Petra Hammesfahr - Sefowa
Здесь есть возможность читать онлайн «Petra Hammesfahr - Sefowa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Sefowa
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Sefowa: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sefowa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Sefowa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sefowa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– To gdzie wczoraj byłaś? – spytała Margot. – W domu cię nie było.
– Nie cały czas, robiłam zakupy.
– W soboty sklepy zamykają o drugiej – stwierdziła Margot.
– Ale kawiarnie nie – dodała Betty. – A na kawiarnię już wieki całe nie mogłam sobie pozwolić.
To, co mówiła Betty, mogło się zgadzać albo i nie. Margot nie wiedziała, co o tym sądzić. Wzięła od Betty numery telefonów przedsiębiorstwa budowlanego w Roosendaal i hotelu w Renesse.
Następnego ranka, ledwo dzieci wyszły z domu, zadzwoniła najpierw do hotelu. Thomasa nie było, wcale go tam nie widziano. Bo i po co miałby być, skoro już w środę pojął, że Betty ani myśli dotrzymać obietnicy. Ale Thomasa nie było także w Roosendaal. Margot otrzymała tę samą informację, co w hotelu, w ogóle go tam nie było. I nie wrócił także tutaj, skoro Betty dała mu do zrozumienia, że nie powinien sobie czynić co do niej żadnych nadziei.
Margot Lehnerer siedziała przez kilka minut przy telefonie, nie wiedząc, co dalej. Jeszcze raz zadzwonić do Betty? Albo do firmy? Po co? Przez głowę przebiegło jej kilka myśli bez składu, była to rozpaczliwa próba wczucia się w położenie męża. Daleko to nie prowadziło, ciągle wracała myślą do policjanta i tego potwornego podejrzenia. Poczekać, mając nadzieję, że Thomas nic nie zrobił, że potrzebuje tylko paru dni, by przetrawić swoje rozczarowanie. Że się odezwie, kiedy zbierze się na odwagę, by poprosić ją o wybaczenie.
W poniedziałkowy wieczór pod jej drzwiami znowu zjawił się ten policjant, aż kipiąc ze złości. Czekał, naturalnie, że czekał, czuł, że go zwodzą, pewnie węszył spisek. Wiedział już, że Thomas nie pojechał do Roosendaal. Nic nie wiedział o hotelu w Renesse. A więc Betty milczała. Margot poszła w jej ślady. I nawet nie musiała kłamać. Naprawdę nie wiedziała, gdzie teraz może przebywać jej mąż.
Georg Wassenberg zadał sobie trud, by poskromić swój gniew, przemawiał do niej łagodnie, anielskim głosem, ale rzucił też kilka gróźb. Nakaz aresztowania! Kiedy wreszcie poszedł, Margot miała duże problemy z uspokojeniem dzieci. A przy tym sama miała taki nastrój, jakby ktoś zwalił jej na plecy wóz kamieni.
Ukrywa się, tego słowa użył policjant, mówiąc też, że to praktycznie oznacza przyznanie się do winy.
Był to jeden z tych tygodni, które Georg najchętniej wykreśliłby z kalendarza. Poniedziałek, bieganina na komendzie. Maglowali chłopaka córki Raschego. Uparty gnojek, ale jeszcze go zmiękczą. A nawet jeśli nie, to i tak nie odgrywało to wielkiej roli. Został jednoznacznie zidentyfikowany jako rzekomy dziennikarz.
Georg nie miał nic wspólnego z przesłuchaniami, mógł się skupić na swojej osobistej sprawie. Oczywiście Lehnerer się nie zjawił. Jeden telefon do firmy i do Holandii. Betty udała bezradną i nieco zaszokowaną, miał ochotę ją za to pobić. Rozmowa z prokuratorem. Czy to wystarczy do nakazu aresztowania, czy nie? Starczyło tylko na dobrą radę. – Niech pan jeszcze raz wypyta jego żonę.
Tak też uczynił, ale bez skutku. Z domu Lehnerera pojechał dalej, do Betty, już nie służbowo, ale i nie całkiem prywatnie. Nadal udawała, że o niczym nie ma pojęcia. W ogóle nie potrafiła wytłumaczyć sobie faktu zniknięcia swojego prokurenta, mimo najlepszych chęci. To nie było w jego stylu, tak zostawić na pastwę losu żonę i dzieci, firmę i szefową.
Nie mógł jej zbić. Ale jego złość potrzebowała jakiegoś ujścia. Znalazł je na kuchennym stole. Nie sadzał jej na blacie, tylko po prostu przycisnął do stołu. Krzyknęła, kiedy w nią wchodził, nie był to wyraz podniecenia, ale bólu.
