Ale jedno było ewidentne. Tamtego dnia musiało się zdarzyć coś bardzo, bardzo dziwnego.
– Czekaj! – zawołała Lulu. – Już rozumiem. Popatrzyliśmy na nią z Brandonem.
– Co rozumiesz? – spytałam.
– Dlaczego wyglądasz jak Nikki – wyjaśniła – ale wydaje ci się, że jesteś tą Emerson Watts. Boże, to takie oczywiste! Doszło do zamiany ciał! Jak w tym filmie Zakręcony piątek!
Tym razem to ja wytrzeszczyłam oczy.
– No cóż, Lulu – zaczęłam. To dramat, że takie dziewczyny jak moja siostra uwielbiają takie osoby jak Lulu. Fakt, jest ładna i bogata. I być może ma dobre intencje. Ale rozumu ma tyle co małż. – Nie istnieje coś takiego jak zamiana ciał – poinformowałam ją.
– Oczywiście, że istnieje! – zawołała. – Przecież nie robiliby na ten temat tylu filmów, gdyby nie istniała?
Jak miałam wytłumaczyć fizykę kwantową – a co dopiero biologię – dziewczynie, która przerwała szkołę w trzeciej gimnazjalnej, jeśli nie wcześniej?
– To, co opisujesz… nigdy się nie zdarza. Jasne?
– Ale masz jakieś inne wyjaśnienie? – spytała. – Kiedy ta dziewczyna została uderzona przez spadający ekran, a ty – to znaczy Nikki – zemdlałaś, wymieniłyście się ciałami. Teraz wystarczy, że znajdziemy tę całą Emerson Watts – w której tkwi uwięziona Nikki – i będziecie mogły się zamienić i znów normalnie żyć.
Brandon zmarszczył brwi.
– Ale…
– Żadnych ale – stwierdziła Lulu kategorycznie. – To właśnie tak działa. Może dlatego, że straciłyście przytomność jednocześnie, zamieniłyście się umysłami. Teraz będziemy musieli was obie uderzyć w głowę, żeby to się powtórzyło. Ale ostrożnie, żeby nie doszło do trwałych uszkodzeń. No i żebyś się nie posiniaczyła, bo niedługo będziesz miała wiosenne pokazy w Mediolanie…
– Nie możemy – oznajmił Brandon, zanim coś powiedziałam.
– Jak to, nie możemy? – spytała Lulu ostro. – Czemu zawsze musisz być takim pesymistą? To pewnie dlatego, że tyle czasu spędzasz z Mishą, a ona jest zdołowana, bo z jej ostatniego pilota nie powstał serial…
– Nie jestem pesymistą – odparł Brandon. – Rzecz w tym, że nie można wywołać zamiany ciał.
– Dlaczego? – rzuciła Lulu gniewnie. Ale, że jest taka drobniutka śliczna, trudno było jej gniew traktować poważnie. Zupełnie, jakby się obserwowało warczącą chihuahua. – Jeśli będzie nam potrzebny jakiś duchowy przewodnik, to ja mogę poprosić Yoshiego z moich lekcji jogi. On jest bardzo uduchowiony.
– Nie o to chodzi – powiedział Brandon. Miał strasznie zażenowaną minę. – Chodzi o to, że… Kiedy przeglądałem papiery taty, szukając informacji o Nikki, coś zauważyłem. Coś na temat tej Emerson Watts.
Nachyliłam się w jego stronę – nie bez trudu, bo kanapa była tak miękka, że człowieka niemal unieruchamiała.
– Co takiego? – spytałam.
– No cóż – odparł Brandon z wahaniem. – Według tego raportu, który dostał tata – kiedy ten ekran spadł na Emerson Watts, ona… to znaczy ty… zginęła.
Nie – powiedziałam, z przerażeniem kręcąc głową. – To niemożliwe. Brandon miał taką minę, jakby mi współczuł.
– Mówię ci tylko, co przeczytałem – powiedział. – Tata był tym wszystkim mocno zmartwiony. Bo, chociaż zrobili to ci ludzie z Frontu Wyzwolenia Ziemi…
– Frontu Wyzwolenia Ziemi? Chodzi ci chyba o Front Wyzwolenia Środowiska Naturalnego – sprostowałam go.
– Wszystko jedno – powiedział. – Tak czy inaczej, uważał, że to była jego wina. Że powinien był zapewnić większe bezpieczeństwo.
– Powinien był dopilnować, żeby te ekrany były lepiej przymocowane do sufitu – orzekła Lulu.
– Ten ekran był dobrze przymocowany – zapewnił Brandon. – Nie spadłby, gdyby ten wariat z pistoletem na farbę do niego nie strzelił.
