Mika Waltari
Tajemnica Królestwa
Trylogia Rzymska część druga:
Przełożyła z fińskiego Kazimiera Manowska
Marek Mezencjusz Manilianus do Tulii.
Pozdrawiam Cię.
W moim poprzednim liście, Tulio, opowiadałem Ci o swojej wędrówce z biegiem rzeki po Egipcie. Kiedy nastała zima, na próżno zatrzymałem się w Aleksandrii aż do jesiennych sztormów, czekając na Twój przyjazd. W miłosnym zapamiętaniu byłem tak naiwny, 5je ani najbogatszy kupiec, ani najzagorzalszy obywatel nie prześcignęli mnie w gorliwości, z jaką witałem każdy statek z Ostii i Brundyzjum. Co dzień bowiem, aż do końca sezonu żeglugowego, przychodziłem do portu i natrętnymi pytaniami uprzykrzałem życie wartownikom, celnikom i urzędnikom portowym. Poszerzałem tym sposobem wiedzę, wysłuchując nowych opowieści o krainach Wschodu, lecz choć do bólu wbijałem wzrok w morze, musiałem po przycumowaniu ostatniego statku z przykrością stwierdzić, że po prostu zakpiłaś ze mnie.
W tych dniach, Tulio, minie rok od naszego ostatniego spotkania, kiedy – jak na to teraz patrzę – mamiąc mnie kłamliwymi przysięgami i obietnicami spowodowałaś, że wyjechałem z Rzymu.
Wysłałem Ci pożegnalny list, pełen goryczy, w którym przysięgałem ruszyć do Indii i nigdy więcej nie wrócić. Są tam przecież nadal, i to piastujący godność królów, dawni greccy władcy Aleksandrii, którzy teraz panują nad obcymi im miastami. Przyznaję jednak, że już w trakcie pisania wiedziałem, iż tego nie uczynię. Nie mogłem znieść myśli, że nigdy Cię już więcej nie zobaczę, moja Tulio.
Przekroczywszy trzydziestkę mężczyzna nie może już być niewolnikiem miłości. Przycichłem zatem, moja gwałtowna namiętność wygasła, lecz to mnie zawiodło do podejrzanych miejsc w Aleksandrii i do zepsucia. Nie kajam się, nigdy bowiem człowiek nie odwróci swoich czynów i nie zmieni tego, co zrobił. Jestem pewny, że kocham Ciebie, bo w niczyich ramionach nie zaznałem takiego ukojenia jak w Twoich. Dlatego pozostaniesz w moim sercu, najdroższa Tulio, choć zwiędnie kwiat Twej młodości, zmarszczki pokryją gładkie lica, zmętnieje wzrok, włosy zrzedną i zęby będą wypadały. Może wtedy pożałujesz, że dla kariery i zaszczytów poświęciłaś naszą miłość. Albowiem wierzę, że mnie kochałaś, nie mogę wątpić w szczerość Twych przysiąg. W przeciwnym razie wszystko na tym świecie straciłoby dla mnie sens. Kochałaś mnie, lecz czy nadal kochasz? Nie wiem.
Z rozrzewnieniem wspominam, jak wyłącznie z myślą o tym, by uchronić mnie przed utratą majątku, a może i życia, nakłoniłaś mnie kłamliwymi obietnicami do opuszczenia Rzymu. Nigdy bym nie wyjechał, gdybyś nie przysięgła, że spotkamy się w Aleksandrii i razem tam spędzimy zimę. Wiele znanych kobiet wyjeżdża samotnie na zimę do Egiptu i nadal będzie wyjeżdżało – na tyle znam rzymskie białogłowy. Wróciłabyś rzecz jasna na wiosnę, zaraz na początku sezonu żeglugowego. Przez tyle miesięcy, Tulio, mogliśmy być razem…
Ja tymczasem marnowałem zdrowie fizyczne i duchowe. Sporo podróżowałem i do obrzydzenia wydrapywałem Twe imię i symbole miłości na prastarych murach i kolumnadach świątyń. Z nudów pozwoliłem się nawet wtajemniczyć w sekretne obrzędy Izydy, choć byłem już starszy i bardziej sceptyczny niż owej niezapomnianej nocy w Bajach, kiedyśmy ślubowali w czasie misterium ku czci Dionizosa. Tamtego uniesienia już z siebie nie wykrzesałem, nie potrafiłem też dać wiary tym ogolonym kapłanom. Znowu czułem niedosyt i byłem pewien, że za marną wiedzę płacę zbyt wiele.
Nie chcę, byś z kolei pomyślała, że obracałem się wyłącznie w doborowym towarzystwie kapłanów i kapłanek Izydy. Skądże! Nawiązywałem też znajomości z aktorami, muzykami, a nawet gladiatorami. Obejrzałem kilka greckich sztuk teatralnych z dawnych lat,które można by przetłumaczyć i wystawiać po łacinie. Gdybyż mi tylko zależało na sławie! Opowiadam Ci to wszystko, abyś wiedziała, że mi się czas w Aleksandrii nie dłuży. To miasto zajmuje czołowe miejsce w świecie, jest bardziej niż Rzym wykwintne, ale zblakłe i wyniszczone. Najwięcej jednak czasu spędzałem w Muzeum, czyli w bibliotece położonej w pobliżu portu. Choć należałoby raczej mówić „w bibliotekach", te gmachy bowiem stanowią sporą część miasta. A mimo to wszyscy skarżą się na ciasnotę pomieszczeń bibliotecznych.
