była jedyną terapeutką, która nie twierdziła, że bita żona może zmienić swoje życie tylko pod warunkiem, że odejdzie od męża. Opowiedziała Cassie o syndromie dręczonych kobiet, będącym chorobą taką samą, jak na przykład alkoholizm. I tak jak w wypadku alkoholizmu dzięki odpowiedniej terapii ofiara i kat mogą zrozumieć swoje problemy i znaleźć najlepszy sposób na ich rozwiązanie.
– Jeśli jesteś alkoholikiem, musisz zrozumieć, że nigdy więcej nie będziesz mógł się napić. Ani na ślubie brata, ani ha kolacji w interesach, nigdy. Osoby bite – mówiła doktor Pooley, przenosząc spojrzenie z Cassie na Alexa – lub bijące muszą zrozumieć, że impulsy, które wywołują takie zachowanie, trzeba skierować w inną stronę, jeśli małżeństwo ma trwać.
Alex splótł palce z palcami Cassie i ścisnął jej dłoń.
– Musicie również zrozumieć, że szanse przemawiają przeciwko wam. Ale nawet gdybyście się rozwiedli, to bez terapii jest niemal pewne, że Alex znajdzie kobietę o podobnym rodzaju osobowości jak Cassie i na niej będzie wyładowywał swój gniew, Cassie natomiast poszuka mężczyzny podobnego do Alexa, który także będzie ją maltretował. Na początku terapia dla każdego z was polegać będzie na spotkaniu ludzi będących w takiej samej jak wy sytuacji.
Cassie spojrzała na męża; jego czyste, jasne oczy utkwione były w terapeutce, która miała odmienić ich życie. Nie wydawał się zdenerwowany – ani przedtem, gdy szli do tego cichego, wykładanego dębową boazerią gabinetu, ani teraz, gdy usłyszał, że przed grupą obcych mężczyzn ma przyznać się do bicia żony. Cassie wybiegła myślą w przyszłość. Wiedziała, że lekarza obowiązuje tajemnica lekarska, ale nie była pewna, czy to samo dotyczy członków grup wsparcia. A bez wątpienia w wypadku Alexa taki warunek musi być spełniony.
– Nie ulega wątpliwości, że oboje podjęliście wobec siebie zobowiązanie, i bardzo to doceniam – powiedziała doktor Pooley. Sprawdziła coś w rozkładzie zajęć, po czym zwróciła się do Cassie: – Mogę panią wpisać do grupy kobiecej w środę wieczór. Mężczyźni spotykają się w niedziele.
– Nie ma problemu – odparł Alex.
– Lubię ją – powiedziała Cassie, gdy już leżeli w łóżku. – A ty co o niej myślisz?
Alex ziewnął i zgasił światło.
– Jest w porządku.
– Nawet okiem nie mrugnęła, kiedy wszedłeś do gabinetu – zauważyła Cassie. – Nie poprosiła o autograf.
Alex pocałował ją w ramię.
– Będzie ich miała na pęczki. Na każdym czeku ode mnie.
W ciemności Cassie przycisnęła dłonie do jego piersi.
– Nie masz nic przeciwko mówieniu o nas w obecności nieznajomych?
Alex pokręcił głową. Kiedy wziął w usta pierś Cassie, poczuł słaby smak mleka, który na sutku pozostawił jego syn. Zaczął delikatnie ssać, rozkoszując się myślą, że Cassie może wykarmić ich obu.
– A pozostałe rzeczy, o których mówiła? – szepnęła Cassie.
Alex odsunął się od niej, słysząc w jej głosie nutkę strachu.
– Jeśli znajdziemy się pośród większości, która nie może zostać razem?
Wziął ją w ramiona, i zaczął gładzić po plecach.
– Nie masz powodu do niepokoju – powiedział – ponieważ nigdy nie pozwolę ci odejść.
