Emmę zanadto zdziwiło to pytanie, by odpowiedzieć, ale pani Elton nie czekała na potwierdzenie, tylko mówiła dalej:
– Słyszałam o tym, toteż byłam zaskoczona, gdy przekonałam się, że mam przed sobą prawdziwą damę. To jest naprawdę osoba zupełnie dystyngowana.
– Pani Weston miała zawsze niezwykle dobre maniery – odpowiedziała Emma. – Jej prostota i wytworność mogłyby być wzorem dla każdej młodej kobiety.
– A niech pani sobie wyobrazi, kto przyszedł tam podczas naszej wizyty? Emma nie wiedziała, co odpowiedzieć. Sądząc z tonu, musiał to być jakiś
stary znajomy, ale któż mógł zgadnąć?
– Knightley! – ciągnęła dalej pani Elton. – Knightley we własnej osobie! Jaki to szczęśliwy zbieg okoliczności, prawda? Nie zastał mnie w domu tego dnia, kiedy był u nas z wizytą, toteż go nigdy jeszcze nie widziałam, a że to taki bliski przyjaciel pana E., więc byłam go bardzo ciekawa. „Mój przyjaciel Knightley”, tak często słyszałam jego nazwisko, że pilno mi było go poznać, no i muszę przyznać memu caro sposo , że może się nie powstydzić takiego przyjaciela. Knightley to prawdziwy dżentelmen, bardzo mi się podobał. To niewątpliwie dystyngowany człowiek.
Na szczęście czas było zakończyć wizytę. Państwo Elton pożegnali się i wyszli, Emma odetchnęła.
„Nieznośna kobieta! – brzmiała jej błyskawiczna ocena. – Gorsza, niż przypuszczałam. Absolutnie nie do zniesienia! Knightley!… Nigdy bym w to nie uwierzyła! Knightley! widzi go po raz pierwszy w życiu, a już mówi o nim Knightley i robi wielkie odkrycie, że to prawdziwy dżentelmen. A cóż to za pospolite stworzenie, co za parweniuszka ze swoim panem E. i swoim caro sposo, i swoimi zasobami wewnętrznymi, i tą zarozumiałą pretensjonalnością, i pseudoelegancją. Rzeczywiście, odkryć, że pan Knightley jest dżentelmenem! Wątpię, czy mógłby się jej odwzajemnić w ten sam sposób i odkryć w niej prawdziwą damę. Nigdy bym w to nie uwierzyła! I ta propozycja, żebyśmy wspólnie zorganizowały klub muzyczny! Można by pomyśleć, że jesteśmy przyjaciółkami od serca! A to, co powiedziała o pani Weston! Zdziwienie, że ta, która mnie wychowywała, jest osobą z towarzystwa! Coraz gorzej! Nigdy jeszcze nie spotkałam kogoś takiego. Przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Porównywanie jej z Harriet byłoby obelgą dla mojej młodej przyjaciółki. Co by Frank Churchill powiedział o niej, gdyby tu był? Jaki byłby zły i rozśmieszony! Aha, od razu o nim pomyślałam! Zawsze najpierw o nim pomyślę! Nieraz już się przyłapałam. Frank Churchill ciągle staje mi w pamięci…”
Wszystko to przemknęło jej tak wartko przez głowę, że zanim ojciec wrócił do równowagi po zamieszaniu wywołanym wyjściem państwa Eltonów i mógł się odezwać, Emma była już zdolna go wysłuchać.
– No więc, duszko – zaczął po namyśle – zważywszy, że widzimy ją po raz pierwszy, wydaje mi się bardzo ładną młodą damą i jeśli się nie mylę, ogromnie jej przypadłaś do serca. Tylko trochę za prędko mówi. A przy tym głos jej nieco świdruje w uszach. Ale to ja jestem wrażliwy, nie lubię obcych głosów, zresztą nikt nie mówi tak ładnie jak ty i biedna panna Taylor. Mimo to zdaje się, że to bardzo uprzejma, doskonale ułożona młoda osoba i niewątpliwie będzie dla niego dobrą żoną. Chociaż, moim zdaniem, lepiej by zrobił, gdyby się nie był ożenił. Usprawiedliwiłem się przed nim, jak umiałem najpiękniej, że nie mogłem złożyć jemu i pani Elton gratulacji z tej radosnej okazji, powiedziałem, że mam nadzieję sobie to wynagrodzić w ciągu lata. Ale powinienem był ich wcześniej odwiedzić. Nie złożyć uszanowania młodej małżonce jest dowodem wielkiej opieszałości. Widać z tego, jakim jestem nieszczęsnym inwalidą. Ale zakręt wiodący do probostwa jest bardzo ostry.
– Przypuszczam, że twoje usprawiedliwienia zostały należycie przyjęte, papo. Pan Elton zna cię przecież dobrze.
– Tak, ale młoda dama, młoda mężatka… Powinienem był złożyć uszanowanie. To wielkie uchybienie z mojej strony.
