Karl Gjellerup - Młyn na wzgórzu

Здесь есть возможность читать онлайн «Karl Gjellerup - Młyn na wzgórzu» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, Мифы. Легенды. Эпос, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Młyn na wzgórzu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Młyn na wzgórzu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Młyn na wzgórzu to powieść autorstwa Karla Gjellerupa wydana w 1896 roku. Akcja rozgrywa się na duńskiej wyspie Falster pod koniec XIX wieku.Jakub, owdowiały młynarz, jest zakochany w pięknej Lizie. Wkrótce jednak dowiaduje się, że kobieta, którą tak kocha, ma romans z Jorgenem, parobkiem. Ta sytuacja staje się przyczynkiem do tragedii, która rozegra się w starym młynie…Powieść Młyn na wzgórzu to summa modernistycznych tendencji literackich – obecnego nihilizmu i dekadentyzmu, psychologicznego podejścia do bohaterów, a także głębokiej refleksji moralnej, związanej z charakterystyczną dla epoki postacią femme fatale.W 1917 roku Karl Gjellerup, duński dramaturg, poeta i powieściopisarz, otrzymał Nagrodę Nobla za całokształt twórczości: za „różnorodną twórczość poetycką i wzniosłe ideały”.

Młyn na wzgórzu — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Młyn na wzgórzu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kiedy więc Chrystyna zapytała wreszcie z natarczywą powagą: „Czy przyrzekasz mi to Jakubie?” – a on ściskając jej rękę, odpowiedział: „Tak jest, Chrystyno”, wydało mu się – chociaż nie padło wcale nazwisko – że nie tylko wyrzeka się Lizy, ale że jednocześnie zaręcza się z Hanną z leśniczówki. I mimo cichej, uroczystej chwili, mimo że cień śmierci padł już między nimi, młynarz doznał dziwnego niepokoju jak człowiek, przed którym otwarły się nagle całkiem nowe drogi życia.

Chora natomiast uspokoiła się widocznie. Opadła głębiej na poduszki i zamknęła oczy znużona rozmową. Potem poprosiła go, aby przeczytał jej z Nowego Testamentu kazanie na górze wedle Mateusza… Młynarz począł czytać, jak mógł najlepiej, ale jego myśli goniły z dala od świętych słów Ewangelii. Połączenie religijnej łagodności i religijnej surowości wyczarowało mu przed oczyma obraz Hanny, obraz, który i tak już unosił się w pobliżu… Ona powinna była to czytać – w jej ustach nabrałyby te słowa prawdziwego, serdecznego brzmienia, podczas gdy z jego warg wychodziły sucho jak lekcja wygłaszana w szkole.

Nagle, niespodziewanie słowa te zwróciły się przeciwko niemu samemu niby niedający się odeprzeć wyrok.

Czytał:

„Słyszeliście, iż powiedziano starym: Nie będziesz cudzołożył. A ja powiadam wam, iż wszelki, który patrzy na niewiastę, aby jej pożądał, już ją scudzołożył w sercu swoim”.

Język mu skołczał. Nie mógł wypowiedzieć ani słowa więcej, chociaż bardzo pragnął. Czuł, że tym milczeniem sam się oskarża, a nie śmiał spojrzeć na żonę… Potem uczuł nagle chęć, aby szczerze rozmówić się z nią o tym, co tak troskliwie przemilczali – chciał wyznać jej, że słowa Pana potępiają go; chciał wyspowiadać się z swych niedorzecznych i grzesznych myśli i błagać ją o przebaczenie, którego by mu na pewno nie odmówiła. Umocnił się w postanowieniu, i spojrzał na nią, otwierając już wargi do wyznania. Ale jej oczy, które jak mniemał – wpatrują się w niego badawczo, były zamknięte; twarz była niemal bez wyrazu. Pochylił się nad nią i nasłuchiwał: oddech dowodził, że śpi spokojnie.

On zaś nie wiedział, czy cieszyć się z tej ulgi, czy też żałować, że korzystna sposobność przeminęła nadaremnie.

VII

Młynarz siedział bez ruchu i obserwował śpiącą.

Twarz jej obrzmiała nieco w następstwie wodnej puchliny. Ale przyćmione oświetlenie łagodziło tę chorobliwą okrągłość kształtów – przypomniał sobie jej twarz z czasów dzieciństwa. Znali się oboje, jak daleko mógł sięgnąć pamięcią. Byli w równym wieku, razem chodzili do szkoły, razem przygotowywali się do konfirmacji. Okazały dwór jej rodziców był oddalony zaledwie o pięć minut drogi od młyna na wzgórzu. Nazywał się Smoczym Dworem . Bynajmniej nie dlatego, jakoby to miejsce lub sama budowla odznaczały się czymś fantastycznym lub strasznym. Nazywano go tak wedle miejscowego obyczaju, który bez żadnej słusznej przyczyny ochrzcił najbliższą posiadłość mianem Lisiego Dworu , a nieco dalszą mianem Zajęczego Dworu . Od niepamiętnych czasów właściciel nazywał się popularnie Smokiem , a dwór Smoczym Dworem . A pytanie, czy dwór nosił nazwę właściciela, czy właściciel nazwę dworu, równie trudno byłoby rozstrzygnąć jak problem, co było pierwej – czy kura, czy jajko.

