– Działanie elektrowstrząsu trwa około godziny – odezwał się do dziewczyny, która przestała krzyczeć i wyglądała jakby zahipnotyzowana tym, co zobaczyła. – Wszystko w porządku, wkrótce wróci do siebie i będzie spokojniejszy.
Gdy Edward poczuł wstrząs elektryczny, wróciło to, co dobrze znał – powoli trach wzrok, tak jakby ktoś zasuwał zasłonę, aż wszystko zupełnie zniknęło. Nie czul żadnego bólu, nie cierpiał, ale widział już innych pacjentów poddawanych elektrowstrząsom i wiedział, jak przeraźliwy byt to widok. Teraz byt spokojny. Jeśli jeszcze przed chwilą myślał, że miłość do dziewczyny może stać się czymś więcej niż tym, co dawali mu rodzice, to dzięki elektrowstrząsom – czy też raczej terapii elektrowstrząsowej, jak woleli mówić specjaliści całą pewnością powróci do normalnego stanu.
Głównym efektem tej terapii było wymazanie z pamięci ostatnich doznań. Bowiem Edward nie powinien żywić swej wyobraźni nierealnymi marzeniami ani wybiegać myślami w nieistniejącą przyszłość. Musiał myśleć wyłącznie o przeszłości, bo inaczej mógłby znowu nabrać ochoty do życia.
W godzinę później Zedka weszła na niemal pusty oddział. Tylko na jednym łóżku leżał chłopak, a przy nim siedziała dziewczyna.
Gdy podeszła bliżej, zauważyła, że dziewczyna znów wymiotowała. Teraz siedziała ze zwieszoną głową.
Zedka odwróciła się, aby wezwać pomoc, lecz Weronika podniosła głowę.
– To nic – odezwała się. – Miałam kolejny atak, ale już minął.
Zedka pomogła jej wstać i zaprowadziła do łazienki.
– To łazienka dla mężczyzn – wyszeptała dziewczyna. – Nie ma tu nikogo, nie przejmuj się.
Zdjęta z niej zabrudzony sweter, uprała go i położyła na kaloryferze. Potem zdjęta z siebie wełnianą bluzę i założyła ją Weronice.
– Zatrzymaj ją. Przyszłam się z wami pożegnać. Dziewczyna była jakby nieobecna, wydawało się, że nic już jej nie obchodzi. Zedka zaprowadziła ją z powrotem do krzesła, na którym wcześniej siedziała.
– Edward wkrótce się obudzi. Być może będzie mu trudno przypomnieć sobie od razu, co się zdarzyło, ale pamięć szybko mu wróci. Nie przejmuj się, gdy nie pogna cię w pierwszej chwili.
– Nie będę się przejmować, bo nie poznaję nawet sama siebie.
Zedka przyniosła sobie krzesło i usiadła obok. Przebywała w Villete już tak długo, że mogła spędzić jeszcze kilka chwil z tą dziewczyną.
– Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Opowiedziałam ci wtedy historię, by wytłumaczyć, że świat jest dokładnie taki, jakim my go postrzegamy. Wszyscy uznali, że król jest szalony, bo wydal rozkazy, których poddani nie pojmowali.
Jednak istnieją w życiu sprawy, które – bez względu na to, z której strony byśmy na nie patrzyli – są zawsze tak samo ważne dla wszystkich. Miłość jest jedną z nich.
Zedka dostrzegła, że coś drgnęło w spojrzeniu Weroniki. Dlatego mówiła dalej.
– Chcę powiedzieć, że jeśli kobieta, której dni są policzone, postanawia spędzić resztkę swego czasu przy łóżku śpiącego mężczyzny, po to, by patrzeć na niego, to jest w tym coś z miłości. Chcę powiedzieć jeszcze więcej, że jeśli w tym czasie ta kobieta miała atak serca i nie wezwała pomocy, tylko po to, by nie oddalić się ani na chwilę od tego mężczyzny, to ta miłość może stać się wielka.
– Może to również być rozpacz – odrzekła Weronika. – Próba udowodnienia sobie, że tak naprawdę nie warto ciągle walczyć. Nie mogę kochać mężczyzny, który żyje w innym świecie.
– Każdy z nas żyje w swoim własnym świecie. Ale gdy popatrzysz na niebo polne gwiazd, zobaczysz, że te różne światy zazębiają się, tworzą konstelacje, systemy słoneczne i galaktyki.
Weronika wstała i podeszła do Edwarda. Z czułością pogłaskała jego włosy. Była szczęśliwa, że może z kimś porozmawiać.
