Erskine Caldwell - Poletko Pana Boga

Здесь есть возможность читать онлайн «Erskine Caldwell - Poletko Pana Boga» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Poletko Pana Boga: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Poletko Pana Boga»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Autor opisuje życie farmerów z amerykańskiego Południa. Główny bohater to Tay Tay, mężczyzna w średnim wieku, oraz jego dorosłe już dzieci: Buck, którego zdradza żona; Shaw – kawaler, Jill – puszczalska panna oraz Rosamunda, której mąż również chodzi na boki (m.in. z Jill oraz żoną Buck'a).
Na tytułowym "poletku" Tay Tay z synami kopie w ziemi i szuka ropy, która jednak nie chce się pojawić. Kopie tak od piętnastu lat.
Ciekawą postacią jest gruby Pluto, który jest w tej powieści uosobieniem dobra, łagodności, wybaczenia, nieśmiałości i spokoju.

Poletko Pana Boga — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Poletko Pana Boga», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kiedy to mówił, Gryzelda weszła na ganek. Po pierwsze nie mogła dosłyszeć, co Pluto mamrocze pod nosem, a po drugie nie chciało jej się tkwić z nim na podwórku. Usiadła na bujanym fotelu i spojrzała na kark Pluta. Z tego miejsca było lepiej widać drogę, więc wypatrywała, czy nie nadjeżdża Jill.

Pluto siedział na schodkach i dalej mamrotał do siebie. Mówił teraz tak cicho, że nic nie mogła dosłyszeć. Zastanawiał się, co też powie i zrobi Tay Tay, jeżeli nie zdoła odnaleźć albinosa. Zaczynał żałować, że w ogóle o nim wspomniał. Wiedział już, że nie powinien był mówić o rzeczach, co do których nie miał zupełnej pewności.

Gryzelda wstała i popatrzyła na drogę.

– Czy to nie pana wóz? – spytała, wskazując nad jego głową tuman czerwonego pyłu wzbijający się z drogi. – Tak wygląda, jakby go prowadziła Miła Jill.

Pluto dźwignął się z wysiłkiem. Wstał i postąpił kilka kroków we wskazanym kierunku. Przystanął koło pnia sykomoru, czekając, by auto podjechało bliżej. Robiło straszny harmider, ale rzeczywiście przypominało jego wóz. Zastanowił się, dlaczego tak hałasuje. Prowadząc samemu, nigdy tego nie zauważył.

– Tak – powiedziała Gryzelda. – To Miła Jill. Nie może pan poznać własnego samochodu?

Jill skręciła w podwórko, nie zmniejszając szybkości. Ciężkie auto zarzuciło i dziesięć czy dwanaście stóp dalej stanęło raptem, obrócone prostopadle do kierunku biegu. Jedna z tylnych opon była spłaszczona jak deska, a wyłażąca nad jej krawędzią dętka – poszarpana na strzępy. Pluto popatrzał na koło, czując, że go ogarnia niezmierne znużenie.

Usłyszał, iż za nim Gryzelda schodzi ze stopni, więc odsunął się trochę, by ją przepuścić.

– Kicha ci nawaliła, Pluto – powiedziała Jill. – Widzisz?

Pluto usiłował coś odrzec, ale stwierdził, że trudno mu oderwać język od podniebienia. Kiedy wreszcie zdołał to uczynić, język opadł mu między wargi i zwisł na zewnątrz.

– Co ci się stało? – spytała, wyskakując z wozu. – Nie widzisz? Ślepy jesteś czy co?

– Komu kicha nawaliła? – wykrztusił Pluto. Dopiero kiedy się odezwał, uświadomił sobie, jak słabym głosem mówi. – Komu?

– A tobie, koński zadku – odparła Jill. – Co się z tobą wyrabia? Nic nie widzisz?

Nadbiegła Gryzelda.

– Cicho, Jill – powiedziała. – Nie wyrażaj się w ten sposób.

Gdy Pluto przyszedł do siebie, zaczął podnosić koło na lewarku, ażeby założyć zapasową dętkę. Sapiąc i dysząc, zmieniał przedziurawioną oponę, ale nie powiedział Jill złego słowa za to, że zniszczyła mu nowiuteńką oponę i poszarpała ową dętkę za dwa dolary.

Jill przypatrywała mu się chwilę, po czym roześmiała się i weszła na ganek z Gryzeldą.

– Jedliście tu arbuzy, a mnie nic nie zostawiliście?

– Jest tego do licha – odpowiedziała Gryzeldą. – Mam dla ciebie w kuchni dwa duże kawałki.

– A co Pluto Swint tu robi?

– Ojciec chce, żebyś pojechała po Rozamundę i Willa i przywiozła ich tutaj – odparła Gryzeldą, przypominając sobie zaraz polecenie teścia. – On, Buck i Shaw wybrali się razem na moczary, żeby złapać jakiegoś albinosa, który ma odgadnąć, gdzie jest żyła. Kazał ci powiedzieć, że chce tu sprowadzić Rozamundę i Willa, żeby pomogli mu kopać. Pluto zaraz cię tam zawiezie, a ojciec mówił, że masz z nimi wrócić jutro rano pierwszym autobusem. Ja bym też chętnie pojechała.

– No, to jedź! Dlaczego nie?