Starcy, którzy żyją historią minionej epoki, są przekonani, że po spaleniu przez Juliusza Cezara, kiedy był tu namiestnikiem, floty egipskiej i portu, biblioteka nigdy nie wróci do dawnej świetności. W czasie owej strasznej pożogi spłonęło wraz z budynkami sto tysięcy zwojów bezcennych starych arcydzieł. Zanim wdrożyłem się w sztukę korzystania z tych księgozbiorów i odnajdywania w katalogach tego, czego szukałem, minęły całe tygodnie. Ocenia się, że samych komentarzy do „Iliady" jest tu dziesiątki tysięcy zwojów, nie mówiąc o objaśnieniach do Platona i Arystotelesa, którym poświęcono osobny gmach. Poza tym jest w Muzeum nieskończenie dużo zwojów nigdzie nie rejestrowanych. Podejrzewam, że po złożeniu tutaj nikt ich nawet nie tknął, nie mówiąc o przeczytaniu.
Sądzę, że ze względów politycznych nikomu nie zależy na wyciąganiu z lamusa starych przepowiedni, którymi się zainteresowałem, a tym bardziej na zaznajamianiu mnie z nimi. Musiałem docierać do nich okrężną drogą, przez osobiste kontakty z ludźmi pozyskiwanymi sutymi obiadami i podarunkami. W bibliotece opłacani są kiepsko i – jak to zwykle bywa – z mądrością idzie w parze bieda, albowiem tacy jak oni ponad wszystko kochają książki, wiedza zastępuje im cały świat, a zwoje pergaminu chleb powszedni. W ten sposób udało mi się wyłowić z bibliotecznych schowków wiele, bardzo wiele proroctw i przepowiedni, zarówno znanych, jak i zupełnie zapomnianych. Ciekawe, że od prawieków przepowiednie ludów się powtarzają, wszystkie są też jednakowo mgliste i niewiarygodne, podobnie jak orzeczenia wyroczni. Mówiąc uczciwie, w całym labiryncie przepowiedni wielokrotnie przewijało się pewne greckie podanie, pełne łgarstw i fałszywych sądów o kraju, którego nazwy nie pamiętam, i zamieszkujących go ludziach. Miałem wtedy ochotę rzucić w kąt te spleśniałe papirusy i zgodnie z regułami sztuki zacząć notować własne myśli i spostrzeżenia. Jednakże, pomijając moje pochodzenie, czuję się za bardzo Rzymianinem, aby pisać wyłącznie o sprawach prywatnych.
W bibliotece są także dzieła z zakresu sztuki kochania, które zawstydziłyby nieboszczyka Owidiusza i dowiodły mu, jaką się wykazał naiwnością. To dawne teksty greckie bądź tłumaczone na grecki z egipskiego i doprawdy nie umiem ocenić, które są bardziej wyrafinowane. Przeczytałem kilka i miałem dosyć. Od czasów boskiego Augusta zwoje podobnej treści zamyka się w specjalnych pomieszczeniach, zakazując ich kopiowania i udostępniając je tylko badaczom.
Wracam wszakże do przepowiedni. Jedne są stare, inne nowe. Stare interpretowano już dla potrzeb Aleksandra, a także boskiego Augusta, który świat uspokoił. Badając te omówienia coraz wyraźniej sobie uświadamiałem, że największą pokusą dla badacza jest – zależne od epoki i jego indywidualności – objaśnianie proroctw.
Jednego tylko jestem całkowicie pewien, a przekonanie owo potwierdziły zarówno wydarzenia naszych czasów, jak i układ gwiazd. Otóż świat przechodzi do nowej epoki, której znaki rozpoznawcze będą inne niż obecnej. Fakt to tak wyraźny i oczywisty, że pod tym względem panuje zgodność wśród astrologów Aleksandrii, Chaldei, Rodosu i Rzymu. Jest rzeczą ze wszech miar zrozumiałą, że z wejściem Słońca w znak Ryb wiążą się narodziny władcy świata. Czy tym władcą był Cezar August, któremu już za życia oddawano w rzymskich prowincjach cześć boską? Jak Ci już w Rzymie opowiadałem, mój przybrany ojciec Marek Manilianus nadmienia w swoim dziele „Astronomica" o spotkaniu Saturna i Jowisza w konstelacji Ryb. Co prawda z przyczyn politycznych musiał opuścić ten fragment w opublikowanej książce, niemniej ów fakt potwierdzają współcześni astrologowie. Jeśli przyszły władca świata rzeczywiście wówczas się narodził, powinien mieć teraz około trzydziestu siedmiu lat. Sądzę, że coś byśmy już o nim usłyszeli.
Читать дальше