– Dawno temu, gdy byłam dzieckiem i matka zmuszała mnie do gry na fortepianie, powtarzałam sobie, że będę grała dobrze dopiero wtedy, gdy się zakocham. Wczoraj w nocy, po raz pierwszy w życiu czułam, że dźwięki nut same spływały mi spod palców, jakbym nie miała nad nimi żadnej kontroli.
Wiodła mnie jakaś siła, układała melodie i akordy, których sama nigdy bym nie zagraca. Oddalam się pianinu tak, jak chwilę wcześniej oddalam się temu mężczyźnie, choć on nawet mnie nie dotknął. Wczoraj nie byłam sobą, ani wtedy, gdy uległam mojemu pożądaniu, ani wtedy, gdy grałam na pianinie. Mimo to sądzę, że byłam całkowicie sobą.
Weronika pokręciła głową.
– Wszystko co mówię nie ma sensu.
Zedka przypomniała sobie swoje spotkania z istotami unoszącymi się w innym wymiarze. Chciała o tym opowiedzieć Weronice, ale obawiała się, że jeszcze bardziej zmąci jej myśli.
– Zanim powtórzysz, że umrzesz, chcę ci coś powiedzieć. Są ludzie, którzy przez cale życie czekają na chwilę, którą ty przeżyłaś wczorajszej nocy, i nie odnajdują jej. Dlatego, jeśli przyjdzie ci umrzeć teraz, umieraj z sercem pełnym miłości. Zedka podniosła się.
– Nie masz nic do stracenia. Wielu ludzi chciałoby kochać, ale boi się, że trzeba za to poświęcić coś z przeszłości albo przyszłości. Ty nie masz nic do stracenia, bo masz tylko teraźniejszość.
Podeszła i ucałowała Weronikę.
– Jeśli zostanę tu dłużej, nie będę potrafiła odejść. Wyleczono mnie z depresji, ale odkryłam tutaj inne rodzaje szaleństwa. Chcę je zabrać ze sobą i zacząć patrzeć na życie własnymi oczami.
Gdy mnie tu przywieziono, byłam przygnębiona. Dziś jestem szalona i dumna ze swego szaleństwa. Tam, na zewnątrz będę się zachowywać tak samo jak inni. Będę robić zakupy w supermarkecie, rozmawiać o głupstwach z przyjaciółkami, tracić czas przed telewizorem. Ale ze świadomością, że moja dusza jest wolna, że mogę marzyć i porozumiewać się z innymi, światami, których istnienia nawet nie podejrzewałam, zanim tu przyszłam.
Pozwolę sobie na jakieś głupstwa tylko po to, aby ludzie mogli powiedzieć: Przecież wysila z Villete! Ale wiem, że mojej duszy niczego nie zabraknie, bo moje życie nabrało sensu. Będę mogła oglądać zachody słońca i wierzyć, że za nimi kryje się Bóg. Gdy ktoś mnie znudzi, powiem jakąś bzdurę i nie będę się przejmować tym, co inni pomyślą, bo i tak powiedzą: Przecież wyszła z Villete!
Na ulicy będę patrzeć mężczyznom głęboko w oczy i nie będę się wstydzić, że mnie pożądają. Ale zaraz potem pójdę do delikatesów i kupię najlepsze wino, na jakie mnie będzie stać i wypiję je z moim mężem, bo chcę się śmiać – z nim, mężczyzną, którego kocham.
On powie mi, śmiejąc się: Jesteś szalona! A ja mu odpowiem: Oczywiście, przecież byłam w Villete! I szaleństwo mnie wyzwoliło. A teraz, mój najdroższy, musisz brać urlop co roku. Musisz pozwolić mi odkrywać grozę coraz to nowych górskich szczytów, bo chcę ryzykować, dopóki żyję.
Ludzie powiedzą: Ledwo wysila z Villete, a już doprowadziła męża do szaleństwa! A on powie, że owszem, i podziękuje Bogu, że nasze małżeństwo dopiero się zaczęto i że oboje jesteśmy szaleni, tak jak szaleni są ci, którzy wymyślili miłość.
Zedka wysila, nucąc melodię, której Weronika nigdy nie słyszała.
Dzień był wyczerpujący, lecz owocny. Choć ''' doktor Igor starał się zachować dystans i obojętność naukowca, to z trudem mógł zapanować nad swym entuzjazmem. Metody leczenia zatrucia triolem zaczynały dawać zaskakujące rezultaty!
– Nie miała pani na dzisiaj wyznaczonej wizyty – odezwał się do Mari, która weszła do gabinetu bez pukania.
Читать дальше