Karl Gjellerup - Młyn na wzgórzu

Здесь есть возможность читать онлайн «Karl Gjellerup - Młyn na wzgórzu» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, Мифы. Легенды. Эпос, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Młyn na wzgórzu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Młyn na wzgórzu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Młyn na wzgórzu to powieść autorstwa Karla Gjellerupa wydana w 1896 roku. Akcja rozgrywa się na duńskiej wyspie Falster pod koniec XIX wieku.Jakub, owdowiały młynarz, jest zakochany w pięknej Lizie. Wkrótce jednak dowiaduje się, że kobieta, którą tak kocha, ma romans z Jorgenem, parobkiem. Ta sytuacja staje się przyczynkiem do tragedii, która rozegra się w starym młynie…Powieść Młyn na wzgórzu to summa modernistycznych tendencji literackich – obecnego nihilizmu i dekadentyzmu, psychologicznego podejścia do bohaterów, a także głębokiej refleksji moralnej, związanej z charakterystyczną dla epoki postacią femme fatale.W 1917 roku Karl Gjellerup, duński dramaturg, poeta i powieściopisarz, otrzymał Nagrodę Nobla za całokształt twórczości: za „różnorodną twórczość poetycką i wzniosłe ideały”.

Młyn na wzgórzu — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Młyn na wzgórzu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kiedy na górze winda poczynała skrzypieć i zgrzytać i wyciągano worek w górę, Jörgen musiał myśleć o swoim drugim romantycznym ja , o nieszczęsnym Hjalmarze, ciągnionym w górę za palce. Kiedy dotknął ręką obrotnicy, aby nastawić śmigi pod wiatr, wzdrygał się na myśl o „żelaznej dziewicy”, która zamykała się dokoła ofiary, dziurawiąc ją i miażdżąc. Ale najstraszniejsze wrażenie budził sam mechanizm młyna kręcący się ustawicznie wśród nieregularnego, zjadliwego zgrzytu. Wydawał się on Jörgenowi olbrzymią, niezmiernie skomplikowaną machiną do tortur: były tam koła, w które „wplatano” skazańca – Jörgen miał, co prawda, dość chaotyczne wyobrażenie o tym, ale przypuszczał, i słusznie, że nie było to bynajmniej przyjemne – były tam zębate koła, których zęby rozdzierały ciało, były koła do łamania, których każdy ruch kruszył kości. Niewiele brakowało, by Jörgen widział spływanie kropli krwi z piętra na piętro.

W tej samej mierze jednak, w jakiej młyn zmieniał się w ponurą wieżę udręczeń, zmieniał się jednocześnie także w jasną świątynię erotyzmu. Spośród ohydnych cieni narzędzi tortury rozbłyskał blask obnażonego kobiecego piękna – w uczucie grozy mieszał się lubieżny dreszcz przeczucia tego dumnego i grzesznego ciała, które oddawano na pastwę tortury. Było to, oczywiście, tylko nieokreślone i nieuświadomione przeczucie, jakiego doznaje młody chłopak, który wskutek wychowania na wsi nie oglądał nigdy statuy ani obrazu pięknej nagości. Wyobraźnia Jörgena, która już dawno narzuciła Lizie rolę Metty, wyczarowywała mu w leniwe, parne popołudnia rozmaite współczujące sny; serce jego przepełniało się bolesną słodyczą, puls uderzał gwałtownie, z oczu nieraz tryskały łzy, chociaż nie wiedział właściwie, czemu płacze; ogarniało go uczucie złości na nic i na wszystko, uczucie bezbrzeżnej nudy. Niekiedy zaś rodziła się w sercu gorączkowa tęsknota za Lizą.

Tęsknota – albowiem wydawało mu się, że Liza jest daleko. Od owej wieczornej godziny w czeladnej izbie – w noc, kiedy młynarka umarła – nie zbliżyła się już nigdy tak bardzo ku niemu; co więcej, po raz ostatni siedzieli wówczas sam na sam, rozmawiając poufale ze sobą. Jörgen nieraz zamykał oczy, aby jeszcze raz ujrzeć jej dziwną twarz, jaką zobaczył wtedy, oświetliwszy ją z dołu zapałką. A gdy udało mu się wywołać ten obraz, wpadał w silne i trwałe podniecenie.

Tak podniecony był właśnie owego wieczora, kiedy Liza przyniosła mu wieczerzę do młyna. Zazwyczaj przysyłała na górę Larsa, a poczciwy chłopiec wykonywał to polecenie ze szczególnym zadowoleniem, albowiem upatrywał w tym dowód, jak mało Liza dba o tego zarozumialca Jörgena. Zresztą nie było to niczym nadzwyczajnym, że sama przynosiła jedzenie. Prawie zawsze jednak oddalała się niezwłocznie. Dzisiaj nieproszona usiadła na worku, stęknęła z gorąca i spojrzała na Jörgena, zdumionego tym nieoczekiwanym szczęściem. Niebawem Jörgen zrozumiał; gdy niedawno wyszedł na galeryjkę, ujrzał, że młynarz i Janek idą do Smoczego Dworu. To była niezwykła okazja! Teraz nieprędko wypuści Lizę!

– Nie pożeraj mnie oczyma! Jedz raczej zupę!

Jörgen zabrał się do jedzenia.