Podobnie jak siedem pozostałych kobiet w grupie terapeutycznej, Cassie była żoną człowieka, który przez dziewięćdziesiąt pięć procent czasu traktował ją cudownie. I podobnie jak pozostałe kobiety, w dzieciństwie więcej czasu poświęcała na opiekę nad rodzicami niż zajmowanie się sobą, ale nikt nigdy jej za to nie pochwalił. Później pojawił się mąż. Był pierwszą osobą, przy której czuła się wyjątkowa. Mówił, że ją kocha, płakał, gdy zrobił jej krzywdę. Powtarzał, że tylko ona na całym świecie potrafi się nim zaopiekować i ukoić jego cierpienie.
Podobnie jak siedem pozostałych kobiet, Cassie nie chciała, żeby Alex ją bił, ale wiedziała, że to silniejsze od niego. Wierzyła, że w jakiś sposób sama jest sobie winna, ponieważ nie potrafi takich sytuacji uniknąć. Współczuła mu. Była nawet w stanie przekonać siebie, że to nigdy więcej się nie zdarzy, ponieważ tak często w swoim życiu radziła sobie z trudnymi sytuacjami, że dla własnego dobra musiała wierzyć we własną zdolność do porządkowania spraw.
Och, i były nagrody. Kwiaty, czułość, uśmiechy, przeznaczone wyłącznie dla niej. Kiedy jej się udawało – kiedy nie wyprowadziła go z równowagi – nikt nie miał życia tak wspaniałego jak ona.
Ale tak jak pozostałe kobiety, Cassie rozumiała, że nie jest normalne, jeśli paraliżuje cię dłoń męża na ramieniu, bo nie wiesz, czy spodziewać się całusa, czy kopniaka w żebra. Rozumiała, że to nie zawsze była jej wina. Że nie musi być nieszczęśliwa bardziej, niż jest szczęśliwa.
Doktor Pooley siedziała w samym środku kręgu kobiet, w większości, co Cassie z zaskoczeniem stwierdziła, dobrze ubranych i wykształconych. Nie wiadomo czemu spodziewała się, że spotka tu żony kierowców ciężarówek i bezrobotnych na zasiłku opieki społecznej. Przez kilka pierwszych minut niewiele mówiła, przedstawiła się tylko imieniem i wpatrywała w siniak w kształcie tulipana na obojczyku siedzącej naprzeciwko kobiety.
Tego wieczoru uczestniczki dzieliły się swoimi historiami. Doktor Pooley poprosiła, by każda z kobiet przypomniała sobie, kiedy po raz pierwszy mąż zachował się wobec niej agresywnie. Cassie słuchała, jak prawniczka opowiada o partnerze, który na czterdzieści osiem godzin zamknął ją w łazience, by uniemożliwić jej spotkanie z kolegami. Inna z płaczem opisywała, jak mąż wywlókł ją z przyjęcia, bo jego zdaniem zbyt długo rozmawiała z sąsiadem, a potem kilka razy uderzył w twarz, wybijając dwa zęby i powodując krwotok, przez co wcale nie mogła mówić. Inne mówiły o ciskanych przedmiotach, złamanych kościach, pięściach tłukących szyby.
Kiedy przyszła jej kolej, Cassie spojrzała nieśmiało na doktor Pooley i zaczęła opowiadać o powrocie do domu z Chicago, gdzie miała wykład o ręce. Mówiła wolno o opóźnieniu samolotu, o podejrzeniach Alexa dotyczących tego, co robiła. Starannie cenzurowała wszelkie informacje, które wprost ujawniałyby jego zawód i tożsamość. Z każdym słowem czuła się lżejsza, jakby przez wszystkie te lata nosiła w sercu kamienie i dopiero teraz miała możliwość się ich pozbyć. Kiedy skończyła, opowiadając o dziecku, które mogło się narodzić, łzy płynęły jej po policzkach, a doktor Pooley obejmowała ją ramieniem.
Читать дальше