Bolesław Prus - Lalka

Здесь есть возможность читать онлайн «Bolesław Prus - Lalka» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, foreign_antique, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Lalka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lalka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Lalka to najsłynniejsza powieść Bolesława Prusa, pierwotnie ukazywała się na łamach „Kuriera Codziennego”, po raz pierwszy została wydana w 1890 roku.Głównym bohaterem powieści jest Stanisław Wokulski, bogaty warszawski kupiec, filantrop, nieszczęśliwie zakochany w arystokratce, Izabeli Łęckiej. Choć wątek Wokulskiego wydaje się wysuwać na pierwszy plan, w Lalce niezwykle ważny jest również Pamiętnik starego subiekta, pisany przez Ignacego Rzeckiego, w którym wspomina czasy sięgające Wiosny Ludów, a także komentuje wydarzenia współczesne. W powieści zapisany zostaje również bezcenny obraz XIX-wiecznej Warszawy: zarówno realia społeczne – relacje warstw społecznych – jak i topograficzne.Lalka to powieść polifoniczna, wielowątkowa, ukazująca wydarzenia i postaci z różnych perspektyw, uznawana za jedno z największych dzieł epoki.

Lalka — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lalka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Znowu przypatrzyła mu się. Nagle oczy jej zaśmiały się, a na twarz wystąpił rumieniec.

– Wiem – zawołała – pan pewnie od tego starego pana!… On kilka razy obiecywał, że mnie weźmie… Czy on bardzo bogaty?… Pewnie, że bardzo… Jeździ powozem i siada w pierwszych rzędach w teatrze.

– Posłuchaj mnie – przerwał – i odpowiadaj: czegoś płakała w kościele?

– A bo, widzi pan… – zaczęła dziewczyna i opowiedziała tak cyniczną historię jakiegoś sporu z gospodynią, że słuchając jej Wokulski pobladł.

„Oto zwierzę!” – szepnął.

– Poszłam na groby – mówiła dalej dziewczyna – myślałam, że się trochę rozerwę. Gdzie tam, com wspomniała o starej, to aż mi łzy pociekły ze złości. Zaczęłam prosić Pana Boga, ażeby albo starą choroba zatłukła, albo żebym ja od niej wyszła. I widać Bóg wysłuchał, kiedy ten pan chce mnie zabrać.

Wokulski siedział bez ruchu. Wreszcie zapytał:

– Ile masz lat?

– Mówi się, że szesnaście, ale naprawdę mam dziewiętnaście.

– Chcesz stamtąd wyjść?

– A – choćby do piekła. Już mi tak dokuczyli… Ale…

– Cóż?

– Pewnie nic z tego nie będzie… Wyjdę dziś, to po świętach sprowadzą mnie i zapłacą jak wtedy w karnawale, com później tydzień leżała.

– Nie sprowadzą.

– Akurat! Mam przecie dług…

– Duży?

– Oho!… z pięćdziesiąt rubli. Nie wiem nawet, skąd się wziął, bo za wszystko płacę podwójnie. Ale jest… U nas tak zawsze. A jeszcze jak usłyszą, że tamten pan ma pieniądze, to powiedzą, że ich okradłam, i narachują, ile im się podoba.

Wokulski czuł, że opuszcza go odwaga.

– Powiedz mi, czy ty zechcesz pracować?

– A co będę miała do roboty?

– Nauczysz się szyć.

– To na nic. Byłam przecie w szwalni. Ale z ośmiu rubli na miesiąc nikt nie wyżyje. Wreszcie – jestem tyle jeszcze warta, że mogę nikogo nie obszywać.

Wokulski podniósł głowę.

– Nie chcesz wyjść stamtąd!

– Ale chcę!

– Więc decyduj się natychmiast. Albo weźmiesz się do roboty, bo darmo nikt na świecie chleba nie jada…

– I to nieprawda – przerwała. – Ten stary pan nic przecie nie robi, a pieniądze ma. Nieraz też mówił, że mnie już o nic głowa nie zaboli…

– Nie pójdziesz do żadnego pana, tylko do magdalenek 232 232 magdalenki – siostry zakonu żeńskiego św. Magdaleny, które prowadziły domy poprawcze dla upadłych dziewcząt; niekiedy tak nazywano wychowanki tych domów. W Warszawie miały swą siedzibę przy ul. Żytniej (od r. 1862). [przypis redakcyjny] . Albo wracaj na miejsce.

– Magdalenki mnie nie wezmą. Trzeba zapłacić dług i mieć poręczenie…

– Wszystko będzie załatwione, jeżeli tam pójdziesz.

– Jakże ja do nich pójdę?

– Dam ci list, który zaraz odniesiesz, i tam zostaniesz. Chcesz czy nie chcesz?…

– Ha! niech pan da list. Zobaczę, jak mi tam będzie.

Usiadła i oglądała się po pokoju.

Wokulski napisał list, opowiedział, gdzie ma iść, i w końcu dodał:

– Masz wóz i przewóz. Będziesz dobra i pracowita, będzie ci dobrze; ale jeżeli nie skorzystasz z okazji, rób, co ci się podoba. Możesz iść.

Dziewczyna roześmiała się.

– To stara będzie się wściekać… To jej narobię… Cha… Cha!… Ale… może pan tylko naciąga?

– Idź – odpowiedział Wokulski wskazując drzwi.

