Mika Waltari - Mój Syn, Juliusz

Здесь есть возможность читать онлайн «Mika Waltari - Mój Syn, Juliusz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Историческая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Mój Syn, Juliusz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Mój Syn, Juliusz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Trzecia część "Trylogii rzymskiej", którą otwierają powieści "Tajemnica Królestwa" oraz "Rzymianin Minutus", dalszy ciąg opowieści obejmującej kolejne lata panowania Nerona i następnych cesarzy, aż do śmierci Wespazjana, krótkich rządów Tytusa i okrutnych Domicjana.

Mój Syn, Juliusz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Mój Syn, Juliusz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Na wszelki wypadek nie przyznawałem się do godności senatora, przedstawiłem się jako wpływowy ekwita rzymski, ażeby nie wystawiać Żydów na zbyt dużą pokusę uśmierzenia mnie. Także pełnomocnictwo synagogi wystawione było nie dla senatora, ale dla ekwity. Oświadczyłem, że jestem prozelitą całkiem świeżym – co widać po bliźnie – więc chciałbym zrobić wszystko co możliwe dla Jeruzalem i Świątyni. W tym celu wstąpiłem do legionu jako trybun wojskowy i ofiarowałem Wespazjanowi swoje usługi szpiegowskie. Atak patrolu miał mnie uwiarygodnić, a postrzał w piętę oberwałem zupełnie przypadkowo.

Moja szczerość zrobiła na Radzie Najwyższej głębokie wrażenie. Uwierzyli mi i zaufali mi na tyle, na ile to było możliwe w czasie wojny. Mogłem prawie swobodnie poruszać się po mieście, ale pod eskortą brodaczy o płomiennych oczach. Prawdę mówiąc bardziej bałem się tej eskorty niż wycieńczonych z głodu mieszkańców Jeruzalem. Mogłem też złożyć wizytę w Świątyni, przecież byłem obrzezany! Należę do ostatnich ludzi, którzy widzieli wnętrze Świątyni w całym jego nieprawdopodobnym blasku.

Przekonałem się na własne oczy, że odlewany ze złota siedmioramienny świecznik, złote naczynia i chleby pokładne stoją spokojnie na swoich miejscach. Nie zauważyłem u nikogo najmniejszej chęci ukrycia tych wymiernych bogactw. Fanatycy głęboko ufali w świętość miejsca i moc wszechwładnego Jehowy. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale mówię szczerą prawdę: z niezmierzonych skarbów Świątyni zaledwie maleńką cząstkę przeznaczono na zakup broni i umacnianie murów. Żydzi woleli bez wynagrodzenia harować, niż naruszać skarby Świątyni. Były one ukryte w głębokiej pieczarze we wnętrzu góry świątynnej. Cała ta góra była jak plaster miodu podziurawiona grotami, w których modlą się pielgrzymi, i tajnymi przejściami. Ale nie można schować niczego tak dokładnie, aby nie udało się tego znaleźć, zwłaszcza, gdy chowających jest więcej niż jeden, a miejsce ukrycia z grubsza znane.

Osobiście mogłem się o tym przekonać, kiedy odnalazłem miejsce ukrycia tajnego archiwum Tygellina. Likwidacja tego archiwum była niesłychanie istotna – ujawnienie dokumentów w nim przechowywanych mogłoby skompromitować wielu członków starych rodów. Jakimi głupcami byli ci, którzy podburzali lud do domagania się śmierci Tygellina na arenie! Gdyby jego trumna dostała się w ręce kogoś pozbawionego skrupułów, przekonaliby się, że po śmierci jest groźniejszy niż za życia. Skarb Tygellina przekazałem Wespazjanowi, zatrzymując sobie jedynie parę drobnych pamiątek po przyjacielu, ale o tajnych dokumentach nie powiedziałem ani słowa. Wespazjan nie pytał o nie; on jest mądrzejszy i bardziej chytry, niż na to wygląda. Przyznaję, że oddawałem skarb z ciężkim sercem; między innymi znajdowały się tam wysłane przeze mnie z Cerei dwa miliony sestercji w czystym złocie. Kupiłem za nie zgodę Tygellina na wyjazd do Judei – on był jedynym człowiekiem, który mógł wątpić w moje dobre intencje i zakazać mi wyjazdu. Dobrze pamiętam, jak spytał podejrzliwie:

– Dlaczego nie proszony dajesz mi w prezencie tak ogromną sumę?

– Aby umocnić naszą przyjaźń – odrzekłem uczciwie. – A także, dlatego, że będziesz wiedział, co należy zrobić z taką sumą, jeśli nadejdą czarne dni. Oczywiście, niech nas bogowie osłaniają przed nimi!