– Buck mówił, że pewnie tu będzie koło północy, a ja chcę być w domu, jak wróci. Pojadę kiedy indziej. Lepiej się pospiesz i przebierz.

– Za minutę będę gotowa – powiedziała Jill. – Tylko najpierw muszę się trochę wykąpać. Nie puszczaj Pluta beze mnie. Zaraz się przyszykuję. To nie potrwa długo.

– Och, on zaczeka na ciebie – rzekła Gryzeldą, wchodząc za nią do domu. – Zostanie tu, zostanie! Nie pozbędziesz się go inaczej; musisz z nim pojechać.

Weszły do domu, a Pluto został na podwórku, zmieniając oponę. Dziurawą zdjął już z koła i gotował się do założenia zapasowej i dokręcenia sworzni. Pracował w upale, nie zauważywszy nawet, że Gryzelda i Jill zostawiły go samego na podwórku.

Kiedy skończył i schował pod siedzenie lewarek oraz klucz francuski, wyprostował się i zaczął otrzepywać ubranie z kurzu. Twarz i ręce miał oblepione brudem i potem, a dłonie usmarowane oliwą. Przez chwilę usiłował wytrzeć je chustką do nosa, ale dał za wygraną, widząc, że to beznadziejne. Ruszył za dom, do studni na tylnym podwórku, aby tam umyć twarz i ręce.

Doszedł do węgła domu, nie odrywając oczu od ziemi. Kiedy minął róg, podniósł wzrok i ujrzał na podwórku Miłą Jill.

Zrazu cofnął się, ale potem znowu postąpił naprzód i spojrzał na nią po raz drugi. A potem już nie wiedział, co robić.

Gryzelda siedziała na górnym schodku ganku i rozmawiała z Jill. Nie patrzała w stronę Pluta. Jill stała nad dużą, biało emaliowaną miednicą, którą wyniosły z domu na podwórko i ustawiły między gankiem a studnią. Kiedy Pluto zobaczył Jill, ta zajęta była rozmową z Gryzeldą i namydlała sobie ramiona.

Dopiero wtedy Pluto uświadomił sobie w pełni, co się dzieje. Nie chciał zawrócić i odejść, ale bał się podsunąć bliżej.

– No, niech mnie nagły szlag trafi! – powiedział i rozdziawił usta.

Jill usłyszała to i spojrzała w jego stronę. Znieruchomiała z namydloną rękawicą na ramieniu i przypatrzyła mu się uważniej. Gryzelda obróciła głowę, aby zobaczyć, czemu Jill przygląda się tak długo.

Pluto myślał przez chwilę, że Jill swoim spojrzeniem chce zbić go z tropu i zmusić do odwrotu za dom, ale tkwił tu już od paru minut i nie miał pojęcia, co dziewczyna zamierza zrobić. Ponieważ stał tak długo, uznał, że Jill winna uczynić pierwszy krok. Nie próbowała wcale ukryć się przed nim ani nawet zasłonić ręcznikiem bądź czymkolwiek innym. Stała nad biało emaliowaną miednicą i wpatrywała się w niego.

– Niech mnie nagły szlag trafi! – powtórzył. – To fakt.

Jill pochyliła się nad miednicą, wygarnęła z niej oburącz tyle mydlin, ile zdołała nabrać, i cisnęła w Pluta pecyną piany. Pluto, który stał ledwie o kilka stóp, ujrzał lecące ku niemu mydliny, ale nie zdążył uchylić się w porę. Kiedy wreszcie postąpił parę kroków, mydło już piekło go w oczy i ściekało za kołnierz koszuli. Oślepł zupełnie. Gdzieś przed sobą słyszał Jill i Gryzeldę zanoszące się od śmiechu, ale nie mógł nawet zaprotestować. Kiedy otworzył usta, by coś powiedzieć, poczuł na języku smak mydła, a w ustach nieprzyjemną gorycz. Pochylił się w przód najniżej, jak mógł, i zaczął wypluwać mydliny.

– Teraz cię trafi ten nagły szlag – usłyszał głos Jill. – Może następnym razem dobrze się zastanowisz, zanim spróbujesz mnie podglądać, kiedy stoję nago. No, i co teraz widzisz, Pluto? Widzisz coś? Dlaczego na mnie nie patrzysz? Mógłbyś coś niecoś zobaczyć!

Gryzelda, stojąc na schodkach, roześmiała się znowu.

– Szkoda, że go nie mogę sfotografować.- powiedziała do Jill. – Byłoby ładne zdjęcie do pokazania głosującym w dniu wyborów, co? Dałabym pod tym napis: “Mydlany szeryf z okręgu Wayne obliczający głosy".

– Jeżeli jeszcze raz spróbuje podglądać mnie, kiedy jestem nago, wetknę mu łeb do miednicy z mydlinami, aż się nauczy krzyczeć “wujciu" w trzech językach. W życiu nie widziałam takiego chłopa. Ciągle próbuje mnie dotykać albo gdzieś ściskać, a teraz jeszcze chciał przyłapać mnie na golasa. Nigdy nie widziałam takiego człowieka.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Poletko Pana Boga»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Poletko Pana Boga» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Poletko Pana Boga»

Обсуждение, отзывы о книге «Poletko Pana Boga» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x