Smok i młynarz ze wzgórza żyli w przyjaźni – od niepamiętnych czasów zawsze tak bywało, był to poniekąd związek dwóch dworów znacznie silniejszy niż przypadkowe osobiste uczucia. Oczywiście, dzieci żyły także w przyjaźni – mały Jakubek młynarza i Chrystyna Smoka. Każde z nich otwierało przed rówieśnikiem swój własny świat. Zwłaszcza młyn dzięki swym wielu pomieszczeniom i niezwykłym urządzeniom był dla małej Chrystyny prawdziwym światem cudów. Jakub musiał pokazywać jej i wyjaśniać wszystko, aż wreszcie dziewczynka znała całe sześć pięter jak własny dom, poczynając od składów, gdzie tak miło było zanurzyć ręce w chłodny pył pszenicznej mąki, aż do kaptura, gdzie kręciła się ogromna oś dębowa, a połączone z nią koła wprawiały w ruch całe urządzenie młyna.

Najwyższe piętro było najmilszym miejscem pobytu dla dzieci. Wolały przebywać w tej niewielkiej, zamkniętej przestrzeni, gdzie zaledwie można było się poruszać, aniżeli na piętrze żarnowym, otoczonym galeriami; był to teren wesołych wyścigów, gdzie pomiędzy czterema mącznicami grało się także świetnie w chowankę. Tam na dole pracował zawsze któryś z czeladników młynarskich, tutaj dzieci były same z sobą, ukryte przed światem. Poza tym stąd nie było już dalej drogi, więc zawędrowawszy na górę, dzieci musiały pozostać w kapturze. Przypominał on olbrzymie przewrócone ptasie gniazdo, a dokoła w strzesze kryło się mnóstwo prawdziwych gniazd; ptaszki ćwierkały, piszczały, wlatywały i wylatywały, a mała Chrystyna nieraz klaskała w dłonie z wielkiej radości.

Ale najbardziej może pociągała ich do kaptura słodycz zakazanego owocu; właściwie nie pozwalano im tam chodzić, ponieważ przebywanie w tym miejscu było poniekąd niebezpieczne. Ale parobek młynarski patrzył przez palce, a zresztą zawsze zwoływał dzieci na dół, kiedy przesuwano kaptur. Tylko raz – wyjątkowo – zezwolono im pozostać na górze w takiej chwili, lecz dzieci musiały święcie przyrzec, że nie poruszą się na krok z wyznaczonego im miejsca – chociaż właściwie z tej strony osi nie groziło im niebezpieczeństwo. Ale kto się nie naraża, temu tym pewniej nic nie grozi. Stali więc tam oboje w wyczekującym napięciu, przytuleni do siebie. I nagle rozpoczęły się dziwy. Aż do wysokości ich głów wszystko pozostało nieruchome, natomiast powyżej kaptur obracał się – powoli, krótkimi posunięciami. Niesamowite wrażenie wywierało przede wszystkim potężne ściskadło, o którym Jakub już nieraz opowiadał Chrystynie. Gdy na dole na galerii rozluźniono łańcuch, pierścień ściskadła zaciskał koło kaptura i młyn zatrzymywał się. Ta potężna belka posuwała się teraz groźnym ruchem, przed którym nie było obrony.

– Gdybyśmy stali po tamtej stronie, zostalibyśmy zgnieceni – oświadczyła Chrystyna.

– Ach, moglibyśmy uciec. To tylko Jens udaje mądralę i dlatego przykazał nam nie ruszać się z miejsca.

– Ale gdybyśmy nie mogli uciec, belka przygniotłaby nas tam do ściany – upierała się Chrystyna, drżąc rozkoszą okropności właściwą dziecku i kobiecie.

Niebawem znowu kaptur znieruchomiał. Dokonano tylko nieznacznego obrotu. Bądź co bądź wyglądając przez otwór kaptura, można było to zauważyć; poprzednio okienko było zwrócone ku rodzinnemu domowi Chrystyny, widać było przez nie wydmy pól, teraz otwierało się ku posiadłości Larsa Peersena.

To okienko, przez które widniał najszerszy horyzont na całą okolicę, polubiły dzieci ogromnie. Co prawda, widok ograniczał się zawsze tylko do jednego odcinka horyzontu, ale odmiana bywała częsta. Jednego dnia spoglądało się w głąb lądu i można było naliczyć osiem kościołów i dwanaście młynów. Następnego dnia, gdy wiał wiatr od strony lądu, przed oczyma rozpościerał się po obu stronach Sund, zapełniony posuwającymi się powoli naprzód tratwami z owocem i statkami, a daleko poza zwierciadłem wody wzrok przenikał w pagórkowatą Zelandię niby w inną część świata o odmiennym charakterze. Był to niejako olbrzymi stereoskop należący wyłącznie do nich.

Pewnego dnia Chrystyna zadała mu zagadkę:

„Co to za okno, które zawsze stoi otworem, a przez które wiatr nigdy nie wieje?”

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Młyn na wzgórzu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Młyn na wzgórzu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Młyn na wzgórzu»

Обсуждение, отзывы о книге «Młyn na wzgórzu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x