Tygellin ukrył te pieniądze, bo był skąpy, ale we właściwym momencie potrafiłby je sensownie wykorzystać. To właśnie on przekonał pretorianów, aby zrezygnowali z Nerona. Wtedy wiedział już, że grunt mu się pali pod stopami. Choć właściwie nikt mu źle nie życzył, a Galba traktował go po przyjacielsku. Zamordował go Othon, który chciał zdobyć popularność wśród ludu. Zawsze żałowałem tej niepotrzebnej śmierci. Tygellin załugiwał na lepszy los, choćby ze względu na trudną młodość. W ostatnich latach panowania Nerona znajdował się pod stałą presją psychiczną, wywieraną przez cesarza – nic dziwnego więc, że cierpiał na bezsenność i stał się jeszcze bardziej opryskliwy.

Moje pierwsze zadanie w okrążonym Jeruzalem wykonałem; upewniłem się, że skarb Świątyni znajduje się w mieście, w schowkach, a miałem podstawy, by wierzyć, że przez pierścień naszej blokady nawet szczur ze złotym pieniążkiem w pysku nie wymknie się za mury.

Chyba rozumiesz, że dla Twojej przyszłości musiałem zaproponować Wespazjanowi zawartość dwudziestu przechowywanych w Cezarei żelaznych kufrów jako pożyczkę na koszty zdobycia diademu cesarza. Wierzyłem w jego uczciwość, nie żądałem przysięgi zaciśniętej pięści, ale musiałem pamiętać, że finanse Rzymu były w stanie chaosu – nie bez winy mojej i innych finansistów. A wojna domowa czaiła się za progiem. Tylko dlatego zaryzykowałem własne życie i przedarłem się do Jeruzalem.

Oczywiście posiadłem także informacje o woli obrony miasta, o murach, machinach miotających, głodzie, zapasach wody i temu podobnych – wszak w moim interesie leżało przekazanie tych wiadomości Wespazjanowi. Miasto dysponowało dużymi zapasami wody zgromadzonej w podziemnych zbiornikach. Wespazjan zaraz na początku blokady odciął akwedukty, które czterdzieści lat temu zbudował Poncjusz Piłat. Żydzi sprzeciwiali się tej budowie – nawet wybuchły jakieś rozruchy – bo obawiali się uzależnienia miasta od dopływu wody z zewnątrz. Oto jeden z dowodów, od jak dawna przygotowywali się do powstania czekając na odpowiednią chwilę.

Natomiast brakowało żywności. Widziałem wychudzone jak cień matki, noszące maleńkie dzieci-szkielety, które na próżno usiłowały wyssać choć kroplę ożywczego mleka. Żal ściskał serce na widok starców, którym nie przydzielano pożywienia w ogóle. Ludzie walczący z bronią w ręku i wzmacniający mury otrzymywali jeszcze jedzenie, ale w daleko niewystarczającej ilości.

Widziałem na targu, że za nieliczne gołębie i szczury płacono tyle srebra, ile same ważyły. Podejrzliwie wąchałem pokrojone w plastry mięso o słodkawym zapachu; nie wziąłbym go do ust za nic, bo odgadywałem, z czego ono pochodzi. Ale i to sprzedawano, byle tylko sprzedawca zapewnił, że przestrzegano żydowskiego prawa, które nakazuje spuszczenie całej krwi. Krwi nie jedli, choć dużo by się jej nazbierało z codziennych ofiar.

Na terenie Świątyni hodowano stada baranów na codzienne ofiary dla żądnego krwi Jehowy. Wygłodniali ludzie nawet nie próbowali ich tknąć. Nie trzeba było wystawiać straży, ponieważ były to stworzenia święte. Kapłani i członkowie Rady Najwyższej byli jeszcze ludźmi przy kości!

Cierpienia narodu żydowskiego przygnębiły mnie. Święte księgi mówią, że w oczach ich niewytłumaczalnego Boga łza żydowska waży tyle samo co łza Rzymianina, a łza dziecka więcej niż dorosłych. Przedłużenie oblężenia było jednak konieczne. Żydzi sami zgotowali sobie los swoją hardością.

Jestem pewien, że Żyda, który bodaj wspomniał o poddaniu miasta, natychmiast zabijano; być może trafiał na rynek jako mięso. Józef wspomina o jednej tylko matce, która zjadła własne dziecko. W Jeruzalem było to zjawisko tak nagminne, że musiał o nim wspomnieć, aby zachować bodaj pozory prawdy historycznej.

Kilka lat później zaproponowałem Józefowi wysokie wynagrodzenie za wydanie nowego nakładu „Wojny żydowskiej". Nie musiałem tego robić, bo dysponowałem oficjalnym prawem do wydania tej książki. Józef w swej pysze wzgardził pieniędzmi, natomiast awanturował się, że bez jego zgody wydaliśmy skrót tego utworu. A przecież zrobiliśmy to, żeby się lepiej sprzedawała, ona naprawdę była za długa. Zgodziłem się zamienić używany przez nas tytuł „Powstanie żydowskie" na „Wojnę żydowską", bo groził, że się odwoła do cesarza. Argumentował, że zdławienie powstania nie daje prawa do triumfu, tylko zwycięstwo w wojnie. Jacy próżni są pisarze!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Mój Syn, Juliusz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Mój Syn, Juliusz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Mój Syn, Juliusz»

Обсуждение, отзывы о книге «Mój Syn, Juliusz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x