Zdołał dojść do pediatrycznego oddziału onkologicznego, gdy zza rogu wypadły ekipy telewizyjne. Podniósł wzrok na chwilę dość długą, by okazać lekką dezaprobatę, może cień zaskoczenia, później uśmiechnął się uprzejmie i powiedział, że czekają na niego dzieci.
Michaela nie przygotowała go na widok małych pacjentów. Jeden cholerny rzut oka i Alex znowu miał pięć lat, trząsł się w cienkich kalesonkach i czekał, aż lekarze odczytają jego przyszłość. Czy on też tak wyglądał?
Dzieci krążyły po sali w piżamkach, niektóre powiewały połami rozpiętych szlafroków. Oczy miały za wielkie do swoich buzi. Były jak odbitki ksero: wychudzone, udręczone, łyse, budziły skojarzenia z obozami koncentracyjnymi. Alex nie potrafił odróżnić chłopców od dziewczynek, dopóki dzieciaki się nie odezwały.
– Panie Rivers – szepnęła dziewczynka. Nie mogła mieć więcej niż cztery lata, choć Alex nie umiał oceniać wieku na oko. Ukląkł, by mogła wdrapać mu się na piety. Pachniała lekami, moczem i klęską. – Proszę – powiedziała, wrzucając wilgotnego krakersa do kieszeni jego tweedowej marynarki. – Schowałam to dla pana.
Sądziłby, że dzieciaki są o wiele za małe, by znać jego filmy, ale prawie wszyscy widzieli „Speed”, ten o pilocie oblatywaczu. Chłopcy chcieli wiedzieć, czy rzeczywiście prowadził F 14, a jeden nawet zapytał, czy aktorka grająca jego dziewczynę smakowała tak dobrze, jak wyglądała.
Rozdał balony mniejszym dzieciom i podpisał fotosy. Kiedy trzynastolatka imieniem Sally podeszła, by także poprosić o autograf, pochylił się ku niej konspiracyjnie.
– Wiesz, najlepszy sposób na zapamiętanie miejsc, w których się było, jest pocałowanie ślicznej dziewczyny – powiedział na tyle głośno, by operatorzy zarejestrowali jego słowa. – Myślisz, że możesz mi pomóc?
Sally zarumieniła się jak piwonia i podstawiła policzek, ale w chwili gdy Alex chciał ją cmoknąć, odwróciła głowę i przycisnęła usta do jego ust.
– Ojej – westchnęła, trzymając palce na wargach – muszę zadzwonić do mamy.
Kiedy strzeliły flesze, Alexowi przyszło do głowy, że dla Sally przypuszczalnie był to nie tylko pierwszy, ale i ostatni pocałunek w życiu. Czuł, że oblewa go pot, a sala zaczyna się kołysać, i musiał wziąć kilka głębokich oddechów, by odzyskać panowanie nad sobą. Fizycznie jemu lepiej się udało, fizycznie miał szczęście. Ale dzieciństwo najeżone jest tyloma ukrytymi niebezpieczeństwami, sprawami, które nagle się pojawiają i kradną ci niewinność, zanim dorośniesz na tyle, by z nimi walczyć. Alex zastanawiał się, co jest gorsze: dziecko, którego dusza musi odejść wraz z chorym ciałem, czy – jak w jego wypadku – dorosły człowiek, którego pozornie zdrowe ciało kryje duszę martwą od wielu lat.
– Jezu Chryste, John. – Alex oparł ręce na tylnym siedzeniu range rovera. – Jeśli nie uciekła na spotkanie z innym facetem, to skąd ta wielka tajemnica?
John spojrzał na jego odbicie w tylnym lusterku.
– Nie wiem, panie Rivers. Obiecałem pani, i tyle.
Alex nachylił się z uśmiechem.
– Dziesięć dolarów na tydzień więcej, jeśli podasz mi nazwę miasta, do którego ją zawiozłeś. Dwadzieścia, jeśli zdradzisz wszystkie szczegóły.
John przygryzł górną wargę.
– Ale nie powie jej pan?
Alex skrzyżował palce na piersiach.
– Niech mnie diabli.
– Poszła do kina.
– I to jest ten wielki sekret?
– Poszła na pańskie filmy. – John uśmiechnął się. – Na jakiś przegląd w Westwood.
Alex wybuchnął śmiechem. W zaciszu własnego domu mogła obejrzeć wszystko, co nakręcił, od kopii roboczych do pełnych wersji. Ale z drugiej strony, może nie chciała, żeby wiedział. Może chodziło jej o reakcje widowni na widok Alexa na ekranie.
