Waldemar Łysiak - Kolebka
Здесь есть возможность читать онлайн «Waldemar Łysiak - Kolebka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Историческая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Kolebka
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Kolebka: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kolebka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Kolebka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kolebka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Poniatowski na mój widok, gdym się w sztabie pojawił, aresztować mnie chciał, bo mu się widziało, że burdy i pojedynki po nocach czynię, ledwom go udobruchał. Tak płaciłem rachunek mej miłości i głupoty zarazem. Gdybym Kami wtedy dopadł, ubiłbym na miejscu.
Poniatowski człowiekiem okazał się serdecznym i uczucia moje, wrogie ku niemu zrazu za sprawą krzywdy Dąbrowskiego, tajać poczęły. Dowiedział się widać w czym rzecz, bo mnie zawezwał i rzekł, jako przed cesarzem mnie usprawiedliwi, żem się z przepustki do służby ponownie nie zameldował. Na to mu odpowiedziałem, że ja już na cesarskiego adiutanta nie pójdę, a jeżeli dezercję mi zarzucą i kulę w łeb zechcą dać – wola boska. Pokiwał głową niby ojciec nad niesfornym dzieciuchem.
– A nie myślisz – spytał – że honor każe, byś sam to cesarzowi rzekł, nie zaś jako szczur umykał?
– Wasza książęca wysokość ma rację. Pójdę do cesarza i powiem mu.
– I co dalej?
– Pospolitaków chciałbym w bój prowadzić.
– Dostaniesz nominację…
– Już miałem, przed adiutanturą, od jenerała Dąbrowskiego.
– Tedy z dobrej ręki miałeś, znamienity to wojownik. Ale tamta już nieważna, drugą ci wypiszą z przydziałem. Chcesz do legii poznańskiej Dąbrowskiego?
– Wszystko mi jedno, byle w pole iść. Gdzie goręcej.
– Dobrze, pójdziesz gdzie najgoręcej, może od tego się utemperujesz. Papier u Fiszera odbierzesz jutro.
– Wasza książęca wysokość…
– Co jeszcze?
– O jeden tydzień zwolnienia upraszam.
– Boże mój – westchnął, patrząc w okno zamyślonym wzrokiem – co one z nas robią! Słabeuszy… Wierzysz, że ją odszukasz i że do ciebie wróci? Nie łudź się. Ale to twój frasunek, ja ci w tym pomóc nie mogę. Tyle tylko, że ten tydzień ci dam. Wolnyś.
Pętałem się po mieście jak zaczadzony, każdej kobiecie zaglądałem w twarz, za niektórymi powozami goniłem, cud prawdziwy, że mnie z ulicy nie zabrano do Bonifratrów, gdzie chorych na umyśle przetrzymywano. Nareszcie dowiedziałem się, że 17 stycznia bal wielki u Talleyranda odbywać się będzie. Tam być mogła z oficerkiem swoim, bo wszystkie znaczące figury zaproszono. Gil mundur mi ochędożył, a ja od rana zaprzestałem picia gorzałki i kiedy zmierzch nadszedł, trzeźwy byłem jak od kilku dni nie bywało. Kiedym się do pałacu Tepperów na Miodowej zbliżył, krok przybrałem sprężysty i fagasowi stojącemu w drzwiach rzuciłem:
– Cesarski kurier z depeszą od marszałka Neya!
Puścił mnie bez słowa.
Bal trwał już, tańczono zawzięcie, toasty podnoszono i zaśmiewano się. Cesarz z Anastazową Walewską kontredansa tańcował mało zgrabnie. Przebiegłem sale, bacząc pilnie, alem jej nigdzie nie dostrzegł. Przepychając się w tłumie, naraz na grupę przy Napoleonie stojącą wpadłem.
– Wiesz pani – mówił cesarz do Walewskiej, zarumienionej pod obstrzałem wszystkich oczu – czemu w tańcu stawiam zazwyczaj obok siebie Berthiera? Przez kokieterię, gdyż on tańcuje jak niedźwiedź, przez co ja prezentuję się nieco lepiej. Myślę, żeście się wszyscy z mego tańca naśmiewali.
– Najjaśniejszy panie – rzekła mu na to dowcipnie pani Aleksandrowa Potocka, bo panią Walewską zamurowało – jak na wielkiego człowieka tańczysz doskonale.
– Ba, udaję tańczenie, a już waszych tańców ni w ząb nie potrafię, choć podobają mi się. Taki mazur! Ma w sobie coś rycerskiego, tchnie zwycięstwem, musiał powstać po zawojowaniu sąsiedniego państwa.
– Najjaśniejszy panie, w naszych dziejach nie czyniliśmy zaborów. Polak nie podbijał, bronił się tylko, a odpierając nieprzyjaciół… czasami rozszerzał swe granice. Jeśli więc mazur bierze początek na polu sławy, musiał być stworzony po odparciu najeźdźcy i oswobodzeniu ojczyzny…
– Jeśli tak – przerwał jej cesarz – nie należało go tańcować po utracie waszego kraju.
