– Jakże pan możesz tak powiadać! Ale kiedy wy, mężczyźni, chcecie postawić na swoim, nie ma dla was świętości. Katarzyno, moja słodka, pomóżże mi! Wytłumacz twojemu bratu, że to zupełnie niemożliwe. Powiedz mu, że byłabyś zgorszona, gdybyś zobaczyła, iż robię coś podobnego, prawda?
– Nie, ani trochę, ale jeśli to uważasz za niewłaściwe, lepiej zmień partnera.
– Proszę – zawołała Izabella – słyszysz pan, co mówi twoja siostra, a nie chcesz jej usłuchać! No cóż, pamiętaj pan, że to nie będzie moja wina, jeśli damy wszystkim starszym paniom w Bath powód do plotek. Chodź no, najdroższa Katarzyno, stań w szeregu koło mnie, na litość boską! – I poszli zająć poprzednie miejsca.
John Thorpe odszedł tymczasem, a Katarzyna, pragnąc dać panu Tilneyowi okazję ponowienia miłej oferty, którą już raz jej pochlebił, wróciła jak najszybciej do pani Thorpe i pani Allen, w nadziei, że go tam znajdzie. Zawiodła się jednak, a wówczas uznała natychmiast swoją nadzieję za niedorzeczność.
– No jak tam, moja droga – zwróciła się do niej pani Thorpe, rada usłyszeć pochwały o swoim synu. – Mam nadzieję, że partner okazał się miły.
– Bardzo miły, proszę pani!
– Rada to słyszę. John jest pełen uroku i humoru, prawda?
– Czy spotkałaś pana Tilneya, kochanie? – zapytała pani Allen.
– Nie, a gdzie on jest?
– Był z nami przed chwilą, ale powiedział, że ma dosyć spacerowania i postanowił iść tańczyć, więc myślałam, że może ciebie poprosił, jeśli cię spotkał.
– Gdzie on może być? – zastanawiała się Katarzyna rozglądając się wokoło, ale nie rozglądała się długo, gdyż zobaczyła go natychmiast. Prowadził jakąś pannę do tańca.
– Ach, znalazł partnerkę. Szkoda, że to nie ciebie poprosił – powiedziała pani Allen, a po krótkiej chwili milczenia dodała: – To bardzo miły człowiek.
– Co do tego nie ma wątpliwości – pani Thorpe uśmiechnęła się błogo. – Muszę powiedzieć, chociaż jestem jego matką, że na całym świecie trudno znaleźć milszego młodzieńca.
Ta odpowiedź ni w pięć, ni w dziewięć byłaby dla wielu niepojęta, nie zdumiała jednak pani Allen, która po chwili zastanowienia zwróciła się szeptem do Katarzyny:
– Powiadam ci, ona myślała, że mówimy o jej synu.
Katarzyna była rozczarowana i zirytowana. Tak niewiele brakowano, by miała to, co chciała, spóźniła, siej zaledwie o chwilkę. Ta świadomość nie pozwoliła jej okazać uprzejmości Johnowi Thorpe, który podszedł do niej po chwili i zapytał:
– No cóż, panno Morland, coś mi się widzi, że trzeba nam znowu stanąć i wywijać.
– Och, nie, bardzo jestem panu zobowiązana, ale nasze dwa tańce się skończyły, a ja jestem zmęczona i nie zamierzam już dziś więcej tańcować.
– Naprawdę? No to przejdźmy się i pożartujmy sobie z ludzi. Chodźmy, pokażę pani cztery największe cudactwa na sali: moje młodsze siostry i ich partnerów. Śmieję się z nich od pół godziny.
Katarzyna ponownie się wymówiła i pan Thorpe odszedł wreszcie, by samotnie kpić ze swoich sióstr. Reszta wieczoru upłynęła jej zdaniem bardzo nudno, pan Tilney został im zabrany przy herbacie, musiał bowiem obsłużyć swoją partnerkę. Panna Tilney, choć była z nimi, nie siedziała przy Katarzynie, James zaś i Izabella byli tak pochłonięci rozmową, że ta ostatnia miała dla swojej przyjaciółki tylko jeden uśmiech, jeden uścisk dłoni i jedną „najdroższą Katarzynę”.