– Ależ, drogi papo, wszak nie jesteś zwolennikiem małżeństwa, po cóż więc miałbyś się tak spieszyć ze złożeniem uszanowania młodej mężatce? Ten tytuł małe ma znaczenie w twoich oczach. Właściwie to zachęcamy ludzi do małżeństwa, jeżeli robimy z tego taką ceremonię.
– Nie, duszko, nigdy nikogo nie zachęcałem do małżeństwa, ale zawsze pragnę złożyć uszanowanie damie, a zwłaszcza młodej mężatce, tego nigdy nie należy zaniedbać. Jej się najwięcej należy. Młoda mężatka, duszko, jest zawsze pierwszą osobą w towarzystwie, bez względu na to, jak dostojne byłyby inne damy.
– Ależ, papo, jeżeli to nie jest zachęcaniem do małżeństwa, to już nie wiem, doprawdy! I nigdy nie przypuszczałam, że udzielisz sankcji takiemu schlebianiu próżności młodych kobiet.
– Nie zrozumiałaś mnie, duszko. To jest kwestia najzwyklejszej kurtuazji i dobrego wychowania i nie ma nic wspólnego z zachęcaniem ludzi do małżeństwa.
Emma zrezygnowała z dalszej rozmowy. Ojciec denerwował się coraz bardziej i nie był w stanie jej rozumieć. Powróciła myślą do wszystkiego, co ją raziło w pani Elton, a co długo, bardzo długo nie przestało zaprzątać jej myśli.
Najbliższa przyszłość nie zmusiła Emmy do odwołania ujemnej opinii o pani Elton, jaką powzięła na pierwszy rzut oka. Obserwacje jej okazały się dość trafne. Przy drugim spotkaniu, tak samo jak za każdym następnym razem, pani Elton wydała się jej pewną siebie, zarozumiałą, familiarną, źle wychowaną ignorantką. Nie była pozbawiona urody i zdobyła nieco powierzchownego poloru, ale posiadała tak mało zdrowego rozsądku, że wyobraziła sobie, iż pojawia się w wiejskiej głuszy, z wielkim zasobem znajomości świata, aby ożywić i uświetnić ospałe sąsiedztwo; w jej pojęciu jako panna Hawkins zajmowała wysoką pozycję towarzyską, a teraz jako pani Elton mogła tylko wznieść się jeszcze wyżej.
Nie było danych, aby sądzić, że pan Elton myśli inaczej niż jego żona. Zdawał się nie tylko z nią szczęśliwy, zdawał się z niej dumny. Rzekłbyś, gratuluje sobie nieustannie, że przywiózł do Highbury kobietę, której nawet panna Woodhouse nie może dorównać, a znaczna większość znajomych, bądź zasugerowana cudzym zdaniem, bądź nie nawykła do samodzielnych sądów, posłuszna życzliwej batucie panny Bates, wierzyła z zamkniętymi oczami, że młoda mężatka jest naprawdę tak inteligentna i sympatyczna, jak to sobie sama wyobraża; toteż towarzystwo w Highbury było bardzo zadowolone z nowego nabytku i pochwały pani Elton krążyły z ust do ust, jak należało, nie zmącone krytycznymi uwagami panny Woodhouse, która nadal powtarzała tylko swą pierwotną formułkę: „to bardzo miła, bardzo gustownie ubrana osoba”.
Pani Elton pod pewnym względem okazała się nawet jeszcze mniej sympatyczna, niż się to Emmie zdawało. Jej uczucia dla panny Woodhouse zmieniły się na gorsze. Urażona zapewne brakiem oddźwięku, z jakim spotkały się jej awanse, i ona z kolei zesztywniała, odsunęła się i z biegiem czasu stawała się coraz chłodniejsza, a choć Emmie to dogadzało, to jednak niechęć, jaka była tego przyczyną, pogłębiała jeszcze jej własną antypatię. Ponadto zarówno ona, jak i pan Elton, traktowali Harriet w sposób niemiły, z ironią i lekceważeniem. Emma miała nadzieję, że Harriet wskutek tego szybciej się wyleczy, jednakże pobudki skłaniające pastorostwo do podobnego postępowania poniżyły ich znacznie w jej oczach. Nie ulegało wątpliwości, że pan Elton zdradził małżonce afekty biednej Harriet, zaś udział Emmy w tej całej sprawie, odmalowany w najmniej pochlebnych dla niej barwach, najbardziej łagodzących jego miłość własną, został prawdopodobnie również zdradzony. Stała się zatem, rzecz prosta, przedmiotem ich wspólnej niechęci. W chwilach kiedy nie mieli sobie nic innego do powiedzenia, łatwo było zawsze obmawiać pannę Woodhouse, a wrogość, której nie śmieli jej okazywać otwarcie, znajdowała szeroki upust w pogardliwym stosunku do Harriet.
Читать дальше