Potocka i tym razem zachowała się rezolutnie.
– Za to teraz możemy go tańczyć, mając wśród nas wskrzesiciela.
– Powiedzcie mi też, skąd się bierze wasz polonez?
Na to pytanie odpowiedział pan Stanisław Potocki, gdy się już wydawało, że nikt responsu nie zna.
– Kiedy Henryk Walezy wracając z Polski do Francji zatrzymał się w Wenecji, wymyślono dlań taniec polonezem nazwany, by całe idące parami towarzystwo mógł poznać. Taniec ten przeniesiono wkrótce do naszego kraju, sire.
– Taniec włoski sprowadzony do Polski przez francuskiego króla winien do Francji powrócić – zadecydował na to cesarz i poszukał wzrokiem marszałka dworu. – Duroc! Odtąd w Paryżu wszystkie bale polonezem zaczynać się będą!
Zauważył mnie, bo za marszałkiem stałem. Uśmiech mu z twarzy sczezł i w kilka chwil później Falkowski zaprosił mnie do tronu, który dla Napoleona pod ścianą ustawiono. Gdym się zbliżył, cesarz odstawił kielich z chłodnikiem na tacę, którą sam gospodarz, książę minister trzymał, a do mnie odezwał się gniewnie:
– Czemuś na służbę nie wrócił?! Dezercja w każdej armii głowę kosztuje!
Nic nie odrzekłem.
– Gadaj! – ponaglił mnie – bo od razu pod sąd pójdziesz!
– Nie pójdę, sire! – odszczeknąłem się hardo.
Falkowski mało nie zemdlał z wrażenia, a Talleyrand byłby tacę na dywan upuścił, gdyby mu jej lokaj obok sterczący nie przytrzymał.
– Coś rzekł?!
– Że wasza cesarska mość zezwoliła mi raz być nieposłusznym bez kary. Oto byłem.
Zdawało mi się, że się uśmiechnął, ale jeno oczami, bo twarz nieporuszona została.
– Więcej nie będziesz, zwalniam cię ze służby przy mnie, kiedy ci tak ona nie smakuje! Zejdź mi z oczu!
Lepiej się stało, niźlim chciał, bo nie musiałem sam o uwolnienie prosić i tłumaczyć dlaczego. W trzy dni potem, kiedy Francuzi ruszyli na Lidzbark, pchając przed sobą cofającą się armię Bennigsena, byłem już w szeregach. Pięciuset konnych pospolitaków, którymi komenderowałem, przyłączono do brygady Lasalle’a. Teraz miałem już naprawdę to, o czym marzyłem.
Karol Lasalle, cudowne dziecko francuskiej konnicy, przyjaciel Murata, a zarazem konkurent tegoż do sławy najwspanialszego kawalerzysty. Gdy w kilkuset huzarów bez dział i piechoty, zdobył – rzecz niebywała – olbrzymią i świetnie zaopatrzoną twierdzę Szczecin, osłupiał sam cesarz, który już niejeden cud wojenny oglądał i sam sprawił. Wielka Armia, przejęta podziwem na wieść o tak nieprawdopodobnym wyczynie, nazwała jego brygadę “piekielną”. I oto ja, Jan Karśnicki, miałem honor służyć w tej “brigade infernale”.
Włączono nas do niej, by zapchać ubytki spod Gołymina. Tam, w ogniu Rosjan, piekielna brygada, po raz pierwszy i ostatni w swojej karierze, zawahała się na moment. Ta krótka chwila wystarczyła, by Rosjanie rozbili brygadę Marulaza. Lasalle wściekł się. Bez słowa, z zimną krwią, poprowadził brygadę w krzyżowy ogień dział nieprzyjaciela, kazał stanąć w miejscu, jak na paradzie i trzymał ich tak przez kilka kwadransów. W ten sposób, z premedytacją, zdziesiątkował swoich ludzi, siebie też nie oszczędzając, bo stał na czele i kilka koni pod nim ubito. Ta kara straszliwa w jego zawstydzonej brygadzie i w całej Wielkiej Armii zyskała mu uznanie i szacunek. Piekielna brygada nie miała prawa do chwil słabości.
Czułem, że odżywam, że rodzę się na nowo pod skrzydłem Lasalle’a. A że jeszcze polubił mnie i do namiotu często zapraszał na kości i karty winem podlewane – Bóg mi niebo do nóg chylił i nawet Kami rzadziej się jawiła po nocach. Biliśmy Rosjan i piliśmy, zgrywaliśmy się z żołdu i ćwiczyli na pałasze. On mi rękę układał do kilku wybornych cięć z siodła, ja zaś nożem uczyłem go miotać, odkąd on i jego oficerkowie zobaczyli, jak to czynię, i powariowali z zachwytu.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Kolebka»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kolebka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Kolebka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.