– Masz dzisiejszą gazetę, John? – Alex wziął „Timesa”, którego John podał mu przez otwartą pleksiglasową przesłonę. Otworzył na repertuarze kin. „Desperado”, „Antoniusz i Kleopatra” oraz naturalnie „Historia jego życia”. Uśmiechnął się. Jeśli Cassie chce go obejrzeć przy pracy, może jej to ułatwić.
Poprosił Johna o wyłączenie radia i zamknął oczy, odcinając się od świata i koncentrując na własnych zmysłach. Przed rozpoczęciem zdjęć zawsze szukał cichego kąta, gdzie mógł wcielić się w postać. Polegało to na właściwym oddechu, na głębokim skupieniu na wzorcu postępowania i poczynieniu w nim drobnych zmian, które odpowiadałyby naturze jego bohatera.
Za oddechami przyszło życie. Antoniusz łykał powietrze, jakby jednym haustem chciał wciągnąć w płuca cały świata. Kiedy otworzył oczy, zobaczył u swoich stóp przestrzeń z zieleni i brązu. Wymienił nazwy zjazdów z autostrady z doskonałym brytyjskim akcentem. Nie zniżył się do spojrzenia na Johna, służący nie jest tego godny. Uchylił okno, wpuszczając powiewy wiatru, które omiatały mu twarz, paliły w oczy. Pogładził gładką skórzaną tapicerkę i pomyślał o krągłościach swojej królowej.
Kiedy przyjechali pod dom w Malibu, Alex pozostał w samochodzie. Wzruszając ramionami, John poszedł po panią Rivers. Był przyzwyczajony do takiego zachowania pracodawcy. Gadatliwość nie leżała w jego naturze, ale czasami zabierał pana Riversa, a do celu dowoził kogoś zupełnie innego.
Cassie śmiała się, wsiadając do samochodu.
– Posuń się – powiedziała – zajmujesz całe siedzenie.
Alex siedział na środku. Patrzył na nią, ale nie wykonał ruchu ani w jedną, ani w drugą stronę. Cassie pomyślała, że to jakaś gra, opadła więc koło niego, przysiadając mu na udzie.
Poczuła na plecach dłoń Alexa, łagodną, a zarazem spiętą, jakby ta pieszczota miała jej przypomnieć, że bez trudu zdobywa nad nią całkowitą władzę. Przymrużyła powieki i odwróciła się ku niemu.
– Na litość boską, co ci zrobili w tym szpitalu?
Zacisnął palce, niemal sprawiając jej ból. Cassie mimowolnie krzyknęła. Alex patrzył wprost na nią, ale odnosiła wrażenie, że widzi kogoś innego. Ogarnięta paniką, chwyciła go za przegub.
– Daj spokój – szepnęła. Nim ponownie zdążyła go zapytać, co się stało, przygwoździł ją całym ciałem do siedzenia i przycisnął usta do jej ust w gwałtownym pocałunku, który wcale nie przypominał Alexa.
On gra.
Wbiła mu paznokcie w ramiona i tak długo gryzła w wargę, aż zebrała dość siły, by go odepchnąć.
– Przestań – poleciła. – Po prostu przestań.
Na moment zamarł, oczy zbielały mu jak arktyczny lód. Powoli wyciekało z nich życie; to, co zostało, było tylko pustą muszlą. Alex zadrżał na całym ciele, coś przesuwało się w górę jak rumieniec, barwiąc jego skórę i sprawiając, że w oczach pojawił się błysk. Znowu był Alexem.
– Nie musiałaś mnie gryźć – powiedział. – Tak sobie pomyślałem, że spodoba ci się przedstawienie z pierwszej ręki.
Wciąż czujna Cassie przesunęła się na koniec siedzenia.
– Kto ci powiedział, dokąd pojechałam? – zapytała, oskarżycielsko zerkając na Johna.
Alex splótł swoje palce z jej palcami.
– Wiem o tobie wszystko – odparł z uśmiechem.
Zaczynała myśleć, że to rzeczywiście jest prawda. Znowu był Alexem, do którego zdążyła się przyzwyczaić w ciągu ostatnich kilku dni, zabawnym, łagodnym i wygodnym jak stary fotel. Cassie zastanawiała się, czy to nie jest kolejna postać, którą odgrywa, ta, którą przez większość czasu trzyma w pogotowiu.
Potrząsnęła głową. Co to za myśli? Widywała Alexa bez maski: kiedy mówił jej o swoich rodzicach, kiedy próbował uczyć ją karate na plaży, kiedy przez sen ją obejmował i szeptał jej imię. Niemożliwością jest grać przez cały czas, idiotyzmem sądzić, że to, co widzi, nie jest rzeczywiste. Ścisnęła jego dłoń.
Читать дальше