– Nie wierzę ci – powiedziałam. Brandon pokręcił głową.
– Przykro mi – odparł. – Ale to prawda. Jeśli ktoś tu jest winien, to ci frontowcy…
– Nie chodzi mi o ekran – powiedziałam, wstając z kanapy i nie wypuszczając z objęć Cosabelli. – Mówię o sobie. Czy raczej o tym, że nie… żyję.
– Och, lepiej mi uwierz – rzekł Brandon. – Emerson Watts naprawdę nie żyje. Było o tym w gazetach i na CNN, i tak dalej. Widziałem nawet nekrolog. Był w teczce z papierami u taty razem z całą resztą.
Poczułam się, jakby coś mnie przejechało. Niespecjalnie dużego.
Zwykły walec drogowy.
Lulu przestała przygryzać dolną wargę i powiedziała:
– Przykro mi, Nik. Ale moim zdaniem Brandon ma rację. Widziałam, jak ten ekran wylądował na tamtej dziewczynie… No cóż, nie wiem, jak ktoś mógłby wyjść z takiego wypadku. Ten ekran ją zmiażdżył. Jak robaka.
– Jeśli nie żyję – rzuciłam ostro, kiedy ten walec wreszcie po mnie przejechał do końca, a ja odzyskałam mowę i mogłam już zacząć chodzić w tę i z powrotem po poddaszu, co też z miejsca zaczęłam robić – to jakim cudem jestem tutaj? Jakim cudem z wami rozmawiam? Jakim cudem właśnie zjadłam pieczonego strzępiela?
– Dlatego – wyjaśniała mi cierpliwie Lulu. – Już ci powiedziałam. Doszło do zamiany ciał…
– Na litość boską! – wrzasnęłam. – Nie ma czegoś takiego jak zamiana ciał!
– Boże, niech ci będzie – powiedziała Lulu. – Nie musisz się drzeć.
– Musi być jakieś inne wyjaśnienie – powiedziałam, ciągle chodząc z kąta w kąt. – No bo, jeśli Emerson Watts nie żyje, a ja jestem Nikki Howard, to dlaczego przy moim łóżku szpitalnym przez cały czas by li rodzice Emerson Watts? Dlaczego nie było tam rodziców Nikki?
– No cóż, bo Nikki nie ma rodziców – odparła Lulu spokojnie. To znaczy, zyskała niezależność prawną w momencie, w którym podpisała pierwszy kontrakt na modelowanie.
Zatrzymałam się i wytrzeszczyłam na nią oczy.
– Co ty wygadujesz?
– Nikki nigdy nie mogła się dogadać z rodzicami – wyjaśniła Lulu. – Wiesz, że niewiele mówiłaś – to znaczy, ona mówiła – o swoich rodzicach.
– Powiedz raczej, że wcale – poprawił Brandon.
– Właśnie – powiedziała Lulu. – Nikki nie miała rodziny. To znaczy takiej, z którą utrzymywałaby kontakt. Albo o której by mówiła. Moim zdaniem – zniżyła głos do szeptu – moim zdaniem rodzice Nikki byli biedni. Tak biedni jak ludzie z przyczep kempingowych.
– Dlaczego szepczesz? – spytałam.
– No cóż – Lulu wzruszyła ramionami. – Sama nie wiem. Może… No cóż, może dlatego, że… To chyba brak klasy rozmawiać o pieniądzach. No i Nikki nigdy nie wspominała o swojej rodzinie mii o tym, gdzie dorastała, ani o niczym, co się działo, zanim przyjechała do Nowego Jorku i zrobiła karierę.
– No dobra – powiedziałam, znów zaczynając się przechadzać. Ale to i tak nie tłumaczy, co moi rodzice robili przy szpitalnym łóżku Nikki Howard.
– Może wiedzieli, że tam jest twój umysł – wyjaśniała cierpliwie Lulu. – Może jej ciało umarło, ale jej duch żyje nadal. Co, oczywiście, stawia przed nami istotne pytanie: gdzie podziała się dusza Nikki Howard? Czy gdzieś tam się błąka? Bo jeśli tak, to musimy ją złapać.
– Musimy zrobić coś innego – powiedział Brandon, kompletnie ją ignorując. – Musimy zadzwonić do Kelly i powiedzieć jej, że Nikki jest z nami na poddaszu. No i że nie ma pojęcia, że jest Nikki. A potem musimy zapytać Kelly, gdzie podziała się prawdziwa Nikki. To znaczy jej dusza.
Patrzyłam to na jedno, to na drugie i zastanawiałam się, czy to możliwe, że porwała mnie dwójka aż takich kretynów.
Читать дальше