Cierpienia Katarzyny związane z wydarzeniami wieczora objawiały się następująco: najpierw jeszcze na salach asamblowych – ogólnym niezadowoleniem z wszystkich naokoło, co wkrótce doprowadziło do poważnego znużenia i gwałtownej chęci powrotu do domu. Po przybyciu na Pulteney Street przybrały postać dolegliwego głodu, kiedy zaś ten został zaspokojony, przekształciły się w nieodparte marzenie o łóżku. W tym punkcie desperacja Katarzyny doszła do zenitu i panna, znalazłszy się w pościeli, zapadła natychmiast w głęboki sen, który trwał dziewięć godzin i z którego zbudziła się całkiem raźna, w świetnym humorze, pełna świeżych nadziei i świeżych pomysłów. Największym serdecznym jej pragnieniem było zacieśnienie znajomości z panną Tilney, a niemal pierwszym postanowieniem, odszukanie jej w tym celu w pijalni wód w południe. W pijalni trudno nie spotkać kogoś, kto od tak niedawna przebywa w Bath, w tych murach odkryła już jedną kobiecą doskonałość i zawiązała z nią zażyłą przyjaźń, teren ten okazał się tak odpowiedni do sekretnych rozmów i nie kończących się zwierzeń, że mogła się słusznie spodziewać, iż znajdzie na nim jeszcze jedną przyjaciółkę. Ułożywszy więc plan na przedpołudnie, zasiadła spokojnie po śniadaniu nad książką, postanawiając nie ruszać się z tego miejsca i nie odrywać od tego zajęcia do chwili, gdy zegar wybije pierwszą. Przywykła już nie inkomodować się zbytnio uwagami i okrzykami pani Allen, której bezmyślność i niezdolność rozumowania sprawiały, że tak jak nie potrafiła wiele mówić, tak nie potrafiła ze szczętem milczeć, i gdy siedziała nad swą robótką, musiała głośno oznajmiać, co się dzieje za każdym razem, kiedy czy to zgubiła igłę, czy zerwała nitkę, czy usłyszała powóz na ulicy, czy dostrzegła plamkę na swej sukni, choćby nikt nie mógł jej na to odpowiedzieć. Około wpół do pierwszej głośne stukanie poderwało ją spiesznie do okna. Ledwo zdążyła zawiadomić Katarzynę, że przed drzwiami stoją dwa otwarte pojazdy – w pierwszym tylko służący, a w drugim jej brat z panną Thorpe – kiedy John Thorpe wbiegł po schodach na górę, wołając:
– No, panno Morland, jestem. Długo pani czekała? Nie mogliśmy wcześniej przyjechać, bo ten przeklęty stelmach grzebał się w nieskończoność, nim znalazł coś, czym można by jechać, a teraz stawiam dziesięć do jednego, że to się wszystko rozleci, nim dojadą do rogu. Jak się pani ma, pani Allen. Fantastyczny był ten wczorajszy bal, co? Panno Morland, niechże się pani pośpieszy, bo tamci się piekielnie niecierpliwią. Chcą mieć już z głowy tę wywrotkę.
– O czym pan mówi! – zawołała Katarzyna. – Dokąd wy wszyscy jedziecie?
– Dokąd? Czyżby pani zapomniała o naszej umowie? Przecież postanowiliśmy jechać dzisiaj na przejażdżkę! Gdzie pani ma głowę! Jedziemy na Claverton Down.
– Tak, przypominam sobie, że coś się mówiło na ten temat – Katarzyna podniosła wzrok na panią Allen, prosząc o zdanie w tym przedmiocie – ale, doprawdy, wcale się pana nie spodziewałam.
– Nie spodziewała się mnie pani! Dobre sobie! A jaki byłby raban, gdybym nie przyjechał!
Milczące odwołanie się Katarzyny do pani Allen nie przyniosło najmniejszego skutku, dama bowiem, sama nie przywykła do przekazywania czegoś spojrzeniem, nie wiedziała, że ktoś może się chwycić tego sposobu. Ponieważ chęć ujrzenia panny Tilney mogła chwilowo ustąpić na rzecz przejażdżki, a Katarzyna nie sądziła, by spacer z panem Thorpe'em był czymś zdrożnym, jeśli jedzie Izabella i James, musiała wyraźniej postawić pytanie:
– Proszę pani, co pani na to? Czy mogę się oddalić na godzinkę czy dwie? Czy mam jechać?
– Rób, na co masz ochotę, kochanie – odpowiedział; pani Allen z pogodną obojętnością.
Katarzyna poszła za jej radą i pobiegła się ubrać. Ukazała,5ię ponownie po kilku minutach dając im czas na wygłoszenie zaledwie kilku pochlebnych o niej zdań, gdyż Thorpe uprzednio zjednywał był uznanie pani Allen dla gigu. Pożegnawszy swoją opiekunkę, opatrzona jej dobrymi życzeniami, pośpieszyła z panem Thorpe'em na dół.
Читать дальше