Potem poczuł się nieco lepiej, zrobił kawę, posiedział z nią w salonie. Temat Thomasa został po półgodzinie wyczerpany. Wiedział, że go oszukuje, ale nie mógł jej tego dowieść. Potem jeszcze raz go przeprosiła, że w niedzielę puściły jej nerwy.
– Naprawdę myślałam, że mi to nie powinno już przeszkadzać. To już tak dawno temu. Mój Boże, w ciągu tych wszystkich lat widziałam więcej niż jednego psa, wprawdzie nie w moim ogrodzie, ale nie myślałam o tamtym dniu. Od ostatniego wtorku myślę o nim niemal bez przerwy. Od kiedy widziałam jego przyjaciółkę z brzuchem. Jego dziecko. Zawsze się tylko tak mówiło: jego dziecko. Jakbym ja nie miała z tym nic wspólnego. To było także moje dziecko. I gdyby nie umarło, to mielibyśmy razem szansę. Nie musielibyśmy przez wszystkie te lata przeżywać piekła. Wtedy, po jego urodzeniu, był jak odmieniony. Nie grał, nie pił, codziennie rano jechał do firmy. A kiedy wracał późnym popołudniem do domu, jego pierwsze kroki wiodły zawsze do dziecinnego pokoju.
Opowiadała to samo, co Margot Lehnerer, tyle że brzmiało to całkiem inaczej. A on nie chciał tego słuchać ani tak, ani siak. – Przestań już za to przepraszać – powiedział naburmuszony. – Nie powinienem był przywozić tego kundla.
W niedzielę powiedziała: – Nie chcę o tym rozmawiać. A teraz on nie chciał. Ani o jej dziecku, ani o tym, co się z nią działo. Znowu był rozdarty, tym razem pomiędzy wściekłością a triumfem. Z jednej strony świadomość, że Betty kryje Lehnerera, z drugiej satysfakcja, że skłonił rywala do ucieczki.
Został u niej do jedenastej. Kilka pocałunków na sofie, trochę czułości. Była taka łagodna i przylepna, pewnie chciałaby, żeby został u niej na noc. Nie mógł się przełamać, by to zrobić.
Także wtedy, kiedy żegnała się z nim w drzwiach – namiętnym pocałunkiem, pełnym tęsknoty spojrzeniem i pytaniem: – Zobaczymy się jutro? – Nie wiedział, co ma jej odpowiedzieć. W ogóle już nic nie wiedział.
Naturalnie chciał jej. I chciał, do cholery, usłyszeć od niej, że przez długie lata miała romans z Lehnererem. Że jak najbardziej uważała za możliwe, iż poczciwy Thomas usiłował usunąć z drogi jej męża. I że to minęło, ostatecznie się skończyło, bo teraz jest on.
We wtorek zadzwoniła do niego do komendy. Jej głos był bardzo przygaszony i przygnębiony, bo odkryła coś dziwnego. Nie chciała o tym mówić przez telefon. – Miło by było, gdybyś mógł wpaść dziś wieczorem.
Jeśli chodzi o czas, nie był to żaden problem. Koledzy byli tymczasem zajęci celem Diny Brelach, bardzo inteligentną i zimną jak lód panią Rasche. Dowody przeciwko niej były bardzo skąpe, podobnie jak w przypadku Lehnerera. Jej przyszłemu zięciowi mogli przynajmniej dowieść, że miał kontakt z piątą ofiarą jako jedna z ostatnich osób. Ale tej kobiety nigdy nikt nie widział w tych kręgach.
O ósmej Georg pojechał do Betty. Sprawiała wrażenie nadal tak przybitej, jak poprzednio jej głos przez telefon. – Już sama nie wiem, co mam sądzić – zaczęła, pytając, czy pamięta ten czek od jubilera.
Ćwierć miliona. Te pieniądze nadal nie zostały wpisane na plus na rachunku firmy. A przy tym minął już ponad tydzień, w czwartek będą dwa, od kiedy Thomas miał przedłożyć czek w banku.
Nie, nie, ona sama się tego nie podjęła. Włożyła czek tylko na noc do sejfu, a rano wzięła go ze sobą do firmy. A ponieważ Thomas i tak musiał pojechać do banku, więc dała mu go.
– A on ci potem nie przedstawił żadnego świstka? Przecież dostaje się jakieś potwierdzenie, kiedy przedkłada się czek, jakiś mały formularz? – spytał Georg.
Nie. Ale Thomas nie musiał jej nic przedkładać, tylko oddać w księgowości. A tam nic nie było. Mówiąc o tym, ciągle szarpała kraniec bandaża. Był to dosyć gruby opatrunek, przybrudzony i niedbale założony. Wzrok miała opuszczony. Można było wykluczyć, że Thomas zapomniał zawieźć czek do banku. Nikt przecież nie zapomina o kwocie ćwierć miliona, kiedy jest ona tak koniecznie potrzebna.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Sefowa»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sefowa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Sefowa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.