– Bardzo to ładnie, że trochę odpoczywasz – zaczął rozmowę, mając pełne usta – zazwyczaj tak bardzo się spieszysz!

– No tak, zdaje się, że nie brakuje tu chyba roboty w młynie… trzeba się ostro krzątać… Ale dzisiaj wieczorem ogarnie mnie lenistwo… zresztą dzisiaj za gorąco!

Ziewnęła serdecznie.

Jörgen podszedł ku zapadni i otworzył ją ostrożnie, chcąc zajrzeć na dolne piętro.

– Nie – zauważyła Liza. – Posłałam Larsa do ogrodu, aby narwał agrestu.

– Lizo!

– No, cóż znowu…

Nie dokończyła. Uszczęśliwiony myślą, że Liza sama przygotowała w ten sposób spotkanie bez przeszkody, Jörgen otoczył ją już ramieniem. Zrazu dzielnie stawiała opór, ale niebawem przestała się wyrywać. Zaledwie jednak wąsy Jörgena dotknęły jej twarzy, wymknęła się w niepojęty sposób z jego objęcia, odtrąciła go, tak że runął na worek – i stanęła obok schodów.

– Nie, coś takiego! – oświadczyła ze złością. – Przychodzę tu, aby trochę pogawędzić z tobą… całkiem przystojnie, a tymczasem… fe, wstydź się!

Jörgen istotnie się zawstydził, ale tylko dlatego, że nie potrafił wyzyskać sytuacji.

– O, nie bądź no tak harda! Nie jesteś jeszcze młynarką!

– Właśnie dlatego.

Spojrzała na niego tak dziwnie, że się stropił.

– Jak to rozumiesz?

– Rozumiem tak, że jesteś głuptasem i że słusznie należy ci się kara.

Odwróciła się ku wyjściu.

– Opowiadałaś mi sama, że młynarz cię całował – rzekł Jörgen mrukliwie.

– Młynarz, no tak… to co innego.

– Czemu?

– Wiesz przecież. Młynarz będzie moim mężem.

– Wówczas nie było o tym mowy. Wówczas młynarka jeszcze żyła.

– Ach tak, biedaczka! Przecież każdy mógł spostrzec, że ona nie pociągnie już długo. A wobec tego wolno mężczyźnie zawczasu upatrywać inną.

– Czy powiedział ci, że się ożeni z tobą? – pytał już innym tonem, pełnym zainteresowania.

– No tak, uważasz… właśnie o tym należałoby pogadać, gdybyś był rozsądny… dlatego przyszłam tutaj… a tymczasem ty zaraz robisz głupstwa!

– No, więc siadajże… niech tam… niech będzie tak, jak chcesz.

Liza usiadła znowu na worku.

– Polewka całkiem wystygnie… Dużo pomogło, że się tak spieszyłam!

– Nie jest jeszcze zimna, a lepiej, że nie parzy gęby – odpowiedział Jörgen, zajadając smacznie.

– Otóż do tego nie doszliśmy jeszcze – oświadczyła Liza po krótkim milczeniu – wyobrażasz sobie, że to można tak raz, dwa, trzy.

– No, nie zapominaj, że już kawał czasu upłynął, odkąd pochowaliśmy młynarkę.

– Czy przypominasz sobie jeszcze, co gadaliście wówczas… w izbie czeladnej… o siostrze leśniczego?

– To ten dureń Lars!

– Dureń?… Mnie się zdaje, że on był wtedy mędrszy od was.

– Jakże to? – zawołał Jörgen, wpatrując się w nią z przestrachem… – Przecież majster nie zamierza chyba ożenić się z tą…?

– No, nie są jeszcze po słowie, ale z pewnością nie ona będzie winna, jeżeli to nie nastąpi prędko.

– Ależ, Lizo, gadajże wyraźnie, co wiesz o tym?

– Tak, on jest myślą ciągle tam w lesie u nich… A potem wstydzi się… wobec mnie… ale bachor gada wszystko o cioci Hannie… i o Jenny…. o „słodkiej Jenny”!

– Któż to Jenny?

– Oswojona sarna… Jak ja nienawidzę tego bydlęcia! A dzieciak naprzykrza się ciągle; teraz już od pół miesiąca tam nie byli… I ona także niegłupia, ta bestia! Od razu przyhołubiła chłopca!

– Otóż i ja nieraz myślałem, że Janek stanie ci na przeszkodzie, bo cię nie cierpi.

Liza zmierzyła go nieżyczliwym spojrzeniem; przypomnienie tego przeciwnika nie było jej miłe.

– Ale cóż młynarz?

– Ej… spaceruje z nią i z jej bratem po lesie, potem siedzi w świetlicy, a ona wygrywa mu na fortepianie, bo i to umie… ej, to wielka dama, panna Christensen.

– Ale on… czy zakochany w niej?

Liza zaśmiała się szyderczo.

– Zakochany?… Nie, co to, to nie… Ale mimo to chętnie się z nią ożeni… przynajmniej chciałby się ożenić, bo w takim razie… jak sądzę… pozbyłby się mnie.

Jörgen wpatrzył się w nią osłupiałym wzrokiem.

– Pozbyłby się ciebie? Ale ja sądziłem… czy on już przestał… czyż on już nie chce…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Młyn na wzgórzu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Młyn na wzgórzu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Młyn na wzgórzu»

Обсуждение, отзывы о книге «Młyn na wzgórzu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x