Jeszcze raz przypatrzyła mu się z uwagą i wyszła wzruszając ramionami.

W chwilę po jej odejściu ukazał się pan Ignacy.

– Cóż to za znajomość? – spytał kwaśno.

– Prawda!… – rzekł zamyślony Wokulski. – Nie widziałem jeszcze podobnego bydlęcia, chociaż znam dużo bydląt.

– W samej Warszawie jest ich tysiące – odparł Rzecki.

– Wiem. Tępienie ich do niczego nie doprowadzi, bo ciągle się odradzają, więc wniosek, że prędzej czy później społeczeństwo musi się przebudować od fundamentów do szczytu. Albo zgnije.

– Aha!… – szepnął Rzecki. – Domyślałem się tego.

Wokulski pożegnał go. Doświadczał takich uczuć, jak chory na gorączkę, którego oblano zimną wodą.

„Nim jednak przebuduje się społeczność – myślał – widzę, że sfera mojej filantropii bardzo się uszczupli. Majątek mój nie wystarczyłby na uszlachetnianie instynktów nieludzkich. Wolę ziewające kwestarki niżeli modlące się i płaczące potwory.”

Obraz panny Izabeli ukazał mu się otoczony jaśniejszym niż kiedykolwiek blaskiem. Krew biła mu do głowy i upokarzał się w duchu na myśl, że z podobnym stworzeniem mógł ją zestawić!

„Wolęż ja wyrzucać pieniądze na powozy i konie aniżeli na tego rodzaju – nieszczęścia!…”

W Wielką Niedzielę Wokulski najętym powozem zajechał przed mieszkanie hrabiny. Zastał już długi szereg ekwipażów bardzo rozmaitego dostojeństwa. Były tam eleganckie dorożki obsługujące złotą młodzież i dorożki zwyczajne, wzięte na godziny przez emerytów; stare karety, stare konie, stara uprząż i służba w wytartej liberii, i nowe, prosto z Wiednia powoziki, przy których lokaje mieli kwiaty w butonierkach, a furmani opierali bat na biodrze, jak marszałkowską buławę. Nie brakło i fantastycznych kozaków, odzianych w spodnie tak szerokie, jakby tam właśnie ich panowie umieścili swoją ambicję.

Dostrzegł też mimochodem, że w gronie zebranych woźniców służba wielkich panów zachowywała się w sposób pełen godności, bankierscy chcieli rej wodzić, za co im wymyślano, a dorożkarze byli najrezolutniejsi. Furmani zaś powozów najętych trzymali się blisko siebie, gardzący resztą i przez nią pogardzani.

Gdy Wokulski wszedł do przysionka, siwy szwajcar 233 233 szwajcar – odźwierny, portier. [przypis redakcyjny] w czerwonej wstędze ukłonił mu się głęboko i otworzył drzwi do kontramarkarni 234 234 kontramarkarnia – szatnia. [przypis redakcyjny] , gdzie dżentelmen w czarnym fraku zdjął z niego palto. Jednocześnie zaś zabiegł mu drogę Józef, lokaj hrabiny, który dobrze znał Wokulskiego; przenosił bowiem z jego sklepu do kościoła pozytywkę i śpiewające ptaszki.

– Jaśnie pani czeka – rzekł Józef.

Wokulski sięgnął do kamizelki i dał mu pięć rubli czując, że poczyna sobie jak parweniusz 235 235 parweniusz – pogardliwie: dorobkiewicz-prostak, wzbogacony człowiek z „nizin” społecznych. [przypis redakcyjny] .

„Ach, jakiż ja jestem głupi! – myślał. – Nie, nie jestem głupi. Jestem tylko dorobkiewicz, który w tym państwie musi opłacać się każdemu na każdym kroku. No, nawracanie jawnogrzesznic kosztuje więcej.”

Szedł po marmurowych schodach ozdobionych kwiatami, a Józef przed nim. Na pierwszej kondygnacji miał kapelusz na głowie, na drugiej zdjął go nie wiedząc, czy robi stosownie, czy niestosownie.

„W rezultacie mógłbym między nich wszystkich wejść w kapeluszu na głowie” – rzekł do siebie.

Dostrzegł, że Józef mimo swego wieku, więcej niż średniego, biegł po schodach jak łania i na górze gdzieś się podział, a Wokulski został sam nie wiedząc dokąd udać się i komu się zameldować. Była to krótka chwila, lecz w Wokulskim gniew zakipiał.

„Jakimi to oni formami obwarowali się, co? – pomyślał. – A… gdybym to mógł wszystko zwalić!…”

I przywidziało mu się w ciągu kilkunastu sekund, że między nim a tym czcigodnym światem form wykwintnych musi się stoczyć walka, w której albo ten świat runie, albo – on zginie.

„Więc dobrze, zginę… Ale zostawię po sobie pamiątkę!…”

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Lalka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lalka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Bolesław Prus - Faraon
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Dziwna historia
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Lalka, tom pierwszy
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Lalka, tom drugi
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Faraon, tom trzeci
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Faraon, tom pierwszy
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Faraon, tom drugi
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Z legend dawnego Egiptu
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Grzechy dzieciństwa
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Antek
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Michałko
Bolesław Prus
Bolesław Prus - Emancypantki
Bolesław Prus
Отзывы о книге «Lalka»

Обсуждение, отзывы о книге «Lalka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x